Zadaniem Witolda Pileckiego było stworzenie relacji dotyczącej obozu koncentracyjnego. Narracja miała być konkretna i pozbawiona emocji, natomiast Pilecki wiedział, że nie może usunąć piętna, którym odcisnęły się na nim wydarzenia. Był przekonany, że to także świadczy o autentyczności jego relacji.
W „Raporcie Witolda” pojawiają się jednak nieprawdziwe informacje dotyczące aresztowania, które właściwie było dobrowolne (tak naprawdę złapano go w mieszkaniu szwagierki). Po aresztowaniu trafił do koszar na Żoliborzu. Po odebraniu im wszystkiego zostawiono ich na dwa dni, kazano spać na ziemi, bito gumowymi pałkami. Nikt nie próbował uciekać, mimo że wszystkich łącznie było ok. 800.
Pilecki chciał przekonać do próby ucieczki Sławka Szpakowskiego, ale mu się nie udało. 21 września wszyscy trafili do wagonów towarowych bez jedzenia i picia. Po całym dniu dotarli na miejsce. Już rozładowywanie wagonów pokazało, że zaczyna się nowy etap – szczucia psami, bicia, kopania, zabijania... Pilecki opowiada o zabiciu dziesięciu mężczyzn w ramach odpowiedzialności za próbę ucieczki podjętą przez jednego. Pilecki widzi napis „Arbeit macht frei”, dostrzega drut kolczasty, psy, rozumie, że nie ma szans na ucieczkę. Po raz pierwszy widzi także w akcji oddział CAPO, czyli więźniów-nadzorców.
Pilecki szybko orientuje się, że obowiązują ta, zupełnie nowe reguły, a inteligencja jest niszczona. Jego transport zostaje wysłany na myjnię, dostaje pasiaki, goli się głowy, robi zdjęcia. W raporcie narrator szczegółowo opisuje wszystkie oznaczenia. Kolory na trójkątach były bardzo znaczące: czerwony oznaczał na przykład więźniów politycznych, homoseksualistów – różowy, niebieski – Żydów. Pilecki otrzymuje trójkąt czerwony, trafia na blok 17, gdzie rządzi Alois Staller. Pilecki ma pilnować porządku na bloku, ale ponieważ nie bije innych więźniów, szybko zostaje wymieniony.
Pilecki pisze o pracy w obozie: pobudkach między 4 a 5, błyskawicznym sprzątaniu bloku, kolejkach do toalet, ograniczonym dostępie do wody (co przekładało się na bicie za brudne stopy), ograniczonych posiłkach, apelach i rozpoczęciu pracy. Autor podkreśla jednak, że w hierarchii obozowej można było awansować kosztem cierpienia innych. Nie wolno więc było okazywać litości, pomagać tym, którzy popełniali błąd, odciągać od decyzji samobójców.
Po apelu rozpoczynała się praca w przydzielonych komandach. To, do którego należał Pilecki, woziło żwir na taczkach. Był on potrzebny do budowy krematoriów. Jeśli ktoś się nie nadawał do pracy, szybko go zabijano. W południe był kolejny apel, imitacja obiadu i praca do wieczora. Pilecki już po kilku dniach uświadomił sobie, że nie da rady. Na szczęście blokowy przyjął go do pracy na bloku.
Pilecki ujawnia swój cel w obozie: chce założyć organizację, która pozwoli ludziom utrzymać się przy życiu, a docelowo pomoże ich uwolnić. Pracę na jej rzecz zaczął już w Warszawie.
W swoim raporcie pokazuje, jak dużo wysiłku kosztowało, by nie dostać się do tych, którzy pracowali ponad siły, jak wyglądała gimnastyka (czyli stanie na zimnie wiele godzin), jakiego sprytu wymagało dostanie się do pracy na zewnątrz. Pilecki powiedział, że jest zdunem, dzięki czemu dostał się do czwórki, która miała pracować w domu esesmana. Nikt z czwórki zdunem nie był, Pilecki jednak wykonał pracę, ale nie był przy jej odbiorze.
W międzyczasie rekrutował. Udało mu się stworzyć pierwszą piątkę. Jednym z rekrutów był Michał, cechujący się sporym sprytem. Pilecki podkreśla, że między więźniami mimo wszystko budowały się relacje i nie udawało się tego zatrzymać. Ryzykowali dla siebie nawzajem. Niektórzy staczali się moralnie, inni jednak pracowali dla wspólnego dobra.
