Satyra jest bardzo niekonwencjonalnym i niezwykłym gatunkiem, gdyż w stosunku do niej nie ma tak sztywno określonych wyznaczników tworzenia ani ograniczeń, jak to jest przy innych gatunkach. Twórca ma dosyć dużą swobodę, więc i czytelnik może mieć wobec niej duże wymagania. Może więc wymagać od satyry i by go rozśmieszyła, i by pouczyła, a także ośmieszyła wady ludzkie. To jest przykład czytelnika bardzo surowego. Jednak przecież tylko ośmieszanie wad nie jest najlepszym sposobem na naukę, pozytywnym przykładem dla odbiorcy. Więc trudno wymagać od satyry by jednocześnie i pouczała, i wyśmiewała. Od satyr można raczej oczekiwać, by te dwie właściwości występowały nie razem, ale w osobnych utworach.
Na początek można zająć się nauczaniem. Jako przykład tekstu świetnie pasuje tu fragment Monachomachii, która - rzecz jasna - nie jest satyrą, jednak te słowa uważane są za literacką ilustrację charakteru satyry:
I śmiech niekiedy może być nauką,
Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa,
I żart dowcipną przyprawiony sztuką,
Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa(…)
Krasicki ma tu na pewno rację - satyra może łączyć sobie jednocześnie takie terminy jak "kulturalny" - nauczanie i "niekulturalny" - naśmiewanie się. Sama nazwa satyra (łac. satira, od satura - mieszanina. Ze Słownika terminów literackich "Open") mówi, że miesza ona w sobie wiele jakości. Zawiera więc w sobie duży ładunek wiedzy człowieku, świecie i właśnie ta cecha powoduje, że satyra nie może istnieć bez tej właściwości jaką jest nauczanie. Samo bowiem szyderstwo z ludzi obdarzonych jakimiś wadami, bez nauki, morału, szansy na poprawę przywary, mijałoby się z celem. Byłoby zwykłym znęcaniem się nad bezbronnym, co nie przystoi kulturalnemu człowiekowi, nie mówiąc już o artyście.
Harpagon mawiał, że nie jedzenie jest treścią życia człowieka. Podobnie możemy powiedzieć o satyrze - że nauczanie nie jest jej jedyną funkcją. Jednak bez tej cechy byłaby na pewno uboższą, straciłaby swój moralny sens.
Napominanie jest czynnością znajdującą się gdzieś pomiędzy nauczaniem a wyśmiewaniem. Ważne jest w tym przypadku to, że napominać może każdy, albo prawie każdy. Napominający nie musi mieć aż takiego autorytetu jak nauczający. Czynność ta jest w pewnym sensie obciążona mniejszą odpowiedzialnością moralną. Napomnieniem tak samo wskazujemy właściwą drogę komuś zagubionemu, ale w sposób bardziej delikatny, może za pomocą aluzji, taktownego naprowadzenia, rozmowy. Niewątpliwie jest to dalekie od wyśmiewania. Rozwiązaniem w takiej sytuacji może być wyszukana, kunsztownie wręcz zbudowana ironia w utworze. Ignacy Krasicki był jej mistrzem i dowód tego dał w satyrze Do króla. Jest to ironia wysublimowana, nie posunięta aż do ostrego sarkazmu; którą podczas czytania utworu można się delektować. Ktoś może pomyśleć, że ironia jest jednoznaczna z wyśmiewaniem się z czegoś, a nie napominaniem. Jednak kontrastem dla całkiem delikatnej ironii Krasickiego może być cięta, zjadliwa wręcz ironia Adama Naruszewicza w wierszu Fircyk. Nie będzie on w tej pracy pominięty. Wracając jednak do napominania, jest ono właściwie jedynym rozwiązaniem, gdy chodzi o to, by zwrócić uwagę danej osobie, jednocześnie nie narażając jej na ujmę w honorze. Wszak rzeczywistym adresatem cytowanej satyry jest szlachta, dla której sprawy honoru zawsze znajdowały się na pierwszym miejscu. Krasicki nie osiągnąłby swego zamierzenia, gdyby jawnie i bezpardonowo wyśmiał i tym samym obraził szlachtę. Sam też był przecież szanującym się szlachcicem… W satyrze autor i podmiot liryczny są osobami prawdopodobnie tożsamymi. Tym sposobem krytykuje on króla słowami szlachty, jednak zarzuty przejaskrawia, przedstawia w krzywym zwierciadle, tak, by efekt okazał się komiczny:
Źle to więc, że Polak; źle, żeś nie przychodzień;
To gorsza (luboć, prawda, poprawiasz się co dzień)-
Przecież muszę wymówić, wybacz, że nie pieszczę-
Powiem więc bez ogródki; oto młodyś jeszcze.
Pięknież to, gdy na tronie sędziwość się mieści;
Tyś nań wstąpił mający lat tylko trzydzieści,
Bez siwizny, bez zmarszczków; zakał to nie lada.
Efekt takiego przedstawienia postawy szlachty jest taki, że każdy, kto będzie chciał poddać króla krytyce posługując się tymi argumentami i wypowiadając je w sposób poważny - w porównaniu z satyrą - ośmieszy się.
Napominanie jest czynnością najtrudniejszą do omówienia, wytłumaczenia, spośród trzech wymienionych w temacie, jednak czasem jest ona jedynym środkiem, by delikatnie i nieznacznie zwrócić komuś uwagę na jego złe zachowanie.
Wyśmiewanie zdaje się być tą właśnie cechą, którą najbardziej spodziewamy się spotkać w satyrze. Wspomniany utwór Naruszewicza - Fircyk - dobrze pokazuje, jak wygląda wyśmianie kogoś:
Oh! Kiedyż fircyk grzecznym kawalerem takiem,
Któż będzie sowizdrzałem, głupcem, pustakiem?
W tych dwóch krótkich wersach aż narzuca się czytelnikowi wielka niechęć podmiotu mówiącego do dandysa. Widać bezczelną drwinę i skończone szyderstwo. Nie jest to delikatne zaznaczenie, napomknienie tylko. Raczej zdecydowane i odważne postawienie sprawy na ostrzy noża. Efekt będzie albo pełnym sukcesem, albo będzie równał się ze ściągnięciem na siebie skandalu i niechęci odbiorców. Dlatego pochwalić należy Naruszewicza za odwagę, i mistrzostwo w ułożeniu z cierpkich i ciętych zarzutów nie prostackiego oskarżenia ale kunsztownej satyry. W końcu satyra była dla autora nie tylko utworem o określonych zasadach tworzenia, ale narzędziem walki. Nie jest tu ona utworem literackim tylko, ale czymś więcej.
Zbliżając się do końca, podsumujmy: satyra prócz swej podstawowej, artystycznej roli, może pełnić inne, różnorakie funkcje. Staje się narzędziem walki przeciw przywarom i nieznośnym wadom człowieka. Dzięki swej pojemnej i swobodnej formie, delikatniejszej od bezpośredniego zarzutu poprzez poetyckość, ironię i pouczenie, oddziałuje na człowieka skuteczniej. Jest sztuką i apelem o zastosowanie postulatów w praktyce. To poezja i życie zawarte w jednym utworze.