Lord Jim - streszczenie szczegółowe
Rozdział I
W portowym doku pracował Jim. Jego zadaniem było jak najskuteczniejsze docieranie do kapitanów poszczególnych okrętów z ofertą zakupu żywności. Była to praca akwizytora na rzecz dostawcy okrętowego, któremu zależało, aby kolejni kapitanowie byli przekonani, że to właśnie u niego otrzymają nie tylko najlepsze produkty, ale i zakupy te zrobią po najbardziej atrakcyjnych cenach. Wzbudzenie tego przekonania było właśnie zadaniem Jima, który całkiem nieźle radził sobie z postawionymi mu wymaganiami. Uznawano go za dobrego pracownika, który skupiał się na swoich obowiązkach. Kolejne kontrakty zawierane dzięki wstępnej pracy Jima przekładały się także na jego całkiem wysokie zarobki. Zastanawiające było tylko jedno. Mimo tego, że w każdym miejscu, w którym się pojawił, radził sobie bez większych problemów, nigdzie nie zostawał na dłużej. Przenosił się z jednego miejsca na drugie, trafiając do kolejnych portów, gdzie wykonywał właściwie to samo zadanie. Okresowo mieszkał także w malajskiej dżungli. To zresztą tutejszym tubylcom zawdzięczał swój charakterystyczny przydomek Lorda.
Narrator rozpoczyna opowieść o głównym bohaterze. Jim miał czwórkę rodzeństwa, ale tylko on z całej piątki wykazywał zainteresowanie statkami, żeglugą czy samym morzem, dlatego też to właśnie jego rodzice zdecydowali się posłać na statek, który był właściwie szkołą kształcącą oficerów marynarki handlowej. Jim bardzo sumiennie podchodził do nauki. W trakcie przechodzenia przez Jima przez proces edukacji morskiej doszło do wypadku z powodu warunków atmosferycznych. Na oczach wszystkich zderzyły się dwa statki. Młodzież natychmiast ruszyła do pomocy. Nie zrobił tego jednak Jim, ponieważ nie usłyszał w pierwszym odruchu wezwania do działania. Zaraz po całym wydarzeniu wyrzucał sobie on, że nie ruszył potrzebującym z pomocą. Chłopak dość długo odczuwał poczucie winy, natomiast z czasem wytłumaczył sobie, że może pomagać także w inny sposób. Był przekonany, że poradziłby sobie w znacznie trudniejszych sytuacjach.
Rozdział II
Minęły dwa lata nauki Jima. Po tym czasie po raz pierwszy wyruszył on na okręcie w morze. Okazało się jednak, że życie na statku nie jest tak atrakcyjne, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Wyobrażenie, które chłopak zbudował na podstawie książek podróżniczych, nijak się miało do rzeczywistości. Jim się po prostu zmaga się z monotonią codziennego życia. Codzienne obowiązki nie miały zbyt wiele wspólnego z życiem pełnym przygód, o którym marzył jako mały chłopiec. To rozczarowanie nie wpłynęło jednak na jego poczucie obowiązku. Dalej sumiennie wykonywał wszystkie obowiązki. Jego pracowitość i sumienność szybko została dostrzeżona i przyczyniła się do dynamicznego pokonywania kolejnych stopni w okrętowej hierarchii. Dość szybko Jim został pomocnikiem kapitania. Niestety nie cieszył się tym osiągnięciem zbyt długo, ponieważ w czasie sztormu na jednym z rejsów przygniótł go spadający maszt. Przeżył, ale obrażenia były na tyle duże, że nie było mowy o dalszej podróży. Jim musiał zostać w szpitalu. Kiedy z niego wyszedł, okazało się, że trzeba będzie trochę poczekać, aż pojawi się statek, którym mógłby on wrócić do ojczyzny. W trakcie pobytu w szpitalu Jim jednak nie marnował czasu. Czekając, poznawał kolejnych marynarza i dostawcę kolejowego. Jim doszedł do wniosku, że właściwie także i on może w podobny sposób podejść do swojej dalszej kariery. W ten sposób zaciągnął się na „Patnę” – parowiec wiozący 800 pielgrzymów, na którym Jim został zatrudniony jako pierwszy oficer.