Pilecki opisuje trudną jesień i jeszcze trudniejszą, bo przede wszystkim bardzo mroźną zimę. Mówi o przemokniętych, śpiących w zimnych ubraniach więźniach. Znów trafił do innej pracy, tym razem rozbiórki domów. Wszystko dzięki Michałowi. Pilecki podkreśla, że cały czas byli głodni, więc jedli wszystko, co znaleźli na polu, na przykład buraki, po których zjedzeniu regularnie mieli poważne problemy żołądkowe. Więźniowie umierali z głodu, jak i od biegunki.
Pilecki podkreśla, że okrucieństwo nazistów cały czas rosło. Opisuje rozbijanie genitaliów więźniów, tresowanie psów do ataku na ludzi, mordercze apele, trwające po kilkanaście godzin.
Zmieniało się otoczenie – dodano kolejny drut wokół obozu, pojawiły się wieże strażnicze, podpięto prąd. Za próbę ucieczki cenę płacił cały blok, ponieważ zabijano przypadkowo wybranych z bloku więźniów. Napuszczano na siebie ludzi, np. Ślązaków na Polaków.
Obóz się rozrastał. Więźniowie mieli coraz wyższe numery, ale ludzi nie było dużo więcej – umierali i byli paleni w krematorium. Pilecki opowiada o „zabawie” Niemców, kiedy zakopali więźnia głową w dół i zakładali się, jak długo będzie wierzgał nogami.
W święta Bożego Narodzenia postawiono kilka choinek. Zamiast prezentów pod choinkami czekało na więźniów jednak bicie, a więc jedna z lżejszych kar, choć nie brakowało tych, których po setnym razie umierali. Po biciu kolejny był bunkier, gdzie można było trafić za karę. Następny był słupek, czyli wieszanie i bujanie więźnia. Napuszczano także na ofiarę psy. Ostatecznym rozwiązaniem było rozstrzelanie. Choć i to mogło przybrać formę okrutnych tortur, kiedy kat kazał biegać nago po placu i trenował na swoich ofiarach celność. Pilecki przytacza szereg przykładów bestialstwa (np. roztrzaskanie główki dziecka o mur na oczach jego jeszcze żyjącej matki), wykorzystywania, a potem zabijania młodych chłopców, chorób i wszelkiego innego cierpienia. Sam przechodzi z pracy w stolarni do szpitala. Kiedy w obozie pojawiają się na masową skalę wszy, Pilecki jest chory. Odwszenie, związane ze staniem na zimnie, jeszcze pogarsza jego stan. Ostatecznie jednak pokonuje on chorobę dzięki pomocy wcześniej zwerbowanych lekarzy, którzy przenoszą go na inny oddział. Rekonwalescencję wykorzystuje do organizacji kolejnych piątek w obozie.
Zostaje wezwany do Schreibstuby głównej. Pytają go, czemu nie pisze listów do rodziny. Sprytnie kłamie, że pisze, ale one wracają. Faktycznie jednak niczego nie wysłał, ponieważ nie chciał nikogo narażać. Po chorobie znów trafił do stolarni. Kiedy przyjechał transport z Pawiaka w 1941 roku, zorganizował kolejną piątkę.
W obozie na wiosnę pojawiła się orkiestra. Jej gra w połączeniu z dramatycznym położeniem więźniów dawała groteskowy obraz. Co tylko jeszcze mocniej pokazywało pogardę, jaką esesmani darzyli więźniów. Wszędzie wokół panowało zezwierzęcenie, strach, cierpienie, inny świat, który nie pasował do tego, którzy przed obozem znali jego mieszkańcy. Pilecki obserwował dramat tych, którzy trafiali do obozu i zupełnie nie potrafili się w nim odnaleźć. On dalej wypełniał swoją misję. Kiedy trafił do Auschwitz, jego siostrzeniec było blisko od dekonspiracji.
Autor podkreśla, że w obozie cały czas było ok. 6000 więźniów. Numery zaczęły jednak już przekraczać 20 000, co oznaczało, że reszta zginęła. Obóz się rozrastał. Wypuszczano z niego tylko tych, za których zapłaciła rodzina. Karmiono ich, leczono przed wypuszczeniem i zabraniano mówić o obozie. Pilecki nie chciał być zwolniony. Już w 1941 roku ustalił się zwyczaj, że za ucieczkę jednego więźnia rozstrzeliwano 10. Wybierano ich zaraz po apelu. Niektórzy próbowali tego uniknąć, ale ich wybierano tym bardziej. Byli jednak i tacy jak ojciec Kolbe, którzy dobrowolnie zajmowali miejsce innych.
