Wizerunek modelowej kobiecości podlega cały czas ewolucji, nieustannym zmianom, na które wpływają rozmaite czynniki kulturowe. Wizerunek ten, wraz ze swoim rozwojem, coraz śmielej i dokładniej stara się pokazać prawdziwą naturę kobiety, o ile poznanie je jest w ogóle możliwe. Wątpliwość ta wynika z faktu, że choć kobiety opisuje się w literaturze od tysiącleci, to tak naprawdę cały czas pozostają one frapującym, do końca niezbadanym obiektem refleksji, który cały czas potrafi czymś zaskoczyć. Nic dziwnego, że literatura częstokroć mierzyła się z tym tematem. Sposobów, w jaki pisano i kobietach jest chyba tyle, ile samych kobiet - bardzo, bardzo wiele. Stąd pisma pełne bezgranicznego uwielbienia i zachwytu, przepełnione wielką miłością do niewieściego rodu, stąd też złośliwe, przepojone sarkazmem i goryczą teksty.
Mój krótki szkic, dotyczący kobiet w literaturze, skupi się wokół czterech bardzo różnych postaci, które mimo dzielących je różnic zdają się prezentować typowe dla białogłów cechy. Mowa tu o Justynie Orzelskiej z "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej, Izabeli Łęckiej, sercowej dręczycielce Wokulskiego z "Lalki" Bolesława Prusa, Soni Marmieładowej, bohaterce "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego i Róży Żabczyńskiej z "Cudzoziemki" Marii Kuncewiczowej.
Słynna powieść Elizy Orzeszkowej, oprócz swej równie słynnej i popularnej warstwy "opisowej" dotyczącej nadniemieńskiej przyrody i dydaktycznego patosu, jest przede wszystkim znakomitym studium psychologicznym, w którym obiektem analizy jest właśnie kobieta. Najbardziej rozbudowaną, najbogatszą wewnętrznie i zdecydowanie najistotniejszą dla powieści postacią jest bez wątpienia właśnie Justyna Orzelska. Jak już wspomniałem, bohaterka powieści Orzeszkowej to osoba, którą charakteryzuje bogactwo wnętrza. Zawiedziona miłość, którą żywiła do Zygmunta Korczyńskiego pozwalałaby ją zakwalifikować do grupy romantycznych postaci. Wskazywałoby na to pokrewieństwo nie tylko niespełnione uczucie, ale także skłonność bohaterki do refleksji i rozmyślania, i zbierania bukietów kwiatów na samotnych spacerach, które nakazują dostrzegać w Justynie osobę lekko melancholijną i sentymentalną. Jednocześnie Orzelska jest osobą cały czas mocno stąpającą po ziemi, osobą, którą kierują w równym stopniu uczucia, jak i rozsądek, wypływający z racjonalnej postawy życiowej. Justyna przeżyła wprawdzie zawód miłosny, jednakże dzięki swojemu rozsądkowi potrafiła zwalczyć w sobie smutek i depresję, z powrotem otworzyć się na świat i ludzi i zacząć życie od nowa. Zdolność takiego panowania nad własnymi, nieraz destrukcyjnymi emocjami, jest wielką zaletą, cechą, którą przypisać można jedynie ludziom bardzo dojrzałym emocjonalnie. Orzeszkowa kreuje postać kobiety życiowo mądrej, która z niepowodzeń potrafi wyciągnąć naukę, którą doświadczenia wzbogacają duchowo, która potrafi podejmować mądre, odważne decyzje.
Orzelska, jako kobieta rozkwita po poznaniu, a następnie pokochaniu Jana Bohatyrowicza, poznanego podczas jednego ze spacerów. Jego osoba ma bardzo duży wpływ na Justynę, to dzięki niemu dokonują się w niej tak istotne dla przebiegu akcji powieści przemiany. Proces ten ukazany jest bardzo szczegółowo, z wnikliwością, zaś kolejne sceny i dialogi podkreślają systematyczność zachodzących w bohaterce przemian, podkreślają rozwój jej osobowości.
