Stanisław Lem

Wizja lokalna - streszczenie szczegółowe

Powieść „Wizja lokalna” dzieli się na cztery główne rozdziały, w których bohater – Ijon Tichy opisuje swoje przygody.

W Szwajcarii

Ijon Tichy wraca z kolejnej misji z zamiarem odpoczynku. Podupadł na zdrowiu, jest zmęczony kolejnymi wyprawami, więc szuka miejsca, gdzie mógłby wrócić do sił. Okazuje się jednak, że na Ziemi niewiele się zmieniło, a ludzie między sobą nadal toczą walki, panuje wieczna rywalizacja i postępująca automatyzacja. Tichy jednak szuka czegoś zupełnie innego, dlatego ostatecznie decyduje się na wyjazd do Szwajcarii. Początkowo przebywa w Zurychu, który daleki jest jednak od jego wyobrażeń. Tichy zaczyna marzyć o ucieczce (choćby na chwilę od cywilizacji), chce więc opuścić hotel i przenieść się do jakiegoś małego domku. Kiedy upływa jego pobyt w hotelu, dość nieoczekiwanie zjawia się mecenas Trurli, który informuje Tichego, że znany szwajcarski milioner – Wilhelm Kussmich, który od dawna był entuzjastą badań prowadzonych przez Tichego, postanowił zapisać mu w spadku XVI-wieczny zamek w Genewie. Zamek został zniszczony w czasie wojen religijnych, ale potem został odbudowany. Okazuje się jednak, że  spadek wymaga remontu. Bohater decyduje się go nadzorować, jednocześnie wyjeżdżając w Alpy. W tym czasie toczą się batalie sądowe przeciwko Kussmichowi. Kiedy Trurli wzywa pilnie Tichego do Genewy, ten podróżując pociągiem, dostrzega osobę, która czyta jego „Dzienniki gwiazdowe” i robi na nich skrupulatne notatki. Osobą tą okazuje się słynny Roger Gnuss – profesor, który zarządza Instytutem Maszyn Dziejowych. Do bezpośrednich obowiązków profesora należy między innymi kontrola nad kontaktem dyplomatycznym ludzkości z innymi cywilizacjami.

Kiedy okazuje się, że cała darowizna dla Tichego była farsą, podróżnik jest niebezpieczeństwie. Gnuss poleca mu adwokata – Sputnika Finkelsteina, który ma pomóc mu w sprawie z Kussmichem. Wiadomo, że darowizna była tylko wybiegiem, który miał pomóc milionerowi w walce z konkurencją o produkcję złotej kawy. Tichy zostawia sprawę w rękach Finkelsteina, a sam na zaproszenie Gnussa udaje się do Instytutu Maszyn Dziejowych.

Instytut Maszyn Dziejowych

Ijon Tichy na zaproszenie profesora Gnussa dociera do Instytutu Maszyn Dziejowych, który zwiedza z wyraźnym zaciekawieniem. Ma okazję poznać bliżej różne wydziały, na które dzieli się Instytut. Są to między innymi Wydział Fizyki, Kosmologii Finansowej czy Teologii Nieziemskich. Ten ostatni okazuje się przeżywać szczególnie dynamiczny rozwój. Magister Denkdoch oprowadza Tichego po wszystkich wydziałach instytutu. W głównym gabinecie dyrektora IMD Tichy zostaje wtajemniczony w arkana pracy w tym miejscu. Dowiaduje się, jak wiele problemów wiąże się z odkryciem kolejnych cywilizacji i próbą udokumentowania wiedzy, jaką posiada się o nich na Ziemi. Jednym z kluczowych problemów okazuje się to, że każdy podróżnik, który wraca na Ziemię, przywozi już stosunkowo „stary” materiał, który za chwilę okazuje się właściwie nieaktualny. A wokół Ziemi istnieje do dziewięciuset cywilizacji, z którymi trzeba utrzymywać stosunki dyplomatyczne. Jak to jednak robić, kiedy nie dysponuje się odpowiednio aktualnymi informacjami? Tichy dopiero po wizycie w IMD dowiaduje się, że w każdym z wydziałów pracują odpowiednio zaprojektowane maszyny, których zadaniem jest tworzyć dalsze ciągi nieziemskich historii. Podstawą do tej pracy są dane chemiczne, fizyczne i historyczne, których źródłem są kolejni wyprawiający się we Wszechświat badacze i podróżnicy. Niestety dane przywożone przez nich są na tyle niekompletne i przestarzałe, że nie pozwalają stworzyć kompletnej wizji cywilizacji, co znacznie utrudnia prowadzenie stosunków dyplomatycznych.