W międzyczasie Pilecki dostał pracę przy rzeźbieniu noży. Kiedy w obozie pojawili się pierwsi jeńcy bolszewiccy, zamknięto ich w sali i zagazowano. To była pierwsza próba gazu. Wiadomo było już, że będą kolejne. Z czasem przygotowano osobny obóz dla bolszewików. Wśród Polaków szukano capo do tego obozu. Zamiast gongu postawiono w obozie dzwon, ale aż dwa kolejne dzwony pękły.
Pilecki dalej prowadził swoją misję. Zorganizował komórkę polityczną łączącą osoby o bardzo przeciwstawnych kiedyś poglądach. Pojawił się nowy ober-capo: Lang, który kochał sztukę, a spośród więźniów przez niego wybranych znalazł się np. Xawery Dunikowski.
Pilecki dalej działał na rzecz rozbudowy konspiracji. Musiał także rozwiązać problem swoich danych, ponieważ podawał się za Tomasza Serafińskiego, który naprawdę istniał, ale Pilecki zmyślił dane matki, co mogło zostać odkryte. W międzyczasie mieszkańcy obozu przeszli przez kolejną Wigilię. Pilecki wspomina także o tygodniu Seidlera. Niemiec ten w grudniu 1941 roku przez tydzień trzymał więźniów na apelach w przeraźliwym mrozie między 18 a 21. Ogromna ich część zmarła.
Autor pokazuje perfidię wobec Żydów w 1942 roku, kiedy nieco łagodniej ich traktowano, a oni pisali w listach, że jest dobrze. Po tym wszystkich wymordowano, a do Auschwitz zaczęto przywozić Żydów z Europy. Księży z kolei wywieziono do Dachau.
Kiedy zrezygnowano z prawa „10 zabitych za jedną próbę ucieczki”, więźniowie zaczęli planować próby wydostania się z obozu. Niemcy uruchomili za to akcje donosów, bo szukali organizacji, której istnienia byli świadomi, ale nie mogli jej wytropić. W międzyczasie zabijano kolejne grupy – Czechów, Ślązaków.
Pilecki opisuje wizytę Himmlera. Do obozu przywieziono kobiety – prostytutki z Niemiec. Potem przywieziono Polki, które szybko trafiały do krematoriów. Rosły stosy trupów, krematoria nie nadążały z pracą. Ruszyły spalanie, starano się ukryć dowody tego, co się działo w obozie. Płonęły stosy z ciałami. Do pracy przy nich spędzono Żydów, których potem gazowano i wymieniano na kolejną grupę.
Jeśli chodzi o chorych, sporą ich część zabijano fenolem, czyli śmiercionośnym zastrzykiem. Wszystko nabierało tempa, a machina śmierci jeszcze bardziej przyspieszała. Rotmistrz opisuje przyjazdy Żydów, ich wiarę, że za złoto i pieniądze zyskają życie. Pokazuje, jak ich dzielono i prowadzono na śmierć, a potem rozdzielano ich rzeczy.
Pilecki portretuje dramat wszystkich grup, które pojawiają się w obozie: więźniów różnej narodowości, Żydów, wykorzystywanych przez Niemców, a potem zabijanych kobiet. Opowiada o Dusicielu, czyli wyjątkowo silnym Żydzie, który codziennie musiał uśmiercić kilka osób, którym wkładał na szyję dyszel, a potem wskakiwał na niego.
W obozie rozprzestrzeniał się tyfus. W końcu zachorował też Pilecki. Nie był pewien, czy to ta choroba, ale udało mu się wyzdrowieć. Zaczął potem pracować w garbarni. Widział jak inni przeszukują walizki zagazowanych, szukając pieniędzy i złota, którym później handlowano. Na kolejne święta po raz pierwszy przyszły paczki z jedzeniem. Na blok 10 przywieziono profesorów i studentów medycyny. Niemcy ci dokonywali eksperymentów seksualnych na kobietach i mężczyznach, ale ostatecznie sami także musieli zginąć.
