U schyłku pierwszej wojny światowej, jak również z nadejściem dwudziestolecia międzywojennego, odradzające się polskie państwo, stanęło przed szeregiem problemów i trudności. Zmierzyć się musiało tak z komplikacjami natury gospodarczo-ekonomicznej, militarno-wojskowej, polityczno-administracyjnej, jak i obywatelsko-społecznej. Jednym z najbardziej absorbujących problemów, była kwestia ustalenia przebiegu polskich granic. Ta z kolei, pociągnęła za sobą kolejne komplikacje (np. konflikty narodowościowe na terytoriach spornych, czy wojnę polsko-bolszewicką). Przed Polakami stanęło trudne zadanie, musieli bowiem dowieść, że są patriotami, a ich walka o wolność i niepodległość kraju, nie była tylko mrzonką, musieli udowodnić, że warto było zabiegać o rekonstrukcję polskiego państwa. Polacy musieli tego dokonać tak odnośnie sfery wewnętrznej funkcjonowania kraju, jak i europejskiej, zewnętrznej.
W dniu 11 listopada 1918 roku, nasz kraj uzyskał status niepodległego i suwerennego państwa. I choć wkrótce po tym wydarzeniu, w dniu 26 stycznia 1919 roku, przeprowadzono wybory do sejmu ustawodawczego, którego priorytetowym zadaniem było uchwalenie przyszłej konstytucji państwa, to kraj znajdował się w ogniu "walki" o granice. Spór dotyczył tak granicy południowej, zachodniej, jak i wschodniej. Ostatecznie, zakończył się w roku 1921, niemniej jednak, nim nastał wspomniany rok 1921, Polacy byli zmuszeni najczęściej zbrojnie, stawiać czoła nieprzyjacielowi, chcącemu opanować i włączyć pod skrzydła własnej państwowości, tereny etnicznie polskie. Tak więc w okresie 1918-1921, toczyły się potyczki zbrojne Polaków z bolszewikami, z Ukraińcami, z Czechami (na Śląsku Cieszyńskim), na Górnym Śląsku wybuchły trzy powstania, w ogniu walk stanęła także Wielkopolska. Prześledźmy jak dokładnie przebiegały kolejne etapy konfliktu, o ustalenie granic państwa polskiego w dobie powojennej.
W okresie po zakończeniu I wojny światowej, wykrystalizowały się dwie koncepcje, co do kształtu i przebiegu polskich granic. Pierwsza z koncepcji, określana była mianem federacyjnej, druga zaś inkorporacyjnej.
Koncepcję federacyjną lansował Józef Piłsudski, oraz jego zwolennicy. Widząc wroga w Rosji, Piłsudski opowiadał się za koniecznością powstania suwerennych państw, Białorusi, Litwy i Ukrainy, które byłyby pomostem oddzielającym Polskę od Rosji. Poza tym, widziano potrzebę stworzenia federacji w Europie Wschodniej, federacji litewsko-białoruskiej, oraz ukraińsko-polskiej. Mogłyby one, z powodzeniem, stawić czoła rosyjskiemu niebezpieczeństwu.
Koncepcja inkorporacyjna, lansowana przez Romana Dmowskiego, i Endecję, za wroga polskiego narodu uważała Niemcy. A propos włączenia w granice państwa polskiego, terenów wschodnich, zwolennicy koncepcji uważali, że jest to możliwe jedynie w przypadku tych ziem, które w większości były zamieszkiwane przez żywioł polski, a co za tym idzie, które łatwo można by z Polską zasymilować.
Zastanówmy się jak na tle opisanych koncepcji, przedstawiała się kwestia granicy zachodniej.
Wielkopolska. Na terenie Wielkopolski liczba Polaków niewątpliwie przewyższała liczbę Niemców, co jednak, nie było argumentem wystarczająco przekonywującym, aby Niemcy zechcieli zrzec się swoich ambicji państwowych do tego terenu. Wyrazem takiej nieustępliwej postawy, było oddelegowanie w listopadzie 1918 roku, niemieckich jednostek Grenzschutz oraz Haimatschutz, na Wielkopolskę. Ale Polacy nie zamierzali dać się zastraszyć. W pierwszych dniach grudnia, zwołano pruski Sejm Dzielnicowy, a Komisariat Naczelnej Rady Ludowej (z udziałem między innymi ks. Stanisława Adamskiego, Wojciecha Korfantego, Stefana Łaszewskiego, Adama Poszwińskiego, Józefa Rymara i Władysława Seydy), usiłował pertraktować z Niemcami, obawiając się zbrojnej rewolucji, i rozlewu niewinnej krwi polskiej. Postulowano wstrzymywanie się od jakichkolwiek radykalnych rozwiązań, do czasu ustaleń pokojowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że im bardziej strona polska usiłowała przekonywać i wstrzymywać rewoltę z Niemcami, tak ci drudzy intensywniej i bezwzględniej Polaków atakowali. Apogeum takich zachowań nastąpiło z dniem 26 grudnia, kiedy w Poznaniu pojawił się Ignacy Paderewski. Wówczas to Niemcy prowokując Polaków, znieważali polskie i alianckie flagi, oraz atakowali ludność polską. Kolejnego dnia grudnia (27) zamieszki w Poznaniu, przerodziły się w powstanie. Już w pierwszym dniu walk, powstańcy opanowali najważniejsze punkty strategiczne, zaś 6 stycznia 1919 roku, zdobyto ostatni punkt niemieckiego oporu, tj. lotnisko w Ławnicy. W tych miejscach Wielkopolski, gdzie Polacy przeważali liczebnie nad Niemcami, walki przebiegały szybko i kończyły się polskimi sukcesami. Znacznie gorzej było w takich miejscowościach jak, Chodzież, Inowrocław czy Nakło. W dniu 8 stycznia 1919 roku, rządy nad wyzwoloną Wielkopolską objęła Naczelna Rada Ludowa, rezydująca w Poznaniu. Działaniami zbrojnymi dowodził major Stanisław Taczak.
Idąc za przykładem Wielkopolski, do boju ruszyło Pomorze. Niemniej jednak, sytuacja Polaków na Pomorzu, różniła się od położenia Wielkopolan. Tak bowiem oto, na tutejszym obszarze Niemcy przeważali liczebnie nad Polakami. Dodatkowo, Pomorze było "naszpikowane" niemieckim wojskiem, powracającym ze wschodu, po zakończonej wojnie.
Nie chcąc dłużej zwlekać, w początkach stycznia 1919 roku, Niemcy zaczęli się zbroić (przeciwko Polakom). Punkty koncentracji wojsk i działań niemieckich, ustanowiono w Bydgoszczy, Frankfurcie nad Odrą oraz na Dolnym Śląsku.
Polacy także czynnie przygotowywali się do akcji zbrojnej. W dniu 16 stycznia 1919 roku, głównodowodzącym został generał Józef Dowbór-Muśnicki, a dla zwielokrotnienia liczby regularnego wojska, zarządzono mobilizację wśród kilku roczników. Chwilę później, walki toczyły się między innymi w rejonie Leszna, a także nad Odrą i Notecią. Na płaszczyźnie działań politycznych, Komisariat Naczelnej Rady Ludowej, zainicjował mediację dyplomatyczną z udziałem premiera Paderewskiego. Mediacja ta, zaowocowała ogłoszeniem przez strony konfliktu, przerwania walk. Niemcy zmęczone konfliktem wojennym (który dopiero co dobiegł końca), niechętne nowym walkom z państwami zachodnimi i blokiem Ententy, zdecydowały się z dniem 16 lutego 1919 roku, realnie powstanie na Wielkopolsce wygasić. Konsekwencją takiego stanu rzeczy było, rozwinięcie przez marszałka Focha, postanowień z 11 listopada 1918 roku, także na obszar Wielkopolski. Do czasu podpisania przez Polskę pokoju z Niemcami, Wielkopolska miała się znajdować pod opieką Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej, oraz wojsk powstańczych.
Kolejnym obszarem spornym, a jednocześnie newralgicznym z punktu widzenia ustalenia przebiegu granicy polskiej na zachodzie, był Górny Śląsk. Traktat paryski stanowił, że o przynależności Górnego Śląska (bądź do Polski, bądź do Niemiec), miało rozstrzygnąć głosowanie plebiscytowe. Niemniej jednak, jeszcze przed podaniem powyższej informacji do wiadomości publicznej, nastroje tak antypolskie, jak i antyniemieckie, zaczęły się wyraźnie radykalizować i intensyfikować. Ze strony niemieckiej, mnożyły się niewielkie wystąpienie (np. propagandowe) skierowane przeciwko Polakom, z kolei, Polacy tworzyli zręby działalności powstańczej. Działania o wybitnie niepodległościowym charakterze, proponowali działacze POW na Górnym Śląsku. Do czasu ogłoszenia warunków traktatu pokojowego, udawało się je powstrzymywać. Niemałe w tym zasługi miała tak Poznańska Naczelna Rada Ludowa, jak i rząd w Warszawie.
Hamowanie powstania na Górnym Śląsku, nie mogło jednak, trwać wiecznie. I nie trwało. Tak bowiem oto, w dniu 11 sierpnia 1919 roku, wybuchł tam strajk powszechny, a w dniu 17 sierpnia, przekształcił się on w I Powstanie Śląskie. Pomimo wielkich starań, biorących udział w powstaniu, przewaga niemieckich oddziałów, była na tyle większa, że niemal natychmiast powstanie przybrało charakter partyzancki, a po 10 dniach, zostało zdławione.