Rozdział III
„Patna” płynęła do Perimu. Pewnego dnia, Jim po zakończeniu swojej wachty stał na pokładzie i obserwował spokojne morze. Ten nostalgiczny nastrój przerwał zaspany kapitan. Był to człowiek niemieckiego pochodzenia. Do tego mężczyzny dołączył zaraz II mechanik, który z kolei był pijany. Narzekał na pracę, uważał, że obowiązków jest za dużo, są zbyt wymagające, a pensja jest zbyt niska. Na tym nie zakończył zresztą swojego emocjonalnego przemówienia. Krytykował starszego mechanika, który jego zdaniem na poprzednim parowcu dopuścił się błędów lub przewinień, o których nie chciał mówić, a za które zdaniem II mechanika został stamtąd wyrzucony. Na „Patnie” dostał zaś pracę, bo wszędzie brakowało specjalistów od statków parowych, więc jego wątpliwa przeszłość nikogo specjalnie nie interesowała. Dyskusja toczyłaby się pewnie dalej, gdyby nie to, że przerwał ją potężny wstrząs.
Rozdział IV
Od feralnego dnia mija miesiąc, a Jim staje przed sądem. Mężczyzna miał zeznać, co się wydarzyło tamtej nocy. Przedstawił więc przed sądem swoją wersję wydarzeń. Zaraz po wybuchu kapitał wydał mu rozkaz sprawdzenia dzioba statku. Kiedy Jim tam dotarł, okazało się, że pokład już stopniowo wypełniał się wodą. Obraz ten przeraził go, ponieważ obawiał się zatonięcia okrętu. Zaraz po tym przyszedł rozkaz, aby zatrzymać wszystkie maszyny. W przeciwieństwie do Jima kapitał wydawał się bardzo spokojny i opanowany.
Kiedy Jim zeznawał, dostrzegł na sali osobę, która uporczywie się w niego wpatrywała. Mężczyzna miał wrażenie, jakby kierowany na niego wzrok miał zdolność dostrzeżenia wszystkich miotających nim uczuć. Okazało się, że człowiekiem o tym intensywnym spojrzeniu był Marlow.
Rozdział V
Marlow nie miał oporów, aby dzielić się swoją wersją historii, jaka rozegrała się na „Patnie”. Tym bardziej że w marynarskim świecie było to wydarzenie elektryzujące w tamtym momencie wszystkich. Każdy chciał wiedzieć, jak tam było naprawdę. Marlow więc przy suto zastawionym stole miał zagwarantowane niemałe grono słuchaczy. Przede wszystkim okazuje się, że Marlow przebywał w tym czasie nie na „Patnie”, ale we wschodnich portach, gdzie docierały do niego wszystkie informacje o statku – zarówno te zmyślone, jak i prawdziwie. Sam pewnego dnia natknął się na czwórkę mężczyzn, którzy byli związani z wypadkiem na „Patnie”. Wyróżniał się spośród tej grupy przede wszystkim otyły mężczyzna, który zwracał uwagę także swoim dość niechlujnym wyglądem. Okazało się, że był to Elliot, czyli najwyższy urzędnik kapitanatu. Za nim podążał nie kto inny jak sam kapitan „Patny”. Po jakimś czasie Marlow usłyszał głosy poważnej awantury, zaciekawiony więc zbliżył się do drzwi. Za chwilę wyłonił się zza nich kapitan. Był rozsierdzony do granic możliwości, ponieważ urzędnik odebrał mu certyfikat, co oznaczało dla niego poważne problemy ze znalezieniem pracy. Marlow zwrócił jednak uwagę nie na kapitana, ale młodzieńca, który sprawiał wrażenie bardzo wyniosłego i jednocześnie obojętnego na to, co się wokół niego działo. Marlow uznał go za dobrze zapowiadającego się oficera. Kapitan zostawił wszystkich i nikt nie wiedział, co się dalej z nim stało. Podobnie wydarzyło się w przypadku starszego mechanika, który przyszedł po całym wydarzeniu do szynku. Ponieważ właściciel miał u niego dług, mechanik mógł zaszyć się w jednym z pokoików z niemałą ilością alkoholu, w wyniku czego niedługo później trafił do szpitala w stanie delirium. Tak się złożyło, że w szpitalu tym za chwilę pojawił się Marlow. Od leżącego tam swojego marynarza, dowiedział się, że mechanik dręczony jest wizją ropuch. Potem jednak i ślad po mechaniku zaginął.
