Z nastaniem końca II wojny światowej odrodziło się państwo polskie. Niemniej jednak nie nawiązywało ono do tworu przedwojennego, tak w aspekcie ustroju politycznego, jak i kształtu terytorialnego. W obliczu wojennych wydarzeń, z nastaniem roku 1945 przy Polsce nie było już tak ważnych i newralgicznych ośrodków jak Lwów czy Wilno. Można powiedzieć, że rodzajem rekompensaty dla naszej ojczyzny, było nadanie jej ziem położonych na północy oraz na zachodzie kraju, a więc ziemi olsztyńskiej, gdańskiej, szczecińskiej oraz wrocławskiej. Ostatecznie, w toku obrad konferencji tzw. Wielkiej Trójki, polska granica zachodnia przebiegała na linii rzeki Odry oraz Nysy Łużyckiej. Granica wschodnia opierała się o rzekę Bug, zaś granicę północną wyznaczała linia wybrzeża morskiego, rozpościerającego się od rzeki Odry aż po Mierzeję Wiślaną. Na południu, linię graniczną wyznaczały Karpaty oraz Sudety. Reasumując należy stwierdzić, że powojenne terytorium państwa liczyło sobie około 300 tysięcy km2, a tym samym, że zmniejszyło się ono o blisko 1/5 w stosunku do czasów międzywojennych.
Wojna doprowadziła do zniszczenia oraz dewastacji wielu polskich ośrodków miejskich oraz małomiejskich. Szacuje się, że stolica od strony lewobrzeżnej, była zmasakrowana aż w 75%. Na marginesie, w dużej mierze za tak wielkie zniszczenia w Warszawie, odpowiadali Niemcy, którzy palili miasto już po upadku powstania warszawskiego.
Poza miastami czy wsiami, równie wielkich zniszczeń doświadczyły wszelkiego rodzaju zakłady przemysłowe, fabryki czy kopalnie. Całkowitej dysfunkcji uległa także polska kolej, a to za sprawą wysadzonych przez Niemców w powietrze, mostów kolejowych, przebiegających nad rzekami: Wisłą, Odrą, Narwią oraz Bugiem. Kolejnym sektorem gospodarczym poddanym wojennej destrukcji oraz dezorganizacji, było rolnictwo.
Warto także pamiętać, że do roli niszczycieli polskiego dorobku gospodarczego, ekonomicznego czy publicznego, aspirowali w czasach wojny nie tylko Niemcy, ale i Rosjanie. To właśnie oni demontowali na polskich ziemiach zachodnich oraz przewozili do ZSRR, urządzenia fabryczne czy specjalistyczne maszyny. Podobne procedery nie raziły polskich prominentów partyjnych, komunistów, których bardziej niż los kraju oraz jego powojenny byt, interesowało realizowanie służebnej polityki stalinowskiej, której ośrodek znajdował się w Moskwie.
Zmiany w kształcie terytorialnym państwa, w przebiegu polskich powojennych granic, rzutowały na dokonujący się, bardzo wyraźny proces migracyjny. Jak wiadomo, z ziem odzyskanych mieli być wysiedleni Niemcy. Szacuje się, że w obliczu wyzwalania poszczególnych regionów kraju przez wojska sowieckie, ziemie polskie opuściło blisko 4 miliony obywateli narodowości niemieckiej. Z kolei, w toku planowanej, właściwej akcji wysiedleńczej, w latach 1945-1947, poza granicami kraju znalazło się kolejne 2 miliony Niemców. Akcję "oczyszczania" ziem odzyskanych z ludności niemieckiej zakończono ostatecznie w roku 1949.
Oczywiście akcje wysiedleńcze czy przesiedleńcze nie dotyczyły jedynie ludności niemieckiej. Podlegali im także Ukraińcy oraz w mniejszym stopniu Białorusini oraz Litwini, kierowani z ziem polskich na obszar Związku Radzieckiego.
Kolejnym piętnem czasów powojennych, piętnem ciążącym na życiu polskiego społeczeństwa, był tzw. dramat porzucenia. Doświadczali go Polacy, którzy w latach 1939-1945 aktywnie włączali się w bój o ojczyznę, o jej wolność oraz niepodległość, a którzy w okresie powojennym, znaleźli się poza jej granicami. Szacuje się, że dramat porzucenia w latach 1947-1950, dotknął blisko 360 tysięcy osób. Grupa ta rozsiana była po wszystkich kontynentach na ziemskim globie. W jej obrębie znaleźli się ludzie wykształceni, ludzie o konkretnych, jasno zdefiniowanych poglądach politycznych czy społecznych, ludzie którzy za granicą znaleźli się bynajmniej nie ze względów zarobkowych. I tak, największe skupisko powojennej Polonii powstało w Stanach Zjednoczonych (około 110 tysięcy ludności). Niemal o połowę mniejsze, bo liczące sobie blisko 47 tysięcy osób, skupisko Polaków narodziło się w Kanadzie. Blisko 36 tysięcy polskich obywateli znalazło się na emigracji w Wielkiej Brytanii. I wreszcie, około 55 tysięcy Żydów z Polski, na stałe zamieszkało w Palestynie.