Emilia Korczyńska następująco wypowiadała się o bohaterce, będącej krewną jej męża: "Justyna, kiedy przybyła do nas miała 14 lat, a w tym wieku już są przyzwyczajenia, skłonności, którymi pokierować trudno... Jest ona zresztą dobrą, bardzo dobrą, tylko oryginalną, ale to tak oryginalną, że nie wiem już doprawdy, skąd jej się to wziąć mogło...Zawsze robi inaczej niż wszyscy." Emilia żyje według zupełnie innego systemu wartości, postawa Justyny, której nie interesują puste gierki i zabawy budzi w niej niekłamane zdziwienie, zwłaszcza wtedy, kiedy Orzelska odrzuca propozycję Różyca, co spotyka się z niezrozumieniem o Korczyńskiej.
Inną bardzo znaną powieścią, w której znajdziemy bardzo charakterystyczne postaci kobiece, które przeszły do historii polskiej literatury, jest "lalka" Bolesława Prusa, a tą najbardziej charakterystyczną, choć nie najbardziej pozytywną, jest nie kto inny, jak Izabela Łęcka, córka hrabiego, arystokratka z krwi i kości, przyczyna cierpień Stanisława Wokulskiego.
"Panna Łęcka była niepospolicie piękną kobietą. Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe." - tak przedstawia Łęcką narrator opowieści. W istocie panna Izabela przypominać mogła lalkę - niezwykle piękna, pełna elegancji i dobrych manier, w istocie była osobą zastraszająco pustą, w której skupiły się wszelkie wady arystokracji. Wychowana wśród konwenansów, cynicznych gierek, wśród pozorów była osobą predestynowaną do brylowania na salonach, niestety, poza salonami jej osobisty urok się kończył. Będąc przyzwyczajoną do życia w luksusie wyniosłą egoistką, mającą za nic ludzi bez arystokratycznego tytułu, nawykła do przedmiotowego traktowania innych, którzy mieli służyć jedynie zaspokajaniu jej kaprysów. Nawet, wydawałoby się, pozytywna cecha, jaką było współczucie dla ubogich i dobroczynność, były jedynie produktami konwenansu. Nawet jeśli "każdemu ubogiemu, o ile spotkał ją, kazała dawać po kilka złotych; raz spotkawszy mizerna matkę z bladym jak wosk dzieckiem przy piersi, oddała jej bransoletkę, a brudne, żebrzące dzieci obdarowywała cukierkami i całowała z pobożnym uczuciem", to można podejrzewać, że za tą dobrocią kryło się co najwyżej obrzydzenie.
Miłość jest dla Izabeli jedynie salonową grą. Życie uczuciowe Łęckiej sprowadza się do brylowania i czarowania tłumu salonowych wielbicieli, gdyż wprost uwielbia być adorowaną, w granicach arystokratycznego konwenansu, rzecz jasna. Konwenanse to coś, czego przekroczenie nie wchodzi dla Panny Izabeli w grę - nawet, gdy postawiona "pod murem" zgadza się wyjść za Wokulskiego (którym w istocie gardzi), nakazuje sprzedać mu sklep, gdyż uważa, że dla kogoś takiego jak ona bycie żoną kupca (de facto wielokroć od niej zamożniejszego i utrzymującego jej rodzinę) jest co najmniej uwłaczające.