W trakcie trwającego miesiące pobytu w instytucie Tichy na nowo odkrywa Kosmos. Uświadamia sobie, że do tej pory był niczym dziecko we mgle i o przestrzeni swoich podróży nie wiedział zbyt wiele. To zachęca o go do znacznie poszerzonej nauki, która jednocześnie buduje w nim przekonanie, że już nigdy nie pozna Kosmosu, bo mimo ogromnej zgromadzonej wiedzy, nadal wiemy o nim mniej, niż wiedzieć powinniśmy. Tichy się jednak nie poddaje, stara się usystematyzować swoją wiedzę i poszerzyć horyzonty podróżnika. Rozumie, jak ważne są dokumenty, przekazy, próbki i materiały, które kolejni badacze przywożą na Ziemię. Zaczyna jednak zdawać sobie sprawę, że nie wszystko, co bierze się za prawdę, prawdą się ostatecznie okazuje i widzi, jak trudne zadanie stoi przed całym Instytutem Maszyn Dziejowych. Ideałem, o którym marzy się w Instytucie, jest dotarcie do takiego poziomu wiedzy o poszczególnych planetach i ich cywilizacjach, że podróżnik korzystający z zasobów Instytutu, może wygenerować „fantomową” wersję gazety codziennej na danej planecie i po przybyciu na miejsce, porównując ją z właściwym materiałem, stwierdzi, że są one analogiczne. Marzenie wydaje się absolutnie fantastyczne, tyle tylko, że Tichy ma ogromne wątpliwości co do powodzenia tak postawionego przez Instytutem zadania.

Tichy w trakcie wizyty w IMD dowiaduje się, że do zbioru danych (określanych mianem wsadów), z których korzystają maszyny, włączono między innymi relację z jego podróży z Enteropii. Przeprowadzone badania pozwoliły jednak odkryć, że miejsce, które odwiedził, było falsyfikatem. Pojawia się bowiem informacja, że tak naprawdę było ono jedynie pewnym wyabstrahowanym w orbitę obiektem muzealniczym o charakterze wypoczynkowo-rekreacyjnym, z czego Tichy zupełnie nie zdawał sobie sprawy. Podróżnik na to odkrycie reaguje bardzo nerwowo, podejrzewając profesora Zwingli lub jego współpracowników o głupi żart. Okazuje się jednak, że z żartem nie ma to niczego wspólnego. Do Tichego przychodzi informacja od Kurdlandczyków i Luzjan, którzy potwierdzają błąd podróżnika, jednocześnie zapraszając go do odwiedzenia planety Encja. Jeszcze przed wyjazdem Tichy ma za zadanie zapoznać się z wiedzą (już pozyskaną) na temat kultury Encji.

Ponieważ Tichy chce się zapoznać z maksymalnie szerokim obrazem Encji, musi uzyskać dostęp do zgromadzonych przez Ministerstwo wsadów. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste, jak mogłoby się na początku wydawać. Ponieważ Tichy jest nieugięty w próbie otrzymania dostępu do tych tajnych skądinąd dokumentów, w końcu mu się to udaje. Dyrektor Strumpfli ostatecznie pozwala Tichemu na dostęp do katalogu. Instruuje go szczegółowo, co może sprawdzać, czego nie powinien dotykać. W końcu pozostawia go samego z ogromem danych, jakimi dysponuje MSZ.