Oczywiście migracje czy emigracje ludności w warunkach powojennych, przebiegały w obu kierunkach. I tak, jak część Polaków opuszczała ojczyznę i udawała się za granice kraju, tak zza granicy (zwłaszcza wschodniej) do Polski powracali byli zesłańcy czy więźniowie polityczni. Przybywali oni z obszarów położonych w głębi Związku Radzieckiego, oraz z województw tzw. kresowych. Na podstawie danych Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, przed końcem roku 1947, z radzieckich ostępów powróciło blisko 1,5 miliona Polaków. Na podstawie tych samych danych, z kresów do kraju przybyło blisko 1,3 miliona ludności o korzeniach polskich.
Poza tym, wszystkie osoby, które przed agresją sowiecką na Polskę w dniu 17 września 1939 roku, zamieszkiwały ziemie II Rzeczpospolitej, w warunkach powojennych, miały prawo zdecydowania o swej przynależności państwowej.
Akcje przesiedleńcze z obszarów radzieckich lub kresowych charakteryzowały się tym, że były nimi nierzadko objęte całe miejscowości, na czele z lokalnym proboszczem, którego dobra i uposażenie również ulegało przeniesieniu.
Na ziemie polskie w warunkach powojennych powracali także rodacy z zachodu. Największą spośród nich grupę stanowili robotnicy lub więźniowie wywożeni do III Rzeszy na przymusowe roboty lub do tamtejszych obozów koncentracyjnych czy obozów pracy. Do kraju wracali też Polacy z Francji, Belgii czy Norwegii. Nie należy zapominać także o żołnierzach Polskich Sił Zbrojnych.
Najtrudniejszą sytuację zastawali Polacy przybywający na obszar ziem odzyskanych. Najtrudniejszą tak w aspekcie dnia codziennego, jak i w aspekcie politycznym.
W kontekście dnia codziennego, w kontekście społecznym, przybywający tu ludzie zastawali jedno wielkie pobojowisko. Zniszczenia wojenne przybierały bowiem na ziemiach odzyskanych, ogromny rozmiar. Miasta były niemal w całości zrujnowane, z opustoszałych domów czy fabryk wynoszono lub rabowano wszystko, co tylko było możliwe, wszystko, co tylko można było sprzedać, i na czym można się było wzbogacić. Wszędzie kwitł tzw. szaberplace, czyli handel wszelkiego rodzaju towarami.
Poza tym, na trudności dnia codziennego, nakładały się na ziemiach odzyskanych względy polityczne (a nawet wojskowe). Stacjonowały tu bowiem radzieckie wojska "Sojusznik", które odpowiedzialne były za demontaż oraz wywóz do Związku Radzieckiego wszelkich maszyn oraz urządzeń technicznych. Tych maszyn lub tych urządzeń, których nie udało się zdemontować, lub które były sowietom zbyteczne, niszczono na miejscu tak, aby i Polacy z nich nie skorzystali. Na tym nie kończyła się działania naszych "przyjaciół" zza wschodniej granicy, na obszarach polskich przez nich wyzwalanych. Otóż, żołnierze armii sowieckiej niemal każdego dnia uczestniczyli w akcjach rabunkowych, w kradzieżach oraz w gwałtach. Ich ofiarami padali tak Niemcy opuszczający w popłochu ziemie polskie, jak i polscy osadnicy na tereny wyzwolone czy wyzwalane, przybywający.
Prawdopodobnie najbardziej zniszczonym ośrodkiem miejskim ziem odzyskanych był Wrocław. Zgodnie z przeprowadzonymi szacunkami, z końcem wojny we Wrocławiu znajdowało się jedynie około 10 tysięcy budynków, z 30 tysięcy istniejących tu w okresie przedwojennym. Pierwsi napływowi Polacy znaleźli się we Wrocławiu już w maju 1945 roku.
Z nadejściem dnia 3 stycznia 1945 roku, decyzją Rządu Tymczasowego, Warszawa podniesiona została do rangi polskiej stolicy. Przystąpiono do dzieła jej odbudowy. Na marginesie warto zaznaczyć, że odbudowę stolicy postrzegano tak w kontekście konieczności politycznej, gospodarczej, jak i w kontekście zobowiązania moralnego, żeby nie powiedzieć duchowego. Zaangażowanie oraz wola zrekonstruowania miasta, była w opinii publicznej utożsamiana z odradzaniem się polskiego narodu, narodu tak bardzo dotkliwie i boleśnie doświadczonego przez okupantów w latach 1939-1945. "Walka" o odbudowę stolicy była poniekąd walką o faktyczne podniesienie się z upadku narodu polskiego.
Już w połowie 1945 roku, zrealizowana została reforma rolna na ziemiach wyzwolonych. Duży wkład w dzieło rekonstruowania polskiego życia gospodarczego, wniosło wojsko. Już z nastaniem końca roku 1945, rozminowało ono blisko 78% powierzchni całego naszego kraju. Oczywiście, akcja tak niebezpieczna, i zakrojona na tak wielką skalę, nie mogła się obejść bez ofiar. W toku rozminowywania kraju, śmierć poniosło 293 żołnierzy. Pozostaje także faktem, że w wielu regionach kraju, o pierwsze powojenne plony zatroszczyli się umundurowani rolnicy.
Do walki o powojenną przyszłość Polski, przystąpili także robotnicy oraz pracownicy zakładów przemysłowych. Nie czekając na odgórne decyzje polityczne, samorzutnie przejmowali oni fabryki, kopalnie czy huty, a następnie wdrażali w nich działania produkcyjne.