Postawa Łęckiej jest przyczyną tragicznego załamania Wokulskiego, skutkuje także klęską jej osoby. Sztuczny, oparty na fałszu obraz świata, jaki żywiła, okazał się być niewystarczający w konfrontacji z rzeczywistością, w której dominuje zwykła proza życia. Jej system wartości jest kompletnie bezużyteczny poza salonem, zaś kult arystokratycznego pochodzenia zupełnie niewłaściwy w czasie, kiedy arystokracja, skrępowana samouwielbieniem, zaczęła tracić swoją rolę na rzecz ambitnych, pracowitych mieszczan. Izabelę nie tylko trudno choćby polubić, trudno ja choćby nawet zaakceptować. Niestety, nie można zanegować charakterologicznej autentyczności tejże postaci. Jej portret nie jest wizerunkiem "złej kobiety", kobiety zepsutej bądź cynicznej z wyrachowania. Ta dość antypatyczna osoba ma także swoje uczucia i marzenia, dość płytkie i oderwane od rzeczywistości, ale jednak. Przykładem tego jest scena, w której Łęcka w bardzo plastyczny, świadczący o wrażliwości sposób, opisuje posąg Apolla. Mimo swego uwodzicielskiego charakteru nie jest też wyrachowana, przynajmniej nie wobec ludzi z innej klasy społecznej, bo gdyby tak było, poślubienie Wokulskiego choćby ze względu na jego majątek, byłoby dla niej jak najbardziej do przyjęcia, tymczasem perspektywa ślubu z "prostakiem" przyprawia ją o najprawdziwsze egzystencjalne cierpienie. Mimo swego egoizmu i bogactwa wewnętrznego na poziomie wydmuszki jest jednak Izabela równocześnie bardzo kobieca, pełna uroku, delikatności i egzaltowanej uczuciowości, czym, obok niezwykłej urody uwodzi na salonach kolejnych wielbicieli. To właśnie kobieca delikatność i egzaltacja (choć naprawdę nie wiadomo, czy będąca efektem naturalnego usposobienia, czy konwenansu) sprawiają, że można ją uznać za prawdziwą kobietę, choć spotkania z taką niewiastą żadnemu mężczyźnie życzyć nie wypada.
Kolejną postacią kobiecą, której chciałbym poświecić uwagę, jest Sonia Marmieładowa, najważniejsza kobieta w "Zbrodni i karze" Fiodora Dostojewskiego, tuż obok Rodiona Romanowicza Raskolnikowa główna postać tej wspaniałej powieści. Tragiczną historię jej życia możemy poznać z relacji ojca bohaterki, notabene pijaka. Sonia była prostytutką, zaś swą profesję wybrała, gdyż była to jedyna możliwość wsparcia jej rodziny. Nie robiła tego dla własnych korzyści, ale dla pomocy Katarzynie, schorowanej macosze i swemu przyrodniemu rodzeństwu.
Choć prostytutka nie jest zawodem budzącym pozytywne skojarzenia, to Sonia jest na tym polu wyjątkiem. Jest to bowiem postać o niezwykłym wnętrzu, pokorna wobec losu i zdolna do tego, by dla bliźnich ponosić jak największe poświęcenie. To, że zajmuje się czymś tak poniżającym jej kobiecość, jest dla niej tylko kolejnym napawającym pokorą i wiarą dowodem na miłosierdzie boskie i łaskawość Stwórcy dla ludzi, którzy grzeszą tak bardzo, jak ona.
Sonia jest osobą tak miłosierną, że nie ma nawet żalu do ojca - pijaka, którego stara się zrozumieć i jakoś usprawiedliwić. Potrafi przebaczyć macosze jej gwałtowność, troszczy się też najbardziej ze wszystkich o los dzieci.
W jej rozumieniu świata każdy człowiek na szansę na przebaczenie u Boga, jeśli tylko będzie w stanie uznać i zrozumieć swoją winę i przyjmie pokornie przyjmie pokutę, czyli oczyszczające cierpienie. Duchowa siła Soni kontrastuje z jej obliczem chudej, bladej dziewczynki o niebieskich oczach.
Istotą kobiecości Sonii jest jej zdolności do poświęcania się i pokora, z jaką przyjmuje zsyłane przez los zdarzenia. Raskolnikow uważa ją za anioła, którego zbrukały niegodne warunki życiowe, kobietą postawioną wobec najboleśniejszej dla kobiety sytuacji, kiedy trzeba sprzedać swoje ciało i godność, by móc przeżyć. Kiedy dowiaduje się o czynie Rodiona Romanowicza, nie potępia go, nie osądza, radzi jedynie "Przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie.", tak, jak sama to czyni codziennie. Nie złorzeczy ona Bogu, nie narzeka, ale czeka cierpliwie na lepsze czasy, lepszy los.