Ponieważ więźniowie wrócili do prób ucieczek, grożono im, że za takie przestępstwo trafi do obozu trafi ich rodzina. Zdarzali się jednak bardzo pomysłowi więźniowie. Jedną z ciekawszych prób była tzw. beczka Diogenesa, która posłużyła jako tunel do przejścia między wygiętymi drutami. Pilecki miał plan, żeby uciekać kanałami. Okazało się jednak, że zanim go urzeczywistnił, zaczęto zwoływać Polaków do nowego obozu. Pilecki nie był gotowy jechać, udał więc, że ma przepuklinę i tym sposobem został w obozie. Wiedział jednak, że nie może zbyt długo udawać choroby, bo Niemcy wszystkich niezdolnych do pracy zagazowywali. Został znów pracownikiem paczkarni. W końcu jednak dojrzał do ucieczki. Organizację w obozie musiałby wiązać od nowa, a na to mogło nie wystarczyć czasu. Udało mu się uciec z Jaśkiem i Edkiem przez piekarnię. Zorganizowano za nimi pogoń, ale udało im się uciec. Pomógł im ksiądz. Chłop przenocował ich i nakarmił. Pilecki w końcu dotarł do komendanta organizacji wojskowej. Opowiedział, co widział. Okazało się, że esesmani znaleźli prawdziwego Tomasza Serafińskiego i na szczęście zostawili go w spokoju.
W końcu Pilecki pojechał do Warszawy, gdzie w 1944 roku wziął udział w powstaniu warszawskim. W swoim raporcie próbował zaś podsumować to, czego był świadkiem.
Witold Pilecki pod fałszywym nazwiskiem Tomasza Serafińskiego daje się aresztować. Chce trafić bowiem do Auschwitz, aby organizować tam piątki partyzanckie, konspiracyjne, które pomogą przetrwać w obozie, a potem go wyzwolić.
Pilecki opowiada o transporcie do obozu w nieludzkich warunkach. O zupełnie nowym świecie, który się przed nim otworzył, kiedy pojawił się w Auschwitz. Wskazuje, że bestialstwo, okrucieństwo przywitało ich już po otwarciu wagonów towarowych. Potem było już tylko gorzej. Najpierw mycie, pasiak, golenie głowy, przydzielenie numeru. Potem dojście na blok, przydzielenie do komanda.
Pilecki opisuje kolejno pobudkę, śniadanie, apel, pracę, powrót na obiad, ponowną pracę. Mówi o cierpieniu, jakie Niemcy świadomie zadawali więźniom. O nieludzkiej pracy, do której większość nie była przyzwyczajona. Autor szybko orientuje się, że przy pozyskiwaniu żwiru nie wytrzyma fizycznie, musi więc znaleźć inną pracę. Trafia do pilnowania bloku, potem do szpitala, pracuje jako zdun, w paczkarni. Stara się szukać pracy, w której będzie mógł choć trochę odpocząć, aby dał radę przeżyć w obozowych warunkach.
Pilecki pisze o capo, o napuszczaniu więźniów na więźniów, o oczekiwaniu ze strony Niemców, że będą się oni ze sobą wzajemnie bili. Rotmistrz jest świadom, że chodzi o wykorzenienie wszelkich ludzkich odruchów, ale relacje między więźniami się rozwijają. Są co prawda ci, który upadają moralnie, ale znajdują się jednak w obozie także tacy, którzy, jak Maksymilian Kolbe, są w stanie oddać życie za innych.
Rotmistrz pisze o próbach ucieczki i konsekwencjach, jakimi są stójki. W obozie długo obowiązuje prawo mówiące, że za jedną ucieczkę ginie 10 osób z bloku. „Raport Witolda” opisuje tortury, jakim poddawano więźniów – od stójki, przez bunkier, po stryczek i rozstrzelanie. Mowa jest o budowie krematoriów oraz ich coraz bardziej dynamicznej pracy. O pojawianiu się i znikaniu kolejnych grup więźniów – Żydów z Polski, Europy, polskich więźniów politycznych, bolszewików, kobiet oraz wielu innych.
Pilecki przez cały czas stara się budować organizację w obozie. Udaje mu się to do czasu, kiedy większość Polaków zostaje przeniesiona do innego obozu. Wtedy ostatecznie decyduje się na ucieczkę z dwoma osobami i swój plan wypełnia. Informuje o tym, co widział swoje dowództwo. Sam bierze zaś w 1944 roku udział w powstaniu warszawskim.
