Możemy wyróżnić dwa rodzaje traktowania wędrowania przez pisarzy różnych epok w ich dziełach. Po pierwsze, oznacza ono mniej więcej tyle co w realnym świecie, a zatem przenoszenie się z miejsca na miejsce. Zwykle takie wędrowanie ma swój określony cel, który zwykle jest wyraźnie określony. Zatem bohater wybiera się do Warszawy, wędrując ulicami Petersburga zmierza ku Prospektowi Newskiemu, płynie statkiem na Sycylię, podróżuje balonem do Paryża, itd., itp. Oczywiście, podróże kształcą, a zatem każdy niemal bohater coś z nich wynosi, nawet jeśli jego wędrowanie prowadzi do karczmy, która stoi za jego chałupą… O wiele bardziej interesujące jest jednak drugie znaczenie, jakie literatura przypisuje wędrowaniu. Staje się ono wtedy symbolem drogi człowieka, która wiedzie w głąb jego psychiki, w świat archetypów, do kresu nocy, za którym czai się owo coś, co niektórzy nazywają Bogiem, inni transcendencją, a jeszcze inni naszym prawdziwym, nie - empirycznym ja.

Oczywiście, pierwsze przykłady realizacji motywu wędrowania odnajdujemy już w literaturze antycznej. Mitologia grecka jest pełna bohaterów, którzy wędrowali. Herakles szukał w ten sposób przygód i okazji do zyskania nieśmiertelnej sławy, Edyp pragnął swą ucieczką z Koryntu oszczędzić cierpienia ludziom, których uważał za swych rodziców, z kolei Jazon i jego Argonauci pragnęli odnaleźć złote runo. Jednakże bohaterem mitycznym, którego imię zostało niemalże utożsamione z wszelka tułaczką, był Odyseusz. Ten grecki wódz, który spędził pod Troją dziesięć długich lat, a wreszcie swym sprytem doprowadził do jej zdobycia, został zmuszony przez nieprzychylnych mu bogów wracać następne dziesięć lat do swej rodzinnej Itaki. Z dwudziestu czterech księgi składających się na "Odyseję" dwanaście zajmuje się opisem przygód naszego bohatera podczas tej podróży, w której zagrażali mu cyklopi, dokładnie Polifem, niezbyt miłe czarodziejki - Kirke, która zamieniła jego towarzyszy w świnie, oraz powabne nimfyKalipso, która uwiodła naszego bohatera, co też było jedną z przyczyn jego trudności z dotarciem do domu. Całą epopeję Homera odczytywano jako symboliczny wyraz koncepcji ludzkiego życia traktowanego jako wędrowanie, które jednakże jest wyraźnie ukierunkowane. "Odyseja" doczekała się różnych trawestacji zarówno starożytnych - "Eneida" Wergiliusza, jak i dwudziestowiecznych - "Ulisses" Jamesa Joyce'a.