Do wglądu bohater otrzymuje najbardziej szczegółowe dane, jakimi dysponuje instytut. Przebrnięcie przez nie okazuje się zadaniem niełatwym i wymagającym od Tichego ogromnego zaangażowania, skupienia i uważności. Zaczyna więc od podręczników historii, stopniowo posuwając się coraz dalej w swojej nauce. Tichy zagłębia się w dzieje planety i zamieszkującego ją społeczeństwa, uczy się, jak powstawało tam życie i przedziera się przez kolejne prace dotyczące historii Encji. Zaczyna od Dziejów Encji historyka kurdlandzkiego Quaqureli i stopniowo przechodzi przez kolejne dokumenty, aby jeszcze lepiej zrozumieć, z kim na dobrą sprawę miałby mieć do czynienia.

Dane dotyczą przede wszystkim samych ludów zamieszkujących planetę. Tichy dowiaduje się, że Kurdlandczycy to rasa, która pochodzi od olbrzymich stworów. Aktualni mieszkańcy planety wyrastali we wnętrzach tych stworzeń. Historia ich rozwoju jest opisywana analogicznie jak kolejne epoki, przez które przechodził człowiek. Podobieństwo jest wyczuwalne, mimo tak innych warunków, w których te dwie cywilizacje się rozwijały.

Tichy studiuje historię tych cywilizacji. Okazuje się, że Kurdlandczycy także do końca nie mieli jednej wersji swojego rozwoju, i u nich ścierały się co najmniej dwie przeciwstawne sobie wersje archeologiczne. Tichy dowiaduje się jednak, że cywilizacja ta zaczęła się dynamicznie rozwijać, kiedy udało się poszczególne stwory, w których wnętrzu mieszkali Kurdlandczycy, oswoić na tyle, że miasta swobodnie się przemieszczały. Stworzono w ten sposób miastodonty, czyli doskonale urządzone grody chodzące, które dbały o swoich mieszkańców. Na tym tle wyróżniali się Dzwońce, czyli wolnochodzący włóczędzy, bo tak ich postrzegali Kurdlandczycy. Z czasem miało się jednak okazać, że to właśnie Dzwońce-Luzanie przyniosą cywilizacji na Encji największy rozwój. Przez wieki jednak to Kurdlandczyny uważali się za lepszych, ważniejszych, bardziej doświadczonych. To oni w końcu udzielili Luzanom schronienia w czasie, kiedy cała cywilizacja była zagrożona. Okazuje się jednak, że z czasem Luzanie zapomnieli o tej pomocy i od środka próbowali niszczyć cywilizację Kurdlandii. Przede wszystkim przebierali się za zwykłych mieszkańców miasta, wchodząc do niego tak, jakby wracali z przechadzki. Nie to jednak było najgorsze, a to, że udawało się im przez to zasiać ziarno wątpliwości w sercach wielu młodych Kurdlandczyków, którym opowiadali o tym, jak to cudownie i znacznie lepiej żyje się poza miastami. Kurdlandczycy byli oburzeni tym zachowaniem Luzjan, co doprowadziło do poważnego naruszanie do tej pory panujących między dwoma narodami pokojowych stosunków. Kiedy oba społeczeństwa się wobec siebie zdystansowały, zaczęły rozwijać się niezależnie od siebie.

Luzanie okazują się ludem, który zajmował się rozwojem techniki. W XXI wieku, a więc XIX wieku ludzkiej cywilizacji, przyszedł czas industrializacji na Encji. Kurdlandczycy dzięki radom swoich przywódców oparli się tej pokusie. Inaczej zaś Luzanie, którzy byli gotowi wejść w tę nową rzeczywistość i wyzwania z nią związane. Jednym z pierwszych wynalazków Luzan była maszyna smokowa, w której to rozwój zainwestował niejeden mieszkaniec. Zaczęto jednocześnie hodować rasy ogniodajne i równocześnie ogniodojne. Hodowla smoków szybko jednak doprowadziła do poważnego zanieczyszczenia powietrza, a niektóre smoki zaczęły uciekać (część z nich do Kurdlandii). Tichy natrafia jednak na publikację Luzana, która pokazuje, że historia komercjalizacji smoków, ich hodowli itd. była jednym wielkim kłamstwem, wymyślonym na potrzeby władz Kurdlandii, które chciały za wszelką cenę zatrzymać swoich mieszkańców w granicach miast i zwalczyć ich (zdaniem Luzana – naturalną) ciekawość, do tego, co znajduje się poza galerami, w których żyją. Autor przekonywał, że to właśnie Luzanom przypadło zaszczytne miano tych, którzy mieli prowadzić cywilizację drogą rozwoju. Niełatwą czasem, ale konieczną. Tichy studiując te często wykluczające się wersje historii na Encji, uświadomił sobie, że znalezienie prawdy w tych radykalnie odmiennych przekazach nie będzie takie proste. Zaczął szukać więc również przekazów pisanych na Ziemi, które mogłyby mu podpowiedzieć, jak poruszać się w tej zawiłej historii.

