Polacy w dużej mierze sami doprowadzili własne państwo do tego, że w końcówce XVIII wieku utraciło niepodległość, ale już wówczas podjęli próby odzyskania tego, co zaborcy odebrali Polsce siłą. Były to nieudane próby i państwo wymazane zostało z map Europy, ale Polacy nigdy nie zrezygnowali z walki o niepodległość. Cały XIX wiek to czas, w którym każde kolejne pokolenie stawało z bronią w ręku do walki o Polskę.

Zawsze za swój patriotyzm nasi przodkowie musieli płacić wysoką cenę, co zarzucali im inni, którzy stali na stanowisku, że lepiej być lojalnym wobec zaborców, bo powstania zbrojne przeciw trzem największym potęgom europejskim nie mają szans powodzenia. Czy rzeczywiście tak było? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przypomnieć największe zrywy niepodległościowe narodu polskiego w XVIII i XIX wieku. Były to: powstanie kościuszkowskie (pomiędzy drugim a trzecim rozbiorem Polski), powstanie listopadowe (1830-1831), powstanie krakowskie (1846), Wiosna Ludów (1848) oraz powstanie styczniowe (1863-1864).

Insurekcja kościuszkowska była reakcją Polaków na rządy targowiczan i drugi rozbiór Polski (23 stycznia 1793 roku). W jego wyniku Rosja odebrała nam Białoruś, Ukrainę naddnieprzańską i Podole, a Prusy zajęły Wielkopolskę, część Mazowsza, Gdańsk i Toruń. Obaj zaborcy nakazali polskiemu sejmowi zatwierdzić postanowienia, które zapadły wcześniej w Petersburgu. Sejm w Grodnie w 1793 roku potwierdził rozbiór i powołał Radę Nieustającą, która miała rządzić państwem. Faktycznie rządzili nim zaborcy. O tym, że nie miał być to ostatni rozbiór Polski świadczył fakt, że nakazano Polsce zmniejszyć armię do 15 tysięcy.

Wpłynęło to na odrodzenie uczuć patriotycznych wśród Polaków, którzy nie mogli pogodzić się z haniebnymi warunkami i chcieli ustrzec się przed całkowitą utratą państwa. Do wybuchu powstania skłoniły ich także wiadomości dochodzące z Francji, gdzie wybuchła rewolucja.

Jednak na ziemiach polskich daleko było do radykalizmu francuskiego. Dominowało polityczne centrum. Przywódcą powstania został Tadeusz Kościuszko. Miał on rozpocząć działania wojenne wcześniej, ale ponieważ nie były one jeszcze należycie przygotowane, wybuch powstania przełożono. Jednak 12 marca 1794 roku generał Antoni Madaliński odmówił poddania swojej jednostki i z Ostrołęki wyruszył w stronę Krakowa. Powstańcy nie mogli w takiej sytuacji czekać i zdecydowali się rozpocząć działania zbrojne, chociaż nie były one jeszcze dobrze przygotowane.

24 marca 1794 roku na Rynku w Krakowie Tadeusz Kościuszko złożył uroczystą przysięgę: "Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie dla obrony całości granic, odzyskania samowolności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tak mi dopomóż Bóg i niewinna Męka Syna Jego."[1]

Duży problem stanowił brak silnego wojska. Dlatego Kościuszko chciał powołać pod broń chłopów. Jednak chłopi nie rozumieli dlaczego mają walczyć i pobór przebiegał z wielkimi problemami. Jednak pierwsza bitwa z siłami rosyjskimi zakończyła się zwycięstwem wojsk polskich. Pod Racławicami 4 kwietnia 1794 roku do sukcesu przyczynili się chłopi, których bronią były kosy przekute na sztorc, stąd nazwa kosynierzy. Był to także olbrzymi sukces propagandowy.