Konsekwencją ratyfikowania traktatu pokojowego, wersalskiego, było skierowanie na obszar Górnego Śląska, żołnierzy Z Wielkiej Brytanii, Francji oraz Włoch (styczeń-luty 1920 rok). Mieli oni kontrolować prace nad przygotowaniem oraz przeprowadzeniem plebiscytu. Z kolei w dniu 11 lutego 1920 roku, w Opolu, swoją działalność zainicjowała Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa. Dowodził nią generał Henri le Rond. Specyfika działania Komisji polegała na tym, że przy jednoczesnym cofnięciu z Górnego Śląska armii niemieckiej, zezwalała ona na wspomnianym terenie, na działanie niższych szczebli niemieckiej administracji, niemieckiej policji, oraz na działalność w charakterze obserwatorów specjalnych wysłanników z Niemiec, Polski, Czechosłowacji, a od maja 1920 roku, również nuncjusza Stolicy Apostolskiej w Polsce, arcybiskupa Achille Ratii. Utworzono także Komisariaty Plebiscytowe. Jeden niemiecki w Katowicach, i drugi, polski w Bytomiu. Komisariatowi w Bytomiu, przewodził Wojciech Korfanty. Zadaniem Komisariatu polskiego, było między innymi, organizowanie plebiscytowych placówek powiatowych oraz gminnych. Korfanty, chcąc skłonić Polaków do wzięcia udziału w głosowaniu, i opowiedzenia się po polskiej stronie, rysował wizję państwa demokratycznego, przestrzegającego zasad wolnościowych i obywatelskich. W swoim Manifeście, Korfanty pisał o Polsce "(...) zasłaniającą milionową armią chrześcijańską Europę od nawały bolszewickiej." Taka Polska, miała być zupełnym przeciwieństwem Niemiec.
W toku przygotowań do plebiscytowego głosowania, na Górnym Śląsku wciąż dochodziło do wystąpień antypolskich, inicjowanych przez Niemców. To w dniu 25 kwietnia 1920 roku, doszło w Opolu, do inspirowanej przez stronę niemiecką manifestacji, skierowanej przeciwko Polakom. Polacy nie pozostawali obojętni na tego typu prowokacje. Organizowali więc demonstracje o pro polskim charakterze w takich ośrodkach jak: Bytom, Katowice, Królewska Huta, Zabrze, Gliwice. Inną formą organizowania się Polaków na Górnym Śląsku, było zorganizowanie 48-godzinnego strajku powszechnego, w dniach od 10 do 12 maja. Swoje przyzwolenie na zorganizowanie i przeprowadzenie strajku, wyraził komisariat Plebiscytowy w Bytomiu. Polityka strajków nie przypadła do gustu stronie niemieckiej. Intensyfikowały się więc wystąpienia bojówek niemieckich (jedną z inicjatyw bojówkowych, przeprowadzili Niemcy na Komisariat polski, w dniu 27 maja).
Sytuacja na Górnym Śląsku jeszcze bardziej skomplikowała się w czasie trwania ofensywy Rosji Radzieckiej przeciwko Polsce. Niemcy zdając sobie sprawę z wielopłaszczyznowego uwikłania się Polski w konflikty, w roku 1920 (ale także i w poprzednich latach 1918 i 1919), postanowiły w polityce na forum europejskim, grać na swój sukces. Po pierwsze, strona niemiecka chciała, wykorzystując ciągłe spory na osi Francja-Wielka Brytania, przemodelowania traktatu pokojowego, oraz nadania im na własność, terenu Górnego Śląska, z pominięciem procedury głosowania plebiscytowego. Mogli liczyć na powodzenie, wiedząc, że część Polaków, zwłaszcza część nastawiona komunistycznie, opowiada się za oddaniem Górnego Śląska stronie niemieckiej.
O działaniach podejmowanych przez Niemcy na forum polityki międzynarodowej, doskonale wiedzieli członkowie Komisji Międzysojuszniczej. Zabronili więc, do czasu przeprowadzenia głosowania, organizowania zebrań pod tzw. gołym niebem. W ich przekonaniu miało to ograniczyć wyraźnie antypolską propagandę.
Nie próżnowało także POW. W lipcu 1920 roku, wojsko organizacji liczyło około 11 tysięcy żołnierzy. Opracowywano także ewentualny plan powstańczy. Tym bardziej, że już około połowy sierpnia, Niemcy sprowokowali kolejne antypolskie wystąpienie. To w dniu 17 sierpnia, niemieccy bojówkarze zamordowali polskiego lekarza, Andrzeja Mielęckiego, i wywołali tym samym zamieszki z Polakami. Korfanty wzywał naród polski na Górnym Śląsku, by nie dał się zastraszyć przeciwnikom, i aby nie dawał szargać dobrego imienia i dobrej sławy Polaków. Niemcy nie ustępowali, inicjując kolejne starcia. Tego dla Polaków było już zbyt wiele. Tak więc, w nocy z 19 na 20 sierpnia 1920 roku, wzniecili oni II Powstanie Śląskie. Głównym celem powstańców było zdobycie posterunków niemieckiej policji oraz administracji. Po ciężkich walkach, udało się Polakom opanować powiaty katowicki i bytomski oraz część tarnogórskiego i lublinieckiego. Spełniając główny postulat powstańców, Komisja Międzysojusznicza, zadecydowała o utworzeniu wspólnej polsko-niemieckiej policji, odgórnie zależnej od aliantów (24 sierpnia). Jako że strony polska oraz niemiecka podpisały umowę o zaprzestaniu dalszych gwałtów, dnia 28 sierpnia, zakończono polskie działania powstańcze.
Niezwykle istotnym dla przynależności Górnego Śląska do Polski okresem, była jesień i zima 1920 roku. Nie tylko że trwały przygotowania do głosowania plebiscytowego, ale także, w przedostatnim dniu grudnia, Komisja Międzysojusznicza poinformowała o jego regulaminie. Zgodnie ze wspomnianym regulaminem, prawo wzięcia udziału w plebiscycie, miały wszystkie osoby, które ukończyły 20 rok życia, i które urodziły się na obszarze Górnego Śląska. Nie odgrywało roli, to czy osoby te urodziły się na terenie plebiscytowym, i nadal na nim mieszkały, czy też zamieszkiwały inne ziemie polskie, czy niemieckie. Taki regulamin, niewątpliwie, godził w szanse Polaków na odniesienie zwycięstwa w głosowaniu. Warto bowiem pamiętać, że wytyczne regulaminu, uprawniły do głosowania dodatkowo około 200 tysięcy ludności niemieckiej, i tylko 10 tysięcy Polaków.
Nie bez znaczenia był jeszcze jeden czynnik, wyraźnie działający na niekorzyść Polaków, w przyszłym głosowaniu. A mianowicie, w dniu 7 listopada 1920 roku, w Gliwicach, powołano dożycia Komunistyczną Partię Górnego Śląska. Jako że była ona ugrupowaniem składającym się w części z działaczy lewicowej PPS, a częściowo ze zwolenników górnośląskiej Komunistycznej Partii Niemiec, liczyła aż blisko 6 tysięcy członków. To oni, członkowie partii, propagowali idee rewolucyjne, głosili potrzebę dialogu z Rosją Radziecką, oraz sprzeciwiali się przyłączeniu Górnego Śląska do Polski. Działalność ugrupowania rzutowała na przygotowania plebiscytowe i stała się istotnym niebezpieczeństwem dla powodzenia akcji agitacyjnej wśród ludności robotniczej tego obszaru.
W dniu 20 marca 1921 roku, przeprowadzono głosowanie plebiscytowe. Spośród 1,191 tysiąca głosujących za przynależnością do Polski opowiedziało się 479 tysięcy, za związkiem z Niemcami - 708 tysięcy. Ponieważ część głosów zdecydowano się unieważnić, plebiscyt nie oddawał realnego podziału narodowych interesów na Górnym Śląsku. Sprawa skomplikowała się do tego stopnia, że nawet członkowie Komisji Międzysojuszniczej, byli podzieleni co do wyznaczenia na Górnym Śląsku, terenu polskiego i niemieckiego. I tak, strona angielska oraz włoska, zdając sobie sprawę z potencjału gospodarczego oraz przemysłowego dzielnicy, opowiadały się za nadaniem jej niepodległego bytu, przy jednoczesnym powierzeniu Polsce, powiatu pszczyńskiego oraz rybnickiego. Francja stała na stanowisku, że Polsce należy oddać wszystkie te powiaty, w których ludność podczas głosowania, opowiedziała się za przynależnością do państwa polskiego.
Pomiędzy narodowością polską i niemiecką na wspomnianym obszarze, animozje ożywały na nowo. Robotnicy prowokowali strajki oraz manifestacje, Niemcy zaś rozbudowywali struktury Oberschlesischer Selbstschutz. Ponownie przystąpiono do organizowania ruchu powstańczego. W tym celu, już w kwietniu 1921 roku, warszawskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, wspomagało i przyzwalało na działania inspirowane przez POW. Na marginesie, funkcję dowódcy POW na Górnym Śląsku, pełnił podpułkownik Maciej Mielżyński.
Wkrótce Komitet Plebiscytowy w Bytomiu został poinformowany o prawdopodobnym, niekorzystnym dla Polski, rozstrzygnięciu w sprawie podziału terenu plebiscytowego. Zgodnie bowiem, z planem włoskim i brytyjskim, Polsce planowano powierzyć ziemie powiatu rybnickiego oraz pszczyńskiego, jak również część katowickiego i tarnogórskiego. Pozostała część ziem spornych, miała trafić w ręce niemieckie.
