Jeden z najbardziej znanych i cenionych twórców epoki baroku, Wacław Potocki, był moralistą, który w swych wierszach nie pozostawiał człowiekowi złudzeń i ukazywał gorzką prawdę otaczającego świata. Wszystko, co chciał przekazać odbiorcom ubierał w niezwykle ekspresywny i obrazowy język, który ucieleśniał przedstawiane sensy. Kunszt poetycki Wacława Potockiego świetnie ujawnia jeden z jego utworów pt. "Człowiek".
Złożony z dwóch zwrotek utwór, zawiera w sobie studium ludzkiego ciała, które podzielone na części, staje się pretekstem do głębszej refleksji. I tak głowa to nic innego jak "gęstego pełen garniec błota", zaś nos to "odchód plugastwa", oczy to "bańki łez", uszy to "dziury na wiatr", a brzuch to "beczka pełna gnoju i zgniłego smrodu". Takie turpistyczne przedstawienie człowieczego ciała napawa odrazą. Potocki nie zawahał się użyć wyrazów potocznych, a czasem nawet wulgarnych. Osoba mówiąca w wierszu, a dokładniej pytająca, bo zadaje mnóstwo pytań, na które sama sobie udziela odpowiedzi, analizując kolejno zewnętrzną, obrzydliwą sferę cielesności zagłębia się w refleksję nad niczym nieuzasadnioną ludzką pychą i dumą: "Z czegóż się tedy, z czego, głupi, pysznisz, człecze?". Okazuje się, że człowiek nie ma powodów do dumy, wygląda okropnie, jest nietrwały, ulega przemijaniu i starzeniu się, ba, nawet umiera. Podmiot liryczny nie jest przychylny człowiekowi, wręcz przeciwnie, ubolewa nad marnością istoty, która prędzej czy później "dognije ostatka". Wszystkie starania żyjących o dobra doczesne i materialne spełzną na niczym, bowiem nikt nie może zabrać ze sobą do grobu swoich majętności. Najbardziej wymowne jest zdanie finalne utworu, krótka puenta: "…a ty, jakoś był ziemią, ziemią będziesz w grobie." To wstrząsające i wypowiedziane wprost sformułowanie, to nic innego jak parafraza dobrze znanego katolickiego zwrotu: "bo prochem jesteś i w proch się obrócisz". Tak już niestety jest, że my opuścimy tę ziemię, po nas przyjdą inni i tak w kółko.
Potocki w swym utworze wyraźnie ukazuje kryzys barokowego człowieka, który zdawał sobie sprawę ze swej własnej ułomności, marności i ulotności. Przyrównuje on człowieka, istotę, która w renesansie stanowiła centrum całego świata, do błota, plugastwa, gnoju, smrodu itp. Wstrząsający jest koncept tego wiersza, który sugeruje, że człowiek to po prostu "odpad", coś, co przeminie, coś co zgnije i będzie śmierdziało. Sam nadawca wiersza wstydzi się tego, że jest człowiekiem i pisze o człowieku: "…że mówić sromota." Mimo plastyczności opisu, utwór wywiera negatywne i oburzające odczucia, jest wyraźne bardzo pesymistyczny i ponury. Choć w tak bezpośredni sposób, to jednak niestety przekazuje prawdę o biologicznej stronie ludzkości. Przesłanie tego specyficznego utworu niesie ze sobą pewną naukę, która na pewno dla każdego z nas jest bardzo cenna. W ujęciu przemijalności i kruchości życia nie należy zbytnio przeceniać wartości biologicznych i materialnych, bo one na nic się zdadzą w obliczu śmierci. Ponieważ "vanitas vanitatum", jak przeczytać możemy w Księdze Koheleta - "marność nad marnościami i wszystko marność". W tym wypadku człowiek musi sobie zdawać sprawę z tego, że on także stanowi marność i przemijalność tego wszechświata. Nic nie jest wieczne, wszystko płynie i się zmienia. Nie ma wieczności, jest marność i przemijanie. Człowiek to istota niedoskonała, która tak jak wszystko inne zniknie, a na jej miejsce pojawi się ktoś inny. Rozżalony podmiot liryczny trzeźwym i niezwykle krytycznym okiem spogląda na swój własny gatunek homo sapiens. Wydaje się, że nie ma nadziei, a w obliczu takiej beznadziei czy warto w ogóle żyć? Może warto, ale po co się wynosić ponad innych i inne stworzenia, skoro nic nas nie różni, tak znikniemy i staniemy się dziećmi ziemi. Z wiersza wypływa przestroga, bądźmy pokorni, nie stawiajmy się ponad całym światem, bo pycha i próżność świadczą tylko o naszej głupocie.
Każdego, kto sięgnie po ten utwór, na pewno zastanawia postawa jego autora. Trudno uwierzyć, że ktoś może w podobny sposób patrzeć na człowieka. Obraz istoty ludzkiej oddaje jednak wymownie poczucie barokowy kryzys ludzkiego poznania. Wówczas, gdy zawiodły zmysły zastępowane przez różne wynalazki (np. mikroskop), gdy zawodził rozum, a wokół toczyły się wojny, obalające wszelkie wartości moralne i religijne, człowiek stracił pewność siebie, zrozumiał swoją niedoskonałość. Niekompletność i niedokładność ludzkiego poznania uzmysławiała, że tak naprawdę nie można mieć nigdy pewności, co jest dobre i piękne albo złe i brzydkie. Potocki nie chce afirmacji człowieka, nie chce go wychwalać, ale chce poprzez turpistyczny opis wyrazić swoją, być może, niezgodę lub rozgoryczenie ludzką marnością.
Trzeba przyznać, że życie autora nie było łatwe. Prześladowany za innowierstwo arianin Potocki, dwukrotnie pozbawiony został życiowego dorobku podczas rokoszu Lubomirskiego, doświadczył także utraty najbliższej rodziny: żony i trójki dzieci. Wydaje mi się, że człowiek z takim bagażem drastycznych doświadczeń może z rozgoryczeniem patrzeć na świat i mieć najlepsze rozeznanie w ulotności ludzkiego życia.
Przemyślana treść utworu ujęta została w specyficznie skonstruowaną formę. Kompozycyjnie wiersz przypomina mowę, w której najpierw dochodzi do zebrania i przedstawienia argumentów, by potem doprowadzić do ostatecznego postawienia i udowodnienia tezy. Uporządkowana i logicznie przemyślana struktura utworu przesycona jest różnego rodzaju środkami artystycznymi, które sprawiają, że mowa zamienia się w nieprzeciętną poezję. Obok paralelizmu syntaktycznego pojawiają się metafory, przerzutnie, zwroty do adresata itp., a wszystkie te zabiegi po mistrzowsku oddają koncept i zamysł autora.
Na koniec warto zapytać, czy ten kunsztownie skonstruowany utwór to wyraz zrozpaczonego i rozgoryczonego człowieka czy apel o skromność i refleksję barokowego poety? Wydaje mi się, że w obrębie tak krótkiego dzieła Potocki wypowiedział się w imieniu ludzkości i w imieniu poezji, czego przejawem jest niewątpliwie zadziwiająco przemyślana forma wiersza.