Wraca w końcu do studiowania dalszych losów Encji. Okazuje się, że w wieku XXII na Encji (w dużej mierze za sprawą Luzan) dochodzi do samozaćmienia nauki. Przy okazji Tichy trafia na informacje dotyczące ariadnistyki, czyli nauki rozwijającej się z zainteresowania samą nauką, tym jak ona powstaje, jak dociera się do informacji i z niej konstruuje wiedzę. Okazuje się, że w międzyczasie dynamicznie rozwija się również wiedza o niewiedzy, która staje się wyjątkowo atrakcyjnym obszarem badań.

Po serii nieudanych i fatalnych w skutkach eksperymentów przeprowadzonych w XXII wieku Luzanie prawie doprowadzili do naukowej katastrofy. Udało się im jednak wynaleźć bystry, czyli logiczne cząstki, podobne w swojej strukturze do molekuł, które były w stanie stworzyć wszystko, czego sobie zażyczyli Luzanie. To miało chronić mieszkańców Encji przed wszelkimi nieszczęściami. Okazało się jednak, że bystry całą koncepcję nauki postawiły pod znakiem zapytania. Rozwój nawet najbardziej zaawansowanego w badaniach profesora okazywał się niczym przy możliwościach badawczych, jakimi dysponowały bystry. To oznaczało koniec nauki, ponieważ bystry były w stanie wygenerować wszystko, czego zażyczył sobie człowiek. Wystarczyło przejść przez kurs pytanologii, a następnie pracować z bystrami. Tradycyjna nauka została pogrzebana, a Luzanie zdawali się niespecjalnie tym pogrzebem przejmować.

Bystry doprowadziły jednak również do organizacji syntury, czyli syntetycznej kultury. Tutaj również historycy nie byli zgodni, jaki dokładnie impuls stał za jej utworzeniem, nie dało się jednak nie zauważyć, że wraz z powszechnym dobrobytem, upadały u Luzan tradycyjne podstawy kultury. Rozpoczęto więc proces protezowania kultury naturalnej w tym samym czasie, kiedy u Luzan rozpadały się kolejne więzi społeczne, upadła moralność, obyczaje, stałe od wieków zakazy i nakazy.

Studiowanie tej części historii Encji zmusza Tichego do pytania, jak na Encji można było poradzić sobie z bolesnymi konsekwencjami upadku tradycyjnej kultury. Tichy stawia pytanie o możliwość zniszczenia wszystkich posiadanych przez Luzan bystr i renaturalizacji Encji. Uznaje jednak, że byłaby to większa katastrofa niż wysadzenie wszystkich elektrowni i bibliotek, a także usunięcie naukowców na Ziemi.

Tichy z każdym kolejnym dniem pracy zagłębia się w historię Encji coraz bardziej. Jeszcze mocniej uświadamia sobie nie tylko spory dotyczące interpretacji różnych wydarzeń, które miały miejsce na planecie, lecz także dostrzega fundamentalny problem (nie tylko dla tej planety), jakim jest obowiązująca tam relacja Natura – Kultura. Doskonale to widać przede wszystkim na przykładzie kurdlów, a więc zwierząt, które należały do Natury, natomiast w drodze ich „cywilizowania” i „zasiedlania” włączano je w obszar Kultury. Tichy dociera również do relacji wskazujących na stopniowe wyniszczenie kurdlów, których większość przypomina stupieszalców, mimo że nikt nie ma odwagi powiedzieć tego głośno. Dalej jednak toczy się na Encji dyskusja, którą Tichy podsumowuje: być czy nie być w kurdlu. Chodzi tutaj przede wszystkim o mityczną rolę kurdlów dla założonej na Encji cywilizacji przy jednoczesnej świadomości, że zwierzęta te stopniowo giną. Z jednej strony pozycja obywatela dalej zależy od miejsca przypisanego mu w kurdlu, z drugiej – coraz więcej osób mieszka poza typowymi kurdlami. Dyskusja trwa i zdaje się nie mieć końca.