Rozdział VI
Zaskakujące było, że Jim stał się jednym bezpośrednim uczestnikiem i świadkiem wydarzeń na „Patnie”, który był przesłuchiwany podczas procesu. Ławnikiem był m.in. kapitan parowca „Ossa”, Montague Brierly – przesłuchania znosił bardzo spokojnie, więc zaskoczeniem było, kiedy tydzień po nich popełnił samobójstwo. Jones, pierwszy oficer Brierly’ego opowiedział o tym Marlowowi. Okazuje się, że Brierly jako kapitan któregoś dnia po prostu poszedł w kierunku rufy i rzucił się z niej do morza. Niewiele rzeczy zostało po nim. Był to przede wszystkim złoty zegarek. Oprócz niego kapitan zostawił dwa listy. Jeden był skierowany do Jonesa, któremu przekazywał mu dowództwo nad statkiem. Drugi natomiast stanowił rekomendację Jonesa jako kapitana, która kierowana była do armatora statku. Dowództwo ostatecznie przypadło komuś innemu. Zresztą nowy kapitan uważał, że niechęć Jonesa do Brierly’ego wynikała właśnie z tego, że kierowanie „Ossą” ostatecznie go ominęło. Jones tak naprawdę jednak nie mógł przeżyć, że Brierly odebrał sobie życie, aby młodszemu oficerowi dać szansę na rozwój kariery i nic z tego nie wyszło. Kiedy pokłócił się z nowym kapitanem, postanowił pójść do Marlowa i opowiedzieć mu wszystko jako kapitan „Królowej Ognia”.
Malow nie do końca jest w stanie wytłumaczyć sobie, dlaczego Brierly właściwie popełnił samobójstwo. Okazuje się natomiast, że zaoferował on także Jimowi sporą sumę pieniędzy, aby ten wyjechał z portu. Mimo że przebieg postępowania nie dawał Jimowi pewności, czy to jemu nie przyjdzie zapłacić konsekwencji za to, co się wydarzyło, propozycję uznał za uwłaczającą jego postawie. Za propozycją stał jednak nie Brierly, tylko Marlow, który postanowił zaprosić Jima na obiad, aby wyjaśnić powstałe nieporozumienie.
Rozdział VII
Jim i Marlow spotkali się w restauracji popularnej wśród turystów, który spędzali tutaj czas w oczekiwaniu na swój rejs. Rozmowa dotyczyła oczywiście wydarzeń na „Patnie”. Młody człowiek przyznał się Marlowowi, że cała ta historia bardzo go przygnębia. Miał odwagę powiedzieć towarzyszowi o własnym przerażeniu, jednocześnie uznając, że nie do zaakceptowania w tej sytuacji jest ucieczka. Nie miało dla niego znaczenia, że wszyscy inni postanowili uciec. Dla Jima zbyt ważny był honor. Był on przekonany, że rozgłos tej sprawy może mu zrujnować karierę na zawsze, warto więc spróbować zawalczyć o dobre imię, przynajmniej uczciwie poddając się pod władzę sądu. Poza tym chłopak był przekonany, że nigdy i tak nie wróci do ojczyzny, bo nie byłoby w stanie spojrzeć swojemu ojcu w oczy.
W końcu powodowany potrzebą opowiedział Marlowowi, co się wydarzyło na statku od momentu, gdy dostrzegł on, że pokład zaczyna się wypełniać wodą. Przyznaje, że najpierw stał jak sparaliżowany, obezwładniony myślą o nieuchronnej śmierci. Kapitan, który także już widział, co się dzieje, uznał, że nie obudzi tych z pasażerów, którzy śpią, ponieważ szalup ratunkowych na pokładzie było zbyt mało. Wystarczyłoby jedynie dla połowy. Taka sytuacja groziła paniką. Podjął więc decyzję, że odpłynie tylko załoga. Tak też się stało – po prostu wsiedli do szalup i odpłynęli, resztę zostawiając na pastwę losu.
Rozdział VIII
Kiedy kapitan i jego przyboczni próbowali po cichu wsiąść do łódki, natknął się na nich właśnie Jim. W tym samym właściwie momencie zaczepił go jeden z pasażerów, któremu chciało się pić. Jim najpierw go odepchnął, ale ostatecznie podał mu szklankę wody. W tym samym czasie kapitan mocował się z łodzią ratunkową. Jim widział to wszystko, stojąc na uboczu.
