W "Słowniku języka polskiego" możemy znaleźć następującą definicję miasta: "duży obszar intensywnie i planowo zabudowany, będący skupiskiem ludności, wykonującej zawody nierolnicze". Powstawanie miast nierozerwalnie łączy się z rozwojem cywilizacji, gdyż to właśnie w nich są lokowane takie instytucje jak banki, cechy rzemieślnicze, ośrodki władzy, to tu rozwija się również kultura.
Obecnie miasta to wielkie aglomeracje zbudowane z betonu, szkła i stali, daleko im od średniowiecznych, opasanych murami i ścieśnionych do granic możliwości, grodów. Fascynujące w mieście jest to, iż stwarza ono wielkie możliwości rozwoju, stania się kimś, a jednocześnie może być miejscem upadku człowieka, jego degrengolady moralnej i społecznej. Każdy z nas widział chociaż raz w życiu dzielnice w jakimś mieście, po której ulicach w nocy nie należało spacerować, zresztą za dnia również. To tu zamieszkują ludzie marginesu społecznego, to tu tworzą się gangi, to tu najczęściej ma się do czynienia z patologiami. Takim było na przykład Powiśle w powieści Bolesława Prusa zatytułowanej "Lalka".
Najsłynniejsze dwa miasta, które znamy ze Starego Testamentu, to, oczywiście, Sodoma i Gomora. Uznaje się je powszechnie za personifikację wszelkiego zła i występku, do jakiego człowiek jest zdolny się dopuścić. To miasta, w których zapomniano o Bogu, a jeśli już o nim wspominano, to tylko po to, aby mu ubliżać. Rozgniewany Stwórca postanowił zesłać na ich mieszkańców karę w postaci "deszczu ognia i siarki". Z tego ognistego pandemonium z życiem uszedł tylko Lot i jego rodzina, gdyż byli to ludzie miłujący Boga i dobro. Do motywu miasta - grzechu nawiązywali często bardzo różni poeci jak choćby Juliusz Słowacki i Konstanty Ildefons Gałczyński.
Literatur polska również poświeciła wiele miejsca toposowi miasta, szczególnie uprzywilejowana w tym względzie wydaj się być Warszawa, której wiele uwagi poświęcili tacy pisarze jak Bolesław Prus, Stefan Żeromski, Hanna Krall. Autor "Lalki" ukazał ją jako mikroświat, w którym wrą różnorodne pasje i namiętności, w której człowiek jednego dnia jest królem życia, drugiego zaś nikim, w którym obok siebie żyją różne nacje Polacy, Niemcy i Żydzi, co rodzi konflikty, ale jednocześnie niezwykle wzbogaca różnorodność kulturalną tej aglomeracji. Oczywiście, widać w nim różne podziały klasowe, choćby w podziale na lepsze i gorsze dzielnice. W tych pierwszych mieszka arystokracja, w tych drugich proletariat. Warszawa może być także przedmiotem miłości, co stało się udziałem Ignacego Rzeckiego.
Inną Warszawę mamy szansę obejrzeć na kartach powieści Stefana Żeromskiego zatytułowanej "Ludzie bezdomni". Inną, gdyż ukazaną prawie wyłącznie z perspektywy ulic Ciepłej i Krochmalnej. To nie są najbardziej reprezentatywne aleje miasta, to ciasne, wąskie uliczki, przy których gnieżdżą się ubogie domki, tudzież kamienice grożące w każdej chwili zawaleniem. Panuje tu wszechobecny fetor i brud. Jedynym miejscem, gdzie mogą się bawić, to rynsztok płynący tymi ulicami. Ich mieszkańcy są zwykle zatrudnieni w okolicznych fabrykach, gdzie wykonują pracę w niebezpiecznych warunkach, w dodatku marnie opłacaną. Ten widok ubóstwa i upodlenia człowieka wyraźnie kontrastuje z wyglądem mieszkania doktora Czernisza, gdzie nie brakuje pięknych mebli, wygodnych foteli, bogatego księgozbioru, nie mówiąc już o służbie.