W tych okolicznościach, głównie z inicjatywy Mielżyńskiego oraz Korfantego, doprowadzono do wybuchu III Powstania Śląskiego. Była noc z 2 na 3 maja 1921 roku. Na czele 50 tysięcy powstańców stanął podpułkownik Mielżyński, zastąpiony w czerwcu przez podpułkownika Kazimierza Zentkelleroku. Do dnia 5 maja, powstańcy przejęli kontrolę nad następującymi śląskimi powiatami: rybnickim, pszczyńskim, katowickim, bytomskim, tarnogórskim, gliwickim, oraz nad okolicami Zabrza. Ich działania sięgały Odry (odcinek od Raciborza po Krapkowice). Dnia 21 maja, Niemcy przystąpili do szturmu, którego zasadniczym celem, było zdobycie Góry Świętej Anny. Po ciężkich walkach Niemcy zdobyli swój cel (Górę Świętej Anny). Niemniej jednak, już końcem miesiąca czerwca, strony przystąpiły do rozmów w sprawie zawieszenia broni. Do dialogu włączyła się także Komisja Międzysojusznicza. W dniu 5 lipca, zawieszenie broni, pomiędzy stroną polską oraz niemiecką, zostało ostatecznie podpisane.
Decyzją Rady Ligi Narodów, sporny obszar Górnego Śląska, podzielono w dniu 12 października 1921 roku. Stronie polskiej powierzono następujące powiaty: rybnicki, pszczyński, katowicki, lubliniecki, tarnogórski i świętochłowicki. Całość przyznanego nam terytorium wynosiła 3,2 tysięcy km2 powierzchni, tj. 29% obszaru plebiscytowego. Obszar zamieszkiwało 996 tysięcy ludności (tj. 46% ludności obszaru). W obrębie owych 996 tysięcy ludności, Polacy to około 530 tysięcy, zaś Niemcy to około 250 tysięcy. Swoistym zadośćuczynieniem za trud Polaków w walkę o Górny Śląsk, było pozostawienie po polskiej stronie, większej części zakładów przemysłowych, a konkretnie 53 kopalń węgla (z 67), 10 kopalń cynku i ołowiu (z 15), 22 wielkich pieców (z 37). 15 maja 1922 roku, strony polska i niemiecka, w Genewie, podpisały konwencję regulującą ostatecznie podział spornego terytorium. Jej skutkiem, było przejęcie przez polską stronę, nadzoru nad służbami administracyjnymi, w powierzonych jej powiatach górnośląskich, w miesiącach czerwiec-lipiec 1922 roku.
Traktat pokojowy z Wersalu, stanowił także o potrzebie przeprowadzenia stosownych głosowań plebiscytowych na ziemiach: Warmia, Mazury, oraz Powiśle. I podobnie jak w przypadku Górnego Śląska, nad przygotowaniem i przebiegiem plebiscytu, pieczę sprawować miały specjalne komisje, z udziałem aliantów. Jedna z komisji została zlokalizowana w Olsztynie, druga zaś w Kwidzyniu. Za działania antypolskie na wspomnianym obszarze, odpowiadał komisarz Rzeszy, wspomagany przez jednostki Ostdeutscher, Heimatsdienst i Masuren und Ermländerbund. Lansowano tezę, że Polska jest jedynie krajem sezonowym (Saisonstaat), wspierając wszelkiego rodzaju działania propagandowe, czy agitacyjne, akcjami bojówkarzy. Niemcy nie przebierali w środkach. Szerokim echem w ówczesnym czasie niosła się sprawa zamordowania Bogumiła Linki (społecznika), oraz sprofanowania jego grobu przez Niemców właśnie. I podobnie jak w przypadku Górnego Śląska, tak na Warmii, Mazurach i Powiślu, przeciwko przyłączeniu do Polski wspomnianych ziem, opowiadali się polscy komuniści.
Około połowy roku 1919, utworzono polskie komitety plebiscytowe. Ksiądz Walenty Barczewski przewodził Komitetowi Warmińskiemu w Kwidzyniu, zaś Fryderyk Leyka kierował Mazurskim Związkiem Ludowym, rezydującym w Szczytnie. Cechą odróżniającą ewentualne przyłączenie Warmii, Mazur oraz Powiśla do Polski, od włączenia w jej granice, Górnego Śląska, był niemal całkowity brak poparcia, ze strony władz rządowych, warszawskich. Było to o tyle niezrozumiałe, że tutejsi mieszkańcy, opowiadający się za Polską i polskością, byli większością.
Samo głosowanie odbyło się w dniu 11 lipca 1920 roku. Był to niezwykle trudny dla państwa polskiego czas. Tak bowiem oto, Armia Czerwona zbliżała się do granicy Prus Wschodnich. Ten fakt wywołał skutki dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, ograniczył (już i tak bardzo niewielkie) działania warszawskich władz, w kwestii przeprowadzenia plebiscytu. Po drugie, wywarł na mieszkańcach terytorium plebiscytowego nieodparte przekonanie, że czas wolnej i suwerennej Polski, jest policzony, i że zbliżają się sądne dni. Stąd też wielu Polaków na Warmii, Mazurach czy Powiślu, zamiast opowiedzieć się za przynależnością do Polski, wybrało Niemcy. Woleli bowiem zwierzchnictwo władzy niemieckiej, niż radzieckiej, bolszewickiej. Oczywiście był także aspekt zgłoszenia do udziału w głosowaniu około 150 tysięcy (a może i 200 tysięcy) Niemców urodzonych na spornym obszarze (ale go nie zamieszkujących w dniu plebiscytu). Warto także wspomnieć, że wśród zgłoszonych, znajdowali się tak faktycznie urodzeni na Warmii, Mazurach czy Powiślu, ale i podstawieni przez władze niemieckie, ludzie. Plebiscyt zwieńczyła przegrana Polaków. Na Powiślu za Polską opowiedziało się jedynie 7,6% głosujących, w powiecie olsztyński - 13,4%, a w powiecie sztumskim - 19,1%. Ostatecznie w dniu 12 sierpnia 1920 roku, Rada Ambasadorów przekazała stronie polskiej pięć wsi na Mazurach, oraz trzy wsie na Warmii.
W roku 1919, Polacy zostali zmuszeni do walki na jeszcze jednym odcinku, a mianowicie na odcinku południowym. Tak bowiem oto, w dniu 23 stycznia 1919 roku, wojska czeskie wykorzystując fakt uwikłania armii polskiej w walki z Ukraińcami w Galicji Wschodniej, uderzyli na przynależną Polsce część Śląska Cieszyńskiego. Zostały w ten sposób złamane, wcześniejsze ustalenia polskiej Rady Narodowej oraz Ceskiego Narodnego Viboru, w sprawie przebiegu linii demarkacyjnej pomiędzy krajami. Pomimo, iż dowodzący wojskami polskimi, pułkownik Franciszek Latinik, dysponował blisko 5 tysiącami żołnierzy, były to siły niewystarczające do odparcia przeciwnika. Już w dniu 26 stycznia, Polacy opuścili Cieszyn, przemieszczając się na linię rzeki Wisły. W tym samym czasie, Czesi zakotwiczyli się w Spiszu i Orawie. Ale ponieważ nie udało się im sforsować linii Wisły, postanowili przystać na rozejm (30 stycznia). Z kolei, w dniu 3 lutego, w Paryżu podpisano ugodę o wytyczeniu nowej linii demarkacyjnej, pozostawiającej w czeskim władaniu Zaolzie, całe Zagłębie Karwińskie, oraz znaczną część powiatu cieszyńskiego. We wrześniu 1919 roku, decyzją mocarstw zachodnich, ustanowiono, że rozstrzygnięcie sporu polsko-czeskiego, o stan posiadania na Śląsku Cieszyńskim, nastąpi na drodze plebiscytu, aczkolwiek już w lipcu 1920 roku, zapadła decyzja z goła odmienna. A mianowicie, Rada Ambasadorów wyraziła chęć odstąpienia od głosowania plebiscytowego, i postanowiła o arbitralnym podziale wspomnianego terenu. W toku tegoż podziału, po polskiej stronie znalazło się 1009 km2 oraz 143 tysięcy ludności. Czechosłowacja otrzymała 1273 km2, zamieszkiwane przez 283 tysięcy ludności (w tym 120 tysięcy - to Polacy). Ponieważ strona czechosłowacka nie zamierzała przestrzegać prawa neutralności (np. poprzez blokowanie wszelkiego rodzaju dostaw do Polski), Polska nie zamierzała respektować praw południowego sąsiada do spornych: Śląska Cieszyńskiego, Spiszu oraz Orawy.
Pora omówić zagadnienia związane z kształtowaniem się polskiej granicy wschodniej. Na przełomie roku 1918 i 1919, Polacy toczyli zacięte boje w rejonach:
- Lwowa, Rawy Ruskiej i Chyrowa (potyczkując się z Ukraińcami, sami dysponowali blisko 20
tysiącami żołnierzy)
- Wołynia, Polesia i Chełmszczyzny (stając do walki z wojskami Naddnieprzańskiej
Ukraińskiej Republiki Ludowej)
Niemniej jednak, już z początkiem roku 1919, żołnierze dowodzeni przez generała Edwarda Rydza-Śmigłego (pierwszym dowódcą tych oddziałów był generała Stefan Majewski), wyparli armię ukraińską za linię Włodzimierz-Kowel. Na marginesie, warto zauważyć, iż to ostatnie zwycięstwo odnieśli Polacy, w głównej mierze dzięki interwencji Armii Czerwonej, wymierzonej przeciwko Ukrainie.