Jim natknął się na kapitana i jego kamratów, którzy po kryjomu próbowali spuścić na wodę jedną z łodzi. W tym samym czasie Jima zaczepił jeden z pasażerów, prosząc go o szklankę wody. Jim początkowo go odepchnął, jednak po chwili spełnił jego prośbę. Opowiada również, że podczas, gdy kapitan mocował się z łodzią, on stał na uboczu. Całe zajście widzieli również dwaj sternicy, którzy byli pewni, że to wszystko dla dobra podróżujących statkiem. II mechanik, będący w grupie kapitana, w końcu podszedł do Jima i poprosił o pomoc w opuszczeniu łodzi. Jim odmówił. Za ten odważny gest, paradoksalnie został określony mianem tchórza.
Rozdział IX
Jim przyznaje, że w tamtej chwili marzył, aby „Patna” zatonęła jak najszybciej. Patrzył obojętnym już wzrokiem na kapitana, który wraz z towarzyszami dalej próbował zwodować łódź. W tym samym czasie na niebie pojawiła się chmura zwiastująca burzę. III mechanik w pewnym momencie upadł na podłogę i umarł. Najprawdopodobniej był chory na serce. Nic jednak o jego nagłej śmierci nie wiedział kapitan, który coraz głośniej go wołał. To obudziło niektórych z podróżujących pielgrzymów. W końcu łódź udało się zwodować. Jim wskoczył do niej, dopiero gdy statek zaczął się zauważalnie zanurzać.
Rozdział X
Jim jest przekonany, że jest na samym dnie. Nie dopuszcza do siebie możliwości, że jeszcze może być lepiej. Co ważne, odczucia te pojawiają się już w momencie, gdy jest na łodzi ratunkowej. Odczuwa ogromne wyrzuty sumienia, jest przekonany, że powinien wpław dopłynąć do miejsca katastrofy i zginąć wspólnie z pozostałymi tam pasażerami. Nie robi tego jednak, za to wystawia się na najgorsze obelgi ze strony pozostałych, którzy są na łodzi. Kiedy orientują się oni, że Jim dołączył do nich w ostatniej chwili, a wcześniej nie chciał im pomóc, nie są zbyt wyrozumiali. Emocje nieco opadają dopiero następnego dnia. Jim bierze na siebie pełnienie warty. Miała to być pomoc dla pozostałych, ale i forma kary (Jim postanowił wystawić się na fizyczne cierpienie związane z promieniowaniem słonecznym w okolicach zwrotnika). W żadnym momencie Jim nie czuje jednak fizycznej ani emocjonalnej ulgi.
Rozdział XI
Jim już na łódce, która płynęła spokojnie do brzegu, podjął decyzję, że skoro już dopuścił się tak haniebnego czynu, musi za niego odpowiedzieć. I to odpowiedzieć przed sądem. Chłopak był przekonany, że za swoje decyzje musi ponieść odpowiedzialność przed sądem.
Rozdział XII
Płynących na łódce marynarzy spotkał statek „Avondale”. Kiedy rozbitkowie znaleźli się już bezpiecznie na pokładzie, wszyscy próbowali przedstawić zupełnie inną wersję wydarzeń i przekonać swoich wybawicieli, że statek zatonął w momencie opuszczania pierwszej szalupy do wody. Brzmiało to tak nieprawdopodobnie, że nikt z „Avondale” nie chciał im uwierzyć. Weryfikacja ich historii przyszła szybko – na brzegu okazało się bowiem, że „Patna” została odholowana do portu przez francuski statek. Tym samym wyszło na jaw, jakimi tchórzami była uratowana na łodzi czwórka mężczyzn.
Rozdział XIII
Marlow jest bardzo konsekwentny i zdeterminowany w odkryciu całej prawdy o zajściu na „Patnie”. Rozmawia on więc z francuskim oficerem, który był na statku, kiedy ta ratowała „Patnę”. Mężczyźni dyskutują o strachu człowieka przed pewną śmiercią. Wszystko to oczywiście w kontekście historii Jima. Oficer jest przekonany, że człowiek od narodzin jest tchórzem i jedyne, co sprawia, że porywamy się jako ludzkość na bohaterskie czyny, to strach przed ośmieszeniem się.
Marlow wspomina swoją rozmowę z młodzieńcem i reakcję Jima, kiedy już opowiedział Marlowowi wszystko, Po tej spowiedzi rusza on biegiem przed siebie. Dla Marlowa to bardzo wyraźny znak chęci uwolnienia się od moralnego ciężaru, który od czasu katastrofy nosi Jim.
