Odpowiedzi do zadań z podręczników w apce Skul

pobierz

Raport Witolda

Witold Pilecki

Streszczenie szczegółowe

Zadaniem Witolda Pileckiego było stworzenie relacji dotyczącej obozu koncentracyjnego. Narracja miała być konkretna i pozbawiona emocji, natomiast Pilecki wiedział, że nie może usunąć piętna, którym odcisnęły się na nim wydarzenia. Był przekonany, że to także świadczy o autentyczności jego relacji.

W „Raporcie Witolda” pojawiają się jednak nieprawdziwe informacje dotyczące aresztowania, które właściwie było dobrowolne (tak naprawdę złapano go w mieszkaniu szwagierki). Po aresztowaniu trafił do koszar na Żoliborzu. Po odebraniu im wszystkiego zostawiono ich na dwa dni, kazano spać na ziemi, bito gumowymi pałkami. Nikt nie próbował uciekać, mimo że wszystkich łącznie było ok. 800.

Pilecki chciał przekonać do próby ucieczki Sławka Szpakowskiego, ale mu się nie udało. 21 września wszyscy trafili do wagonów towarowych bez jedzenia i picia. Po całym dniu dotarli na miejsce. Już rozładowywanie wagonów pokazało, że zaczyna się nowy etap – szczucia psami, bicia, kopania, zabijania... Pilecki opowiada o zabiciu dziesięciu mężczyzn w ramach odpowiedzialności za próbę ucieczki podjętą przez jednego. Pilecki widzi napis „Arbeit macht frei”, dostrzega drut kolczasty, psy, rozumie, że nie ma szans na ucieczkę. Po raz pierwszy widzi także w akcji oddział CAPO, czyli więźniów-nadzorców.

Pilecki szybko orientuje się, że obowiązują ta, zupełnie nowe reguły, a inteligencja jest niszczona. Jego transport zostaje wysłany na myjnię, dostaje pasiaki, goli się głowy, robi zdjęcia. W raporcie narrator szczegółowo opisuje wszystkie oznaczenia. Kolory na trójkątach były bardzo znaczące: czerwony oznaczał na przykład więźniów politycznych, homoseksualistów – różowy, niebieski – Żydów. Pilecki otrzymuje trójkąt czerwony, trafia na blok 17, gdzie rządzi Alois Staller. Pilecki ma pilnować porządku na bloku, ale ponieważ nie bije innych więźniów, szybko zostaje wymieniony.

Pilecki pisze o pracy w obozie: pobudkach między 4 a 5, błyskawicznym sprzątaniu bloku, kolejkach do toalet, ograniczonym dostępie do wody (co przekładało się na bicie za brudne stopy), ograniczonych posiłkach, apelach i rozpoczęciu pracy. Autor podkreśla jednak, że w hierarchii obozowej można było awansować kosztem cierpienia innych. Nie wolno więc było okazywać litości, pomagać tym, którzy popełniali błąd, odciągać od decyzji samobójców.

Po apelu rozpoczynała się praca w przydzielonych komandach. To, do którego należał Pilecki, woziło żwir na taczkach. Był on potrzebny do budowy krematoriów. Jeśli ktoś się nie nadawał do pracy, szybko go zabijano. W południe był kolejny apel, imitacja obiadu i praca do wieczora. Pilecki już po kilku dniach uświadomił sobie, że nie da rady. Na szczęście blokowy przyjął go do pracy na bloku.

Pilecki ujawnia swój cel w obozie: chce założyć organizację, która pozwoli ludziom utrzymać się przy życiu, a docelowo pomoże ich uwolnić. Pracę na jej rzecz zaczął już w Warszawie.
W swoim raporcie pokazuje, jak dużo wysiłku kosztowało, by nie dostać się do tych, którzy pracowali ponad siły, jak wyglądała gimnastyka (czyli stanie na zimnie wiele godzin), jakiego sprytu wymagało dostanie się do pracy na zewnątrz. Pilecki powiedział, że jest zdunem, dzięki czemu dostał się do czwórki, która miała pracować w domu esesmana. Nikt z czwórki zdunem nie był, Pilecki jednak wykonał pracę, ale nie był przy jej odbiorze.

W międzyczasie rekrutował. Udało mu się stworzyć pierwszą piątkę. Jednym z rekrutów był Michał, cechujący się sporym sprytem. Pilecki podkreśla, że między więźniami mimo wszystko budowały się relacje i nie udawało się tego zatrzymać. Ryzykowali dla siebie nawzajem. Niektórzy staczali się moralnie, inni jednak pracowali dla wspólnego dobra.

Pilecki opisuje trudną jesień i jeszcze trudniejszą, bo przede wszystkim bardzo mroźną zimę. Mówi o przemokniętych, śpiących w zimnych ubraniach więźniach. Znów trafił do innej pracy, tym razem rozbiórki domów. Wszystko dzięki Michałowi. Pilecki podkreśla, że cały czas byli głodni, więc jedli wszystko, co znaleźli na polu, na przykład buraki, po których zjedzeniu regularnie mieli poważne problemy żołądkowe. Więźniowie umierali z głodu, jak i od biegunki.