Tichy przechodzi w swoich badaniach nad kulturą Encji do problemu prokreacji. Tutaj okazuje się, że kultura Luzan i ludzi wydaje się zupełnie inna, mimo że bohater cały czas mieszkańców Encji uznaje za braci w rozumie. Chodzi przede wszystkim o dwie istotne zmiany. W Encji prokreacja odbywa się w biegu czy galopie, a przede wszystkim jest kolektywna. Do zapłodnienia samicy potrzebny jest materiał od dwóch samców. To zaś sprawia, że kwestia ojcostwa, czy dalej rodziny, jest u Encjan zupełnie inaczej postrzegana niż u ludzi. Sprawność, jakiej wymaga prokreacja w biegu sprawia również, że trwają tam jedynie pokolenia najsilniejszych i najsprawniejszych, co w porównaniu z prokreacją u ludzi przedstawia się jeszcze bardziej wyraźnie.

W międzyczasie Tichy spotyka się z mecenasem Finkelsteinem, który stara się jak najkorzystniej dla bohatera rozwiązać kwestię zamku w Szwajcarii. Bohaterowie decydują się walczyć o pełny zwrot kosztów remontu poniesionych przez Tichego. Do bohatera przychodzi także dziennikarz, który chce przeprowadzić wywiad dotyczący kosmicznego seksu. Wykorzystując tę możliwość, Tichy opowiada o tym, jak to z perspektywy innych cywilizacji twarz pomyliła nam się z siedzeniem. Opowiada o tym, że z punktu widzenia innych cywilizacji seks jest nie tylko nieznaną formą prokreacji, lecz także zupełnie anormalną, ponieważ zlokalizowaną w tzw. odchodowej części ciała. To popycha Tichego do przedstawienia krytyki kultu ciała, jak i jedzenia czy alkoholu z wykorzystaniem perspektywy innych cywilizacji.

Tichy w końcu dociera do filozofów i teologów stawiających różnego rodzaju koncepcje dotyczące natury otaczającego ich na Encji świata. Stara się ich przyrównywać do filozofów ziemskich, przynajmniej pod względem rangi, jaką koncepcje danego myśliciela miały dla kolejnych pokoleń. Okazuje się, że podobnie jak na Ziemi, tak i w Encji, nie ma zgody co do natury świata i istot w nim żyjących. Nie ma nawet zgody co do tego, czy natura jest życzliwa dla Luzan, czy a priori negatywna. Okazuje się, że Encjanie wiele czasu i uwagi poświęcają koncepcji rozwoju, ewolucji, zmian genetycznych. Nie są – mimo swojego zaawansowania w rozwoju – w stanie rozstrzygnąć większości kluczowych zagadnień. Tichy stara się nadążyć również za dyskusją dotyczącą maszyn i rozwoju, która cały czas jest na Encji bardzo silna. W końcu dociera do momentu, z którym nie tylko polityka i nauka spotykają się razem, ale dochodzi także do spotkania nauki i Kościoła, co pozwala Encji zbudować Etykosferę – twór absolutnie sztuczny, protetyczny, natomiast mający przeciwdziałać postępującemu rozpadowi moralnemu związanemu z dobrobytem i coraz istotniejszą rolą maszyn i bystr w społeczeństwach Encji.

W kontekście pytań teologicznych Tichy natrafia na jeszcze jedną ważną różnicę między światopoglądem ziemskim i tym obowiązującym na Encji. Okazuje się bowiem, że na Encji celebruje się doczesność. Wiara w życie wieczne jest dość wątpliwa i niespecjalnie zajmuje Encjan, natomiast w przypadku Ziemian jest fundamentalna. Encjanie uważają, że ludzie wzgardzili doczesnością.