Ale Polska miała przed sobą (obok sporu z Ukrainą), konflikt zbrojny z jeszcze jednym wschodnim sąsiadem, a mianowicie, z Rosją Radziecką. Tak bowiem oto, po zakończeniu wojny oraz wobec klęski Niemiec, Rosja zdecydowała się na wypowiedzenie traktatu zawartego w Brześciu. Tego rodzaju polityka, miała na celu przywrócenie mocarstwowej roli Rosji Radzieckiej. W sensie dosłownym, chodziło o skumulowanie w radzieckich rękach, terenów niegdyś do Rosji należących. Realne niebezpieczeństwo zaczęło więc także zagrażać powojennej Polsce. Zanim doszło do wojny polsko-bolszewickiej, Rosja Radziecka w dniu 1 stycznia 1919 roku (po uprzednim obaleniu rządu białoruskiego), proklamowała w Mińsku utworzenie Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Rad. Jako że w tym samym czasie, bolszewicy zmusili Litwinów do opuszczenia Wilna, zawiązało się wśród polskich ziemian, zamieszkujących rejony Litwy i Białorusi, porozumienie pod nazwą Komitet Obrony Kresów. Priorytetowym celem jego działania, było przystąpienie do oporu przeciwko bolszewikom, jak również do obrony wspomnianych terenów. Komitetowi przewodził generał Wiesław Wejtka. Sytuacja nie przedstawiała się jednak najlepiej. 5 stycznia władzę nad Wilnem przejęli bolszewicy, a w dniu 27 lutego 1919 roku, ogłosili powstanie Litewsko-Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Rad.
W toku tak prowadzonej przez bolszewików polityki, ogromne straty ponosili sami Polacy. Tak bowiem oto, na obszarach podporządkowywanych sobie przez Armię Czerwoną, szerzył się rabunek, przemoc i nienawiść. Napiętnowano polskich ziemian, inteligencję czy zaangażowanych politycznie działaczy. Wystawieni na ciężką próbę Polacy, nie zamierzali dłużej tolerować polityki radzieckiej, i w lutym 1919 roku, wojska Frontu Litewsko-Białoruskiego, generała Stanisława Szeptyckiego, rozpoczęły konfrontację z bolszewikami. Dodatkowo, działania inspirowane przez generała Antoniego Listowskiego, doprowadziły do przejęcia przez stronę polską, Pińska. Był marzec 1919 rok. Na tym polskie sukcesy się nie kończyły. W dniu 19 kwietnia, na skutek akcji, zorganizowanej przez jednostki bojowe pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego, oraz przez kolejarzy z Wilna, generał Rydz-Śmigły zajął Wilno. Przypieczętowaniem tegoż zwycięstwa, było wydanie przez Józefa Piłsudskiego odezwy Do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, w dniu 22 kwietnia 1919 roku. Pisał w niej między innymi: "(...) na tej ziemi, jakby przez Boga zapomnianej, musi zapanować swoboda (...) Chcę dać wam możność rozwiązania spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych tak, jak sami sobie tego życzyć będziecie".
Dnia 26 lipca 1919 roku zapadła w Paryżu niezwykle istotna dla Polski decyzja. Otóż, Rada Najwyższa rozdzieliła posiadłości polskie i litewskie zgodnie z biegiem Linii Focha, pozostawiając Wilno w posiadaniu państwa polskiego.
Z kolei, na Białorusi Polacy zajęli Mińsk, a w wojnie Polski i Rosji Radzieckiej linia frontu przebiegała wzdłuż miejscowości: Połock, Borysów, Bobrujsk, Zasław, Zbrucz. Wydarzenia na wschodzie naszego kraju, ośmieliły Piłsudskiego i jego zwolenników, nie tylko do powrotu do koncepcji federacyjnej, ale także do znacznej jej rozbudowy. Chodziło już nie tylko o zastopowanie bolszewickiej rewolucji, trawiącej ziemie położone coraz dalej na zachód od Rosji Radzieckiej, ale także o nadanie Białorusi, Litwie oraz Ukrainie statutu samodzielnych państw. Samodzielnych choć pozostających w sojuszu z Polską. Powodzenie inicjatywy mogło, nie tylko doprowadzić do kształtowania się narodowej świadomości wśród naszych sąsiadów, ale nade wszystko mogło doprowadzić do ustabilizowania sytuacji w Europie Środkowej i Wschodniej. Niestety powodzenie planu zależało w olbrzymiej mierze od ustosunkowania się do niego narodów białoruskiego, litewskiego czy ukraińskiego. Zdecydowanie łatwiej można było pozyskać do współpracy Litwinów czy Białorusinów, niż Ukraińców. Dlaczego? Otóż, ci pierwsi byli mniej liczni, i w obliczu zagrożenia (także w pewnym stopniu polskiego) łatwiej można było na nich oddziaływać. Z kolei, jeśli chodzi o Ukraińców, w grę wchodziła jedynie współpraca na równych zasadach.
Niemniej jednak sytuacja na polu walki komplikowała się. Bolszewicy ponownie znaleźli się na terenach Ukrainy, ustanawiając w Kijowie rządy bułgarskiego komunisty Christiana Rakowskiego. Ataman Petlura oraz jego armia, została rozbita przez bolszewików Denikina. W tej sytuacji Petlura, zmuszony był uciekać do Polski (grudzień 1919 rok). W rękach jego partyzantki pozostawał jednak skrawek ziemi w okolicach Chmielnika. Wkrótce Petlura powołał do życia rząd narodowy w Chmielniku, rząd z którym współpracę nawiązała Polska (warunkiem trwałości porozumienia na osi Petlura-Polska, było uznanie przez atamana granicy polsko-ukraińskiej na Horni i Zbruczu). Warto podkreślić, że swoją decyzją Petlura, zyskał wielu wrogów wśród Ukraińców zamieszkujących Galicję. Za rozwiązaniem proponowanym przez Polaków nie opowiedział się także rząd Petruszewicza, pozostający na emigracji w Wiedniu.
Inicjatywa budowy współpracy na Wschodzie, napotkała na trudności na obszarze Białorusi. Zniechęcony Piłsudski odstąpił więc od pomysłu budowania tam samodzielnego państwa, i ograniczył się do tworzenia wojsk białoruskich, na czele z generałem Stanisławem Bułaką-Bałachowiczem.
Budowanie wspólnego frontu przeciwko bolszewickiej Rosji, napotkało także na opór ze strony państw bałtyckich. Wcale nie lepiej, przedstawiała się kwestia nawiązywania sojuszy w Europie Środkowej i Południowej. I tak, zainteresowania nie okazała Rumunia. Co więcej, w roku 1920, na skutek korzystnego dla niej rozwiązania sprawy o przynależność Besarabii, gotowa była do dialogu pokojowego z Rosją Radziecką. Polska nie mogła także liczyć na Czechosłowację. Reasumując z koncepcji tworzenia federacji przeciwko Rosji Radzieckiej w Europie, nie pozostało nic, poza gotowymi do walki polskimi siłami, zasilanymi przez wojska Petlury, oraz pojedyncze oddziały z Białorusi.
Ale polskie próby przeciwdziałania radzieckiej rewolucji, dostrzegł Zachód. Wkrótce także, z Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch, płynęły broń i amunicja, mające pomóc wojskom sojuszniczym (polskim, ukraińskim i białoruskim) w przyszłym konflikcie zbrojnym.
Od początku 1920 roku, reorganizowano wojsko polskie. W kwietniu liczyło ono 700 tysięcy zmobilizowanych, na czele których stanął, podniesiony do stopnia marszałka (19 marca 1920 roku), Józef Piłsudski.
W dniu 21 kwietnia 1920 roku, Piłsudski zawarł z Petlurą, porozumienie w sprawie sojuszu wojskowego, skierowanego przeciwko bolszewikom. Na marginesie, porozumienie to stanowiło także, a może nade wszystko, o uznaniu przez Polskę, praw Ukrainy do ziem położonych na Wschód od rzeki Zbrucz, oraz uznaniu przez Ukrainę, praw Polski do Galicji Wschodniej oraz Wołynia. W toku zawartego porozumienia, Polska uznawała także niepodległość Ukrainy na wschód od byłej granicy Rosji z Austro-Węgrami, na rzece Zbrucz.
W dniu 25 kwietnia 1920 roku, wojska polskie oraz oddziały ukraińskie Petlury, przystąpiły do ofensywy na Ukrainie. Jako że żołnierze dwunastej armii radzieckiej przeprawili się przez Dniepr, a żołnierze z armii czternastej, cofali się w kierunku południowym, wojska sprzymierzonych Piłsudskiego i Petlury, zajmowały tereny, wcześniej przez wroga opuszczone.
Kolejnego dnia, 26 kwietnia 1920 roku, sojusznicy Piłsudski oraz Petlura, skierowali do Ukraińców, podobne w brzmieniu, odezwy. Petlura w odezwie zatytułowanej Do narodu Ukrainy, pisał o Polsce walczącej z "(...) moskiewskimi bolszewikami i okupantami", gwarantując jednocześnie swemu narodowi, że po zakończonej sukcesem wojnie, wojska polskie opuszczą ziemie Ukrainy. Piłsudski swoją odezwę opatrzył tytułem Do mieszkańców Ukrainy, i mówił w niej "(...) wojska polskie usuną z terenów przez naród ukraiński zamieszkanych - obcych najeźdźców, przeciwko którym lud ukraiński powstał z orężem w ręku (...) pozostaną na Ukrainie na czas potrzebny po to, by na ziemiach tych mógł objąć władzę prawy rząd ukraiński".