1. Łapanka warszawska, w której zatrzymany zostaje Pilecki.
2. Świadoma zgoda rotmistrza, by dotrzeć do obozu KL Auschwitz.
3. Transport w wagonach towarowych w warunkach uwłaczających godności ludzkiej.
4. Przyjazd do Auschwitz, pierwsze spotkanie z okrucieństwem oprawców.
5. Przydzielenie do bloku, krótka kariera blokowego w wykonaniu Pileckiego, który nie chce bić innych więźniów.
6. Opowieść o warunkach pracy, o szybkim uzyskaniu przez Pileckiego świadomości, że musi znaleźć lżejszą pracę, bo nie przeżyje.
7. Budowa obozu, obowiązujące zakazy i nakazy. Informacje o budowaniu komand, o roli CAPO.
8. Pilecki poznaje obozową hierarchię, uczy się poruszać w jej ramach, zaczyna tworzyć swoje „piątki” ruchu oporu.
9. Opis pracy przy rozładowywaniu wagonów po przyjeździe kolejnej grupy. Zyskanie świadomości, że więźniów jest mniej więcej tyle samo, a numery na pasiakach rosną, co oznacza, że cała reszta ginie.
10. Fałszywe listy do rodzin, opisy obozów pracy zamiast prawdy o Auschwitz, zastraszanie więźniów.
11. Pilecki opisuje różne formy kar, stosowanych w obozie.
12. Opowieść o przyjeździe pierwszych jeńców bolszewickich i próbie gazu.
13. Do obozu docierają Żydzi z Europy, rusza budowa krematoriów, obóz się rozrasta, a fala okrucieństwa wzbiera.
14. Pilecki opowiada o machinie śmierci, coraz szybszej eksterminacji, mówi o gazowaniu, płonących zastrzykach.
15. Niemcy szukają przywódców ruchu oporu w obozie, ale nie udaje im się znaleźć Pileckiego.
16. Po wywiezieniu części Polaków do innego obozu Pilecki podejmuje decyzję o ucieczce.
17. Pilecki razem z dwoma więźniami ucieka skutecznie z Auschwitz.
W „Raporcie Witolda” wskazane są co prawda konkretne postaci, ale ogólnie wydaje się, że głowni bohaterowie to po prostu ofiary i oprawcy. Tutaj nie chodzi przede wszystkim o jednostki, ale o to, jak naziści niszczyli innych, zabijali, mordowali z pełnym okrucieństwem, bawili się ludzkim cierpieniem, odbierali ludziom człowieczeństwo.
Więźniowie z kolei pokazani są jako walczące o przeżycie jednostki, skazane na istnienie w świecie, którego praw nie rozumieją i nie mają prawa rozumieć. Pilecki nie udaje, że wszystkim udało się zachować człowieczeństwo, wysokie standardy moralne i braterstwo w stosunku do drugiego człowieka. Pokazuje jednak, że mimo wysiłków nazistów, relacji między więźniami nie udało się zabić.
„Raport Witolda” opisuje wydarzenia z pobytu rotmistrza w obozie Auschwitz. Dowiadujemy się co prawda o łapance warszawskiej, podczas której został aresztowany, a także o przebiegu ucieczki z obozu, dotarciu do dowódcy i chęci wzięcia udziału w powstaniu warszawskim – mowa jest więc o wydarzeniach z lat 1939-1944. Główny opis raportów obejmuje jednak czas od 21/22 września 1940 roku, kiedy Pilecki przybył do Auschwitz z tzw. II transportem warszawskim, do 26/27 kwietnia 1943 roku, kiedy wspólnie z dwójką innych więźniów w niego uciekł. Miejscem akcji jest więc przede wszystkim sam obóz Auschwitz, ze szczególnym uwzględnieniem poszczególnych bloków, miejsc apelu, krematoriów, bunkrów, w których karano więźniów i szpitala, gdzie przebywał Pilecki.
„Raport Witolda” powstał między 1944 a 1945 rokiem, kiedy to Witold Pilecki uciekł z obozu KL Auschwitz i zdecydował się na przygotowanie dokumentu dla swoich przełożonych. Dokument ten okazał się obok raportów Karskiego jednym z najbardziej wiarygodnych źródeł wiedzy na temat Holocaustu i sposobu funkcjonowania obozu w Auschwitz.
