Na początku 1968 r. w kierownictwie PZPR z niepokojem obserwowano zachodzące przemiany w Czechosłowacji. W styczniu 1968 r. wybrany na I sekretarza KPCz Aleksander Dubczek zapowiedział reformy pod hasłem "socjalizm z ludzką twarzą", co oznaczało m.in. liberalizację życia społecznego. Wkrótce po tym w Polsce wśród opozycji intelektualnej i studentów popularne stało się hasło "Polska czeka na swego Dubczeka". W tym czasie w bloku radzieckim atmosfera stawał się napięta, z powodu zmiany dotychczasowej polityki w niektórych krajach komunistycznych. W społeczeństwie polskim zaczęła budzić się nadzieja na demokratyzację życia w Polsce, która niebawem okazała się być złudną. W kierownictwie partyjnym do głosu doszli ludzie skupieni wokół ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, opowiadającego się za twardym kursem wobec społeczeństwa. Utworzyli oni grupę tzw. partyzantów".

Zdjęcie "Dziadów"

Pod koniec 1967 r. w warszawskim Teatrze Narodowym odbyła się premiera "Dziadów" Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Władze dopatrzyły się jednak w dramacie antyrosyjskiego wydźwięku i w połowie stycznia zarządziły zaprzestanie grania przedstawienia. Zakaz wystawiania sztuki spowodował protest wśród młodzieży. 30 stycznia 1968 r. pod pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu przybyła grupa licząca około 300 demonstrantów, głównie studentów, z transparentem "Żądamy dalszych przedstawień" i hasłem "Chcemy prawdy Mickiewicza". Demonstracja odbyła się bez interwencji MO. Dopiero później niektórych uczestników tego zajścia aresztowano. Wkrótce po tym na warszawskich uczelniach zaczęto zbierać podpisy pod petycję do Sejmu PRL, protestującą przeciwko decyzji władz o zdjęciu sztuki.

Protest literatów

29 lutego 1968 r. zgromadzeni na zebraniu Oddziału Warszawskiego ZLP pisarze, m.in. Paweł Jasienica i Antoni Słonimski, wyrazili swój protest przeciw zakazowi wystawiania "Dziadów", domagając się jego cofnięcia i przywrócenia swobody twórczej. Natomiast Stefan Kisielewski, który także był obecny na tym spotkaniu, określił panujący w PRL - u system "dyktaturą ciemniaków". Podczas zebrania przyjęto ostatecznie, mimo oporu ze strony pisarzy partyjnych, m.in. Jerzego Putramenta, rezolucję żądającą zaprzestania ingerencji cenzury i przywrócenia "Dziadów" w Teatrze Narodowym.

Wydarzenia marcowe 1968 r.

8 marca 1968 r., po usunięciu z Uniwersytetu Warszawskiego dwóch studentów Adama Michnika i Henryka Szlajfera za udział w demonstracji z 30 stycznia, na dziedzińcu uczelni odbył się wiec protestacyjny młodzieży akademickiej. Żądano cofnięcia przez władze decyzji w sprawie represjonowanych studentów. Przeciwko uczestnikom wiecu wysłano specjalne oddziały milicji, która rzuciła się na bezbronną młodzież z pałkami. Po masakrze przeprowadzono liczne aresztowania w środowisku akademickim.

Po tym zajściu władze donosiły o wybrykach "bananowej" młodzieży i chuliganów. Wkrótce jednak odezwały się głosy potępiające brutalną akcję milicji wymierzoną przeciwko studentom warszawskim. 9 marca odbył się solidarnościowy wiec na Politechnice oraz w innych punktach stolicy.

11 marca został opublikowany w "Trybunie Ludu" artykuł zatytułowany "Wokół zajść na Uniwersytecie Warszawskim". W artykule tym podkreślono, że jakoby demonstracje zostały zorganizowane przez studentów pochodzenia żydowskiego, w większości będących dziećmi wysokich przedstawicieli partyjnych. Rzeczywiście najbardziej aktywni działaczy studenccy, nazywani nieraz "komandosami", nierzadko posiadali korzenie żydowskie. Jednak ich działalność spotykała się z szerokim poklaskiem w społeczeństwie.

11 marca na Uniwersytecie Warszawskim doszło do kolejnych wieców studenckich. I tym razem MO użyło siły w stosunku do demonstrantów. Równocześnie odbyły się także manifestacje młodzieży akademickiej w innych miastach Polski. Wiecujący na Rynku Krakowskim studenci domagali się przede wszystkim ukarania organizatorów akcji milicji oraz zwolnienia aresztowanych. W kolejnych dniach podobne wiece solidarnościowe rozpoczęły się w Poznaniu, Lublinie, Wrocławiu, Toruniu i Łodzi. Demonstrantów gdańskich zaatakowała 12 marca milicja, używając przy tym pałek. W ten sam sposób rozprawiano się także ze studentami wcześniej wspomnianych miast.

19 marca 1968 r. Gomułka w swoim przemówieniu w Sali Kongresowej w Warszawie podkreślił antyradziecki charakter wystawianych "Dziadów" oraz "antysocjalistyczne" działania "wrogów Polski Ludowej". Ponadto stwierdził, że burzycielskie wystąpienia na Uniwersytecie Warszawskim były sprawką młodzieży akademickiej pochodzenia żydowskiego. Wystąpienie Gomułki skrytykowali oburzeni studenci. W tej sytuacji fala protestów znów przybrała na sile. Na Politechnice Warszawskiej i na Uniwersytecie Warszawskim studenci zorganizowali strajk okupacyjny, przerwany po trzech dniach przez władze. Mimo to wiece nadal się odbywały na uczelniach polskich. Podczas jednego z nich 28 marca na Uniwersytecie Warszawskim, zorganizowanego z powodu zwolnienia z uczelni m.in. Leszka Kołakowskiego oraz trzech innych profesorów i dwoje docentów, uchwalono Deklarację Ruchu Studenckiego, w której zawarto najważniejsze postulaty. Studenci żądali m.in.: swobody zrzeszania się, wolności słowa, zniesienia cenzury i przestrzegania praw obywatelskich. Reakcją władz na Deklaracje było wydalenie z Uniwersytetu 34 studentów. Na innych uczelniach rzesze młodzieży akademickiej skierowano do służby wojskowej.

Skutkiem wydarzeń marcowych było rozpętanie nagonki na Żydów i środowiska inteligenckie. Do jesieni aresztowano wiele osób podejrzanych o branie udziału w protestach. Na przełomie 1968 i 1969 r. odbyły się ich procesy, podczas których padały przeważnie kary 3,5 roku pozbawienia wolności. Ponadto na wyższych uczelniach zwolniono wielu pracowników naukowo - dydaktycznych, których podejrzewano o popieranie studenckich manifestacji. W tym czasie czystka dotknęła nie tylko środowiska akademickie. Z powodu żydowskiego pochodzenia do końca marca 1968 r. z samego PZPR wyrzucono 8,3 tys. osób, a 80 funkcjonariuszy odwołano z zajmowanych stanowisk.