Rozdział XIV
Kolejnego dnia ogłoszony został wyrok w sprawie „Patny”. Jim traci prawo do wykonywania zawodu, odbiera mu się także dyplom oficerski. W pustej sali po ogłoszeniu wyroku zostaje już tylko Marlow. Śledzi on wzrokiem Jima. Na sali jest jeszcze Chester, który uważa, że niezależnie od okoliczności człowiek nie może się załamywać. Opowiada on Marlowowi o swoim koledze Robinsonie, który stracił wszystko. Ostatecznie jednak nie załamał się. Zamiast do końca życia rozpamiętywać, co się stało, zaczął pracować u Chestera. Chester widział podobną ścieżkę dla Jima. Był przekonany, że chłopak mógłby zacząć u niego pracę jako nadzorca rozładunków. Sugeruje Marlowowi, aby zaproponował to Jimowi, ale ten nie chce pośredniczyć z jakiegoś powodu pośredniczyć przy tej ofercie.
Rozdział XV
Marlow szukał Jima, nie zajęło mu to jednak dużo czasu. Kiedy odnalazł chłopaka, postanowił, że się nim zaopiekuje. Było pewne, że jeszcze przez dłuższą chwilę będzie on interesującą atrakcją dla wszystkich wokół, dlatego Marlow zabrał go do swojego pokoju hotelowego, gdzie chłopak mógł odpocząć wreszcie od natrętnych spojrzeń, które ścigały go po całym mieście. Marlow instynktownie czuł, że chłopak potrzebuje ciszy i samotności.
Rozdział XVI
Jim nie spędził jednak dużo czasu u Marlowa. Kiedy tylko nastał zmierzch, grzecznie podziękował za pomoc i chciał opuścić mieszkanie. Marlow jednak postanowił do tego nie dopuścić. Bez konkretnej przyczyny – historia tego młodzieńca sprawiła, że czuł się za niego do pewnego stopnia odpowiedzialny, a jednocześnie zdawał sobie sprawę, że jeśli teraz Jim zostanie bez opieki, istnieje spora szansa, że ostatecznie pogrąży się i już nie odzyska normalnego życia. Marlow nie chciał do tego dopuścić.
Rozdział XVII
Jim doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma gdzie pójść, dlatego ostatecznie przyjął pomoc Marlowa, mimo że nie było dla niego to takie proste. Nie wyobrażał sobie możliwości przyjęcia wprost pomocy finansowej. Zmienił jednak zdanie co do innych form wsparcia. Marlow napisał mu list polecający. Ręczył za jego honor, co w świetle przeszłych wypadków było ogromnie cenną pomocą. To właśnie dzięki temu gestowi pełnemu zaufania Jim postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę. Nie wiedział, jak ma dziękować Marlowowi. Pożegnał się więc i odszedł, zabierając ze sobą list.
Rozdział XVIII
Minęło sześć miesięcy, kiedy Marlow dowiedział się od swojego przyjaciela Denvera, że od kilku miesięcy pracuje u niego Jim. Chwalił młodzieńca i nie ukrywał, że obdarzył go sympatią. Mija kolejne pół roku i ku zdziwieniu Marlowa od Denvera przychodzi wiadomość, że Jim gdzieś przepadł. Denver jest tym faktem bardzo niemiło zaskoczony. Oburzenie wywołuje przede wszystkim brak jakichkolwiek realnych przesłanek do takiego zachowania. Okazuje się jednak, że one istniały, mimo że pracodawca Jima nie zdawał sobie z nich sprawy. Po jakimś czasie do Marlowa dotarł bowiem list od samego Jima, w którym tłumaczył on, że odszedł z pracy, ponieważ Denver przyjął kolejną osobę – innego pracownika z „Patny”. Oczywiste staje się więc, że Jim po prostu nie mógł tam dalej pracować z poczuciem, że ktoś zna jego historię i będzie ją komentował. Jim postanowił więc opuścić Denvera. Bez większego trudu znalazł pracę w kolejnym miejscu. Tym razem była to firma „Egström i Blake”. Kiedy Marlow dotarł do portu, gdzie pracował Jim, postanowił go odwiedzić. Okazało się jednak, że także i stąd odszedł bez słowa i znów słuch po nim zaginął. Marlow nauczony wcześniejszymi wypadkami zapytał byłego pracodawcę Jima, czy bezpośrednio przed odejściem Jima nie pojawił się gdzieś temat wypadku na „Patnie”. Okazało się, że rzeczywiście w dniu, w którym Jim po raz ostatni był w pracy, dość mocno komentowano zachowanie załogi „Patny”. Dla Marlowa wszystko stało się jasne.