Warszawa bywa również miejscem rozczarowania. Cezary Baryka, główny bohater powieści Stefana Żeromskiego, przybywając do niej spodziewał się ujrzeć piękną metropolię, zabudowaną "szklanymi domami", zamiast tego mógł się zapoznać z ulicą Świętojańską, Franciszkańską, Gęsią, Miłą, dzielnicą Nalewki, a więc tymi, które zamieszkiwała biedota. Nikt tu nie słyszał o żadnych "szklanych domach", zresztą we wielu domach nawet szyb brakowało, ludzie cieśnili się w klitkach, które tylko koś obdarzony dużym poczucie humoru mógł nazwać mieszkaniami, wszechobecnymi były głód i choroby. Nie tak to sobie Cezary wyobrażał.
Warszawa to również miasto, które walczy. To właśnie tu koncentruje się życie podziemnej Polski w czasie trwania okupacji niemieckiej. Spora część polskiego społeczeństwa żyje nijako podwójnym życiem. Oficjalnie zajmują się jakimiś dorywczymi pracami, nieoficjalnie zaś konspirują, przygotowują nielegalne wydawnictwa, akcje sabotażu, kończą podziemne szkoły i uczelnie. Tak wygląda Warszawa w powieści Romana Bratnego zatytułowanej "Kolumbowie. Rocznik dwudziesty.". To miasto nigdy się nie poddało, a Powstanie Warszawskie jest tego najlepszym dowodem.
Nie dziwi zatem, iż po dziś dzień Warszawa zajmuje szczególne miejsce w sercach Polaków. Wszakże niewiele jest polskich miast, z którymi łączyłoby się tak wiele emocji i przeżyć pokoleniowych.
Niezwykle interesujące refleksje na temat pewnego miasta snuje Adam Mickiewicz w trzeciej części "Dziadów", a dokładnie rzecz ujmują, w pomieszczonym w niej poemacie "Petersburg". Punktem wyjścia jest tu przypomnienie dawnych, wielkich metropolii, jak choćby Ateny czy Rzym. Ich powstanie łączyło się zawsze z wolnym wyborem ludzi, którzy postanowili właśnie w tym miejscu zamieszkać, właśnie tu pobudować swe domy i szukać własnego szczęścia. Wraz z upływem czasu owe miasta coraz bardziej się rozrastały, powstawały nowe ulice, przy których stawiano piękne domy i świątynie, co, oczywiście, świadczyło o rosnącej zasobności jej obywateli. Petersburg jest równie piękny i wspaniały, ale jakże inna jest geneza jego powstania. To car Piotr I nakazał zbudowanie na bagnach u ujścia Newy wielka metropolię. Przy pracy trudnili się okoliczni chłopi, a raczej należałoby powiedzieć, że niewolnicy. To miasto jest z ich "łez i krwi". To wszystko zaś po to, aby głosić potęgę i wielkość cara całemu światu.
Architektura Petersburga nie jest jednorodna. Mieszają się tu różne style architektoniczne przeniesione z takich miast europejskich jak Wenecja, Paryż czy Londyn. Sprawia to, iż owa nowa stolica Rosji sprawia wrażenie sztucznego tworu, który zresztą jest. Tu nie ma miejsca dla ubogich, gdyż to miasto ma być perłą w koronie imperium, ma olśniewać swym przepychem i sprawić, że świat zachwyciłby się geniuszem Romanowów. W pewnym sensie nie jest to zatem miasto żywych ludzi, lecz swego rodzaju sztucznie wyselekcjonowanych mieszkańców, którzy osiedli tutaj, aby dodawać temu miejscu oraz jego despotycznemu władcy splendoru.