Tichy natyka się w końcu na informacje o wojnach. Te jednak pozbawione są militariów jako takich. Są to wojny genowe, polegające w dużej mierze na rozsiewaniu patogenów. Okazuje się jednak, że te działania atakują nie tylko samych mieszkańców, lecz także klimat, który w wyniku wielkiej wojny na Encji zaczął się tam znacząco zmieniać. Powszechne ocieplenie wyhamowało dopiero długi czas po wojnie. Ta wiedza burzy przekonanie Tichego o tym, że Luzanie i Kurlandczycy w gruncie stanowią dość niewinną, mimo ogromnego rozwoju cywilizacyjnego, społeczność. Informacje o wojnie zmieniają sposób patrzenie bohatera na mieszkańców Encji. Okazuje się jednak, że do wielu informacji Tichemu ostatecznie nie udaje się dotrzeć, ponieważ Luzanie i Kurlandczycy – każdy naród na swój sposób – wiele dokumentów utajniają i nie chcą się nimi dzielić.

W drodze

W tej części następuje opis podróży Tichego na Encję. Bohater nie rozwija szczegółowo historii tego, jak zapadła decyzja o jego wyjeździe, natomiast nie wydaje się też nią szczególnie zaskoczony. Można raczej podejrzewać, że gorąco liczył na taką decyzję rady. Plan wyprawy zakłada weryfikację wiedzy zdobytej na podstawie podręczników i dokumentów, do których uzyskał dostęp, oraz stworzenie poprawionej wersji jego opowieści z podróży. Chodzi o to, aby usunąć ostatecznie książkę zawierającą nieprawdziwe informacje. Aby było to możliwe Tichy musi napisać nową jej wersję na podstawie ponownej podróży. Otrzymuje na nią zgodę.  Aby podróż mu się nie nudziła, na pokładzie statku zainstalowany zostaje dysputer, a więc maszyna, która na podstawie odpowiednich danych symuluje żywe osoby i umożliwia rozmowę z nimi. Tichy wybiera sobie na towarzyszy podróży takie postaci jak: Karla Poppera, Williama Szekspira, Bertranda Russela, Paula Feyerabenda oraz Einsteina. Co ciekawe, do dysputera załadowane zostają również dane umożliwiające Tichemu rozmowę z Finkelsteinem, czyli mecenasem, który cały czas zajmuje się jego sprawami na Ziemi. Zamiast hibernowania w rakiecie Tichy urządza sobie naukową dysputę, w ramach której chce poznać zdanie o Luzanach najbardziej uczonych osób na świecie.

Tichy urządza sobie pogaduszkę trzech symulowanych przez dysputer filozofów: Bertranda Russella, Karla Raimunda Poppera i Paula Feyerabenda. Jako pierwszy przemawia Russell, który prezentuje się jako zwolennik wiary w możliwości ludzkiego rozumu, a także weryzmu, czyli mówienia prawdy za wszelką cenę. Atakuje on metafizykę z pozycji oświeceniowego liberalizmu. Russell atakuje koncepcję etykosfery na Encji, pokazując, że nie ma czegoś takiego jak szczęście powszechne. Wtóruje mu do pewnego stopnia Popper, pokazując, że takie idee w skrajnych wersjach kończą się albo tyranią albo anarchią, a Luzanie wymyślili sobie, że połączą te dwie skrajności, dadzą pełną wolność i jednocześnie ją ograniczą. Popper jest za koncepcją społeczeństwa otwartego. Krytycznie na te pomysły patrzy za to Feyerabend, który podkreśla, że prawa i nakazy są konieczne, bo inaczej ludzie by się zagryźli, z drugiej jednak strony to samo prawo sprawia, że ludzie cierpią – tylko, że inaczej.