Dnia 7 maja 1920 roku, wojska generała Edwarda Rydza Śmigłego zajęły Kijów, z kolei, 9 maja, wschodnie pobrzeże Dniepru. W Kijowie utworzono rząd Izaaka Mazepy. Wielki triumfatorem wyprawy kijowskiej okazał się Józef Piłsudski. Prasa na Ukrainie pisała o wspomnianej wyprawie jako o szaleństwie, zaś Marszałek Sejmu Wojciech Trąmpczyński, skłaniał się do porównania Piłsudskiego, jego woli walki i zaangażowania w sprawy wschodnie, do króla Bolesława Chrobrego. I tak jak mieszane uczucia, wyprawa kijowska wzbudzała we Wschodniej Europie, na Ukrainie, w Polsce, czy Rosji Radzieckiej, równie niejednoznacznie przyjmowano ją na Zachodzie. Gorącą jej zwolenniczką okazała się Francja, przeciwniczką - Wielka Brytania. Niemniej jednak stanowisko tej ostatniej, wynikało bardziej z chęci neutralizowania Francji, niż z realnego zrozumienia spraw, rozgrywających się po drugiej stronie Starego Kontynentu. Jak zawsze, dwulicową postawę przyjął premier David Lloyd George, który z jednej strony, nagłaśniał na angielskich salonach, że Polska to kraj pozostający w ciągłym sporze i konflikcie z sąsiadami. Z drugiej zaś, znajdował zrozumienie dla decyzji marszałka, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa zagrażającego Europie, niebezpieczeństwa w postaci Armii Czerwonej i bolszewików. Z Piłsudskim solidaryzował się król Jerzy V; zaś prezydent Republiki Weimarskiej Friedrich Ebert, przyjął postawę neutralną w konflikcie Polska-Rosja Radziecka.
W czasie gdy Polacy cieszyli się sukcesem wyprawy kijowskiej, bolszewicy zwierali szyki do kolejnej walki. Siejąc w kraju wieść o możliwej utracie Ukrainy, mobilizowali społeczeństwo do zaangażowania się w przygotowania wojenne. Wkrótce okazało się także, że do armii radzieckiej wstąpiło blisko 2 tysiące dawnych żołnierzy carskich. Do działań przygotowawczych, należało także ogłoszenie stanu wyjątkowego w 24 radzieckich guberniach, jak również powołanie do życia w Moskwie, rady rzeczoznawców na czele z Aleksiejem Brusiłowem.
Marszałek zdając sobie sprawę z przygotowywanej przez bolszewików akcji, wydał rozkaz o rozpoczęciu ofensywy wojsk polskich z terenu Polesia, w kierunku Mohylewa. Niestety, była to decyzja nieco spóźniona. Tak bowiem oto, już w dniu 14 maja 1920 roku, do działań przystąpiły jednostki zbrojne frontu północno-zachodniego, dowodzone przez Michaiła Tuchaczewskiego. Konsekwencją takiego obrotu wypadków, było częściowe (na razie) zwycięstwo bolszewików, oraz zatrzymanie ofensywy wojsk polskich i ukraińskich.
W tych warunkach, w Warszawie upadł gabinet ze Skulskim na czele (9 czerwca 1920 rok). Z kolei, premier gabinetu pozaparlamentarnego, Władysław Grabski, podjął decyzję o potrzebie powołania do życia Rady Obrony Państwa. Mieliby do niej wejść następujący urzędnicy: Naczelnik Państwa, Marszałek Sejmu, jak również przedstawiciele większych partii politycznych i wojska. Ostatecznie ROP została utworzona w dniu 1 lipca 1920 roku, a do jej kompetencji należało: sprawowanie władzy wykonawczej oraz ustawodawczej, w kwestiach związanych z prowadzeniem działań militarnych, wojennych, jak i pokojowych.
W dniu 4 lipca 1920 roku, ruszyła kolejna (druga) ofensywa bolszewicka. Postępowało wycofywanie się Polaków z zajętych wcześniej ziem i miast. I tak w dniu 11 lipca, Polacy ewakuowali się z Mińska, 14 lipca z Wilna, 19 lipca z Grodna. Upadła także polska linia obronna, ukształtowana na rzekach Niemen i Szczara, oraz punkty oporu w Pińsku (23 lipca), i w Brześciu nad Bugiem (1 sierpnia). Kolejna klęska spadła na wojska polskie w nocy z 9 na 10 sierpnia, a to w związku z potrzebą oddania nieprzyjacielowi linii Bugu, i przemieszczenia się w rejon Wieprza i Wisły. W tym samym czasie, czwarta armia radziecka atakowała na linii granicznej z terytorium Prus Wschodnich, wdzierając się pod Mławę, Płock i Włocławek. Tym samym, bolszewicy chcieli zablokować Polakom dostęp do morza, oraz połączyć się z Niemcami.
Aktywność wykazali także polscy bolszewicy. Tak bowiem oto, w dniu 1 sierpnia1920 roku, w Białymstoku zjawił się Julian Marchlewski, z Manifestem Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski (Polrewkomu), sygnowanego przez Feliksa Dzierżyńskiego, Feliksa Kona, Edwarda Próchniaka i Józefa Unszlichta. Istotą Manifestu, była zapowiedź powołania do życia Polskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W brzmieniu Manifestu bolszewicy nie po to wkroczyli do Polski, żeby siać zniszczenie, przemoc i gwałt, ale po to, aby realnie budować niepodległą Polską.
Fałszywym twierdzeniom głoszonym przez Marchlewskiego i jego zwolenników, nie poddało się polskie społeczeństwo. Ono doskonale wiedziało, kto jest wrogiem, a z kim należy się solidaryzować. Szerzył się więc patriotyzm, szeregi wojska zasiliło blisko 100 tysięcy ochotników, przekazywano datki na Fundusz Obrony Państwa. Nie przerywano także pro polskiej agitacji na forum polityczno-dyplomatycznym. Podczas spotkania dyplomatów w Spa, minister Patek, powiedział jasno i klarownie, tak Polska walczy z Rosją Radziecką o granice i swój suwerenny byt, ale jest także gotowa pertraktować pokój, oczywiście o ile będzie to pokój oparty na "(...) na zasadzie samostanowienia o sobie narodowości zamieszkujących między Polską a Rosją". Niestety, na tym etapie politycznego dialogu, do rozmów włączył się premier Lloyd George. Wciąż nieprzychylny Polsce uważał, że jej dni (w związku z ofensywą bolszewicką), są policzone, a co za tym idzie, za mediację w sporze Polska-Rosja Radziecka, zażądał wyrażenia zgody na Linię Curzona (Bug-Kuźnica-Pińsk). Przerażony działaniami bolszewickimi na wschodnim froncie, premier Grabski ustąpił. Tym samym po raz kolejny w historii, o bycie państwa polskiego miały decydować kraje Ententy. Lenin taki stan rzeczy podsumował słowami: " Za pomocą szachrajstwa obietnic chcą nam wydrzeć z rąk zwycięstwo". Co miał na myśli? Celem bolszewików w 1920 roku było zwyciężenie Polski, podbój jej ziem, oraz nawiązanie współdziałania z rewolucjonistami w Niemczech.
W tym czasie Polska zabiegała o neutralność Litwy, w celu niedopuszczenia do przemarszu przez jej terytorium wojsk bolszewickich. Nawet uznanie przez stronę polską niepodległości litewskiej, nie wpłynęło na zmianę sytuacji. Tak bowiem oto, w dniu 12 sierpnia 1920 roku, traktat pokojowy podpisały pomiędzy sobą Litwa oraz Rosja Radziecka. Litwa uzyskiwała z ramienia bolszewickiego prawo do Wileńszczyzny, Rosja z kolei, gwarancje zgody na przemarsz jej wojsk przez litewskie ziemie.
Decyzja powzięta przez Grabskiego w Spa, zdezorganizowała życia polityczne w kraju. Nie chodziło już tylko o falę krytyki, która zalewała z każdej niemal strony, samego Grabskiego, ale i o spór pomiędzy Piłsudskim a Dmowskim. Co więcej, zbulwersowana Endecja, zażądała aby na stanowisko Naczelnego Wodza nominować generała Józefa Dowbora-Muśnickiego. Gdy spór nieco ucichł, a ROP wyraziła poparcie dla dotychczasowego Naczelnika oraz Wodza Naczelnego, Józefa Piłsudskiego, marszałek utworzył (w porozumieniu z sejmem) gabinet koalicyjny z udziałem przywódcy PSL "Piast" - Wincentego Witosa, oraz z socjalistą Ignacym Daszyńskim.
Tym czasem, wszelkie próby nawiązania dialogu pokojowego na osi Polska-Rosja Radziecko, kończyły się niepowodzeniem. Na marginesie, warto pamiętać, że do rozmów przystąpiono dopiero w dniu 17 sierpnia, w Mińsku, czyli w czasie polskiej kontrofensywy przeciwko siłom Armii Czerwonej. Na pierwszym etapie rokowań pokojowych bolszewicy zażądali od Polski między innymi:
- wyrażenia zgody na Linię Curzona
- zmniejszenia stanu polskiej armii do około 50 tysięcy żołnierzy
- demobilizacji pozostałych jednostek
- przekazania zdemobilizowanego sprzętu Rosji Radzieckiej
- utworzenia tzw. milicji ludowej
- eksterytorialności linii kolejowej Wołkowysk-Białystok-Grajewo.
Oczywiście warunki te były nie do przyjęcia przez polską stronę, głównie dlatego, że czyniły z niej łup w rękach radzieckich. Pozostawała dalsza walka.
Z początkiem sierpnia, opinia publiczna tak w kraju, jak i za granicą, przewidywała rychły upadek Polski. Przewidywania te okazały się jednak całkowicie błędne. Tak bowiem oto, podczas gdy liczebnie, Front Tuchaczewskiego kruszał z dnia, na dzień (osiągając w sierpniu liczbę zaledwie 130 tysięcy żołnierzy), liczba wojsk polskich wzrastała. Na froncie północnym było ich około 170 tysięcy.
