Średniowiecze to epoka, która oceniana była jako czasy upadku kultury wysokiej, zacofania i dominacji Kościoła. Jednoznacznie negatywna ocena panowała aż do XIX wieku. Jednak dziś już potrafimy dostrzec także jej walory. Jest to wszakże okres, w którym rodziła się nasza narodowość, kultura, sztuka i mentalność. Staramy się dostrzec w przodkach cechy łączące nas z nimi. Widzimy jednak, że ludzie średniowieczni wyznawali wiele zasad, których już dziś się nie przestrzega. A skoro cywilizacja i postęp idą do przodu, to pojawia się
nurtujące pytanie: czy jest w takim razie coś, czym ówcześni przewyższali nas-ludzi XXI wieku? A może jednak wraz z rozwojem cywilizacji nastąpił także niekwestionowany rozwój człowieczeństwa?
Ludzie cywilizacji zapominają o wielu rzeczach, które wzbogacały życie naszych przodków. W średniowieczu, bez względu na status społeczny, obwiązywał pewien model zachowania. Były to krzewione przez literaturę i sztukę tzw. parenetyczne wzorce osobowe, które miały na celu propagowanie odpowiedniej postawy życiowej, czyli pokazywały jak dobrze żyć. Najbardziej popularnym wzorcem był rozpowszechniony przez św. Aleksego wzorzec ascety-świętego. Asceta to ktoś, kto wyrzeka się dóbr materialnych, a swoje życie oddaje Bogu i sprawom z nim związanym. Aleksy oczywiście dał dobry przykład swoim życiem, ponieważ porzucił cały majątek, młodą piękną i kochającą żonę i zaczął życie tułacze i żebracze. Przez całe życie znosił zniewagi, upokorzenia, mimo że miał pochodzenie książęce. Co więcej - uważał swe ciało za siedlisko szatana, więc poddawał je chłostom i biczowaniu. Jasne jest, że dziś nikt nie były zdolny do takich poświęceń. Na szczęście kultura nasza już tego od nas nie wymaga. Byłoby to zapewne przyjęte z przerażeniem, gdyby ktoś nagle rozdawszy swój majątek, wyszedł na ulicę się biczować. Jednak, abstrahując od warunków kulturowych, warto sobie zadać pytanie czy dziś odważylibyśmy się na taką pokorę? Czy ktoś z nas umiałby porzucić cieple, wygodne dostatnie życie, bo poświęcić się bez reszty jakiejś sprawie? Owszem, kwestią dyskusyjną jest, czy wiara tego od nas wymaga lub wymagała, ale istotny jest problem przywiązywania się do przedmiotów materialnych, czyli do których z takim uporem dążymy. Niestety kosztem czegoś. Nie stać nas na takie marnotrawstwo czasu, aby przystawać na chwilkę i kontemplować. Zastanawiać się, co jest ważne, co piękne, a co nie potrzebne. Obecna pogoń za karierą, za pieniądzem każe nam pędzić do przodu. Sprawy materialne są najważniejsze. Czy to daje szczęście?
Nie chodzi oczywiście o rozdanie innym życiowego dorobku, ale o dokonywanie mądrych wyborów i pielęgnację tego, co najważniejsze. Ważne jest również to, żebyśmy nie żyli sami dla siebie, tylko pomagali innym. Nie zawsze muszą to być ważne i wielkie rzeczy. Czasem wystarczy drobna pomoc, czasem uśmiech, czasem złotówka wrzucona do puszki dla potrzebujących. Proste gesty, ale bardzo podtrzymujące na duchu. Wydaje mi się, że o takich właśnie prostych gestach zdarza nam się pamiętać. Jednak mało jest ludzi wielkiej wiary. Takich, którzy z zaangażowaniem podchodzą do wszystkiego, co robią. Dawniej ludzie mieli świętości, wiedzieli dla kogo lub czego żyją. Dziś chyba niewielu się zastanawia nad sensem istnienia. Wszystko przechodzi bezrefleksyjnie. Świat się zmieniał, wartości, które były od zawsze są nieweryfikowalne. Bo jak sprawdzić patriotyzm wśród młodych ludzi? Ankietą? Za czasów zaborów Polacy byli silni, organizowali się, marzyli, by odzyskać państwo. Tak naprawdę sami sobie je wywalczyliśmy tym, że wierciliśmy się niespokojnie, ciągle przypominając Europie o swoim istnieniu. Czy dziś też by nam zapału do walki starczyło na 123 lata? Śmiem wątpić. Wystarczy do tych wartości przełożyć współczesną miarę. Po otworzeniu granic Unii Europejskiej nasz patriotyzm z tysiącem osób poleciał za granicę, za wiarę wielu by nie chciało umierać, rodzinne tradycje stają się przeżytkiem. Oczywiście nie podejmę się wartościowania takich postaw, ale warto zauważyć, że takie zjawisko ma miejsce. Wygodni się zrobiliśmy, zależy nam, aby żyć przyjemnie, a nie pięknie. Brak zaangażowania powoduje znieczulicę społeczną. Te przymioty bowiem wymagają pewnego wysiłku, a my zrobiliśmy się leniwi i zbyt wygodni, by przełamywać własne słabości. Niestety w obliczu niebezpieczeństwa nie możemy być pewni, że ktoś nam przyjdzie z pomocą. Rycerzy nie ma już zbyt wielu, stosunek mężczyzn do kobiet również się zmienia. I choć kobiety same walczyły o równouprawnienia to jest żal jest, że dziś już mężczyźni nie są rycerzami, którzy przysięgają swojej pani serca miłość wieczną.