Wprowadzenie do dyskusji badaczy zajmujących się Encją pozwala dokładniej objaśnić, na czym zasadza się koncept etykosfery. Chodzi o to, by wytworzyć sztuczne, syntetyczne środowisko, które w analogiczny sposób będzie sprzyjać każdej jednostce, co jest niemożliwe do osiągnięcia w normalnej rzeczywistości. Daje ona przez to poczucie autentyczności bytowej każdej jednostce. Taka koncepcja u Russella wywołuje autentyczny bunt, Popper go popiera, tylko Feyerabend jest gotowy bronić tej koncepcji jako dawkowanego, powszechnego szczęścia. W tym momencie o głos prosi jednak mecenas Finkelstein. Wspomina on swojego ojca, dzieciństwo, bunt przeciwko przedstawieniom kolonizacji, opowiada jednocześnie, jak cudem uniknął śmierci podczas trwającego w czasie II wojny światowej Holocaustu. Okazuje się, że jeden z esesmanów chciał sobie ze skóry przyszłego mecenasa zrobić abażur, który planował podarować swojej ukochanej. W obozie tatuażysta wykonał Finkelsteinowi „piękny wzór” na zamówienie. Ukochana esesmana nie dożyła jednak swoich urodzin, ponieważ zginęła w trakcie jednego z nalotów na Hamburg. Esesman jest w szoku, rozpacza wzywając Boga, którego pyta, za co spotkał go ten los. W tym czasie podwładni nie wiedzą, czy mają już Finkelsterina gazować, czy nie. To wszystko sprawia, że mecenasowi udaje się dożyć wyzwolenia. Cała ta historia służy Finkelsteinowi do zaproponowania bardzo prostego kryterium oceny filozofii politycznej: czy nie wystarczy zapytać, czy w ramach danej koncepcji prostu jeden człowiek nie mógł przerobić drugiego człowieka na abażur. To sygnał koncepcji, która zakłada, że liczy się dobro (nie raj – w stworzenie go na Ziemi Finkelstein nie wierzy) szarego człowieka i jego los. Całą dyskusję poetycko wieńczy Szekspir.

Wizja lokalna

Otwiera ją opis lądowania bohatera w Kurdlandii. Tichy ląduje na bagnach, co nie wywołuje w nim entuzjazmu i utrudnia realizację planów o rozbiciu obozowiska. Stopniowo udaje mu się jednak zwiedzać coraz większy teren. Ma okazję oglądać kurdlów, relacje między nimi, przyglądać się mieszkańcom tego terenu. Okazuje się, że spora część z nich ma humanoidalne kształty, nosi ubrania, widać także wyraźne relacje społeczne, o których Tichy miał okazję czytać w dokumentach udostępnionych mu w archiwach MSZ. Spotyka na swojej drodze również jednego z kurdlandzkich naukowców, który prowadził badania w Luzanii, ale na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności po kolejnej ze swoich wypraw został oskarżony o przestępstwo i skazany. Udało mu się jednak uciec i podczas tej ucieczki natyka się na Tichego. Okazuje się, że z pomocą przychodzi wpięta w ubranie tłumaczka, dzięki której bohaterowie mogą się porozumieć, choć Tichy podkreśla, że tłumaczenie nie jest idealne, ponieważ nie oddaje społecznego kontekstu wypowiadanych słów. W końcu bohaterom udaje się mniej więcej zrozumieć. Naukowiec staje się dla Tichego pierwszym źródłem wiedzy o Encji i jego wypowiedzi pozwalają mu zweryfikować część tez. Okazuje się, że zarówno w Kurdlandii, jak i Luzanii wyraźnie obecne są koncepcje państwowości, o których czytał Tichy na Ziemi. Nie brakuje jednak również problemów. W trakcie pobytu na Encji Tichy zostaje dwukrotnie porwany przez ekstremistów. Są oni wyjątkowo głośni, próbują walczyć o swoje prawa, o wolność, buntują się wobec zastanego porządku, a spektakularnym obrazem ich istnienia ma stać się zabójstwo Tichego. Na szczęście przed właściwym atakiem Tichy zostaje odbity przez kolejną grupę, a w końcu trafia do luzańskiego hotelu, gdzie po tych niełatwych wydarzeniach dochodzi do siebie. Okazuje się, że ponieważ był na Encji obcy, etykosfera nie mogła na czas zapobiec grożącemu mu niebezpieczeństwu – tak przynajmniej w Luzanii wyjaśniony Tichemu zostaje incydent z porwaniem.