Polacy przygotowywali także plan ostatecznego uderzenia, decydującej bitwy. Za inicjatywę tę odpowiadali: nowy szef sztabu, generał Tadeusz Rozwadowski oraz generał Kazimierz Sosnkowski. Zgodnie z planem bitwy warszawskiej: dnia 6 sierpnia, na mocy rozkazu wydanego przez marszałka, obrona polska miała się umocnić na linii Orzyc-Narew-Wisła-Wieprz, na południu zaś, na rzece Strypie. Następnie na przyczółku miasta, miano związać wojska bolszewickie, jednocześnie zaś skoncentrować polską grupę manewrową nad Wieprzem. To właśnie znad Wieprza, w drugim etapie bitwy, miano przypuścić atak na wojska Armii Czerwonej, szturmujące stolicę. Atak znad Wieprza miał być prowadzony przez samego Piłsudskiego.
W dniu 12 sierpnia, doszło do walk w okolicy Radzymina, 14 sierpnia bolszewicy przerwali polską obronę, ale już dnia następnego, Polacy pokonali Rosjan pod Zielonką i Ossowem (niestety na polu walki poległ ksiądz Ignacy Skorupka). Także 14 sierpnia strona polska odnotowała zwycięstwo, tym razem pod Wkrą. Z kolei, radziecki korpus konny Gajchana przemieszczał się w kierunku zachodnim, chwilowo wyłączając się z bitwy warszawskiej. Już w dniu 16 sierpnia, udało się Polakom prowadzonym znad Wieprza rozbić grupę mozyrską Armii Czerwonej. Do odwrotu (w ciągu kilku kolejnych dni) zmuszono także trzecią, piętnastą oraz szesnastą armię radziecką, z kolei, atak armii konnej Budionnego na Lublin, przerwały po wkroczeniu do Zamościa, wojska dowodzone przez generała Rydza-Śmigłego. W tym czasie, wspominany wyżej korpus Gajchana, jak również czwarta armia radziecka (pokonana pod Mławą), wkroczyły do Prus Wschodnich. Zamiast internowania, w Prusach wyrażono zgodę na ich marsz w kierunku Litwy.
W miesiącu wrześniu i październiku walki polsko-bolszewickie toczyły się jeszcze: w okolicach Równego, nad Niemnem (bitwa w dniach 20-26 październik), w Galicji Wschodniej (gdzie wypierano ostatnich Rosjan). Wojska Bułaka-Bałachowicza zajęły Pińsk, zaś na początku października linia frontu biegła od Dzisny przez Dokszyce, Mińsk, rzekę Słucz aż do Baru (początek października).
W ten sposób dokonał się Cud nad Wisłą, symboliczny moment w dziejach powojennej Polski. Dlaczego symboliczny? Ponieważ na polach w okolicach Warszawy, Polacy bronili nie tylko swego suwerennego i wolnego bytu, ale także wolnego bytu Europy. Nie ulega wątpliwości, że widmem bolszewizmu w pierwszej kolejności zagrożona była Polska. Ale czy tylko Polska? Przypomnijmy sobie cytowane wyżej słowa Lenina, i jego wolę połączenia się z rewolucją niemiecką, oraz oparcia granicy Rosji Radzieckiej na Renie.
W chwili próby, tj. w czasie wojny polsko-bolszewickiej, swego patriotyzmu dowiódł naród polski. Nie dał się bowiem zmanipulować komunistycznej (tak polskiej, jak i radzieckiej) propagandzie, nie poniosły go hasła rewolucyjne, tym bardziej radzieckie. Polacy bowiem chcieli polskości i narodowej tożsamości. To o nie walczyli. I zwyciężyli.
W konsekwencji przegranej wojny, Lenin z nutą goryczy i smutku w głosie mówił: "(... ) Jeszcze kilka dni zwycięskiej ofensywy Armii Czerwonej, a nie tylko Warszawa byłaby zdobyta (...) lecz rozbity byłby pokój wersalski". Z kolei, dumny z polskiego zwycięstwa angielski lord Edgar V d'Abernon nazwał bitwę warszawską "osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata".
Ponieważ obie strony konfliktu, czuły się wyczerpane wojną, postanowiono zasiąść do stołu rokowań pokojowych.
Piłsudski zaś wyruszył na Wileńszczyznę. Mając w pamięci fakt podpisania przez Litwę traktatu pokojowego z bolszewikami, na mocy którego przyznano Litwie Wilno z okolicami, marszałek postanowił działać. A ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że Litwini nie godzą się na plebiscyt w Wilnie, gdyż prawdopodobnie wykazałby on potrzebę przyłączenia miasta do Polski, postanowił, że Polakom w Wilnie, trzeba odgórnie stworzyć okazję do państwowego samookreślenia się. Polecił więc Piłsudski, generałowi Lucjanowi Żeligowskiemu, upozorowanie żołnierskiego buntu na Litwie i zajęcie Wilna.
Jak polecił Piłsudski, tak Żeligowski zrobił. W dniu 9 października 1920 roku, wojska polskie wkroczyły do Wilna. Tym samym, zostały złamane (wcześnie wprowadzone) postanowienia suwalskie w sprawie linii demarkacyjnej polsko-litewskiej. W celu przeprowadzenia wspomnianego wyżej plebiscytu, strona polska powołała w Wilnie, Komisję Rządzącą Litwy Środkowej. Komisja ta, miała przygotować i nadzorować przebieg głosowania, które stanowiłoby o przynależności (bądź do Litwy, bądź do Polski) obszaru Wileńszczyzny, obszaru o powierzchni 37 tysięcy km2, oraz zamieszkiwanego przez blisko 1 milion ludności. W liczbie owego 1 miliona ludności, znajdowało się około 68% Polaków, i około 18% Litwinów. Z czasem, przystąpiono także do rozmów polsko-litewskich w sprawie Wilna z przyległościami, prowadzonych na forum Ligi Narodów.
Tymczasem powszechnie uważano, że działania Piłsudskiego na terenie Wileńszczyzny, mogą doprowadzić do zerwania rozmów pokojowych polsko-bolszewickich, toczonych w Rydze. Nic podobnego jednak się nie stało. Już w dniu 12 października, podpisano traktat wstępny (preliminaryjny) oraz stosowną umowę o rozejmie. Zgodnie z przyjętymi postanowieniami, działania zbrojne pomiędzy stronami przerwano z dniem 18 października. Kontynuowano także negocjacje w sprawie ostatecznego traktatu pokojowego. Rokowania trwać miały jeszcze pięć miesięcy. W tym czasie, strona polska ugruntowała swoje przekonania co do możliwości przekazania na rzecz Białorusi - Mińska. Wojnę polsko-bolszewicką zwieńczył traktat pokojowy podpisany w dniu 18 marca 1921 roku, w Rydze. Z ramienia Państwa Polskiego traktat sygnowali swoimi nazwiskami: Jan Dębski, Leon Wasilewski i Henryk Strasburger, z ramienia Rosji Radzieckiej - Adolf Joffe. Traktat ryski stanowił o:
- ustaleniu granicy pomiędzy Polską, Rosją oraz Ukrainą Radziecką na linii Dzisna-Dokszyce-Słucz-Korzez-Ostróg-Zbrucz
- Polska zrzekała się wszelkich praw do ziem położonych na wschód od wspomnianej linii, zaś Rosja Radziecka i Radziecka Ukraina, na zachód od wytyczonej granicy
- Polska ostatecznie uznawała za zgodny z prawem, radziecki stan posiadania na Ukrainie
- strony zobligowały się do przestrzegania praw mniejszościowych w zakresie kultury, języka oraz religii
- miano wprowadzić amnestię dla więźniów politycznych przeciwnego państwa
- Rosja radziecka oraz Ukraina miały zwrócić Polsce wszelkie dobra narodowe, skonfiskowane na ziemiach polskich, począwszy od roku 1772
- bolszewicy mieli wypłacić Polsce kontrybucję wojenną w wysokości 30 milionów złotych rubli
- konsekwencją ratyfikacji układu, miało być nawiązanie przez strony, poprawnych stosunków dyplomatycznych oraz politycznych.
Podpisanie w Rydze traktatu pokojowego pomiędzy stroną polską i bolszewicką, kończyło ostatecznie etap walk Polski o kształt i przebieg granic państwa. Jak wyżej opisano, walka ta toczyła się tak z wykorzystaniem zbrojnego oręża, jak i oręża dyplomatycznego. Nie ulega natomiast najmniejszej wątpliwości, że podjęte działania udowodniły, jak wielki jest patriotyzm Polaków i jak wiele są oni w stanie poświęcić, by urzeczywistnić swoje wizje Polski i polskości. Zadanie które postawiono przed polskim narodem u progu niepodległości, zostało wykonane. Polacy mogli być dumnymi. Dumnymi ze swego państwa, ale nade wszystko z siebie.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze przed przystąpieniem do boju o kształt granic państwa, w przekonaniu Polaków, ich przyszła ojczyzna winna była obejmować następujące ziemie: Galicję i Śląsk Cieszyński (wchodzące w skład zaboru austriackiego), Królestwo Polskie, ziemie Litwy z Wilnem, Kownem, Mińskiem oraz Wołyniem (będące częścią składową zaboru rosyjskiego), jak również Wielkopolskę, Śląsk Opolski oraz Warmię i Mazury (ziemie zaboru pruskiego). Nie ulega wątpliwości, że w roku 1921 (kiedy kończył się bój o granice), większość ze wspomnianych wyżej obszarów, znajdowała się przy Polsce. I był to niewątpliwie wielki sukces Polski i Polaków.