Kościuszko rozbudowywał oddziały chłopskie, a powstanie ogarnęło cały kraj. 17 kwietnia rozpoczęły się walki w Warszawie. Ludność stolicy przepędziła z niej Rosjan. Na ich czele stał szewc Jan Kiliński. Do podobnej sytuacji doszło w Wilnie. Ruch zaczął się rozwijać, ale Kościuszko zdawał sobie sprawę z tego, że to dopiero początek walki i że caryca Katarzyna II przyśle do Polski mocniejsze ugrupowania wojska. Dlatego chciał zebrać jak najwięcej rekrutów spośród chłopstwa. 7 maja w miejscowości Połaniec wydał Uniwersał połaniecki, który dawał chłopom wolność osobistą, jeśli wezmą oni udział w powstaniu. Poza tym Kościuszko obiecywał w nim chłopom opiekę polskich władz i regulował powinności gruntowe.

Jego realizacja odbywała się z wielkimi oporami szlachty, dlatego nie wszedł on w życie na szerszą skalę. Doprowadziło to do tego, że chłopi stracili zaufanie do polskiej szlachty, która kierowała insurekcją i nie chcieli wstępować do wojska. Szlachta nie rozumiała tymczasem, że nie jest w stanie sama poradzić sobie z wojskami carskimi. W efekcie doszło do pogorszenia się sytuacji powstańców.

6 czerwca pod Szczękocinami doszło do bitwy Polaków z połączonymi siłami rosyjsko-pruskimi. Wojsko polskie musiało się wycofać, a Kościuszko odniósł ranę. Zaborcy szli w kierunku Warszawy. Zdobyli Kraków, Wilno i 10 października doszło do decydującej bitwy pod Maciejowicami. Polacy zostali pokonani, a ranny Kościuszko, podobnie jak większość żołnierzy, trafił do niewoli.

Ostatnim aktem insurekcji kościuszkowskiej była rzeź Pragi. Armia carska pod dowództwem generała Aleksandra Suworowa zdobyła tę dzielnicę Warszawy i aby odebrać Polakom chęć do dalszej walki, wymordowała nie tylko obrońców, ale i mieszkańców Pragi. Warszawa poddała się.

Przyczyny porażki tego powstania tkwiły w tym, że nie byliśmy do walki przygotowani i w tym, że szlachta nie chciała niczego dać w zamian za udział w walce polskim chłopom. Tymczasem pokonanie wielkiej armii rosyjskiej nie mogło dojść do skutku jedynie w wyniku ataku wojsk złożonych jedynie z części szlachty. Musiałoby dojść do wielkiego powstania narodowego, w którym wzięliby udział przede wszystkim chłopi, którymi dobrze dowodziłaby szlachta. Jednak ta nie chciała dzielić się z chłopami ziemią i ograniczyć swoje uprawnienia w stosunku do nich.

Ale nawet gdyby tak się stało, to trudno ocenić, czy Polacy byliby wtedy w stanie pokonać sprzymierzone regularne wojska zaborców. W ostatnich dwóch wiekach istnienia Rzeczypospolitej zostały popełnione wielkie błędy. Nie doprowadzono do niezbędnych reform, co uczyniło Polskę słabą. Na odbudowanie jej siły potrzebny był czas, a jego nie było podczas insurekcji kościuszkowskiej, ponieważ zaborcy działali szybko i w porozumieniu ze sobą.

Większe szanse powodzenia miało powstanie listopadowe, które wybuchło 29 listopada 1830 roku. Było ono efektem ciągłego łamania konstytucji przez cara, a także reakcją społeczeństwa na nieurodzaj i będący tego efektem kryzys gospodarczy. Aby dokładniej omówić przyczyny jego wybuchu, trzeba cofnąć się do Kongresu Wiedeńskiego, który w 1815 roku zdecydował o powstaniu Królestwa Polskiego z ziem Księstwa Warszawskiego, utworzonego w 1807 roku przez Napoleona.

Jego królem miał być car. Nadał on dość szeroki zakres praw, które były zapisane w konstytucji. Jednak łamał je rozbudowując tajną policję, niezwołując sejmu i wprowadzając cenzurę. Nie liczył się ze zdaniem Polaków i szybko stracił ich przychylność. Sytuacja pogorszyła się, gdy rządy w Rosji przejął Mikołaj I. Był on zdecydowanym przeciwnikiem jakichkolwiek prób naruszenia systemu wiedeńskiego i nie wiedział powodów, dla których miał ograniczać swoją władzę.