Luzanie okazują się bardzo gościnni, momentami ich nadgorliwość wręcz irytuje Tichego. Z czasem jednak ma on możliwość bliższego poznania tej cywilizacji i jej kultury. Uzupełnia swoją wiedzę o pominięte podczas lektur etapy rozwoju Luzanii. Okazuje, że planeta mierzyła się z podobnymi problemami jak Ziemia – przemysł przyniósł ze sobą wiele nieoczekiwanych problemów, zanieczyszczeń, rozwoju niebezpiecznych technologii, które ostatecznie Luzanom udało się opanować i wykorzystać zgodnie z własnymi celami. To doprowadziło do ogromnego dobrobytu panującego na planecie. Właściwie nikt nie musiał pracować, bogacić mógł się każdy, możliwości zdawały się więc absolutnie nieskończone. To wszystko doprowadziło jednak do społecznych niepokojów i problemów,  z którymi Luzania mierzy się do dzisiaj. Na szczęście – zdaniem Luzan – brak konieczności pracy zbiegł się w czasie z uruchomieniem pierwszych bystr. Te zaś kolejno wprowadzały rozwiązania społeczne, aby sprawdzić, które z nich okażą się najskuteczniejsze. Poległa na przykład koncepcja nieograniczonego dostępu do dóbr, która przyniosła więcej złego niż dobrego. Okazało się, że ogromnej części społeczeństwa przeszkadzało bezrobocie.

W końcu Tichy trafia do Instytutu, w którym może poznać zasadę działania bystr i etykosfery. Okazuje się, że bystry osiadają na wszystkim, co funkcjonuje w Encji i uniemożliwiają wykonanie określonych, nieetycznych, niebezpiecznych dla innych działań. Stanowią rodzaj regulatora, który uczy się każdej konkretnej jednostki, jej reakcji, a następnie śledząc je, uniemożliwia podejmowanie działań, które miałyby potencjalnie zaszkodzić jednostce. Tichy zostaje zachęcony, by uderzyć dyrektora instytutu i nie może tego zrobić. Bystry okazują się zupełnie innym poziomem rozwoju inteligencji, którego działanie dla Tichego – przedstawiciela niższej, ziemskiej rasy – z początku jest trudne do wyobrażenia.

Tichy uświadamia sobie, że właściwie wszystko, co żyje na Encji działa na zasadzie połączenia dwóch rodzajów bytów – organicznego i bystrowego, tyle tylko że z czasem ten drugi przestaje funkcjonować jak cień tego pierwszego, a właściwie przejmuje nad nim kontrolę. To wszystko sprawia, że w Luzanii życie biegnie zupełnie inaczej niż na Ziemi, mimo że z pozoru tak wiele elementów jest podobnych. W podróżniku prowokuje to jednak pytania, jak zadbać o to, aby organiczna materia nadal była kluczowa w tej relacji, a nie absolutnie podporządkowana bystrom. Na Encji z tych autonomicznych procesów życiowych w wielu przypadkach zostaje niewiele i to jeden z tych elementów, który dla Tichego wydaje się naprawdę trudny do zaakceptowania. Okazuje się, że na Encji istnieje możliwość ektokowania, czyli uzyskania nieśmiertelności. Mieszkańcy jednak nie sięgają po tę możliwość, bo jak wyjaśnia się Tichemu – byt niepodszyty żadnym zagrożeniem zaczyna tracić swoje znaczenie. To objaśnia Tichemu Anix, czyli mędrzec żyjący w Luzanii. Tichy jest świadkiem wielu toczących się dyskusji o granicy działania bystr, stawiania muru między prawdą a kłamstwem, wiarą a niewiarą. Zdaje sobie sprawę, że Luzanie stawiają pytanie o to, gdzie kończy się jakakolwiek osobnicza wolność, jednocześnie jednak dostrzegają zdecydowanie więcej korzyści z opieki bystr. Nie brakuje jednak głosów, że tam, gdzie jest aż takie dobro, musi się też gdzieś rodzić zło. Etykosfera samemu Tichemu zaczyna wydawać się ogromnie opresyjnym więzieniem, dlatego zaczyna on marzyć o powrocie na Ziemię. Wyprawia się z wizytą do mnichów i od jednego z nich słyszy o starciu z Czarną Kliwią, czyli innym narodem zajmującym Encję. Mnich uświadamia mu, że Luzania i Kliwia reprezentowały dwie innego koncepcje Dobra i jedna z nich musiała zginąć, aby druga mogła się rozwijać.

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.