Podobnie ma się sytuacja w przypadku dzisiejszych "władców", którymi dawnej byli królowie, a dziś są politycy. Chyba właśnie ci mogliby się najwięcej nauczyć od średniowiecznych panujących. Przede wszystkim miłości do kraju i dobrych chęci. To, co dziś wiemy o politykach, którzy obdarzeni zaufaniem wyborców, zamiast robić coś dla kraju, patrzą gdzie dla siebie najwięcej zarobić, bardzo kłóci się z wizerunkiem np. Piastów. Dziś, kiedy juz nie trzeba wyruszać na wojny i narażać życia, aby tworzyć potęgę państwa, powinno to być tym łatwiejsze. Tymczasem panujący relatywizm moralny, wywrócił do górny nogami wszelkie wartości. Jest to niebezpieczne, ponieważ zaciera się granica miedzy dobrem i złem, na co zwracają uwagę największe autorytety Kościoła, takie jak ks. Tischner, ks. Twardowski czy Jan Paweł II.
Wszystkie średniowieczne wzory postępowania mają ze sobą jedną wspólną, najważniejszą cechę - gotowość do poświęcenia. Bo to, w co kto wierzy, to już jego sprawa. Tego rozliczać nie możemy. Są różne wyznania, różne wiary, bo różne są potrzeby. Jednak niech to, w co wierzymy będzie dla nas naprawdę istotne. A nasze czasy prowadzą do upadku wszelkich świętości i to chyba jest rzecz, która nas bardzo różni od przodków. Brakuje nam zaangażowania, jakim żyli średniowieczni. Jesteśmy zbyt leniwi i wygodni, czy zabiegani, by przełamywać własne słabości.
Jednak jest jeszcze druga strona medalu, wszak średniowiecze to nie epoka samych zalet! Wręcz przeciwnie: panowało zacofanie - niepiśmienni ludzie byli zastraszani przez wykształcony kler, który grzmiał z ambony o gniewie Bożym, jeśli nie będą wykonywać poleceń Kościoła. Dziś jesteśmy bardziej światli, oczytani, bardziej samodzielnie myślący. Wynika to oczywiście z powszechności szkolnictwa, co zdaje się jest najważniejszą przemianą od czasu średniowiecza. Ale również współczesna technologia się przyczynia do kształtowania postaw: Internet, media i massmedia. Poza tym jakoś bardziej otwarcie korzystamy z życia. Nie żyjemy w strachu przed gniewem Bożym, więc wykorzystujemy czas na ziemi inaczej niż św. Aleksy.
Myślę, że niewiele mamy wspólnego z człowiekiem średniowiecza. W zasadzie wszystko nas różni - od stylu życia, zainteresowań, cech charakteru, podejścia do życia. Wszystko, wszystko. Ale nie ma się co dziwić, minęło już kilka stuleci, a cywilizacja się rozwinęła. Staramy się nie próżnować, ale się rozwijać i dążyć do czegoś. Myślę, ze tak powinno być. Nieustanna przemiana poglądów, idei to podstawa postępu. Czy w dobrą stronę zmierzamy? To już osądzą nasi potomni. Mam nadzieję, że w najlepszą i kolejne pokolenia nie nazwą XXI wielu - okresem ciemnoty i zacofania.