Literatura prawie każdej epoki mieści w sobie sporą ilość przykładów postaci, które muszą podjąć trudną decyzję: wybrać wygodne życie albo poświęcić je, walcząc w słusznej sprawie. Każdy okres literacki wypracował własne wzorce osobowe, których cechy były odzwierciedleniem panujących wówczas nastrojów. Na przykład w średniowieczu ideałem był honorowy rycerz, będący w stanie poświęcić wiele dla tak zwanej słusznej sprawy.

Zacznę jednak od "Antygony" Sofoklesa. Przedmiotem dramatu jest samotna walka Antygony, siostry Polinejkesa, o godny pochówek zwłok brata. Obydwaj bracia Antygony polegli w bratobójczej walce. Pierwszy z nich, Eteokles, został pochowany z wszelkimi honorami, natomiast drugiemu odmówiono pogrzebu, ogłaszając go zdrajcą ojczyzny. Postanowiono wydać jego ciało ptakom na żer. Kierowana siostrzaną miłością Antygona decyduje się złamać prawo ustanowione przez Kreona i sprawić bratu prawdziwy pochówek. Kreon, dowiedziawszy się o tym postępku, rozkazuje zamurować sprawczynię w wieży. Wybór Antygony był według mnie słuszny. Prawo ludzkie bowiem nie może być ustanowione w sprzeczności z prawem boskim. Mimo że Antygona była świadoma kary, jaką będzie musiał ponieść ten, kto złamie zakaz grzebania zwłok zdrajcy, odważyła się pójść za głosem serca i oddać przysługę rodzonemu bratu.

Z kolei tytułowy bohater powieści poetyckiej Adama Mickiewicza, Konrad Wallenrod, był Litwinem, który jako dziecko został porwany przez Krzyżaków. W wyniku zbiegu okoliczności został mistrzem zakonu. Podczas wojny Krzyżaków z Litwinami Wallenrod celowo wprowadzał rycerzy zakonu w błąd, aby umożliwić odniesienie zwycięstwa swoim rodakom. Konrad Wallenrod zdecydował się poświęcić miłość do jego małżonki Aldony, ponieważ nade wszystko kochał ojczyznę. Jednak nie było mu łatwo być pozbawionym honoru rycerzem, ponieważ zdawał sobie sprawę, że obrany przez niego sposób walki jest nieuczciwy. Jednakże nie ulega wątpliwości, iż tylko tego rodzaju walka gwarantowała Litwie sukces w potyczkach z Krzyżakami. Z całą pewnością Konrad Wallenrod jest postacią tragiczną, ponieważ poświęcił szczęście własne i rodziny dla ratowania ojczyzny.

Kolejnym bohaterem, którego przedstawię, jest Tomasz Judym z powieści Stefana Żeromskiego pod tytułem "Ludzie bezdomni". Wykonywał on zawód lekarza, co świadczy o tym, iż nieobojętne mu było ludzkie cierpienie i pomoc potrzebującym. Jako dziecko wyrastał w biedzie, a na dodatek jego ojciec nadużywał alkoholu. Jednak własnym uporem ukończył studia medyczne i został lekarzem. Kiedy pewnego dnia odwiedził jedną z robotniczych dzielnic Warszawy, zrobiło mu się żal jej mieszkańców. To i inne zdarzenia przekonały go o słuszności podjęcia misji pomocy najuboższym. Postanowił nawet zrezygnować ze szczęścia osobistego u boku Joasi. Był zdania, że musi spłacić "dług przeklęty", czyli pomagać leczyć biedotę. Ponadto postanowił pomóc robotnikom, którzy pracowali w nieludzkich warunkach. Moim zdaniem nie musiał wyrzekać się szczęścia małżeńskiego, ponieważ można pomagać bliźnim, a jednocześnie mieć czas dla rodziny.

Doktor Bernard Rieux, główny bohater powieści Alberta Camusa pod tytułem "Dżuma", również stanął przed trudnym zadaniem. Kiedy w Oranie zapanowała epidemia dżumy, Rieux bez wahania pomagał chorym, narażając własne zdrowie, a nawet życie. Zawód lekarza traktował jak obowiązek. Człowiek był dla niego wartością najwyższą, więc uważał, że należy go ratować za wszelką cenę. Podczas epidemii dżumy doktora Rieux spotkało wielkie nieszczęście - w sanatorium zmarła jego żona. Taka postawa zasługuje na podziw i szacunek, mimo że ratowanie chorych jest obowiązkiem każdego lekarza. Doktor Rieux był prawdziwym tytanem pracy, ryzykując to, co miał najcenniejszego - własne życie.

Jak widać, literatura różnych epok zawiera mnóstwo przykładów walki ze złem. Ukazani w niej bohaterowie często stawali przed dylematem, co wybrać: szczęście osobiste czy posługę bliźniemu. Należałoby się zastanowić, czy tego typu postawa jest spotykana w naszych czasach. Czasach pogoni za pieniędzmi i życiem w luksusie. Zaprezentowani przeze mnie bohaterowie osiągali szczęście, dając innym radość i opiekę. Dziś też żyją wśród nas ludzie, którym nie jest obojętny los biednych i pokrzywdzonych. Wystarczy spojrzeć, ile mamy w Polsce fundacji i organizacji dobroczynnych, ile akcji podejmuje się co roku, aby nieść pomoc potrzebującym. Ludzie tacy jak Jerzy Owsiak czy Janina Ochojska, a nawet żona byłego prezydenta, Jolanta Kwaśniewska, pokazują wszystkim, że nie tylko pieniądze są najważniejsze. Mam nadzieję, że takich dobroczyńców będzie coraz więcej.