Powojenna Polska obejmowała obszar 388,6 tysięcy km2 (po włączeniu Zaolzia - 389,7 tysięcy km2). Tym samym plasowała się ona na szóstym w Europie miejscu, pod względem powierzchni kraju (na wyższych pozycjach znajdowały się Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, Niemcy, Francja, Hiszpania i Szwecja). Na owych 388,6 tysiącach km2, obszar byłego zaboru rosyjskiego stanowił 260 tysięcy km2, obszar zaboru austriackiego stanowił 80 tysięcy km2, zaś ziemie pruskie - 48,6 tysięcy km2.
W roku 1921 Polskę zamieszkiwało 27,2 milionów osób, w roku 1939, liczba ta wzrosła do 35,1 milionów obywateli. Pod względem liczby ludności, Polska także zajmowała szóste miejsce na kontynencie europejskim (wyprzedzały ją Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, Niemcy, Francja, Anglia i Włochy).
Sąsiadami Polski w dobie dwudziestolecia międzywojennego były: Niemcy, Wolne Miasto Gdańsk, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, Czechosłowacja, Rumunia, Litwa i Łotwa, a od marca 1939 roku, także Węgry (po włączeniu Rusi Zakarpackiej). Długość granic państwa (na chwilę przed wybuchem kampanii wrześniowej oraz II wojny światowej) wynosiła 5529 km. 140 km z owych 5529, stanowił pas wybrzeża nad Morzem Bałtyckim.
Niemal w tym samym czasie, w którym Polacy podejmowali działania zbrojne oraz dyplomatyczne o kształt i przebieg granic, w kraju konstytuowały się nowe władze polityczne, oraz starano się budować na nowo, ustrój konstytucyjny, administracyjny oraz polityczny państwa.
Tak bowiem oto, w listopadzie 1918 roku, na ziemiach polskich funkcjonowały następujące ośrodki władzy: Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej (Ignacego Daszyńskiego) w Lublinie, Rada Regencyjna w Warszawie, Polska Komisja Likwidacyjna w Krakowie (Wincentego Witosa) i Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że od samego początku pomiędzy wymienionymi ośrodkami dochodziło do starć i nieporozumień. O szeroko rozumianym porozumieniu zwyczajnie nie mogło być mowy. Dopiero fakt powrotu Józefa Piłsudskiego z magdeburskiej twierdzy, w dniu 10 listopada 1918 roku, stwarzał szansę na nawiązanie dialogu i pokonanie wszelkich politycznych animozji. Chodziło przecież o dobro odradzającego się kraju. W tej sytuacji, poszczególne ośrodki podporządkowywały się Piłsudskiemu (poza Poznaniem).
Jeszcze w listopadzie, utworzono gabinet rządowy na czele z socjalistą Jędrzejem Moraczewskim. W dniu 22 listopada 1918 roku, premier wydał Dekret o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej. Na jego mocy, nie tylko określił on ustrój państwa do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego, ale także, do czasu zwołania wspomnianego Sejmu, przekazywał on Józefowi Piłsudskiemu władzę Tymczasowego Naczelnika Państwa. Na rządy Moraczewskiego z dużą dozą niechęci patrzyli Endecy. Na marginesie, skrajną postawę przyjął jeden ze zwolenników Romana Dmowskiego, niejaki Januszajtis, który usiłował przemocą doprowadzić do ustąpienia gabinetu.
Kolejnym ważnym wydarzeniem na polskiej scenie politycznej roku 1918, było powstanie z: PPS "Lewica" oraz SDKPiL, Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (KPRP). Można byłoby zadać sobie pytanie: Dlaczego było to ważne wydarzenie? Otóż, dlatego że oto na ziemiach odradzającej się Polski, pojawiła się partia niechętna ideałom wolnościowym i narodowym, ale skłonna do dialogu i współpracy z Rosją Radziecką.
Jeśli zaś chodzi o ówczesną (tj. z końca 1918 roku) polską scenę polityczną, to za wyjątkiem KPRP, znajdowały się na niej także: PPS, PSL "Lewica", PSL "Piast", PSL "Wyzwolenie", a także frakcje: chadecka, centrowa, drobnomieszczańska (NPR), konserwatywna, oraz ugrupowania mniejszościowe.
Wybory do Sejmu Ustawodawczego odbyły się dnia 26 stycznia 1919 roku, przynosząc zwycięstwo Endecji, za którą z kolei uplasowały się PSL "Wyzwolenie", PSL "Piast" oraz socjaliści. Do godności premiera wyniesiono znanego na świecie pianistę, ale średnich lotów polityka, Ignacego Paderewskiego. 10 lutego 1919 roku, miały miejsce pierwsze obrady Sejmu Ustawodawczego, zaś w dniu 20 lutego, Piłsudski zrzekł się urzędu Tymczasowego Naczelnika Państwa. Co ważne, Sejm podjął uchwałę o powierzeniu Piłsudskiemu dalszego sprawowania urzędu Naczelnika Państwa, stanowiąc jednocześnie, że będzie on pełnił swoje obowiązki do czasu uchwalenia Ustawy Zasadniczej. Uchwała o której mowa, określana była mianem Małej Konstytucji.
W latach 1918-1922, kolejnymi polskimi premierami byli: Jędrzej Moraczewski, Ignacy Paderewski (do listopada 1919 roku), Leopold Skulski (od grudnia 1919 roku do czerwca 1920 roku), Władysław Grabski (od czerwca do lipca 1920 roku), Wincenty Witos (od lipca 1920 do września 1921 roku), Antoni Ponikowski (od września 1921 do czerwca 1922 roku)Artur Śliwiński (od czerwca do lipca 1922 roku) i Julian Ignacy Nowak (lipca do grudnia 1922 roku).
W dniu 17 marca 1921 roku uchwalono Konstytucję Marcową. W zakresie zasad tzw. naczelnych, Konstytucja wprowadzała republikańską formę ustroju, trójpodział władz (tj. władzę ustawodawczą, wykonawczą oraz sądowniczą). Mówiła także o jednolitości państwa, zwierzchnictwie narodu, demokracji reprezentacyjnej oraz systemie rządów parlamentarnych. W istocie władza ustawodawcza dominowała nad wykonawczą. Władza ustawodawcza znajdowała się w ręku 444 osobowego sejmu oraz 111 osobowego senatu, wybieranych na kadencję 5 letnią, w toku 5 przymiotnikowych wyborów. Władza wykonawcza należała do prezydenta oraz rządu. Prezydent był wybierany na kadencję 7 letnią, przez Zgromadzenie Narodowe, bezwzględną większością głosów. Sądy zgodnie z brzmieniem Konstytucji miały być w pełni niezawisłe. W Ustawie z marca 1921 roku, rozpisano także szeroki wachlarz praw i obowiązków obywatelskich. Prawa społeczeństwa podzielono na: polityczne (np. prawo wyborcze), obywatelskie (np. ochrona życia i wolności, równość wobec prawa, ochrona mienia, wolność słowa, sumienia czy wyznania), socjalne (np. prawo do ubezpieczenia społecznego). Do obowiązków obywatelskich należał zaś: obowiązek służby wojskowej, wierność Rzeczpospolitej czy poszanowanie prawa.
W roku 1922 przeprowadzono kolejne w Polsce wybory parlamentarne. I tym razem, zwycięstwo odniosła Endecja, tworząca w wyborach blok partii, określany mianem Chjeny, tj. Chrześcijańskiej Jedności Narodowej. Na drugim miejscu, uplasowały się partie centrowe. Niemniej jednak, i lewica znalazła się w wyborczych rankingach wyżej, niż podczas pierwszych wyborów (do Sejmu Ustawodawczego), polepszając tym samym swoje wyniki. Los lewicy, na zasadzie zupełnej analogii, podzieliły również mniejszości narodowe. Prawica zwyciężyła także w wyborach do senatu.
Z kolei w dniu 9 grudnia 1922 roku, prezydentem państwa polskiego, został Gabriel Narutowicz, pokonując w prezydenckim wyścigu, między innymi kandydata obozu endeckiego, hrabiego Maurycego Zamoyskiego. Nie bez powodu przywołano Endecję. Tak bowiem oto, to właśnie prawica histerycznie zareagowała na zwycięstwo Narutowicza, obarczając odpowiedzialnością za ten fatalny wybór, mniejszości narodowe (na marginesie, akurat w tym względzie nie były to zarzuty bezpodstawne). Z inicjatywy Endecji, rozpoczęła się w kraju kampania nienawiści skierowana przeciwko prezydentowi, mająca na celu niedopuszczenie do jego zaprzysiężenia. W szeregach endeckich nierzadko stawali duchowni, oraz znane osobistości (jak chociażby generał Haller). Prawica zarzucała Narutowiczowi, iż wiele lat przebywał poza krajem (w Szwajcarii), oraz że nie był katolikiem. I choć Narutowicz na urząd prezydencki został zaprzysiężony, to akcja, będąca wyrazem prawicowego szowinizmu i ksenofobi, wydała swój owoc. Tak bowiem oto, w dniu 16 grudnia 1922 roku, prezydent Narutowicz zginął, z rąk orędownika koncepcji i ideologii endeckiej, niejakiego Eligiusza Niewiadomskiego. Do czasu wyboru nowego prezydenta, funkcję tę powierzono Marszałkowi Sejmu, tj. Maciejowi Ratajowi. Z czasem (tj. 20 grudnia 1923 roku) nową głową państwa, został Stanisław Wojciechowski.