Pilecki podkreśla, że okrucieństwo nazistów cały czas rosło. Opisuje rozbijanie genitaliów więźniów, tresowanie psów do ataku na ludzi, mordercze apele, trwające po kilkanaście godzin.
Zmieniało się otoczenie – dodano kolejny drut wokół obozu, pojawiły się wieże strażnicze, podpięto prąd. Za próbę ucieczki cenę płacił cały blok, ponieważ zabijano przypadkowo wybranych z bloku więźniów. Napuszczano na siebie ludzi, np. Ślązaków na Polaków.

Obóz się rozrastał. Więźniowie mieli coraz wyższe numery, ale ludzi nie było dużo więcej – umierali i byli paleni w krematorium. Pilecki opowiada o „zabawie” Niemców, kiedy zakopali więźnia głową w dół i zakładali się, jak długo będzie wierzgał nogami.

W święta Bożego Narodzenia postawiono kilka choinek. Zamiast prezentów pod choinkami czekało na więźniów jednak bicie, a więc jedna z lżejszych kar, choć nie brakowało tych, których po setnym razie umierali. Po biciu kolejny był bunkier, gdzie można było trafić za karę. Następny był słupek, czyli wieszanie i bujanie więźnia. Napuszczano także na ofiarę psy. Ostatecznym rozwiązaniem było rozstrzelanie. Choć i to mogło przybrać formę okrutnych tortur, kiedy kat kazał biegać nago po placu i trenował na swoich ofiarach celność. Pilecki przytacza szereg przykładów bestialstwa (np. roztrzaskanie główki dziecka o mur na oczach jego jeszcze żyjącej matki), wykorzystywania, a potem zabijania młodych chłopców, chorób i wszelkiego innego cierpienia. Sam przechodzi z pracy w stolarni do szpitala. Kiedy w obozie pojawiają się na masową skalę wszy, Pilecki jest chory. Odwszenie, związane ze staniem na zimnie, jeszcze pogarsza jego stan. Ostatecznie jednak pokonuje on chorobę dzięki pomocy wcześniej zwerbowanych lekarzy, którzy przenoszą go na inny oddział. Rekonwalescencję wykorzystuje do organizacji kolejnych piątek w obozie.

Zostaje wezwany do Schreibstuby głównej. Pytają go, czemu nie pisze listów do rodziny. Sprytnie kłamie, że pisze, ale one wracają. Faktycznie jednak niczego nie wysłał, ponieważ nie chciał nikogo narażać.  Po chorobie znów trafił do stolarni. Kiedy przyjechał transport z Pawiaka w 1941 roku, zorganizował kolejną piątkę.

W obozie na wiosnę pojawiła się orkiestra. Jej gra w połączeniu z dramatycznym położeniem więźniów dawała groteskowy obraz. Co tylko jeszcze mocniej pokazywało pogardę, jaką esesmani darzyli więźniów. Wszędzie wokół panowało zezwierzęcenie, strach, cierpienie, inny świat, który nie pasował do tego, którzy przed obozem znali jego mieszkańcy. Pilecki obserwował dramat tych, którzy trafiali do obozu i zupełnie nie potrafili się w nim odnaleźć. On dalej wypełniał swoją misję. Kiedy trafił do Auschwitz, jego siostrzeniec było blisko od dekonspiracji.

Autor podkreśla, że w obozie cały czas było ok. 6000 więźniów. Numery zaczęły jednak już przekraczać 20 000, co oznaczało, że reszta zginęła. Obóz się rozrastał. Wypuszczano z niego tylko tych, za których zapłaciła rodzina. Karmiono ich, leczono przed wypuszczeniem i zabraniano mówić o obozie. Pilecki nie chciał być zwolniony. Już w 1941 roku ustalił się zwyczaj, że za ucieczkę jednego więźnia rozstrzeliwano 10.  Wybierano ich zaraz po apelu. Niektórzy próbowali tego uniknąć, ale ich wybierano tym bardziej. Byli jednak i tacy jak ojciec Kolbe, którzy dobrowolnie zajmowali miejsce innych.

W międzyczasie Pilecki dostał pracę przy rzeźbieniu noży. Kiedy w obozie pojawili się pierwsi jeńcy bolszewiccy, zamknięto ich w sali i zagazowano. To była pierwsza próba gazu. Wiadomo było już, że będą kolejne. Z czasem przygotowano osobny obóz dla bolszewików. Wśród Polaków szukano capo do tego obozu. Zamiast gongu postawiono w obozie dzwon, ale aż dwa kolejne dzwony pękły.

Pilecki dalej prowadził swoją misję. Zorganizował komórkę polityczną łączącą osoby o bardzo przeciwstawnych kiedyś poglądach. Pojawił się nowy ober-capo: Lang, który kochał sztukę, a spośród więźniów przez niego wybranych znalazł się np. Xawery Dunikowski.

