Oświecenie w Polsce rozwinęło się w latach panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Musiało ono radzić sobie z niezwykle trudna sytuacją wewnętrzną i zewnętrzną Rzeczpospolitej, która po saskich czasach była państwem słabym i targanym licznymi konfliktami społecznymi. Szlachta nie poczuwała się jednak do żądnej dbałości o sprawy państwa. Była to zacofana i źle wykształcona warstwa, której podlegały jednak rzesze chłopów. Wiele w niej było wydumanej rodowej dumy, ksenofobii, nacjonalizmu. Ci dawni Sarmaci spędzali czas na piciu i obżarstwie, nie przejmując się coraz to pogłębiającym się kryzysem ojczyzny. Dopiero wzmożona krytyka takiego zachowania podjęta przez pisarzy i publicystów oświecenia przynajmniej część z nich zmieniła. Immanuel Kant podał świetną wykładnię terminu "oświecenie": "Oświeceniem nazywamy wyjście człowieka z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy. Niepełnoletność to niezdolność człowieka do posługiwania się swym własnym rozumem, bez obcego kierownictwa. (...) Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem ...". I to właśnie wspomniani pisarze zaczęli wymagać używania rozumu w sprawach publicznych, odpowiedzialnego nimi kierowania. Wołali: "miej odwagę posługiwać się własnym rozumem".

Już Stanisław Konarski zakładając Collegium Nobilium w 1740 roku w Warszawie miał poczucie wielkiej wagi odpowiednio przeprowadzonej edukacji społeczeństwa. Tylko bowiem poprzez wychowanie można było zbudować klasę, świadomych siebie i odpowiedzialności za państwo, obywateli. Jak pisał Stanisław Staszic "taka przyszłość narodu, jakie jego młodzieży chowanie". Na łamach "Monitora" gazety dotowanej prze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego zaczęli publikować swoje krytyczne i budujące artykuły Ignacy Krasicki, późniejszy redaktor tej gazety Adam Naruszewicz i polityk i komediopisarz Julian Ursyn Niemcewicz. Jednak nie tylko w artykułach, ale i w wierszach, komediach starali się oni ośmieszyć wady społeczne, konkretne typy zachowania, by uświadamiając w ten sposób głupotę wielu z Polaków, zawstydzić ich i przez to pobudzić do zmian. Jak pisał Krasicki w swoim poemacie heroikomicznym, "Monachomachii":

"I śmiech niekiedy może być nauką,

Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa;

I żart dowcipną przyprawiony sztuką

Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa;

I krytyk zda się, kiedy nie z przynuką,

Bez żółci łaje, przystojnie się dąsa.

Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych,

Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych".

W bajkach tego autora zawarła się wielka summa jego społecznych obserwacji. W ich krótkiej, wierszowanej formie, opierającej się o ironię i często złośliwość, potrafił pokazać niezwykle realistyczne ujecie ludzkich przywar, niejednokrotnie za pomocą zwierząt. Jeśli widzimy w niej lisa, rozumiemy, że oznacza on chytrość, wół głupotę i powolność, osioł upartość, zaś wilk zło i okrucieństwo.

We "Wstępie do bajek" poeta mówi, że ludzi doskonali występują tylko w "bajkach", pojętych jako coś nierzeczywistego, jego zaś bajki są prawdziwym obrazem świata:

"(...)Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;

Żołnierz co się nie chwalił; łotr co nie rozbijał;

Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;

Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał:

- A coż to za bajka? Wszystko to być może!

  • Prawda, jednakże ja to między bajki włożę".

Prawdziwe obrazy ludzi oświecenia, ułomnych, kłamliwych, niemoralnych, oddanych nałogom i w zatrważającej części po prostu głupich, dał Ignacy Krasicki w satyrach. To w nich stworzył właśnie modele konkretnych typów ludzkiego zachowania, które dzięki temu ze anonimowe, mogły odnosić się do wielu osób i każdy, który był przynajmniej trochę inteligentny i nie pozbawiony wstydu, widząc w nich swoje przywary miał szansę się zmienić. W 'Pijaństwie: poeta stworzył archetypiczny wręcz obraz pijaka, człowieka ciemnego i bezwolnie poddanego nałogowi. Nie chce i nie może się on zmienić, w piciu widząc cel i sens swojego życia. Tylko bowiem pod wpływem alkoholu może w swoich przynajmniej oczach uchodzić za osobowość ważna i wybitna, mogącą pomóc państwu. Krasicki pokazuje rozmowy toczone w takim zapitym i nieprzytomnym gronie:

"Idą zatem dyskursa tonem statystycznym

O miłości ojczyzny, o dobru publicznym,

O wspaniałych projektach, mężnym animuszu;

Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu(...)".

Obrazem całości zdegenerowanego państwa jest satyra zatytułowana "Świat zepsuty", rozpoczynająca się od pełnych rozgoryczenia słów autora:

"Wolno szaleć młodzieży, wolno starym zwodzić,

Wolno się na czas żenić, wolno i rozwodzić,

Godzi się kraść ojczyznę, łatwą i powolną(...)".

To w niej Krasicki mieści słowa wielkiego smutku i żalu nad Rzeczpospolitą pytając:

"Gdzieżeś, cnoto? Gdzieś, prawdo? Gdzieście się podziały?(...)

Wszędzie nierząd, rozpusta, występki szkaradne.

Gdzieżeście, o matrony święte i przykładne?

Gdzieżeście, ludzie prawi, przystojna młodzieży?".