Rozdział XIX
Okazuje się, że Jim odchodził z kolejnych prac. Przyczyna była zawsze ta sama: poczucie utraconego honoru, wyrzuty sumienia i poczucie niedopasowania sprawiały, że w końcu uciekał z każdego miejsca, gdzie pracował. Nie miało znaczenia, że w każdym z nich radził sobie doskonale. Częste zmiany miejsca pracy paradoksalnie wręcz sprawiły, że Jim stał się jeszcze bardziej rozpoznawalny – słyszano o nim w wielu portach. Kiedy dostał pracę w Bangkoku u braci Yuckerów, to jadał u Schomberga. Człowiek ten był niepohamowanym w swojej ciekawości plotkarzem. Szybko więc niestety sprawił, że właściwie wszyscy jego gościa znali historię „Patny” i jej pierwszego oficera. Większość ignorowała te opowieści, ale zdarzyło się, że oficer, któremu danego dnia nie szła gra w bilard, postanowił się wyżyć na Jimie i zaczął rzucać pod jego adresem obelżywe uwagi. Jim nie był w stanie tego znieść. Wyrzucił więc oficera przez okno knajpy wprost do morza. Niestety nie wpłynęło to na poprawę sytuacji Jima – wręcz przeciwnie. Na szczęście w tamtym momencie w Bangkoku przebywał także Marlow, który zabrał Jima ze sobą. Z Jimem było jednak już coraz gorzej. Zamknął się jeszcze bardziej w sobie, nie chciał z nikim rozmawiać. Niestety to odcięcie się od innych w żaden sposób nie przyniosło mu ulgi. Jim był w stanie zarabiać na utrzymanie, ale nie miał szans na tym etapie odzyskać poczucia bezpieczeństwa i zapomnieć o przeszłości. Marlow nie jest w stanie bezczynnie patrzeć na cierpienie chłopaka, dlatego decyduje się udać do Steina, w którym pokłada nadzieję na autentyczną pomoc dla Jima.
Rozdział XX
Marlow dociera do Steina i opowiada mu o Jimie. Zanim jednak mężczyźni podejmą dyskusję o pomocy chłopakowi, Stein snuje opowieść o swoich przygodach podczas łapania rzadkich gatunków motyli. Po wysłuchaniu historii Jima określa go mianem romantyka. Zamiast jednak od razu rekomendować pomoc, poprosił o chwile do namysłu. Przenocował Marlowa w pokoju gościnnym, a sam postanowił historię Jima jeszcze raz do rana przemyśleć.
Rozdział XXI
Następnego dnia Stein mówi Marlowowi, że najlepszym rozwiązaniem dla Jima jest Patusan. To daleko położony okręg, którym kierują przede wszystkim obcokrajowcy. Sprawa „Patny” nie jest tutaj tak rozpowszechniona, a dzięki temu Jim zyskałby przestrzeń, aby wreszcie na spokojnie odciąć się od przeszłości. Proponuje, by dostał dyrektorem stacji w Patusanie. Zastąpić ma Corneliusa – Portugalczyka. Marlowa przekonało spojrzenie Steina i postanowił w ten sposób spróbować pomóc Jimowi. Decyzję przyspieszył fakt, że Jim głęboko rozkojarzony wrócił z Anglii, gdzie także nie udało mu się znaleźć sobie miejsca.
Rozdział XXII
Jim trafił do krainy, która w XVII wieku odgrywała ogromną rolę. Tutaj bowiem przybywali kupcy poszukujący pieprzu. Kiedy jednak Jim przybył do Patusanu, była ona już nic nie znaczącą, daleko położoną prowincją, co gorsza – zlokalizowaną w dżungli. Na czele Patusanu stał młody sułtan. Nie był on jednak zbyt samodzielny, dzięki czemu faktyczną kontrolę sprawowali jego wujowie. Niestety nie byli to najbardziej empatyczni władcy – żadnych wyrzutów sumienia nie wywoływało w nich to, jak bardzo wykorzystywali malajską ludność. Wyjątkowo szczególny w tym wyzysku był radża Allang. To właśnie on udzielił na powitanie audiencji Jimowi i Marlowowi. Ten pierwszy był wyjątkowo wdzięczny, że w końcu trafił do miejsca tak dalekiego od jego wcześniejszego życia.