W kontekście politycznym, wychodząc naprzeciw postanowieniom konferencji Wielkiej Trójki, w czerwcu roku 1945, w Moskwie stawili się reprezentanci warszawskiego Rządu Tymczasowego oraz Stanisław Mikołajczyk. Przystąpiono do rozmów dwustronnych, w których to położenie Mikołajczyka od samego początku pozbawione było autonomii oraz możliwości swobodnego działania. Zastraszony i manipulowany przez polskich oraz radzieckich komunistów Mikołajczyk, nie miał więc wiele do powiedzenia. O nastrojach panujących wśród zebranych oraz o prawdopodobnym sposobie prowadzenia dyskusji, najlepiej świadczą słowa wypowiedziane przez Władysława Gomułkę, a mianowicie "(...) władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy." Dodatkowo elementem mającym oddziaływać na Mikołajczyka, oraz mającym wywierać piętno na podejmowane przez niego decyzje, było równoczesne do rozmów moskiewskich, sądzenie 16-tu działaczy polskiego podziemia, aresztowanych w roku 1945, przez radzieckie NKWD.
Proces 16-tu był precedensem, jakiego nie znała i jakiego nie doświadczyła nigdy wcześniej Europa. Przed sowieckim wymiarem sprawiedliwości oraz zgodnie z normami prawa, obowiązującymi w Związku Radzieckim, postawiono polskich działaczy niepodległościowych. Ani Stany Zjednoczone, ani Wielka Brytania (czyli współtowarzysze Rosji Radzieckiej zasiadający w Wielkiej Trójce), ani żadne inne państwo świata zachodniego, nie widziało w procesie 16-tu nic niewłaściwego. Nikt nie oponował. Nikt się nie sprzeciwiał. Kolejny raz Zachód pozostawiał Polskę oraz Polaków na łasce komunistycznego oprawcy.
Bohaterami procesu moskiewskiego byli sami oskarżeni. Z godnością oraz z podniesionym czołem znieśli oni zgotowany im los. Wielki podziw budził zwłaszcza generał Leopold Okulicki, który mówił: "(...) Wiem, że naród polski szczerze pragnie przyjaźni z narodem radzieckim. Ja pragnę, szczerze pragnę przyjaźni, pod jednym warunkiem, żeby była zachowana niepodległość Polski".
Jeszcze nie zakończył się proces 16-tu, gdy moskiewskie radio poinformowało, że rozmowy polsko-radzieckie w sprawie powołania do życia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej dobiegły końca. Rząd miał powstać poprzez dokooptowanie do składu komunistycznego PKWN, działaczy demokratycznych z kraju oraz działaczy rządu londyńskiego. Przewagę w Rządzie utrzymali radzieccy protegowani, zaś Mikołajczykowi zaproponowano urząd wicepremiera. Rozmowy moskiewskie stały się punktem wyjścia do dalszych działań politycznych Mikołajczyka, tym razem prowadzonych w kraju. Tak bowiem oto, Mikołajczyk nie tylko mógł powrócić do Polski, nie tylko zezwolono na działalność w kraju jego frakcji politycznej, a mianowicie Polskiemu Stronnictwu Ludowemu, ale nade wszystko jako wicepremier oraz członek rady ministrów, Mikołajczyk mógł nadzorować przygotowania do wyborów wolnych i demokratycznych, wyborów o przeprowadzeniu których zadecydowała konferencja jałtańska.
Nie minęło sporo czasu, gdy okazało się, że o realnym wpływie na losy kraju ze strony Polskiego Stronnictwa Ludowego nie może być mowy. Niestety bowiem, członkowie partii dysponowali zaledwie kilkoma głosami w obsadzonej 450 działaczami Krajowej Radzie Narodowej (KRN). Mankamentem Rady było to, że jej działacze nie pochodzili z wyborów, a byli mianowani.
W samym Rządzie sytuacja także nie przedstawiała się najlepiej. I tak najbardziej newralgiczne resorty obsadzili członkowie PPR. Co więcej, o faktycznym kształcie decyzji zapadających na forum rządowym decydowało Biuro Polityczne Komitetu Centralnego PPR. Tym samym, na prace rady ministrów wpływali tacy prominentni działacze partyjni jak: Bolesław Bierut, pełniący godność prezydenta KRN (formalnie bezpartyjny), Władysław Gomułka czyli partyjny sekretarz (jednocześnie minister Ziem Odzyskanych), Jakub Berman, Roman Zambrowski, Stanisław Radkiewicz - kierujący zbrodniczym Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, Michał Rola -Żymierski, czy wreszcie Hilary Minc. Na tym nie koniec. Ponieważ na każdym z wymienionych polityków, stał "koordynator" ze Związku Radzieckiego, tak i oni decydowali o kształcie życia politycznego oraz publicznego w kraju.
Niemal natychmiast po utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, komuniści z kraju oraz ze Związku Radzieckiego, uruchomili akcję mającą na celu niedopuszczenie do przeprowadzenia w kraju wolnych i nieskrępowanych wyborów. Aby akcja ta przyniosła spodziewane rezultaty, prowadzono ją na szeregu frontach. I tak, mając wpływ na środki masowego przekazu, w radiu oraz w prasie, komuniści kreowali się na polityków postępowych, a nade wszystko na polityków demokratycznych. Ten wizerunek miał trafić w pierwszej kolejności, do klasy robotniczej oraz chłopskiej. Była jeszcze i druga strona medalu, czyli podejmowanie nie przebierającej w środkach walki z działaczami podziemia niepodległościowego oraz z politykami partii faktycznie demokratycznych, w tym nade wszystko ze zwolennikami Mikołajczyka.