To właśnie uczucie, jakie budzi się między Sonią i Raskolnikowem pozwala jemu, mordercy, ocaleć duchowo. To Sonia pokazuje mu drogę, jaką powinien podążyć, drogę pokutnego cierpienia, którą postanawia przemierzyć wraz z nim. To Sonia leczy Raskolnikowa z pychy i przyczynia się do jego nawrócenia. Interesującym studium psychiki kobiety jest "Cudzoziemka" Marii Kuncewiczowej. Jej główna bohaterka, Róża Żabczyńska, to postać nader osobliwa. W młodości straciła kochanka, a także, poprzez swoją niefrasobliwość, zmarnowała wielki talent muzyczny. Zgorzkniała, niespełniona jako kobieta i jako artystka, zwichnięta przez te życiowe niepowodzenia, stała się osobą okrutną, zimną, bezwzględnym tyranem terroryzującym i mającym za nic pragnienia, potrzeby i wolę swego męża oraz swoich dzieci. Do dręczenia ludzi wykorzystywała swoją urodę, która kontrastowała z okrutnymi, wręcz brutalnymi słowami, którymi atakowała i raniła swych bliskich. Nie sprawiało jej kłopotu upokarzanie swoich bliskich, co osiągała poprzez stawianie bezwzględnych i okrutnych żądań.
W istocie, ta okropna wiedźma jest głęboko nieszczęśliwą kobietą, która jak niczego pragnie spełnienia życiowego. Dlatego w uczuciu synowskim stara się dostrzec ślad straconego niegdyś uczucia, a w córce usiłuje odnaleźć zadośćuczynienie za to, że sama niegdyś zmarnowała swoje zdolności. Wraz z upływem lat, które nieubłaganie przybliżają starość, staje się coraz bardziej zgorzkniała i nieszczęśliwa, a przez to okrutna i złośliwa.
Róża bez wątpienia nie była osobą w pełni władz umysłowych. Pomoc mógł przynieść jej jedynie lekarz, na szczęście tak się właśnie stało. "Dzięki Gerhardtowi odpuściłam swoim winowajcom i sama o odpuszczenie proszę. Ty pewnie zaraz zapytasz się dlaczego? A ot, córko moja, dlatego, że on jeden nie zląkł się mnie. On jeden nie słuchał słów moich tylko serca posłuchał." - mówi bohaterka. Doktor potrafił trafnie zdiagnozować przyczynę cierpienia i zachowania Róży, a poprzez uświadomienie jej podstaw jej zachowania, uzdrawia ją. Pomógł jej samej zobaczyć w sobie nie agresywnego, złośliwego potwora, ale osobę udręczoną przez niespełnione życie.
Wyleczona ze swej przypadłości kobieta wycisza się, staje się osobą dobrą i łagodną, co budzi zdumienie rodziny. Zaczyna też akceptować swoją osobę, zaś przed śmiercią godzi się ze swoim mężem, a także z synem i córką, których tyle razy skrzywdziła. Wyznaje też, w jaki sposób doszło do jej cudownego ozdrowienia.
W życiu Róży były dwa przełomowe momenty - pierwszym z nich był nieudany związek z Michałem, który popchnął ją na drogę niszczenia świata wokół siebie, co odbiło się bardzo negatywnie na jej bliskich. Kolejnym przełomem była terapia, jakiej poddał ją doktor Gerhardt, dzięki któremu uświadomiła sobie przyczyny swego cierpienia i przezwyciężyła frustrację i zło, które zalegały w jej wnętrzu, dzięki któremu nauczyła się uśmiechać i czerpać radość z życia.
Róża wszędzie czuła się obco, nie potrafiła zdobyć akceptacji otoczenia. Dlatego tak olbrzymią rolę odegrał dla niej Michał, który jako pierwszy dojrzał w niej piękną kobietę i pozwolił się zaakceptować. Dzięki niemu Róża przezwyciężyła samotność. Z tej też przyczyny jego zdrada była dla niej olbrzymim ciosem, po którym przestała akceptować się jako kobietę, swoją płeć traktować poczęła wyłącznie jako narzędzie, dzięki któremu mogła dokonać zemsty na mężczyznach.