Dante w swej "Boskiej komedii" zabiera nas w podróż po zaświatach. W Wielki Piątek roku tysiąc trzechsetnego poeta będąc "w połowie swego życia" znalazł się w ciemnym lesie u podnóża wielkiej góry, gdzie dane mu było się spotkać ze swym mistrzem Wergiliuszem. Zaproponował on mu wędrówkę po zaświatach. Podróż zaczęła się od odwiedzin w Limbo, przedsionku piekła, przeznaczonym dla dusz, które podczas swej ziemskiej egzystencji były obojętne zarówno wobec dobra, jak i zła. Po tym "wstępie" następuje zwiedzanie właściwego piekła, na którego bramie znajduje się napis: "Lasciate ogni speranza voi ch'entrate" ( Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie ). Według Dantego architekturę tego miejsca tworzy dziewięć koncentrycznie, a zarazem hierarchicznie ułożonych kręgów. Górne sfery inferna są przeznaczone dla potępieńców, których grzechy nie są aż tak ciężki, na samym zaś jego dnie, w paszczy Lucyfera, znajduje się trzech największych grzeszników jakich znał świat: Judasz, Brutus i Kasjusz. Wyprowadziwszy swego podopiecznego z tego niezbyt przyjemnego miejsca Wergiliusz zawiódł go pod podnóże wysokiej, stożkowej góry, która była Czyśćcem. Na dole znajdują się tych, których grzechy są poważne, natomiast coraz wyżej rozmieszczone są dusze tych, których winy są niewielkie. Dotarłszy na szczyt góry, Wergiliusz opuszcza swego podopiecznego, gdyż nie jest godzien wejść do nieba. Przewodniczką Dantego po tym miejscu będzie Beatrycze, kobieta, którą poeta ubóstwiał. Nim jednak ta dwójka przejdzie przez wrota prowadzące do nieba, Florentczyk odbiera odpowiednia pouczenia. Wkroczywszy do pierwszej sfery niebieskiej, natykają się tam na dusze, które okazały na ziemi na tyle słabości, że nie były w stanie dotrzymać przysięgi zachowania czystości cielesnej. Dalsza wędrówka naszych bohaterów prowadzi ich przez sfery nieb planetarnych, które zamieszkują, coraz czystsze, dusze ludzkie. Punktem dojścia tej podróży jest punkt centralny wszelkiej rzeczywistości - Bóg. Objawia się on poecie jako kwiat o nieskazitelnej białej barwie. W trakcie tej podróży poeta toczy rozmowę z Beatrycze, która dotyka takich spraw, jak naturę grzechu, tego, czym jest grzech, jaki jest sens istnienia zła na świecie. Nasz bohater zostaje również poddany przez świętego Piotra i świętego Jakuba swoistemu egzaminowi, z kolei święty Bernard objaśnia mu sens takiego, a nie innego, rozlokowania dusz w niebie. "Boską komedię" można zrozumieć jako swego rodzaju opowieść, w której przedstawiono w symbolicznym skrócie istotę sensu istnienia człowieka w świecie. Życie to wędrówka, podczas której musimy zakosztować zarówno nieba, jak i piekła, aby zrozumieć kim naprawdę jesteśmy.

Istotnym dla zrozumienia literatury romantyzmu jest uświadomienie faktu, że dość często w dziełach, jakie tworzyli romantycy, scalone bywały wątki biograficzne z kreacją poetyckiej wyobraźni. Nie można zatem biorąc do ręki jakąś książkę poety tworzącego w tym czasie zakładać od razu, że narrator czy też podmiot liryczny danego dzieła nie jest tożsamy z autorem rzeczywistym. Ważnym wątkiem twórczości romantycznej były opisy podróży, w jakich ich autorzy uczestniczyli. Prym wiodły tutaj wprawy na wschód - Nerval, francuski poeta, pozostawiła na przykład po sobie :Dziennik podróży na wschód", który urzekał egzotyką i pewna dozą tajemniczości. To zwrócenie się ku kulturom nieeuropejskim wynikało po części tym, że Europejczycy odczuwali zmęczenie własną - wszak już niedługo dekadenci ogłoszą, że wszystko już było, a nasze istnienie jest kompletnie pozbawione sensu. Orient zapewniał powiew świeżości, a także inspirował wyobraźnię twórczą.

Miejscem peregrynacji romantyków były również góry, szczególnie Alpy, bowiem to na ich ośnieżonych szczytach, strzelistych graniach i wąskich turniach, spodziewali się oni doznać grozy istnienia jego najczystszej postaci. To również tu człowiek miał się otwierać na transcendencję, wymiar sacrum, które zgubiło się gdzieś pośród dolin naszej egzystencji. Nieprzypadkowo Kordian wygłasza swój słynny monolog na szczycie Mont - Blanc, najwyższej górze Alp. Podobny, mistyczny wymiar, nabierały podróże morskie. Wielki odmęt oceanu, spienione fale, ryczący wiatr - wszystko to świetnie nadawało się do oddania trwogi, jaką człowiek odczuwa pośród wszechstworzenia.