Ponieważ państwa Zachodu umiędzynarodowiły działalność TRJN, w Polsce rozwiązano Delegaturę Rządu na Kraj, Radę Jedności Narodowej oraz Delegaturę Sił Zbrojnych. Co więcej, kiedy ogłoszono amnestię w sierpniu roku 1945, demokraci zwrócili się z apelem do żołnierzy AK, aby zechcieli opuścić swoje kryjówki oraz, aby korzystając z jedynej takiej szansy, zechcieli powrócić na łono legalnego życia publicznego. Apel ten na niewiele się zdał. Większość żołnierzy związanych z nurtem prawdziwie niepodległościowym widziała w amnestii swoiste niebezpieczeństwo, obawiając się zaś aresztowań, woleli oni pozostać zakonspirowani. Szacuje się, że ujawniło się zaledwie 40 tysięcy osób. Wobec nastania niezwykle trudnych czasów, wobec braku wiary w czyste oraz szczere intencje komunistów, szeregi podziemia niepodległościowego, tak zbrojnego, jak i politycznego, zamiast się zmniejszać, konsekwentnie się rozrastały.
Chcąc przeciwdziałać akcjom organizowanym przez polskich patriotów działających w podziemiu, jednostki NKWD podejmowały skuteczne starania, mające na celu likwidację wszelkich ognisk ich oporu. Już w roku 1947 większość spośród kryjówek polskiego podziemia została przez sowietów wykryta, a działalność patriotyczna rozbita. Dowódcy podziemia, byli przez Rosjan mordowani na polu walki lub osadzani w więzieniach Urzędu Bezpieczeństwa.
W kolejnych latach orędownikom oraz uczestnikom polskiego życia podziemnego osadzonym w więzieniach, wytaczano procesy sądowe. Procesy te nie miały jednak nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości. Stawały się natomiast przedstawieniami teatralnymi, żenującymi spektaklami, w których każda z osób, miała rozpisaną rolę do odegrania. Cały proces był najczęściej jedną wielką manipulacją. Doskonale zaplanowany oraz zaaranżowany, miał oddziaływać na społeczeństwo i uczyć pokory wobec rzeczników komunistycznej idei i stalinowskiej propagandy.
Z momentem ogłoszenia kolejnej, drugiej już amnestii (luty 1947 rok), polskie podziemie niepodległościowe przestało istnieć. Jedną z ostatnich, leśnych pacyfikacji, przeprowadzono w roku 1948.
Życie ludzi związanych z wojennym oraz powojennym podziemiem było w Polsce Ludowej niezwykle trudne, a niekiedy bardzo bolesne. Obfitująca w kłamstwa oraz pomówienia propaganda komunistyczna, wciąż nowe oraz bardziej wyszukane metody terroryzowania ludności podejrzanej o współpracę z podziemiem, stałe zagrożenie aresztowaniem, paraliżowały życie prawdziwym polskim patriotom jeszcze w latach 50-tych. Tym samym, woleli oni opuszczać swoje domostwa, oraz ukrywać się w ostępach leśnych, niż każdego dnia stawać w obliczu narastającej nienawiści sowieckiej.
W kraju, po zakończeniu wojny, byli także politycy oraz działacze społeczni pozostający w stałym kontakcie z władzami polskimi rezydującymi w Londynie. Ten specyficzny rodzaj współpracy, miał na celu propagowanie wartości demokratycznych oraz wolnościowych, przy jednoczesnym manifestowaniu swojego sprzeciwu wobec współpracy z nowym okupantem, a więc ze Związkiem Radzieckim oraz z komunistami z Polski. Wciąż także wierzono, że możliwe jest obalenie porządku jałtańskiego.
Wszelkie działania, które podjęli demokraci, i które miały na celu legalizację ich działalności politycznej, zakończyły się fiaskiem. Konsekwencją podejmowania jakichkolwiek starań o uprawomocnienie działalności partyjnej sprzecznej z nurtem komunistycznym, były aresztowania osób o poglądach patriotycznych czy demokratycznych. Już w listopadzie roku 1945, decyzją KRN zmniejszono liczbę partii politycznych legalnie działających na polskiej, powojennej scenie publicznej. Faktycznie działającą frakcją o korzeniach demokratycznych, było PSL. Ale i ono, choć cieszyło się poparciem ze strony demokracji zachodnich, było wciąż inwigilowane oraz napiętnowane przez polski komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa.
Niepokojące polskich stalinowców nastroje społeczne oraz niezadowolenie obywatelskie, skłoniły ich do przełożenia daty wyborów parlamentarnych, wyborów, które miały zostać przeprowadzone zgodnie z decyzjami jałtańskimi, wyborów, którym miał się przyglądać cały świat zachodni.
Wybory parlamentarne poprzedziło więc referendum obywatelskie, referendum, w którym zwrócono się do Polaków z trzema, następującymi pytaniami:
1. "Czy jesteś za zniesieniem Senatu?