Tymczasem w Europie było niespokojnie. Do Królestwa Polskiego dochodziły wiadomości z Grecji, która odzyskała niepodległość i Francji, gdzie także wybuchła rewolucja. Obawiano się, że car pójdzie ze swoim wojskiem ją stłumić i przechodząc przez Królestwo odbierze mu jakąkolwiek swobodę. Wszystko to wywoływało powstawanie nowych spisków niepodległościowych. Gdy spisek w Szkole Podchorążych Piechoty został rozpracowany przez szpiclów cara, buntownicy postanowili rozpocząć powstanie. Nie mieli nic do stracenia, ponieważ car brutalnie ukarałby ich.

Wieczorem 29 listopada 1830 zaatakowano Belweder, gdzie znajdowała się siedziba brata cara i faktycznego władcy Królestwa Polskiego, arcyksięcia Konstantego. Sygnałem do kolejnych akcji miał być pożar jednego z browarów, ale ogień szybko został ugaszony, co wprowadziło spore zamieszanie, ale po kilku godzinach na ulicę wyszli mieszczanie, a Rosjanie wycofali się z Warszawy.

Brak przygotowania powstania widoczny był już na jego początku. Nie udało się zabić Konstantego, co miała uczyć grupa atakująca Belweder, co więcej pozwolono mu uciec z miasta w eskorcie wojska. Nie istniał także żaden plan późniejszych działań. Nie wiadomo było kto ma zostać dyktatorem powstania. Polscy generałowie nie chcieli się tego podjąć, za co kilku z nich zginęło z rąk swoich rodaków, którzy uznali ich za zdrajców.

Dopiero generał Józef Chłopicki stanął na czele armii. Był to jednak wybór zły, bo nie zamierzał on walczyć z Rosjanami, a próbował pertraktować z carem. Próby osiągnięcia kompromisu skazane były jednak na porażkę, bo car nie chciał iść na żadne ustępstwa wobec buntowników.

25 stycznia 1931 roku polski sejm ogłosił detronizację cara Mikołaja, a to oznaczało, że nie ma już najmniejszych szans na jakiekolwiek pertraktacje z nim. Wysłał on do Polski 115-tysięczną armię pod dowództwem Iwana Dybicza. W pierwszym starciu Polacy odnieśli zwycięstwo dzięki świetnej postawie kawalerii dowodzonej przez generała Józefa Dwernickiego. Pokonano jednak tylko część wojsk rosyjskich. W kolejnych potyczkach również triumfowała strona polska.

Rosjanie jednak ciągnęli na Warszawę i 25 lutego 1831 roku doszło do bitwy pod Grochowem. Była ona bardzo krwawa i nie rozstrzygnięta. Polacy nie odnieśli zwycięstwa, ale Rosjanie musieli zaprzestać atakowania stolicy. Polacy dysponowali wówczas silną i bardzo dobrze wyszkoloną armią, jednak wodzowie powstanie nie wykorzystali tego. Największe błędy popełnił generał Skrzynecki, który zdobył przydomek "kunktatora". Nie tylko unikał walki w momentach, w których miał szanse na pokonanie wroga, ale także hamował inicjatywę najzdolniejszych swoich dowódców, takich jak Prądnicki czy Dwernicki.

Pod Ostrołęką Polacy ponieśli pierwszą klęskę. Osłabiło to wiarę w zwycięstwo, ale nie przekreśliło całkowicie szans na jego odniesienie. Jednak ten okres lepiej wykorzystali Rosjanie. Dybicz zmarł na cholerę, a jego miejsce zajął feldmarszałek Paskiewicz. Zebrał on swoje siły, okrążył Warszawę od północy z zaatakował od zachodniej strony, która nie była przygotowana do obrony. W efekcie miasto poddało się, chociaż polska armia istniała nadal.