Oczywiście, czytając te wszystkie niesamowite opisy podróży należy pamiętać, że nie jest w nich stosowana reporterska forma opisu, zatem to, co widziałem, staram się oddać jak najprostszymi środkami wyrazu, a wyrażając własne odczucia i spostrzeżenia wyraźnie informuje o tym czytelnika. Taka dziennikarska postawa była obca mentalności romantycznej, gdyż w ich przekonaniu o wiele ważniejszym od tego, co widziane, było to, co odczuwane. W skrajnych wypadkach opis danego miejsca był wyłącznie sztafażem, który pod szata symboliczną ukazywał to, co w duszy poety grało w danym miejscu. Dobrym przykładem tego typu "opisania" swej podróży są "Sonety krymskie" Adama Mickiewicza.

Istotnym dla literatury polskiego romantyzmu jest motyw wędrówki, którą człowiek podejmuje nie z własnej woli. Wynika to, oczywiście, z sytuacji politycznej, w jakiej w ówczesnym czasie Polska się znajdowała. Zesłania na Sybir, przymusowa emigracja, zesłanie w głąb Rosji, czego doświadczył Mickiewicz, a czego pokłosiem były wspomniane już "Sonety krymskie". Nic zatem dziwnego, że poeci polscy kreują się w swych utworach na wędrowców, wiecznych tułaczy, pielgrzymów, którzy nie mogą się udać do jedynego miejsca, do którego tak naprawdę chcieliby pójść. Można te utwory odczytać również nieco bardziej symbolicznie jako wyraz wydziedziczenia z egzystencji, podróży samoświadomego ja przez zimy, bezrozumny wszechświat.

W dziełach literatury romantycznej nierzadko motyw wędrówki stanowi symboliczny obraz inicjacji bohatera w życie. Bez wątpienia dotyczy to również Kordiana, postaci wykreowanej przez Juliusza Słowackiego. W akcie pierwszym poznajemy go jako młodzieńca, który co prawda posiada wielką duszę, pełną niepokoju i zwątpienia, lecz nie wiele wie o tym, jakie prawa rządzą otaczającą go rzeczywistością. Kocha on starszą od siebie Laurę miłością czystą i niewinną, ale ona będąc od niego o wiele bardziej doświadczoną w sprawach miłości bawi się tylko nim. Nic zatem dziwnego, że nasz bohater targa się na swoje życie - tam gdzie spodziewał się znaleźć sens życia, doświadczył jedynie wyrachowanego cynizmu. Można rzec, że to wydarzenie stanowi pierwszy krok Kordiana w wielkiej wędrówce, która prowadzić go będzie przez meandry ludzkiej duszy.

W akcie drugim podróżujemy z naszym bohaterem przez różne miejsca, w których jest ona pozbawiany wszelkich złudzeń, co do natury człowieka i rzeczywistości. W Londynie widzi tylko ludzki pęd do gromadzenia coraz to większych zasobów finansowych, nie potrafi natomiast dostrzec, aby ktoś interesował się swym duchem. Okazuje się, że światem nie rządzą wartości, ale pieniądze. Na postrzępionych skałach otaczających Dover - kolejny etap wędrówki - nasz bohater zaznajamia się z dramatami Szekspira. Uświadamia sobie, że mimo wszystko istnieją, a przynajmniej istnieli, na świecie ludzie czujący jak on. Następnym przystankiem w jego włóczędze po Europie jest Italia, gdzie dzięki pięknej Wioletcie dowiaduje się, że miłość jest towarem jak każdy inny, a jego jakość zależy, oczywiście, od sumy posiadanych pieniędzy. W Stolicy Piotrowej zaś papież Grzegorz przypomina mu, że Polacy nie powinni się buntować przeciw swemu prawowitemu władcy, a jeśli nie posłuchają, to "Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę". Nie są to zbyt miłe słowa dla przedstawiciela narodu spętanego przez zaborców. Kordian odnosi wrażenie, że nawet Bóg odwrócił się od jego ojczyzny, a zatem i od niego.

Końcem tych podróży naszego bohatera jest jego słynny monolog na szczycie Mont - Blanc. Pragnie on dokonać jakiegoś wielkiego czyn , z drugiej jednak strony, nie jest on pewny swych racji, nie wierzy w swe siły. Podróż Kordiana jest zatem wędrówką przez meandry duszy człowieka, nie zaś opisem miejsc, w których przyszło mu bawić.