2. Czy jesteś za utrwaleniem reform społeczno -gospodarczych?
3. Czy chcesz utrwalenia granicy zachodniej Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej?"
Pytania w czerwcowym (1946 rok) referendum zostały przez komunistów tak sformułowane, aby społeczeństwo, odpowiedziało na nie "3 razy tak". Stalinowcy uważali bowiem, że wygrana w referendum będzie jednoznaczna z uznaniem ich władzy przez polskie społeczeństwo, będzie świadczyła o możliwości legalizacji ich dalszych poczynań tak na scenie politycznej, jak i społecznej oraz gospodarczej kraju.
Aby w referendum zwyciężyć, komuniści posłużyli się nie tylko propagandą czy agitacją ideologiczną, ale i siłą pięści. W kraju szerzyły się akty przemocy oraz terroru. Nastawano na życie oraz zdrowie działaczy PSL, palono wsie oraz napiętnowano chłopów, najbardziej gorliwych zwolenników Mikołajczykowskiej frakcji politycznej.
W dniu próby, w dniu referendum, wydawać by się mogło, że zastraszony naród zagłosuje po partyjnej, komunistycznej linii. A jednak nie. Polacy powszechnie i niemal jednomyślnie sprzeciwili się możliwości sprawowania przez stalinowców władzy z ich rzekomej woli, oraz z ich rzekomego przyzwolenia. Niestety, nie mogący sobie pozwolić na podobny afront polscy komuniści, sfałszowali wyniki referendum, podając do wiadomości publicznej dane nie mające nic wspólnego z rzeczywistymi danymi. Tym samym, dalszy los frakcji demokratycznej, ludowej został w kraju przekreślony. Zbliżał się czas wieloletniej dyktatury partyjnej, czas zastoju, wstecznictwa oraz ideologizacji wszelkich sfer życia państwowego oraz obywatelskiego.
Zanim ogłoszone zostały oficjalne wyniki czerwcowego referendum, w dniu 4 lipca 1946 roku, w Kielcach, miały miejsce tragiczne w skutkach wydarzenia. W mieście zgładzono wówczas 40 Żydów. O motywach towarzyszących temu jakże gorszącemu zajściu, po dziś dzień trudno jest cokolwiek powiedzieć. Komuniści na fali społecznego oburzenia, winą za kieleckie zajścia, obarczyli polski kościół katolicki oraz działających w podziemiu opozycjonistów. Częściowa wina za mord na Żydach, spadła na całe polskie, obywatelskie społeczeństwo, któremu stalinowska propaganda przypięła metkę społeczeństwa antysemickiego. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ten okrutny mord został przez komunistów wykorzystany w ich doraźnej, partyjnej polityce. Komentarze partyjnych prominentów pozwalały sądzić, że pomiędzy jedyną słuszną partią a mniejszością żydowską, rysuje się jakaś, bliżej nieokreślona, nić porozumienia. Takie rozumowanie nie służyło nastrojom społecznym. Niechęć do komunistycznego światka, sprzeciw wobec terroru, gwałtów i przemocy, brak akceptacji dla prowadzonej oraz inspirowanej przez Moskwę, polskiej polityki, obecnie podsycane było jeszcze niechęcią do mniejszości żydowskiej. Wśród Polaków kwitła nietolerancja. Z dnia na dzień oczywiste stawało się, że jeżeli ktoś jest komunistą, to musi też być Żydem (lub ewentualnie z Żydami sympatyzować). Wniosek z podobnej dedukcji także mógł być tylko jeden, jeżeli ktoś jest komunistą i Żydem, to z pewnością jest i tzw. "Polakożercą".
Pół roku później, w styczniu 1947 roku, przeprowadzono tak przez naród polski oraz przez partie demokratyczne wyczekiwane, wybory do Sejmu Ustawodawczego. Kolejny już raz rządni władzy komuniści, komuniście nie umiejący sobie poradzić z faktyczną przegraną, sfałszowali wyniki wyborczego głosowania. Zgodnie z oficjalnymi danymi, partia Stanisława Mikołajczyka uzyskała jedynie 28 mandatów poselskich. O dalszym, realnym trwaniu PSL na forum życia politycznego kraju nie mogło być mowy. Cud nad urną (bo tak przekornie nazwano manipulowane przez stalinowców wybory parlamentarne) przesądził o kształcie życia publicznego, czyniąc PPR jedyną słusznie rządzącą frakcją polityczną w kraju. Okres jedno-władzy został oficjalnie zainicjowany.
W lutym 1947 roku odbyło się pierwsze posiedzenie Sejmu Ustawodawczego. W tym samym miesiącu na prezydenta Polski wybrano Bolesława Bieruta. Wygrana przyszła Bierutowi ze stosunkową łatwością, nie miał on bowiem żadnego kontrkandydata w wyścigu o prezydencki fotel. Także w lutym 1947 roku, ukonstytuował się skład rady ministrów. Na czele rządu stanął Józef Cyrankiewicz (z PPS). Wicepremierem oraz ministrem Ziem Odzyskanych został Władysław Gomułka. Ministerstwo Obrony Narodowej przekazano gen. Michałowi Roli-Żymierskiemu, za Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego miał odpowiadać Stanisław Radkiewicz, a za sektor przemysłowo-handlowy Hilary Minc.
Fundamentalnym zadaniem stojącym przed Sejmem Ustawodawczym, miało być przygotowanie projektu oraz uchwalenie nowej ustawy zasadniczej państwa.