Skutki klęski były dla Polaków tragiczne. Car zlikwidował konstytucję, sejm, wojsko polskie i sądy. Zniesiono także polskie szkolnictwo i nałożono bardzo wysoka kontrybucję na Królestwo Polskie. Kilkanaście tysięcy Polaków w obawie przed zemstą rosyjską uciekło na Zachód. Stworzyli tzw. "Wielką Emigrację". Ci, którzy brali udział w powstaniu i pozostali w kraju, zostali bardzo surowo ukarani. Majątki były konfiskowane, młodzi ludzie siłą wcielani do wojska rosyjskiego, a tysiące rodzin zostało przesiedlonych na Sybir albo w inne odległe miejsca wschodniej Rosji. Polska została bez elity kulturalno-patriotycznej. Życie kulturalne i polityczne na ziemiach polskich podupadło, a rozkwitło na emigracji, głównie w Paryżu.

Podstawową przyczyną klęski powstania listopadowego było fatalne dowodzenie. Naczelni wodzowie powstania nie wierzyli w możliwość odniesienia zwycięstwa. Postanowili zwlekać i nie atakować Rosjan, ale próbować osiągnąć od cara jakieś korzyści dla państwa. Nie rozumieli, że nie jest on tym zainteresowany i że skoro powstanie już wybuchło, to jedyną szansą na zdobycie czegokolwiek było pobicie rosyjskiej armii. Wprawdzie była ona zdecydowanie większa od polskiego, ale car nie mógł przerzucić wszystkich sił do Królestwa Polskiego. Dlatego w rzeczywistości walczyły ze sobą armie o zbliżonej liczbie i wyszkoleniu.

Wojsko polskie nie stało na straconej pozycji, jak uważali jego dowódcy. Zmarnowali oni największą szanse na odzyskanie niepodległości, a może także części utraconych wcześniej ziem. Powstanie listopadowe miało największe szanse na sukces spośród wszystkich polskich zrywów niepodległościowych w XIX wieku. Tym większa szkoda, że nie zostały one wykorzystane przez nieudolność polskich dowódców.

Upadek powstania listopadowego wywołał falę emigracji. Była to "Wielka Emigracja" nie tylko ze względu na ilość osób, które opuściły Polskę. Wśród niej znalazły się osoby, które wywarły w późniejszym okresie ogromny wpływ na życie polityczne i kulturalne narodu polskiego. Na obczyźnie powstały organizacje skupiające Polaków, których zadaniem była odbudowa wolnego państwa. Jednym z trzech głównych takich ośrodków było Towarzystwo Demokratyczne Polskie.

Jego działacze emigracyjni nawiązali kontakty z osobami przebywającymi na terenach polskich po to, aby doprowadzić do wybuchu kolejnego powstania. Tym razem mieli w nim udział wziąć także chłopi.

Jednak nie cała szlachta była przekonana do takiego planu i nie rozpowszechniała idei rewolucji wśród chłopów. W efekcie powstanie było kompletnie nieprzygotowane. Nie dość, że nie było pieniędzy na zakup broni, to jeszcze nie było żołnierzy. Taka insurekcja nie mogła się udać.

Policje zaborców wpadły na trop spiskowców i większość z nich została uwięziona. Najdalej sprawy zaszły w Galicji. Powstańcy prawie bez walki zmusili Austriaków do opuszczenia miasta 21 lutego 1946 roku. W nocy z 22 na 23 lutego Jan Tysowski, Ludwik Gorzkowski oraz Aleksander Grzegorzewski ogłosili powstanie Rządu Narodowego i wydali Manifest. Wzywał on do walki z najeźdźcami, zapowiadał obniżenie podatków, zniesienie pańszczyzny, uwłaszczenie chłopów oraz nadanie ziemi tym, którzy jej nie mieli, a wzięliby udział w powstaniu.

Chłopi jednak ostrożnie zareagowali na obietnice szlachty. Aby ich przekonać Edward Dembowski, który był sekretarzem Tyssowskiego, stanął na czele procesji patriotyczno-religijnej. Na jej drodze stanął jednak oddział austriacki, który oddał strzały do manifestantów. Od pierwszych kul zginął Dembowski, a powstanie upadło.