Na prozę dwudziestego wieku niezwykle mocny wpływ wywarły dwie powieści, mianowicie "Proces" Franza Kafki, oraz "Ulisses" Jamesa Joyce'a. Zarówno w jednej, jak i w drugiej, w niezwykle interesujący sposób potraktowano motyw wędrówki.

Józef K. pewnego ranka, tuż po przebudzeniu, został poinformowany przez dwóch osobników w kapeluszach, że jest oskar4żonym w procesie, jakkolwiek nie zostanie aresztowany. Życie skromnego, niczym nie wyróżniającego się urzędnika, stanęło w tym momencie na głowie. Kto go oskarżył? O co? Przed jakim trybunałem toczy się jego sprawa? Najgorszym było jednak poczucie, że nic strasznego wszakże nie uczynił, w każdym razie nic, co by go mogło stanowić podstawę do oskarżenia go. Nasz bohater zaczyna zatem wędrować po różnych instytucjach, biurach, miejscach, gdzie mógłby się czegoś dowiedzieć o sprawie. Niewiele mu to jednak daje, prawie niczego się nie dowiaduje. Tymczasem proces mimo jego zabiegów toczy się dalej, aż w końcu wyrok zapada. Kara śmierci.

Rzeczywistość, którą w tej powieści wykreował Kafka, jest jej bohaterowi nieprzychylna, wręcz wroga. Jego wędrówka od instytucji do instytucji urasta tu do rozmiaru paraboli. To opowieść o człowieku, który został rzucony w labirynt świata i nie wie dlaczego i w jakim celu, a jednocześnie ma poczucie, że jakieś wielkie, anonimowe siły stoją nad nim i osądzają go.

Z kolei James Joyce konstrukcję swej powieści oparł na wzorze zaczerpniętym z eposu Homerowego. Rzecz dzieje się w ciągu jednego dnia w Dublinie, natomiast jej kluczowym bohaterem jest Leopold Bloom, niczym szczególnie nie wyróżniający się mieszkaniec tego miasta.

Narracja powieści opiera się na zapisie, tzw. strumienia świadomości, czyli luźnych, niekoniecznie ściśle powiązanych ze sobą, myśli, co ma odtwarzać potoczny sposób funkcjonowania naszego umysłu. Mimo to jej struktura jest ścisła, gdyż, jak już wcześniej była mowa, opiera się ona na schemacie zaczerpniętym z "Odysei". Ma ona zatem osiemnaście rozdziałów, które odpowiadają godzinie czasu powieściowego, jej główny bohater przemieszcza się po różnych zakątkach Dublina, a postacie w niej występujące można przyrównać do ich pierwowzorów z epopei Homera - Leopold - Odyseusz, Molly - Penelopa, Stefan Dedalus - Telemach. Oczywiście, nie oznacza to, że Joyce nie jest pisarzem samodzielnym, który musi się wspierać na koncepcjach innych, po prostu, korzysta on z kanonu kultury do powiedzenia czegoś własnego.

W tej książce wędrowanie można odczytać przez pryzmat tych koncepcji filozoficznych, które uznają, że istotą rzeczywistości jest ciągły ruch, przemiana, bycie - i - nie - bycie czymś jednym. Tego typu koncepcjom patronuje Heraklit ze swą metaforą rzeczywistości jako wiecznego przepływu. Nawet wybór strategii narracyjnej dokonanej przez Joyce'a stanowi - zapis luźnych refleksji niejako płynących przez naszą świadomość - świadczy o rozumieniu ruchu , przemiany, w dalszej konsekwencji wędrowania, jako istoty rzeczywistości, a zatem i człowieka.

Jak sądzę, na tych kilku przykładach udało mi się pokazać jak istotnym dla literatury jest motyw wędrowania. Może to być, oczywiście, opis miejsc, w których autor akurat był i nic ponadto, ale o wiele częściej się zdarza, że stanowi on punkt wyjścia do rozważań o wiele głębszych, dotykających sedna naszego człowieczeństwa. Ale dlaczego akurat wędrówka tak doskonale nadaje się do tego typu symbolicznych przekształceń? Tego nie jestem pewien - być może po prostu miał rację Heraklit upatrując ruchu istoty rzeczywistości?