W dniu 19 lutego 1947 roku, Sejm Ustawodawczy przyjął tzw. Małą Konstytucję. Komuniści postanowili zachować w niej obowiązywanie zasady suwerenności narodu oraz trójpodział władz.
Konsekwencją wyborów do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1947 roku, było doprowadzenie przez komunistów do rozbicia i tak już szczątkowej opozycji, jak również do wzmocnienia totalitarnego systemu sprawowania władzy w kraju. Jak już wyżej zaznaczono, cud nad urną, a więc sfałszowanie wyników wyborczego głosowania, zainicjował proces budowania w kraju tzw. jedno-władzy partyjnej. Było to tym prostsze, że kres PSL oraz przez samego Mikołajczyka, zbliżał się wielkimi krokami. Już w październiku 1947 roku, komuniści zmusili Mikołajczyka do potajemnej ucieczki z kraju. Pozbawienie PSL jego charyzmatycznego przywódcy, było zaś równoznaczne z ostatecznym pozbawieniem go jakiegokolwiek politycznego, a co za tym idzie, publicznego znaczenia.
Zjednoczenie PPR z PPS miało być ostatnim krokiem, poczynionym przez polskich rzeczników idei stalinowskiej, na drodze do jedno-władzy. Zanim jednak udało się do tego doprowadzić, Komitet Centralny PPR zmuszony był potępić lansowaną przez jednego ze swych czołowych działaczy, a mianowicie przez Władysława Gomułkę, tzw. polską drogę do komunizmu.
W grudniu 1948 roku w stolicy kraju, odbyły się Zjazd PPR oraz XXVIII Kongres PPS. W toku obrad, obie partie opowiedziały się za potrzebą zjednoczenia, oraz utworzenia jednej wspólnej partii politycznej, tj. Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Obie też partie, swoje postanowienia ujęły w formie rezolucji programowych.
15 grudnia 1948 roku, w auli Politechniki Warszawskiej, swoje obrady zainicjował kongres Zjednoczeniowy PPS i PPR. Tym samym Kongres Zjednoczeniowy, stał się I Zjazdem PZPR.
Podczas I Zjazdu PZPR (od 15 do 21 grudnia 1948 roku), referat programowy wygłosił Bolesław Bierut. Bierut wybrany też został na pierwszego przewodniczącego Komitetu Centralnego PZPR. Podczas Zjazdu ustalony został skład Biura Politycznego partii. Znaleźli się w nim między innymi: Hilary Minc, Stanisław Radkiewicz, Marian Spychalski, Franciszek Jóźwiak, Józef Cyrankiewicz (PPS), Adam Rapacki (także z PPS) i inni.
Opisane wyżej wydarzenia oznaczały w istocie, że w kraju zwyciężyła komunistyczna, a dokładniej stalinowska, opcja polityczna. Jej wyrazicielem i sztandarową postacią został najbardziej spośród Polaków zaufany człowiek Józefa Stalina, a mianowicie Bolesław Bierut.
Od tego momentu, tj. od ostatecznego powołania do życia PZPR, podstawowym narzędziem polityki totalitarnej, komunistycznej, stalinowskiej, była partia. Swoistym szkieletem organizacji partyjnej, była niezwykle precyzyjnie dobrana, hermetyczna, a jednoczenie na swój sposób hegemoniczna - "grupa sekretarzy". Sekretarze stojący na czele Komitetu Centralnego, sprawowali swoją władzę w okresie pomiędzy odbywającymi się co pięć lat Zjazdami. Warto bowiem pamiętać, że Zjazd był najwyższą władzą partyjną. Sekretarzami PZPR mogli być jedynie polityczni decydenci, którym podlegali działacze partyjni szczebli niższych. Sami zaś sekretarze, byli bacznie obserwowani, a nawet inwigilowani przez przełożonych (łącznie z samym Stalinem) z Moskwy.
Jak już wyżej wspomniano, zasadniczym celem polskiego społeczeństwa w dobie powojennej, było odbudowanie oraz zrekonstruowanie, dotkniętego wojną państwa. Temu też celowi, służyło wprowadzenie w życie, planu tzw. trzyletniego (realizowanego w latach 1947-1949). Powodzenie planu trzyletniego, natchnęło polskich komunistów do wdrożenia w latach 1950-1955, planu tzw. sześcioletniego.
Ale wracają do planu trzyletniego. Otóż założenia planu zostały przez sejm uchwalone w roku 1947. Przewidywano, że w toku jego realizacji, stopa życiowa polskich obywateli w warunkach powojennych, powinna się podnieść do poziomu sprzed wybuchu II wojny światowej. Wielkie zaangażowanie społeczeństwa w odbudowę państwa, a tym samym w wypełnianie założeń planu, zaowocowało jego ukończeniem na rok przed planowaną datą końcową. Sukces w realizacji planu, był tak naprawdę sukcesem Polaków. Bardziej bowiem niż wypełnianie normy czy zapisów na papierze, interesował ich los oraz byt ojczyzny.
