Mimo wielu ruchów reformatorskich, w dobie oświecenia ogół społeczeństwa szlacheckiego nadal pozostawał w stanie "złotej wolności", rozumianej jako nie przejmowanie się niczym i hulaszcze oddawanie się zabawom. Jednak pisarze nie przestawali głosić zmian zarówno politycznych, jak i dotyczących społeczeństwa. Starali się oświecić zadufanych w sobie, zakutych w swoim konserwatyzmie Sarmatów i stworzyć z nich klasę odpowiedzialna za losy państwa.
Obok wielu publicystów i pisarze literatury pięknej podejmowali w swoich utworach liczne próby napominania społeczeństwa. Ignacy Krasicki okazał się w tej kwestii mistrzem, nie tylko dając w swoich, najczęściej poetyckich, utworach mistrzem obserwacji, ale i mądrym doradcą w zwalczaniu przywar szlacheckich. Jego dydaktyczne satyry i bajki były wówczas bardzo popularne, a i dzisiaj są chętnie czytane.
Sama satyra, jako gatunek, wywodzi się jeszcze z czasów starożytnych. Był to utwór opisujący i piętnujący konkretne wady, widziane w szerokim kontekście społecznym. W jednej z nich, zatytułowanej "Do króla" Krasicki potrafił jednocześnie przedstawić i wykpić konserwatywne i zachowawcze stronnictwo przeciwników króla. Na przykładzie głównego bohatera tego utworu podejmę się przedstawienia jednego z typów oświeceniowego człowieka.
Po pierwszej lekturze tekstu, jeśli nie zauważymy cudzysłowów go spinających, może nam się wydać, że autor popiera poglądy podmiotu mówiącego i zgadza się z nim w krytyce króla. Dopiero jeśli lepiej się zastanowić nad ich funkcja dochodzimy do wniosku, ze tak na prawdę autor poprzez pokazanie zdań o królu formułowanych przez konserwatywnego szlachcica ośmiesza go, a przez to i całe jego stronnictwo. Jakie bowiem są zarzuty stawiane Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu? Otóż po pierwsze król jest za młody na swój urząd, bo nie posiada siwych włosów, ani cechujących mądrość zmarszczek. Samo zastanowienie się nad zasadnością tego poglądu obnażą jego głupotę. Z kolei to, że Stanisław August jest pochodzenia szlacheckiego, tylko szlacheckiego, jest absurdem w kontekście tego, iż szlachcice uważali się za równych wobec siebie ("pan na zagrodzie, równy wojewodzie"), więc każdy szlachcic czy to mniejszego, czy większego formatu powinien mieć możliwość zostania królem. To, że nie pochodzi on z królewskiego, starożytnego rodu powinno być przy wolnej elekcji zrozumiałe, tak jak dla mnie jest to, że dziecko królewskie nie ma wcale lepszej krwi od nie królewskiego. Szlachcic zarzuca też królowi jego wykształcenie, widząc w nim niby to jego zniewieścienie i brak zainteresowania państwem, prawda zaś jest taka, że to właśnie stronnictwa które on reprezentuję stawiały przeszkody królowi w reformowaniu państwa, zaś królewskie wykształcenie wspaniale wpłynęło na rozwój kraju, na jego kulturę i sztukę. Z każdym kolejnym więc zarzutem, po ukazaniu jego bezzasadności, szlachcic traci pozory mądrości w naszych oczach, przy jednoczesnym wreszcie podziwie dla samego, obrażanego w ten sposób, króla Stanisław Augusta.
Tak zbudowana satyra kreśli więc negatywny obraz Sarmaty. Krasicki w ten sposób wyraża swoje uznanie dla zasług króla, tym lepiej widoczny jeśli zostaną one zestawione z głupotą ich przeciwników. Kolejnym więc zadaniem monarchy powinno być opracowanie jakiegoś planu zajęcia się takimi odpornymi na wszelkie reformy umysłami sarmackimi, zdolnymi wypominać królowi nawet jego zbytnią pobłażliwość dla przeciwników i dobroć.
"Żeś dobry, gorszysz wszystkich, jak o tobie słyszę,
I ja się z ciebie gorszę i satyry piszę;
Bądź złym, a zaraz kładąc twe cnoty na szalę,
Za to, żeś się poprawił, i ja cię pochwalę".