Owo miasto stanowi scenerię dla akcji powieści Fiodora Dostojewskiego zatytułowanej "Zbrodnia i kara". Nie jest to jednakże już sterylnie czysta, zamieszkiwana wyłącznie przez arystokrację, aglomeracja, którą rozkazał pobudować Piotr I. Przez te ponad dwieście lat wiele się Petersburgu zmieniło. Dostojewski oprowadza nas po ciemnych i wąskich uliczkach, podwórkach otoczonych zewsząd murami, mieszkaniach, które przypominają raczej nory niż miejsca, w których mogliby żyć i wypoczywać ludzie. Wstępujemy wraz z Rodinem Raskolnikowem, głównym bohaterem tej powieści, na Plac Sienny, gdzie przelewa się ludzką masa próbująca coś sprzedać, cos kupić, ukraść, oszukać kogoś, wchodzimy do tanich knajp, gdzie ojcowie przepijają ostatnie groszy, gdzie dzieci przychodzą, aby ich odprowadzić do domu, gdyż sami nie są w stanie tam dotrzeć. Można powiedzieć, iż przestrzeń, w której naszemu bohaterowi przyszło żyć, odzwierciedla stan jego duszy. To dobry człowiek trawiony złem, wyniszczany przez brak perspektyw na lepsze życie, szukający rozpaczliwie swego miejsca na ziemi. To tu przychodzi mu do głowy koncepcja, że ludzie dzielą się właśnie na ludzi i "wszy ludzkie", które można zabić bez specjalnych wyrzutów sumienia. Petersburg w ujęciu Dostojewskiego jest zatem miastem, które powoduje degrengoladę moralną żyjących w nim ludzi. Wszakże nie tylko Rodion stacza się na samo dno, ale także Sonia Marmieładowa, jego ukochana, która aby utrzymać rodzinę, zostaje prostytutką. Można powiedzieć, iż podobnymi biografiami jak ta dwójka może pochwalić się wielu ludzi żyjących w tym mieście. Oczywiście, nie każdy stacza się tu do rynsztoka, niektórzy brylują na salonach, zdobywają fortuny, ale jeśli przyjrzeć się drodze, po jakiej stąpali, aby urzeczywistni swój cel, odnosi się wrażenie, iż lepiej by było, gdyby jednak wylądowali w rynsztoku. Koniec "Zbrodni i kary" jest niezwykle znaczący. Rodion przeżywa odnowę moralną, ale dzieje się to daleko poza murami Petersburga. Na Syberii.
Miasto Oran, które ulokowane zostało na algierski wybrzeżu Morza Śródziemnego, żyło swym spokojny, niespiesznym rytmem, który dawał jego mieszkańcom poczucie stabilizacji. Można powiedzieć, iż główną ich ideą, której pozostawali absolutnie wierni, było hasło: "Bogaćcie się!", co zresztą nie było takie trudne, gdyż Oran znajdował się na ważnym przecięciu szlaków handlowych. Pewnego dnia do tej idyllicznej miejscowości przybyły szczury. I wszystko się zmieniło. Wybuch epidemii dżumy, który w swej powieści opisał Albert Camus, sprawił , iż ci dotychczas beztrosko żyjący w swych mikroświatach ludzie stanęli przed wyzwaniem, któremu sprostanie przekraczało możliwości pojedynczej jednostki. Reakcje były różne: strach, izolowanie się, wołanie o karze boskiej i potrzebie odnowy moralnej, próby ucieczki, jak to miało miejsce w przypadku Lamberta. W końcu jednak zwyciężyło poczucie solidarności międzyludzkiej, potrzeba bycia z innym człowiekiem, gdy ten jest w potrzebie. Mieszkańcy Oranu zaczęli dostrzegać, iż świat nie jest harmonijną strukturą, której jedynym przeznaczeniem jest dostarczanie m miłych wrażeń, że czai się w nim zło, które czyha na człowieka, a gdy nadarzy się okazja wdziera się do jego miasta, do jego duszy, pod postacią szczurów roznoszących bakcyla dżumy.
Jak możemy wnioskować na przykładzie powyżej przytoczonych realizacji toposu miasta w literaturze, jest ono wykorzystywane do przedstawiania niezwykle różnorodnych treści. Wszakże przestrzeń miejska to świat, w którym wszystko może się zdarzyć. Możemy się w niej natknąć na niewyobrażalna biedę i takowe bogactwo, możemy przejechać się po jej ulicach zaczarowaną dorożką, do której zaprzężony będzie zaczarowany koń, a powoził na będzie niemniej zaczarowany stangret, możemy spotkać młodzieńca o zachmurzonym czole, który pod płaszczem ukrywa siekierę, a swe kroki kieruje ku mieszkaniu pewnej lichwiarki, możemy biec z młodymi ludźmi z batalionu "Zośka", którzy właśnie odbili z rąk gestapo swego współtowarzysza Alka, itd., itp. Miasto w porządku symbolicznym jest zatem przestrzenią, która stanowi trwały i niezbywalny element dawnej i współczesnej literatury,. Trudno zresztą się dziwić, wszakże jest ono integralną częścią naszego życia.