Trzeba powiedzieć, że w latach realizacji planu trzyletniego, ujawniły się w pełnej okazałości, wszelkie znamiona przejęcia przez komunistów rządów w sektorze gospodarczo-ekonomicznym. I tak, bardzo namacalne stało się nie funkcjonowanie na forum gospodarczym kraju, wolnego, konkurencyjnego handlu. Niepokój budziła także zapowiadana w niedalekiej przyszłości kolektywizacja rolnictwa. W kontekście długoterminowym, lansowane w wielu zakładach pracy, w fabrykach, hutach czy kopalniach, akcje współzawodnictwa oraz wyrabiania norm, szkodziły zdrowiu, a niekiedy nawet życiu, osób pracujących. W komunizmie jednak, nie liczył się człowiek, ale idea. Cóż więc znaczyło zdrowie jednostki, wobec możliwości zrealizowania wielkiego socjalistycznego dzieła. Nic, nie znaczyło nic.
W całym kraju budowano więc wielkie fabryki oraz zakłady przemysłowe, przypominające gigantyczne molochy. W niedalekiej od nich odległości powstawały osiedla mieszkaniowe, a na nich charakterystyczne bloki budowane z płyt w wielkim pośpiechu. W miastach usprawniano połączenia komunikacyjne, a poza nimi rekonstruowano drogi oraz zniszczone podczas wojny mosty.
Do pracy w kopalniach ochoczo ruszyli górnicy. Komuniści niezwykle cenili sobie ich pracę, gdyż pozyskiwali surowiec eksportowy. Dzięki kopalnictwu węgla kamiennego, możliwa była wymiana towarów z ZSRR.
Praca w Polsce czasów planu trzyletniego, wrzała. Odbudowano stolicę. Przywrócono jej dawny, przedwojenny wygląd. Władze korzystając ze sprzyjającej koniunktury gospodarczej, wchodziły w posiadanie prywatnych zakładów pracy. Nastawano na prywatną własność poniemiecką, polską oraz żydowską. Niewiele sektorów gospodarczych pozostawało wówczas poza kontrolą komunistyczną. Ale działalność ruchu spółdzielczego, drobnego przemysłu, rzemiosła oraz resztek wolnego handlu, także dobiegała już końca.
Jak wiadomo, w czasach istnienia tzw. Polski Lubelskiej, w kraju zainicjowano reformę rolną. Kontynuowano ją także w czasach TRJN. Pomimo rozdzielania ziemi pomiędzy chłopstwo bezrolne oraz małorolne, problem przeludnienia polskiej wsi nadal się utrzymywał. Nierzadko na skutek zbyt małych przydziałów ziemi, a co za tym idzie, na skutek braku środków do życia, chłopi decydowali się na opuszczenie wsi i udanie się do miast, celem szukania w nim zatrudnienia. Ponieważ przesłanką reformy nie było realne uporanie się z problemami wsi, a jedynie pozyskanie chłopów przez partyjną propagandę, można powiedzieć, że reforma zakończyła się sukcesem. Oczywiście propagandowym, a nie ekonomiczno-gospodarczym.
Z wielu zamierzeń o charakterze gospodarczym, rozbudowa sektora przemysłu ciężkiego, była dla orędowników polityki stalinowskiej, przedsięwzięciem najistotniejszym. Ideologiczne przesłanki zadecydowały o rozbudowie takich gałęzi produkcyjnych jak: przemysł stoczniowy, przemysł samochodowy oraz przemysł chemiczny. W kraju powstały wówczas między innymi następujące zakłady przemysłowe: fabryka FSO na Żeraniu, elektrownia w Jaworznie, cementownia w Wierzbicy. Symbolem epoki stała się także wybudowana w okolicach miasta Kraków, we wsi Mogiła, Huta imienia Lenina.
Budowaniu systemu komunistycznego w Polsce Ludowej, zwłaszcza w jego kontekście gospodarczym, towarzyszyła aura zadowolenia oraz entuzjazmu społecznego. Entuzjazm ten dotyczył zwłaszcza ludzi młodych oraz ludzi przenoszących się ze wsi do miast lub mieszkających na wsiach a pracujących w miastach. Budowanie wspomnianych molochów przemysłowych lub osiedli robotniczych, pojmowano jako obywatelską dumę. Z kolei, możliwość mieszkania w hotelu robotniczym, uczestniczenie w hotelowych (robotniczym) życiu, utożsamiano ze społecznym awansem. Otrzymanie mieszkania w nowopowstającym bloku, było już szczytem wszelkich oczekiwań oraz spełnieniem powojennych marzeń.
W zakładach pracy było podobnie. Niemal każdy robotnik chciał być przodownikiem pracy socjalistycznej. Przekraczał więc normy, niejednokrotnie zaniedbując swoje zdrowie. Ale od zdrowia ważniejsze było wyróżnienie, pochwała, umieszczenie nazwiska na tablicy przodowników. Nikt nie chciał być tzw. pracowniczym żółwiem lub pomówionym o prawdopodobny sabotaż, robotnikiem. System komunistyczny umiał zawładnąć ludzkimi umysłami. Nawet w zakładach pracy, a może nade wszystko w nich.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że do nowych warunków gospodarczych najtrudniej przyzwyczajali się gospodarujący na wsi, chłopi.
Pewne trudności pojawiały się na ziemiach odzyskanych, gdzie przesiedlani byli chłopi z ziem wschodnich byłej II Rzeczpospolitej. Cały problem polegał na tym, że różne były sposoby uprawy ziemi oraz wykorzystywane ku temu narzędzia na wschodzie, a różne na zachodzie. Najkrócej i najbardziej obrazowo mówiąc, zachód był bardziej cywilizowany, wyposażony w nowoczesne urządzenia, pracował wydajniej oraz szybciej. Wschód wręcz przeciwnie. Wschód był zacofany i opóźniony rolniczo. Nic więc dziwnego, że chłopi ze wschodu przybywający po wojnie na zachód, nie potrafili skutecznie wykorzystać dobrodziejstw rolnych tam zastanych.