Określenie gatunkowe tekstu jako raport wskazuje na narratora, który jest jednocześnie bezpośrednim uczestnikiem i obserwatorem wydarzeń. Pilecki dał się aresztować podczas tzw. II Łapanki Warszawskiej, właśnie po to, by dotrzeć do obozu, założyć tam organizację, która miałaby pomóc w późniejszym wyzwoleniu więźniów, ale i po to, by udokumentować zbrodnie popełniane przez nazistów na cywilach o bardzo różnym pochodzeniu. Raport to także dokument, który stara się przedstawić informacje w sposób bardzo rzetelny, konkretny, bez odwoływania się do uczuć i emocji. Pilecki nie ustrzegł tego co prawda w całym raporcie, jednak w większej części narracja jest bardzo przejrzysta, konkretna, do bólu wręcz faktograficzna. Pod tym względem również jest to unikatowe świadectwo wydarzeń II wojny światowej.
Raporty Pileckiego wydane w całości po raz pierwszy zostały dopiero w 2000 roku.
Podstawowym tematem „Raportu Witolda” jest kwestia funkcjonowania obozu KL Auschwitz. Jest to trudna do przecenienia dokumentacja wydarzeń na terenie Oświęcimia, decyzji władz obozu, sposobu traktowania więźniów i metod ich eksterminacji. Pilecki dużo uwagi poświęca zachowaniom oprawców, ale równie sporo pisze o więźniach, o relacjach między nimi. Wskazuje także na bardzo różne grupy społeczne, narodowości, które trafiały do obozu. Już pierwsze fragmenty „Raportu Witolda” mówią o różnego rodzaju oznaczeniach na pasiakach dla więźniów politycznych, Żydów, homoseksualistów, odmawiających pracy itd. W ten sposób Pilecki bardzo mocno podkreśla, że tutaj każdy, niezależnie od tego, z jakiego powodu trafił do obozu, był skazany na niewyobrażalne cierpienie.
Forma obozu
W wielu miejscach „Raportu Witolda” pojawiają się informacje dotyczące wyglądu samego obozu. Już na początku Pilecki pisze o bramie Arbeit macht Frei, o drucie kolczastym, o strażnikach, o niemożliwości zbliżania się do ogrodzenia, bo grozi to rozstrzelaniem. Z czasem mówi o rozbudowie obozu, kolejnym drucie, strażnicach, podłączeniu drutu pod prąd. Opowiada o rozbudowie obozu – budowie krematoriów, eksperymentach z gazem i późniejszym jego stosowaniu. Wymienia miejsca odbywania kar (stójki, gimnastyka, bunkier, stryczek). Wskazuje na obozowy gong, zamieniony na dzwon (przetrwał dopiero trzeci). Opowiada w końcu o wyglądzie bloków, o prowizorycznych warunkach mycia (co potem skutkuje wszami w obozie oraz tyfusem).
Życie w obozie
Raport Witolda bardzo szczegółowo przedstawia warunki życia w obozie. Pilecki podkreśla, że uwłaczały one godności ludzkiej. Podstawowym problemem był głód. Posiłki, które otrzymywali więźniowie, były niewystarczające, przez co cały czas chodzili oni głodni. Jeśli ktoś pracował ciężko fizycznie, nie miał większych szans na to, żeby przeżyć w obozie. Życie zaczynało się około 5 rano od pobudki, walki o możliwość skorzystania z toalety, apelu i wyjścia do pracy w odpowiednich komandach. Potem przerwa na obiad, praca do wieczora i kolejny apel. Walka o przydział do możliwie jak najlżejszej pracy oznaczała najczęściej walkę o przetrwanie.
Oprawcy
W „Raporcie Witolda” wiele miejsca poświęca się nazistom, zarówno tym niżej, jak i wyżej postawionym. Pilecki pokazuje ich okrucieństwo, to jak bawili się ludzkim życiem, jaką przyjemność czerpali z upodlenia drugiego człowieka. Pojawiają się dramatyczne historie zakopania człowieka głową do dołu, matki, która musiała oglądać, jak oprawca rozbija główkę jej dziecka o mur, urządzania sobie z ludzi żywych tarcz, na których ćwiczono skuteczność strzałów. Tego typu historii w „Raporcie Witolda” jest bardzo dużo. Do tego dużo mówi się o drakońskich zasadach, śmierci 10 osób w ramach odpowiedzialności zbiorowej za każdą próbę ucieczki itd.
