Czasy baroku, w których przyszło żyć i tworzyć Wacławowi Potockiemu, były bardzo trudne dla Rzeczpospolitej. Właśnie w tym okresie następowała systematyczna degradacja państwa, najbardziej już wtedy wyraźna w społeczeństwie, które, mówimy o szlachcie, gdyż chłopi i mieszczaństwo praktycznie nie miało żadnych praw, przez co nie było uważane za obywateli, systematycznie pogrążało się w upadku obyczajów i coraz większym braku zainteresowania dla sprawy narodowej. Inne to były czasy niż renesans, gdzie starano się pomagać ojczyźnie w rożny sposób, nie tylko słowem ale i majątkiem, gdzie pisano mądre i pożyteczne traktaty, zaś szlachta jeszcze potrafiła stanąć w obronie kraju. Jednak i wtedy poeci jak Jan Kochanowski w "Pieśni o spustoszeniu Podola", czy publicyści, ksiądz Piotr Skarga, czy Andrzej Frycz Modrzewski, zaznaczali powolne odchodzenie od myślenia kategoriami państwa. W baroku na pierwszy plan wyszła prywata i zamiłowanie do blichtru i zbytkownego życia. Nie mogło to mieć pozytywnej roli dla dobra państwa. Potocki starał się w swoich wierszach powstrzymywać ten upadek, pisał wszak z pozycji szlachcica dobrze znającego swoich współbraci. Przykładem takiego starania się o polepszenie społeczeństwa jest jego wiersz "Nierząd Polski". Podmiotem lirycznym, budującym wypowiedź w tym utworze jest wszak człowiek dobrze rozeznany w zwyczajach i stosunkach swojego środowiska, potrafiący się odnaleźć w jego zwyczajach i wydumanych tradycjach. Świadczą o tym choćby te słowa: "Zwyczaj był, który w prawo obrócił się z laty,/ między starymi jako czytamy, Sarmaty". Wiersz stara się być pomocą dla zagubionych w bogactwie i postępującej przez nie bezmyślności i głupocie. Wiele w nim moralizujących treści, starających się trafić i do umysłu i serca czytelnika. To próba ustrzeżenia narodu polskiego przed ostateczna degradacja, kiedy poeta pisze: "Złoto, przebóg, więc dla złota/ Polska, kiedy zgaśnie w niej rycerska cnota'". Nie można powiedzieć, by podmiot zachowywał wewnętrzny spokój i w ten sposób budował swoja wypowiedz, częste są w tym wierszu jego emocjonalne wykrzyknienia, jak na przykład "O, przebóg" i inne. Pewne uspokojenie następuje dopiero pod koniec tego wiersza, gdy powoli się wycisza i mówi, ze celem tego utworu nie jest obrażenie kogokolwiek, a jedynie zganienie wad występujących w społeczeństwie. Stąd tez nie dopuszcza krytyki swojej osoby, tak jak i sam nie występował przeciwko komukolwiek realnie istniejącemu: "Skończyłem, staropolskie wspomniawszy zwyczaje./ Nikomu nie przymawiam; niech mnie nikt nie łaje". Ważne jest by dostrzec w tym wierszu zestawienie przeszłości z teraźniejszością co ma na celu zmotywowanie czytelnika do wyciągnięcia odpowiednio konstruktywnych wniosków z racji tego, że wraz z kolejnymi latami coraz gorzej ma się państwo polskie. Przeszłość narodu pokazana jest w utworze jako lata "złotego wieku", gdzie panował ład i harmonia zarówno w sprawach dużych, państwowych jak i prywatnych. Są to jednak czasy niemal bajkowe, niezwykle dalekie, na które jednak w swoich genealogiach powołuje się wielu ówczesnych szlachciców. Potocki wiec zaczyna i tym znajomym im chwytem: "Między starymi jako czytamy Sarmaty". Sarmatów zresztą uważano za jedno z plemion rzymskiego cesarstwa, tak więc ten lud cechowały antyczne cnoty, jak sprawiedliwość, męstwo, odwaga, honor, możliwość poświęcenia życia i majątku dla państwa. Właśnie z tej racji dawni Sarmaci nosili pierścienie będące oznaką nie tyle ich stanu co moralności. Szlachectwo miało znaczenie głównie moralne, było oznaką prowadzenia się i rzeczywistym zaszczytem, nie zaś jak w czasach baroku, gdzie niezależnie od zachowania przechodziło z ojca na syna i nie niosło już sobą tych dawnych cnót. Teraźniejszość jest w odniesieniu do tej wspaniałej przeszłości ukazana niemal karykaturalnie, jednak to wykrzywienie jest poczynione przez samą szlachtę nie zaś złośliwość autora. Pisze on o "skażonym świecie", skażonym przez grzech i nie kierowanie się boskimi wyznacznikami życia. Nie ma już zbiorowego pospolitego ruszenia, gdyż szlachcice stracili dawne znamiona rycerzy, "Których z domów wojnę nie wystraszą wici". Doszło już do takich rzeczy, ze odpowiednio wzbogaceni mieszczanie czy nawet chłopstwo, mogli kupować tytuł szlachcica, byli przyjmowani do herbu, tak bardzo bowiem upadła ranga tego tytułu: "Chłop od cep, rzemieślnicy prosto od warsztatu(...), kupują przysługi/ Nie tylko stan szlachecki(...) Na honory i wyższe miejsca przywileje".
Wiersz ten pokazuje z jednej strony upadek narodu, który w każdym kolejnym pokoleniu jest coraz bardziej wynaturzony i słaby. Z drugiej strony poprzez przypomnienie dawnej chluby Sarmatów, poeta chce ukazać zapomniany ideał człowieka - szlachcica, do którego powinni dążyć mu współcześni.