Podstawową przyczyną upadku był brak porozumienia z chłopami. Szlachta po raz kolejny nie wyciągnęła wniosków z poprzednich zrywów niepodległościowych i nie chciała dzielić się swoimi prawami z chłopstwem. W efekcie powstanie poniosło klęskę, a co gorsze w ogromnym stopniu pogrzebało jakiekolwiek szanse na zjednoczenie wszystkich sił narodu w walce ze wspólnym wrogiem.

Stało się tak wskutek rabacji galicyjskiej, czyli ruchu chłopów, którzy zachęceni przez austriackich urzędników, zaczęli napadać na dwory. Był to niezwykle cyniczny plan Austriaków, którzy chcieli w ten sposób wyeliminować część polskiej szlachty i uciszyć w ten sposób niepokój w Galicji. Na czele rabacji stanął chłop Jakub Szela.

Chłopi wykorzystali szansę odpłacenia panom za swoje krzywdy prawdziwe, jak i te wymyślone. Nie tylko okradali dwory szlacheckie, ale także mordowali całe rodziny. Szlachta zamiast walczyć z Austriakami, musiała pilnować własnego dobytku i bronić rodzin. Po kilku dniach Austriacy siłą zagonili chłopów do odrabiania pańszczyzny na ziemiach panów. Skutek był taki, że zniszczono 470 dworów i zamordowano około 1100 osób.

O żadnej wspólnej akcji niepodległościowej szlachty i chłopów nie można było myśleć po takich wydarzeniach. Pomiędzy obiema warstwami społeczeństwa polskiego powstała przepaść, którą trudno będzie przeskoczyć przez najbliższych 70 lat. Duży wysiłek organizacyjny i materialny został zaprzepaszczony. Znów polscy patrioci trafili do więzień, a marzenia o odzyskaniu niepodległości po raz kolejny trzeba było odłożyć.

Mimo tego już po dwóch latach Polacy po raz kolejny spróbowali walczyć o niepodległość. Okazją do tego była wiosna ludów czyli ruchy rewolucyjne w większości krajów Europy w latach 1846-1849. Ich podłoże było różne, w jednych miały charakter społeczny, w innych narodowościowy, a w jeszcze innych domagano się zmiany ustroju politycznego.

Gdy wybuchły zamieszki w Berlinie, swoją szansę dostrzegli także Polacy. 20 marca 1848 roku w Poznaniu powstał Komitet Narodowy. Liczył on na poparcie wśród rewolucyjnych władz w Berlinie. Jednak wydarzenia w Berlinie nie złamały monarchia, a Niemcy niechętnie patrzyli na tendencje Wielkopolan do zdobycia prawa do samostanowienia. Polacy zorganizowali wojsko powstańcze na czele, którym dowodził Ludwik Mierosławski. We wsi Jarosławiec doszło do podpisania umowy pomiędzy pruskim komisarzem a Polakami. Na jej podstawie mieli oni rozbroić część armii, a Prusacy mieli spolszczyć 2/3 terenu Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Szybko jednak wycofali się z danego słowa, ponieważ sytuacja w Berlinie została opanowana i poczuli się na tyle silni, że zdecydowali się czekać na przebieg wydarzeń.

Polacy odpowiedzieli zbrojnie. Mierosławski odniósł kilka niewielkich sukcesów, ale bogate ziemiaństwo zaczęło wycofywać się w powstania, ponieważ bało się represji pruskich. Po kilku dniach zakończyło się, a Mierosławski trafił do niewoli. Wprawdzie dzięki interwencji Francuzów został z niej wypuszczony, ale był to koniec powstania wielkopolskiego w 1848 roku.

Trwało ono zaledwie od 29 kwietnia do 9 maja, ale warto o nim pamiętać, ponieważ było pierwszym, w którym

masowo wzięli udział chłopi. Poza tym wywarło ono nacisk na rządzie pruskim i doprowadziło w konsekwencji do ogłoszenia konstytucji. Przyspieszyło także proces uwłaszczenia chłopów.