W dwóch swoich poematach heroikomicznych, "Monachomachii" i "Antymonachomachii", biskup Krasicki, pokazał do jakiego upadku moralności może dojść nawet w klasztorach, miejscach przeznaczonych do modlitwy i ascezy. Autor w pierwszym z wymienionych utworów, już na samym wstępie formułuje ważne twierdzenie, nieodzowne przy reformowaniu Narodu. Nie wolno patrzeć na żadne godności i tytuły, lecz tylko i wyłącznie na zachowanie i przekonania danego człowieka, gdyż:

"Nie wszystko złoto, co się świeci z góry,

Ani ten śmiały, co się zwierzchnie sroży;

Zewnętrzna postać nie czyni natury,

Serce, nie odzież, ośmiela lub trwoży".

W satyrze "Do króla" Krasicki pokazał inną stronę szlachcica - Sammaty, już nie tylko głupiego alkoholika, ale konserwatywnego polityka. Gdyby nie cudzysłów spinający ten wiersz mogłoby się nam wydawać, że stanowi on pochwałę zachowawczej krytyki króla, tak naprawdę jest jednak autorskim wykpieniem ciemnoty i zacofania szlacheckiego. Pokazuje jak Sarmaci nie mogli wybaczyć Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu jego młodego wieku, zamiłowania do kultury i sztuki, reformatorskich dążeń mających na celu polepszenie sytuacji w upadającym państwie. Woleli nic w nim nie zmieniać wierząc, że i tak "jakoś to będzie", zaś każda zmiana zagrozi tylko ich przywilejom. Sarmata mówiący do króla to ciemny nieuk, twierdzący z butą, że "Jestem Polak rodem, a do tego szlachcic", czyli jak widać przedkładający swój stan, nad własną narodowość. Sam będąc pozbawionym elementarnego wykształcenia jest w stanie zarzucić je królowi: "Księgi lubisz i w ludziach kochasz się uczonych, i to źle". Najdziwniejszym jednak i tak pozostaje zarzut dobroci i cierpliwości króla:

"Nie trzeba, mości królu, mieć łagodne serce:

Zwycięż się, zgaś ten ogień i zatłum w iskierce!

Żeś dobry, gorszysz wszystkich, jak o tobie słyszę,

I ja się z ciebie gorszę i satyry piszę;

Bądź złym(..)"

Nieuctwo szlachty i wprawiający w zażenowanie poziom kultury poziom polskiej szlachty odnaleźć można w "Chudym literacie", satyrze Adama Naruszewicza. Wiedza szlachcica dyskutującego z księdzem opiera się na zaczerpniętych z ogłupiającego kalendarza mądrościach i różnych fantastycznych opowieściach. Nie przyjmuje do wiadomości żadnych nowinek gospodarczych, lecz jest ślepym i zapartym zwolennikiem wszystkiego co dawne. Zresztą:

"(...)Nie jeden to taki,

Co woli w domu czytać szpargał lada jaki

Lub zbijać tylko grosze, by je pan syn stracił,

Niż gdyby rozum pięknym czytaniem wzbogacił".

Podobnym typem zasklepionego w ksenofobi i dumie jest starosta gadulski z komedii Juliana Ursyna Niemcewicza "Powrót posła". Odnajdujemy w niej dwa stronnictwa: postępowe, reformatorskie prezentowane przez Podkomorzego i jego rodzinę, oraz typowo konserwatywne, którego obrońcą jest właśnie starosta Gadulski. Jego bezmyślne wypowiedzi pozwalają obnażyć głupotę jego grupy:

"Dlaczego ten rząd? po co te wszystkie odmiany? (..)

Dziś się wszystko zmieniło i bardziej się zmieni:

Zepsuli wszystko, tknąć się śmieli okrutnicy

Liberum veto, tej to wolności źrzenicy".

Podkomorzy, który nawet dla swoich chłopów "był raczej ojcem aniżeli panem", z kolei uważa, że "dom zawsze ustępować powinien krajowi" i jest wielkim krytykiem postępowania starosty, który jest dla niego jednym z tych ludzi co "gnijąc w zbytkach, lenistwie i biesiad zwyczaju myślą o sobie, a nigdy o kraju". Starosta Gadulski sam zresztą chwali się swoją głupotą mówiąc:

"Ja co nie czytam lub przynajmniej mało,

Wiem, że najlepiej jak przedtem bywało".

Jest to wiec zestawienie dwóch reprezentantów, określonych typów polityków doby oświecenia, jednego światłego i mądrego, a drugiego tępego i bezwartościowego w swoich poglądach.

Na koniec, by nie zawrzeć się tylko w postaciach męskich warto przypomnieć, ze i kobiety nie były bez winy w oczach oświeceniowych pisarzy. Często bezmyślnym zapatrzeniem w zagraniczną, zwłaszcza francuską, modę czyniły równie wielkie szkody wśród ludzi co ich rozpolitykowani mężowie. "Żona modna" szlachcica Piotra okazała się bowiem nad wyraz rozrzutną elegantką. Zaraz po ślubie przystąpiła do przekształcania dworku Piotra w pałac, a jego samego w służącego. Wszystko w nim łącznie z ogrodem i parkanem musiało być utrzymane w nowoczesnym i niezwykle przy tym kosztownym , stylu francuskim. Typ i nagłość wprowadzanych zmian zostaje przez Krasickiego wyśmiany:

"Z stołowej izby belki wyrzuciwszy stare,

Dała sufit, a na nim Wenery ofiarę.

Już alkowa złocona w sypialnym pokoju,

Gipsem wymarmurzony gabinet od stroju".