Pilecki dalej działał na rzecz rozbudowy konspiracji. Musiał także rozwiązać problem swoich danych, ponieważ podawał się za Tomasza Serafińskiego, który naprawdę istniał, ale Pilecki zmyślił dane matki, co mogło zostać odkryte. W międzyczasie mieszkańcy obozu przeszli przez kolejną Wigilię. Pilecki wspomina także o tygodniu Seidlera. Niemiec ten w grudniu 1941 roku przez tydzień trzymał więźniów na apelach w przeraźliwym mrozie między 18 a 21. Ogromna ich część zmarła.

Autor pokazuje perfidię wobec Żydów w 1942 roku, kiedy nieco łagodniej ich traktowano, a oni pisali w listach, że jest dobrze. Po tym wszystkich wymordowano, a do Auschwitz zaczęto przywozić Żydów z Europy. Księży z kolei wywieziono do Dachau.

Kiedy zrezygnowano z prawa „10 zabitych za jedną próbę ucieczki”, więźniowie zaczęli planować próby wydostania się z obozu. Niemcy uruchomili za to akcje donosów, bo szukali organizacji, której istnienia byli świadomi, ale nie mogli jej wytropić. W międzyczasie zabijano kolejne grupy – Czechów, Ślązaków.

Pilecki opisuje wizytę Himmlera. Do obozu przywieziono kobiety – prostytutki z Niemiec. Potem przywieziono Polki, które szybko trafiały do krematoriów. Rosły stosy trupów, krematoria nie nadążały z pracą. Ruszyły spalanie, starano się ukryć dowody tego, co się działo w obozie. Płonęły stosy z ciałami. Do pracy przy nich spędzono Żydów, których potem gazowano i wymieniano na kolejną grupę.

Jeśli chodzi o chorych, sporą ich część zabijano fenolem, czyli śmiercionośnym zastrzykiem. Wszystko nabierało tempa, a machina śmierci jeszcze bardziej przyspieszała. Rotmistrz opisuje przyjazdy Żydów, ich wiarę, że za złoto i pieniądze zyskają życie. Pokazuje, jak ich dzielono i prowadzono na śmierć, a potem rozdzielano ich rzeczy.

Pilecki portretuje dramat wszystkich grup, które pojawiają się w obozie: więźniów różnej narodowości, Żydów, wykorzystywanych przez Niemców, a potem zabijanych kobiet. Opowiada o Dusicielu, czyli wyjątkowo silnym Żydzie, który codziennie musiał uśmiercić kilka osób, którym wkładał na szyję dyszel, a potem wskakiwał na niego.

W obozie rozprzestrzeniał się tyfus. W końcu zachorował też Pilecki. Nie był pewien, czy to ta choroba, ale udało mu się wyzdrowieć. Zaczął potem pracować w garbarni. Widział jak inni przeszukują walizki zagazowanych, szukając pieniędzy i złota, którym później handlowano. Na kolejne święta po raz pierwszy przyszły paczki z jedzeniem. Na blok 10 przywieziono profesorów i studentów medycyny. Niemcy ci dokonywali eksperymentów seksualnych na kobietach i mężczyznach, ale ostatecznie sami także musieli zginąć.

Ponieważ więźniowie wrócili do prób ucieczek, grożono im, że za takie przestępstwo trafi do obozu trafi ich rodzina. Zdarzali się jednak bardzo pomysłowi więźniowie. Jedną z ciekawszych prób była tzw. beczka Diogenesa, która posłużyła jako tunel do przejścia między wygiętymi drutami. Pilecki miał plan, żeby uciekać kanałami. Okazało się jednak, że zanim go urzeczywistnił, zaczęto zwoływać Polaków do nowego obozu. Pilecki nie był gotowy jechać, udał więc, że ma przepuklinę i tym sposobem został w obozie. Wiedział jednak, że nie może zbyt długo udawać choroby, bo Niemcy wszystkich niezdolnych do pracy zagazowywali. Został znów pracownikiem paczkarni. W końcu jednak dojrzał do ucieczki. Organizację w obozie musiałby wiązać od nowa, a na to mogło nie wystarczyć czasu. Udało mu się uciec z Jaśkiem i Edkiem przez piekarnię. Zorganizowano za nimi pogoń, ale udało im się uciec. Pomógł im ksiądz. Chłop przenocował ich i nakarmił. Pilecki w końcu dotarł do komendanta organizacji wojskowej. Opowiedział, co widział. Okazało się, że esesmani znaleźli prawdziwego Tomasza Serafińskiego i na szczęście zostawili go w spokoju. 

W końcu Pilecki pojechał do Warszawy, gdzie w 1944 roku wziął udział w powstaniu warszawskim. W swoim raporcie próbował zaś podsumować to, czego był świadkiem.

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Grupę Interia. © Copyright by Grupa Interia.pl Sp. z o.o. sp. k.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu.

Polityka Cookies. Prywatność. Copyright: INTERIA.PL 1999-2023 Wszystkie prawa zastrzeżone.