Wiosna ludów dotarła także do Wiednia, który był stolicą wielkiego państwa Habsburgów. Stamtąd dotarła również do Galicji. Zarówno w Krakowie, jak i Lwowie powstały oddziały gwardii narodowej. Austriacy jednak szybko złamali opór Polaków. Miał na to wpływ fakt, że konspiracja w Galicji poważnie ucierpiała w czasie rabacji galicyjskiej, a także nieudanego powstania krakowskiego z 1846 roku. Efektami wiosny ludów w Galicji było zniesienie pańszczyzny, uwłaszczenie chłopów i ożywienie polityczne zaboru austriackiego.

Polacy walczyli także podczas wiosny ludów zagranicą. W Rzymie z inicjatywy Adama Mickiewicza utworzono Legion Polski, który walczył w Lombardii. W rewolucyjną armią sycylijską dowodził Ludwik Mierosławski, a Józef Bem został bohaterem narodu węgierskiego za męstwo podczas powstania węgierskiego. Niestety sukcesy każdego z nich były chwilowe. Stare monarchie przezwyciężyły kryzys i powróciły do rządów. Mimo tego dzięki wiośnie ludów wzmocniona została świadomość narodowa Polaków.

Ostatnim wielkim powstaniem narodowym XIX wieku było powstanie styczniowe. Rozpoczęło się ono 22 stycznia 1863 roku i trwało do wiosny 1864. Było ono skierowane przeciwko carowi, a swym zasięgiem objęło Królestwo Polskie, Białoruś i część Ukrainy.

Przyczyną wybuchu była narastająca fala nastrojów patriotycznych i kryzys Rosji, która została pokonana w wojnie krymskiej. Polacy liczyli, że carat przeżywający kryzys, łatwiej będzie nakłonić do pewnych ustępstw. Jednak patriotyczne manifestacje w Warszawie były krwawo tłumione przez wojska rosyjskie. Ich brutalność nie miała żadnych granic. Rosjanie nie cofnęli się nawet przed zbezczeszczeniem świątyń katolickich, z których wywlekali demonstrantów.

W efekcie powstawały liczne ruchy konspiracyjne. Największe znacznie mieli "czerwoni", skupiający głównie lewicową młodzież. Chcieli oni doprowadzić do jak najszybszego wybuchu kolejnego powstania. Powołali oni Komitet Miejski i Centralny Komitet Narodowy. Duża rolę w obozie "czerwonych" odgrywał Jarosław Dąbrowski, a po jego aresztowaniu Zygmunt Padlewski.

Sądzili oni, że w walce o wolność nie można liczyć na pomoc obcych mocarstw europejskich, takich jak Francja czy Wielka Brytania. Uważali, że pomoc mogą otrzymać jedynie od rewolucjonistów innych krajów, głównie Rosjan.

Obozem przeciwstawnym byli "biali". Uważali oni, że powstanie w tym momencie nie ma sensu, ponieważ Polacy nie są na nie przygotowani i nie mogą zwyciężyć, a walka z carem zakończy się masowymi karami i konfiskatami. Chcieli budować gospodarkę kraju i działać na jego rzecz przez wysłanników, którzy spotykaliby się z dyplomatami innych państw. Chcieli wykorzystać jak najlepiej wszystkie legalne działania, aby zachować polskość. W przeciwieństwie do "czerwonych" postulowali wprowadzeni uwłaszczenia chłopów, ale z wypłaceniem odszkodowań dla szlachty.

Powstanie styczniowe, jak wszystkie polskie powstania w XIX wieku, nie było odpowiednio przygotowane. Na jego trop wpadł naczelnik rządu cywilnego, Aleksander Wielopolski, który opowiadał się za polityka lojalności wobec caratu. Nie chciał dopuścić do wybuchu powstania i zarządził brankę, czyli przymusowy pobór do wojska, jednak tym razem zakrojony na szeroką skalę. Młodzi Polacy nie mieli już nic do stracenia, ponieważ służba w armii rosyjskiej trwała bardzo długo i były małe szanse, aby powrócić z niej jako żywi.