Obozowe relacje więźniów
Pilecki nie wzbrania się nazwać obozu innym światem, w którym obowiązują reguły zupełnie różne od tych, które obowiązywały poza nim. Podkreśla, że naziści robili wiele, aby więźniów odrzeć z człowieczeństwa, pozbawić ich odruchów braterstwa, empatii, współczucia. Nie udało się to jednak. Świadczył o tym z jednej strony ruch oporu organizowany przez samego Pileckiego, jak i relacje, które nawiązywali ze sobą więźniowie. Pilecki nie waha się powiedzieć, że spora część więźniów upadała moralnie w obozie, podkreśla jednak także i całkowicie odwrotne postawy bohaterstwa i oddania życia za innych, jak w przypadku księdza Kolbego. Pokazuje także wagę małych gestów: pomoc w znalezieniu trochę lżejszej pracy, dostarczanie leków, wspólną walki o jedzenie itd.
Fikcja o obozie
„Raport Witolda” tłumaczy również, skąd brał się zafałszowany obraz obozu Auschwitz i losu Żydów. Pilecki pisze bowiem o zmuszaniu więźniów do pisania fałszywych listów opisujących spokojny byt w obozach pracy. Podkreśla także, że jeśli rodzinie udało się kogoś wykupić z obozu, zanim on z niego wyszedł, był przenoszony na specjalny blok, gdzie odpowiednio go żywiono, leczono i dopiero pozwalano zobaczyć się z rodziną. Tym, którym udało się wyjść z obozu, zakazywano mówić o jego prawdziwym obliczu, pod groźbą kary, że wrócą tutaj nie tylko oni, ale i ich rodziny.
Witold Pilecki urodził się w 1901 roku w Ołońcu, natomiast został zamordowany 25 maja 1948 roku w Warszawie. Był rotmistrzem kawalerii Wojska Polskiego (pośmiertnie minister obrony Tomasz Siemoniak awansował go na pułkownika). Był żołnierzem AK, współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, przede wszystkim jednak dobrowolnym więźniem w KL Auschwitz i organizatorem ruchu oporu w obozie. Dał się złapać podczas II łapanki warszawskiej w 1940 roku celowo, aby trafić do obozu i pomóc przebywającym tam jednostkom. Jego pobyt w Auschwitz, trwający do 1943 roku, stał się podstawą do stworzenia raportów obrazujących niemożliwy do wyobrażenia ogrom cierpienia zadawanego ludziom przez nazistów. Dokumentacja stworzona przez Pileckiego okazała się obok raportów Karskiego jednym z bardziej cennych źródeł polskiej wiedzy o Holocauście. W 1943 roku Pilecki uciekł z Auschwitz. Został poproszony o przygotowanie szczegółowych raportów, odmówiono mu początkowo zgody na udział w powstaniu warszawskim, ostatecznie jednak brał udział w walkach, wsławiając się wielką odwagą. Niestety po wojnie został uznany za wroga Polski Ludowej i oskarżony o szpiegowanie na rzecz gen. Andersa. Razem z nim sądzono tzw. grupę Witolda. Proces rozpoczął się 3 marca 1948 roku, a już 15 marca rotmistrz został skazany na karę śmierci. Mimo apelacji wyrok utrzymano, wykonano go poprzez strzał w tył głowy 25 maja 1948 roku w warszawskim więzieniu na ul. Rakowieckiej. Sprawa rotmistrza Pileckiego wróciła w 1990 roku, kiedy podjęto decyzję o rewizji procesu. W tym samym roku wyrok unieważniono. W 1995 roku Witolda Pileckiego pośmiertnie odznaczono Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2006 roku prezydent Lech Kaczyński przyznał mu Order Orła Białego, czyli najwyższe polskie odznaczenie państwowe. W 2013 roku Tomasz Siemoniak, ówczesny minister obrony narodowej, pośmiertnie awansował Pileckiego na pułkownika.
Tytuł „Raport Witolda” nadany został dziełu nie przez samego Pileckiego, a przez jego wydawców, ponieważ teksty raportów zostały opublikowane ponad pół wieku po ich napisaniu. Wskazuje on jednak na osobiste zaangażowanie Pileckiego w stworzenie tego raportu i bardzo indywidualny charakter tekstu, mimo że został on napisany językiem bardzo faktograficznym i pozbawionym nadmiernej emocjonalności, na co wskazuje samo określenie „raport”.