Tymczasem po premierze Nowaku, z inicjatywy Marszałka Sejmu, Macieja Rataja, rząd utworzył Władysław Sikorski. Rząd Sikorskiego działał w okresie od grudnia 1922 roku do maja 1923 roku. Następcą zaś Sikorskiego, na urzędzie prezesa rady ministrów, został Wincenty Witos (od maja do grudnia 1923 roku). Kierowany przez niego rząd (tzw. rząd ChjenoPiasta, gdyż tworzyły go partie endecka i PSL "Piast"), przeprowadził kontrowersyjną reformę rolną, oraz zmuszony był stawić czoła szalejącej w kraju - hiperinflacji. Jako że rząd z hiperinflacją walczyć nie potrafił, skompromitował się w oczach opinii publicznej i zmuszony był ustąpić. Zastąpił go ponadpartyjny gabinet Władysława Grabskiego (od grudnia 1923 do listopada 1925 roku). Gdy rząd Grabskiego zwalczył inflację, postanowiono go obalić. Przyszła więc kolej na gabinet Aleksandra Skrzyńskiego (od listopada 1925 do maja 1926 roku), po którym trzeci raz swój rząd utworzył Wincenty Witos. Niemniej jednak, tym razem władzę sprawował dłużej niż poprzednio, tj. od maja 1925 do maja 1926 roku. W dniu 12 maja 1926 roku rozpoczął się Przewrót Majowy.
Przedstawione wyżej wydarzenia, to zaledwie namiastka perturbacji i ciągłych zmian jakie dawały o sobie znać w dobie międzywojennej, w sferze politycznej i ustrojowej. O ile w kwestii granic i walki o ich przebieg, Polacy jako społeczeństwo, stanęli na wysokości zadania i poprowadzili swój kraj do ostatecznego zwycięstwa, tak w życiu wewnętrznym, polska elita polityczna zupełnie się pogubiła. Konsekwencją tegoż zagubienia, było intensyfikowanie problemów i waśni pomiędzy poszczególnymi frakcjami parlamentarnymi, przyczynianie się do powstawania sporów społecznych, a także osłabianie bezpieczeństwa narodowego i stabilności polskich granic na zewnątrz. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że po 123 latach niewoli, nie można było oczekiwać od polskiej klasy politycznej gotowych rozwiązań administracyjnych, ustrojowych. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że demokracja musiała rodzić się na błędach, a czasem nawet tragicznych wydarzeniach. Tylko bowiem w ten sposób mogła osiągnąć doskonałość. Ale czy aby na pewno? Czy nie należało wytyczyć jakiś granic politycznych zachowań? Czy każde działanie usprawiedliwiał fakt, że polskość i Polska, dopiero raczkują? Zastanówmy się nad odpowiedziami na zadane pytania.
Jako ostatnie z przywołanych w niniejszej pracy wydarzeń, podano zorganizowanie w maju 1926 roku Przewrotu Majowego, przez Piłsudskiego i jego zwolenników. Jedni nazywają ten zryw jawnym zamachem na wolność i demokrację w dopiero co odrodzonym kraju. Inni uważają, że agonia, brak stabilizacji parlamentarnej i politycznej w latach 1918-1926, były tak dalece posunięte, że gdyby nie zamach majowy, Polska nie byłaby w stanie dłużej funkcjonować politycznie i ustrojowo. Z całą pewnością nie mylą się wszyscy ci, którzy w polityce wewnętrznej wspomnianego okresu, widzą niestabilność, a nawet anormalność. Tak bowiem oto, przez niemal 8 lat w parlamencie brak było stabilnej większości, w oparciu o którą mógłby działać rząd. Gabinety kolejnych premierów zmieniały się w ekspresowym wręcz tempie. Nie rozwiązywano ani ważnych dla kraju problemów gospodarczych, ani społecznych, dodatkowo intensyfikując niebezpieczeństwo zewnętrzne Polski.
Warto zastanowić się, z czego wynikał taki brak stabilizacji. Z zacietrzewienia posłów, z ich żądzy władzy, z chęci odgrywania istotnej roli w kraju, przez poszczególne jednostki? A może to co działo się w Sejmie, w jego kuluarach, czy w radzie ministrów, było tylko odzwierciedleniem sytuacji społecznej, antagonizmów pomiędzy mniejszościami narodowymi, regionalnymi, dzielnicowymi? Warto pamiętać, że w listopadzie 1918 roku, przyszło żyć w jednym państwie, obywatelom trzech zaborów, zaborów które na trwałe (także w aspekcie politycznym czy ustrojowym) wpisały się w dzieje Polski. Wolność, suwerenność, niepodległość, były ideałami, marzeniami ludzi, żyjących pod obcym jarzmem. Oni chcieli Polski, ale nie zastanawiali się nad tym jak będzie ona w praktyce funkcjonować. Najpierw trzeba było wywalczyć niepodległość, wskrzesić ojczyznę, a dopiero potem organizować w niej władzę.
Zastanawiając się nad powodami destabilizacji politycznej kraju, nie warto zbyt wcześnie wysuwać wniosków, i winą za całe zło, obarczać ówczesną elitę polityczną. Tym bardziej, że dzięki jej działaniom działy się w kraju rzeczy dobre, warte pamiętania. Warto wspomnieć chociażby o osiągnięciach Sejmu Ustawodawczego (zwołanego w lutym 1919 roku). To on, to Sejm Ustawodawczy, uregulował polityczne warunki funkcjonowania państwa, i pchnął je na drogę legalistyczną. Pomimo podziałów i frakcyjnych walk, sejm w ogóle, w okresie 1918-1926, pełnił ważną rolę w życiu obywatelski kraju. Posłom dawał szansę na wyrażanie poglądów, prezentowanie stanowisk różnych pod względem politycznym, ideologicznym, narodowościowym czy dzielnicowym. Z kolei społeczeństwo, poprzez "dialog" z posłami czy senatorami, czuło się pośrednio włączone w pracę parlamentu. Ludzie czyli się potrzebni swojemu krajowi. Ważnym narodowym interesom poświęcali swój czas i swoje zaangażowanie. Byli wyborcami, i za swoje wybory czuli się odpowiedzialni.
Poczucie odpowiedzialności i chęć brania udziału w życiu swego kraju, czyniły z Polaków, obywateli nowej kategorii. I mówiąc o kategoriach, nie mam na myśli niczego pejoratywnego, ujmującego czy negatywnego. Ludzie mieli prawo czuć się inaczej. Nie byli już zależnymi od obcych zaborców - poddanymi, ale wolnymi obywatelami. Mieli prawo wyborcze i mogli przez nie decydować o sobie. Zanikał podział na "my" i "oni". W wolnej, powojennej Polsce byli już tylko "my". Cokolwiek się robiło, robiło się to dla siebie. Niezależnie czy w sposób pośredni, czy też bezpośredni. Ludzie to rozumieli, zrzucając z siebie piętno i kompleks człowieka poniżanego i ciemiężonego przez lata, przez obcego zaborcę. Nie do końca rozumieli to jednak piłsudczycy, organizując zamach 1926 roku. Błędem było niedocenianie polskiego społeczeństwa i upatrywanie w nim masy, którą ktoś musi sterować i rządzić (oczywiście najlepiej byłoby by była to elita piłsudczykowska).
Na pocieszenie można powiedzieć, że pojmowanie rządów w sposób autorytarny, w sposób lansowany przez zwolenników Piłsudskiego w Polsce, miał swoje odpowiedniki w innych krajach Europy. We wspomnianym okresie, tj. po 1918 roku, podobne jak w Polsce zamachy na demokrację dokonały się w Estonii, na Łotwie, Litwie, Rumunii, Bułgarii, Jugosławii, Albanii, Austrii. Analogi możemy doszukiwać się także na Węgrzech.
Skąd ta fala przewrotów? Dlaczego zalewała kolejne kraje Starego Kontynentu? Jedni powiedzą, że z powodu niewystarczająco rozbudowanych struktur ekonomicznych czy społecznych poszczególnych państw, a co za tym idzie, z powodu braku odpowiednio licznej burżuazji czy klasy robotniczej, mających stać na straży demokracji. Inni powiedzą, że wiele spośród wymienionych krajów, nie posiadało wystarczająco rozbudowanych struktur samorządowych. Jeszcze inni winę za przewroty zrzucą na mniejszości narodowe, destabilizujące kraje lub na brak bezpieczeństwa granic państw. I każdy kto wymieni jeden spośród powyższych argumentów, będzie miał rację. Będzie ją miał także i ten kto zwróci uwagę na siłę takich ideologii jak nacjonalizm, ksenofobia, faszyzm czy hitleryzm, na ich "magię" oddziaływania na postronnego widza lub słuchacza.
Dopiero czas miał pokazać Europie i światu jak wielkim bogactwem jest demokracja, wolność i suwerenność.
Historia państwa polskiego uczy, że niezależnie od kształtu jego terytorium, od przebiegu jego granic, największą zdobyczą i najcenniejszym bogactwem polskości, jest patriotyzm i poczucie tożsamości narodowej. Gdyby nie one, Polacy nie przetrwaliby w dobie zaborów, brakłoby im siły by organizować kolejne powstania narodowe, a nade wszystko wciąż mieć nadzieję na to, że Polska się odrodzi. A gdy już się odrodziła, po 123 latach niewoli, Polacy znowu stanęli na wysokości zadania, dowodząc swego patriotyzmu. Walczyli o poszczególne polskie ziemie i dzielnice, walczyli o Polskę. Pamiętajmy o tym wielkim wkładzie dzisiaj, kiedy nie ma potrzeby sięgać po broń, bo jesteśmy wolnym i demokratycznym narodem, żyjącym w granicach własnego państwa. Nie musimy walczyć zbrojnie, ale możemy walczyć o pamięć o tamtych wydarzeniach, celebrować historię naszego kraju, kultywować tradycję i czynnie angażować się w polityczne życie państwa. Jesteśmy to winni minionym pokoleniom, które dla nas walczyły o wolną i demokratyczną Polskę.