22 stycznia Polacy ruszyli do boju. Centralny Komitet Narodowy został przemianowany na Tymczasowy Rząd Narodowy. Wezwał on wszystkich Polaków do walki, a chłopom obiecał ziemię na własność. Szlachta natomiast miała otrzymać odszkodowania za nią. Powstańcy wyobrażali sobie, że wywołają walki, a naród ich poprze i przyłączy się do wojny z Rosją. Chłopi jednak pozostali obojętni wobec powstania, a czasem nawet wydawali tych, którzy brali w nim udział.

Słabo uzbrojone, nieregularne wojsko nie mogło stanowić równorzędnego rywala dla karnej i wprawionej w bojach armii rosyjskiej. Jednak Rosjanie byli zaskoczeni wybuchem powstania i to umożliwiło Polakom przetrwanie pierwszego okresu. Gdy przyszedł kryzys, do walki przyłączyli się "biali". W maju utworzony został wspólny Rząd Narodowy, co jednak nie zakończyło sporów pomiędzy nimi a "czerwonymi".

Po pierwszych niepowodzeniach w otwartych bitwach, powstańcy zmienili taktykę na szarpaną. Trzystutysięczna armia rosyjska miała ogromne problemy z wytropieniem i rozbrojeniem oddziałów partyzanckich, które doskonale znały teren działań. Można powiedzieć, że podczas powstania styczniowego Polakom udało się zorganizować państwo podziemne z powstańczą prasą i sądami. Działania zbrojne udało się rozprzestrzenić także na terenie Litwy i w mniejszym stopniu Ukrainy.

Dyplomacja "białych" chciała zainteresować powstaniem zachodnie mocarstwa. Nie udało się jednak zdobyć ich przychylności, która skutkowałaby konkretną pomocą. Kanclerz Prus Otto von Bismarck wykorzystał powstanie, aby poprawić stosunki swojego państwa z Rosją. Austriacy pozwalali przemycać powstańcom broń, ale nie poparły zbrojnie Polaków. Poparcie dla powstańców dotarło z Francji i Wielkiej Brytanii, ale rządy tych państw nie chciały doprowadzić do konfliktu z Rosją i z ich zdaniem car nie musiał się liczyć.

Rosjanie coraz brutalniej pacyfikowali tereny, na których działali powstańcy. Terror i publiczne egzekucje osłabiły ruch, ale w tym czasie na czele powstania stanął Romuald Traugutt. 17 października 1863 został dyktatorem i dzięki niemu powstanie przetrwało zimę. Jednak został on wytropiony przez carska policję i powieszony na stokach cytadeli warszawskiej, podobnie jak czterech innych członków Rządu Narodowego.

Wraz z jego śmiercią, powstanie zaczęło wygasać. Rosyjska prowokacja sprawiła, że do utworzonego przez nich fałszywego rządu narodowego zaczęli zgłaszać się przywódcy działających jeszcze grup. W ten sposób Rosjanie mieli okazję ich aresztować, doprowadzając do całkowitego końca ostatnie wielkie powstanie narodu polskiego.

Kary, jakie posypały się po jego zakończeniu były bardzo brutalne. Jedną z konsekwencji było zlikwidowanie Królestwa Polskiego, które zastąpiła nazwa Kraj Przywiślański. Rosjanie rozpoczęli jeszcze ostrzejszy kurs rusyfikacyjny w stosunku do Polaków zamieszkujących ziemie ich zaboru. Tysiące ludzi zginęło, a kolejne tysiące zostały wywiezione na Sybir. Pozytywnym skutkiem powstania styczniowego było uwłaszczenie chłopów, z tym że dokonało się ono z rąk carskich, a nie polskich, co nie służyło budowie jedności narodu.

Wszystkie powstania końca XVIII i XIX wieku zakończyły się klęskami. Setki tysięcy Polaków oddało to co miało najcenniejszego, aby spróbować odzyskać wolność. Jednak ich wyrzeczenia i ogromne poświęcenie nie odniosło oczekiwanego skutku, jakim byłoby odzyskanie niepodległości w wyniku wygranej wojny z zaborcami.