Wszystkie zaprezentowane przeze mnie bohaterki inaczej rozumiały i do innych celów wykorzystywały swą kobiecość.
Justyna Orzelska, niezamożna krewna Benedykta, która wraz ze swym ojcem mieszkała w domu kuzyna, w Janku Bohatyrowiczu odnalazła miłość swego życia, która pozwala jej zrozumieć i poznać jej własną osobę, określić cele i pragnienia, a także osiągnąć dojrzałość i zdolność do poświęcania się. Jej kobieca natura jest połączeniem rozsądku i uczuciowości, jej kobiecość to dar, który wykorzystuje do tego, by zbudować szczęście. Jest wrażliwą i piękną osobą, która nawet w trudnym położeniu potrafi zachować dumę i pogodę ducha.
Izabela Łęcka, piękna, wyniosła i zimna arystokratka, która prowadziła luksusowe życie ponad stan, nieznająca zwykłych ludzkich trosk, swoją kobiecość wykorzystywała do salonowej gry, której ofiarą padł Stanisław Wokulski. Pogardzała nim jako osobą niższego stanu, nawet wówczas, gdy zdecydowała się wyjść za niego. Zimna, wyniosła, sztucznie egzaltowana, może uchodzić w pewnym sensie za klasyczną femme fatale, oplatającą mężczyznę wokół palca, wykorzystującą go i zostawiającą go ze złamanym sercem, choć w przypadku Izabeli takie działanie było naturalne, nie zaś płynące z wyrachowania. Obracająca się w luksusie, nie była prawdopodobnie zdolna do żadnej miłości, poza miłością własną. Dopiero po jakimś czasie zaczyna pojmować swą winę i swą małość i wtedy udaje się do klasztoru. Jej kobiecość była dla niej narzędziem rozrywki, stała się też źródłem jej życiowej klęski.
Sonia była ideowym przeciwieństwem Raskolnikowa, reprezentującego iście nietzscheański światopogląd. Była wcieleniem chrześcijańskiego dobra, pokory i miłości. Nie osądzała, nie gardziła, potrafiła zdobyć się na miłosierdzie wobec ludzi, którzy jej zawinili. Nie skarżyła się na swój los, a cierpienie i poniżenie przyjmowała ze spokojem i pokorą. Jej kobiecość to dar wrażliwości i dobroci, wewnętrznego ciepła, które tak opromieniło i zmieniło Raskolnikowa.
Róża była kobietą niewątpliwie piękną, ale skrzywdzoną przez los, a przez to zgorzkniałą, wyrachowaną i zimna. Poczucie przewagi nad drugim człowiekiem, szczególnie nad mężczyzną, była dla niej źródłem satysfakcji. Dopiero po latach zadawania cierpień bliskim, uświadamia sobie swoją klęskę i zmienia się, niestety, wkrótce potem umiera. Kobiecość stała się dla niej źródłem cierpienia i udręki, którą obarczyła i siebie i swoich najbliższych. Dopiero odruch dobroci pozwolił jej wyzwolić się ze skorupy zła.
Sposób, w jaki prezentowano kobiety na przestrzeni wieków w literaturze, był uzależniony od bardzo wielu czynników. Dlatego też każda epoka literacka inaczej przedstawiała postaci kobiece. Stąd też bierze się sąsiadowanie ze sobą na kartach utworów postaci łagodnych, wrażliwych, naiwnych i dobrych z morderczyniami, cynicznymi uwodzicielkami, zepsutymi i zdeprawowanymi, odnajdującymi przyjemność w deprawowaniu innych, stąd obecność mądrych, rozważnych i dojrzałych emocjonalnie kobiet obok lekkomyślnych podlotków. Wizerunków kobiet jest tyle, ile samych kobiet, gdyż choć przejawiają one jako gatunek specyficzne cechy, to ich zróżnicowanie i nieprzewidywalność natury czynią z nich doskonałe, niewyczerpane źródło inspiracji dla literatury.