Kolejnym problem na polskiej wsi była kolektywizacja. W istocie sprowadzała się ona do tego, że niedopuszczalne było aby w komunistycznym kraju, działał samodzielny producent-rolnik. Samodzielny chłop nie był przez władze ceniony. Wręcz przeciwnie. Był napiętnowany oraz dyskredytowany przez rolników zrzeszonych w spółdzielniach produkcyjnych, a więc przez tych, którzy wspólnie pomnażali dobra tego kraju. Nierzadko zdarzało się, że ci chłopi, którzy nie chcieli przystąpić do spółdzielni, byli przez władze prześladowani. Zabierano im więc zboże, trzodę chlewną, konfiskowano zabudowania gospodarcze, a w skrajnych przypadkach, aresztowano oraz więziono.
W rękach państwa pozostawały tzw. PGR-y czyli Państwowe Gospodarstwa Rolne. Były to ogromne gospodarstwa, na których pracowali chłopi w charakterze robotników najemnych.
Kolejnym problemem polskiej powojennej wsi, były dostawy obowiązkowe. Ich wymiar, tak co do konkretnej ilości, jaki co do konkretnego artykułu konsumpcyjnego, odgórnie ustanawiały władze. Państwo ustalało także cenę, po jakiej rolnik ma obowiązek zbycie produktu. Dostawy obowiązkowe przyczyniły się zubożenia polskiego społeczeństwa chłopskiego. Były także przyczyną późniejszego kryzysu, jakiego doświadczył polski rynek towarów konsumpcyjnych.
W warunkach powojennych tym elementem, który szczególnie wyraźnie przemawiał do szeroko rozumianego polskiego społeczeństwa, była możliwość doświadczenia awansu społecznego przez każdego niemal jego członka. Wystarczyło niechęć, nienawiść czy wrogość do władzy komunistycznej zastąpić wolą współpracy czy wolą wypełniania jej ideologicznych przekonań. Wówczas wszystko mogło się zdarzyć. Jak pisze historyk Krystyna Kersten: "(...) "Ten, kto chciał współdziałać z władzami, znajdował szerokie pole działania i poprawy losu. Skromny lekarz zostawał dyrektorem szpitala, profesor gimnazjalny miał otwarta drogę do katedry uniwersyteckiej, woźny z elektrowni stawał na czele grupy operacyjnej (...), robotnik był dyrektorem kopalni". Taka była właśnie komunistyczna rzeczywistość.
Ale budowa podstaw socjalizmu w Polsce, miała także swoje ujemne strony. Najbardziej chyba zauważalną, był szerzący się w kraju analfabetyzm. Szacuje się, że w pierwszym powojennym okresie, blisko 1,3 miliona polskich dzieci pozostawało bez najmniejszego nawet kontaktu z jakąkolwiek placówką oświatowo-dydaktyczną. Nie tylko, że w bardzo krótkim czasie zdezaktualizowano hasło "Co najmniej jednej ośmiolatki w każdej z gmin", ale jeszcze z nastaniem roku 1948, z rozwojem przemysłu oraz rozbudowy sektora gospodarczego kraju, szkolnictwo podstawowe zmniejszono do zaledwie siedmiu klas. Postępował także proces upaństwowienia liceów prywatnych oraz szkolnictwa kościelnego. Celem wdrażanej reformy było kształcenie kadry tzw. inteligenckiej, aczkolwiek wywodzącej się z niższych klas społecznych, a więc z chłopstwa lub z grupy robotniczej.
W roku 1951, Stefan Matuszewski, pełniący funkcję Pełnomocnika Rządu do Walki z Analfabetyzmem, powiedział "(...) Analfabetyzm jako zjawisko masowe został w Polsce zlikwidowany." I rzeczywiście w stosunku do lat 40-tych, zakres problem uległ zmniejszeniu. Akcja walki z analfabetyzmem kosztowała władze komunistyczne około 123 milionów złotych. Zaangażowano w nią około 25 tysięcy ochotników i przeszło 50 tysięcy nauczycieli. Aby walczyć z 1,5 milionowym analfabetyzmem tworzono grupy świetlicowe, zespoły czytelnicze, drukowano specjalistyczne podręczniki. Jako ciekawostkę można podać, że pierwszy polski powojenny elementarz (z lat 50-tych) wydano w ponad milionowym nakładzie.
Problem sukcesu w zwalczaniu analfabetyzmu w okresie powojennym był jednak taki, że okazał się on być niezwykle nietrwały. Po upływie zaledwie kilku lat, Polskę Ludową zalała nowa fala analfabetyzmu.
Reasumując powyższe rozważania należy stwierdzić, że specyfika historii polega na tym, że się jej nie wybiera. Historię się kształtuje. Kształtują ją ludzie oraz wydarzenia. Polska historia czasów powojennych nie należy do okresów najbardziej chwalebnych. Nie należy jej jednak przekreślać. Należy się na niej uczyć, jak nie postępować oraz jakich błędów w przyszłości nie popełniać. Jeśli zechcemy się do tej lekcji przyłożyć, z całą pewnością zbudujemy dla siebie lepsze jutro.