Insurekcja kościuszkowska nie miała wielkich szans na sukces, ponieważ nie była przygotowana, a polska szlachta nie rozumiała, że nie jest w stanie sama doprowadzić do odzyskania niepodległości. Słaba, nieliczna armia była skazana na porażkę w walce z regularną armią rosyjską. Nie pomogło męstwo Polaków, a żołnierzy w sukmanach było zdecydowanie za mało, aby wygnać z ziem polskich rosyjskiego zaborcę.

O wiele większe szanse miało powstanie listopadowe. Ono także rozpoczynało się w niekorzystnym momencie, bo spiskowcy nie mieli wystarczającego czasu, aby należycie się do niego przygotować. Mieli jednak za sobą silną polską armię. Szkoda więc, że została tak źle poprowadzona do walki przez generałów, którzy nie wierzyli w możliwość pokonania Rosjan. Strach przed zwycięstwem był wśród nich silniejszy niż strach przed porażką. W efekcie zmarnowali największą szansę, jaka nadarzyła się Polakom w XIX wieku na to, aby odzyskać jeśli nie wolność, to przynajmniej większą swobodę i możliwość do dalszego umacniania polskiego narodu.

Powstanie krakowskie z 1846 roku pokazało do jakiej tragedii może doprowadzić nieliczenie się z chłopami. Szlachta nie wyciągnęła wniosków i nie chciała zaliczyć ich do narodu polskiego. W efekcie Austriacy nie musieli zbytnio się wysilać, aby stłumić przygotowane dużym kosztem powstanie. Wystarczyło, że pozwolili polskim chłopom rabować polską szlachtę, aby pozbyć się zagrożenia. Tamte wydarzenia należą do jednych z najtragiczniejszych w historii Polski.

Wiosna ludów w Polsce nie była tak bogata w wydarzenia jak na zachodzie, ponieważ Polacy ponieśli ciężkie straty dwa lata wcześniej i nie zdążyli odbudować organizacji niepodległościowych.

O wiele większe znaczenie miało powstanie styczniowe, które także miało pewne szanse na sukces. Ale podczas niego także zabrakło jednomyślności. Podziały i nieufność spowodowały, że zakończyło się klęską. Oczywiście przyczyn było więcej. Przede wszystkim brakowało broni, do tego stopnia, że niektóre oddziały musiały walczyć drągami... Nie pomogły nam także mocarstwa, na które liczyliśmy. Ich zapewnienia o tym, że wspierają dążenia Polaków do odzyskania niepodległości pozostały jedynie słowami. Ani Francja, ani Wielka Brytania nie chciały walczyć z Rosją o Polskę.

Powstanie styczniowe jednak w dużym stopniu wzmocniło poczucie odrębności narodowej. Polacy chociaż musieli porzucić myśli o kolejnym zrywie niepodległościowym, utwierdzili się w przekonaniu, że nigdy nie staną się częścią narodu rosyjskiego, o co tak bardzo zabiegali carowie. Dzięki powstaniu uwolniono chłopów od powinności feudalnych, co dało początek zmianom na lepsze na polskiej wsi.

Powstania kończyły się wielkimi represjami, ginęły w nich tysiące Polaków, ale nie na marne. Pamięć o wolnej Polsce przetrwała, tak samo jak silny zamiar jej odzyskania. Gdyby nie powstania końca XVIII i XIX wieku nie wiadomo czy odzyskalibyśmy niepodległość w 1918 roku. Jeśli nawet, to na pewno Polska nie miałaby takich granic, jakie udało się wtedy wywalczyć.

Walka o niepodległość była tematem numer jeden w polskiej kulturze i sztuce XIX wieku. Właśnie wtedy powstały największe dzieła narodowe. Mickiewicz, Słowacki, Krasiński czy Chopin to postacie, bez których nie można wyobrazić sobie polskiej kultury i polskiej tożsamości. Trzeba pamiętać, że ich dzieła nie powstałyby, gdyby nie ofiary Polaków-powstańców.

[1] www.wikipedia.org