Rozdział XXIII
Jim początkowo był wyjątkowo szczęśliwy. Przed wyjazdem spotkał się on ze Steinem, a ten przekazał mu srebrny pierścień. Był to znak rozpoznawczy, który miał pomóc Jimowi w nawiązaniu kontaktów z Doraminem – przyjacielem Steina, który obecnie mieszkał w Patusanie. Śpiesząc się na statek, Jim zapomniał natomiast naboi, które podarował mu Marlow.
Rozdział XXIV
Mijają dwa lata. Marlow przybywa do Patusanu. Chce sprawdzić, jak ma się Jim. Ma dobre wieści od Steina, który zaoferował mu dom, a także przekazał towar, który może sprzedać po atrakcyjnych warunkach. Jim bardzo ucieszył się na spotkanie z Marlowem. Opowiedział mu o swoich przeżyciach w wiosce, w której przed nim od dawna nie było białego człowieka. Niestety mieszkańcy Patusanu traktowali nadejście białego człowieka jako zapowiedź wielkiego nieszczęścia. Próbowali więc mu przeciwdziałać. Chcieli zabrać Jima w górę rzeki. Ostatecznie jednak uciekli i zostawili go na pastwę radży. Na szczęście Jim nie miał przy sobie nabitej broni, ponieważ inaczej tubylcy z wioski Radży potraktowaliby go jako zagrożenie, na które natychmiast trzeba odpowiedzieć.
Rozdział XXV
Okazuje się, że Jim trafił w końcu przed oblicze radży Tanku Allanga. Wszystko to działo się już w pierwszych dniach jego pobytu w dżungli. Sam władca nie bardzo miał pomysł, co zrobić z Jimem, więc przetrzymywał go w wiosce. Jim po trzech dniach postanowił uciec. Udało mu się dotrzeć do Doramina, który pełnił funkcję naczelnika Bugisów – czyli grupy 60 rodzin, które przybyły z Celebes. Doramin mógł tutaj liczyć na poparcie i posłuch wśród ludu, ponieważ to on uniemożliwił radży dalsze wykorzystywanie miejscowej ludności. Nie oznaczało to jednak, że sam radża przyjął to i zaakceptował. Cały czas podskórnie tlił się konflikt, który dodatkowo podsycała obecność w miejscu Araba – Szarifa Alego, który nastawał na otwarty konflikt z radżą, czego z kolei Doramin chciał uniknąć.
Rozdział XXVI
Jim całkiem dobrze odnalazł się w towarzystwie Doramina. Polubiła go jego żona. Traktowała go niczym syna. Jim, otoczony opieką, oddalony od przeszłości odbierającej mu pewność siebie zaczął przejawiać coraz wyraźniej zdolność do przewodzenia innym. Wdzięczny za pomoc, która została mu udzielona, chciał pomóc miejscowej ludności. Postanowił więc, że spróbuje uwolnić ją tak od radży, jak i od Araba, w którego czystość intencji również nie do końca wierzył.
Do swojego planu stopniowo przekonał Bugisów i Malajów. Niemałe znaczenie miało poparcie przez Daina Warrisa. Wszyscy brali udział w przygotowaniu ataku na obóz Araba. Jim wpadł na pomysł, aby do obrony wykorzystać armatki, które znajdowały się w zbiorach Doramina. Plan udało się w pełni zrealizować, dzięki czemu tubylcy uwolnili się przynajmniej w części od narzuconego im zwierzchnictwa.
Rozdział XXVII
Zaangażowanie Jima przyniosło rezultaty, o których on sam nie myślał. Dowiedział się natomiast o nich Marlow, który słysząc rozmowę tutejszego czarownika Sury z synem Doramina, zorientował się, jak dużym poważaniem i szacunkiem cieszy się wśród ludności Jim. Okazało się, że tubylcy zwracają się do niego z bardzo różnymi problemami, traktują go jako istotnego doradcę w codziennym życiu. Co ważne, Jim zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka wiązała się z takim postrzeganiem przez innych. Doskonałym przykładem jego zaangażowania była historia Malaja, który chciał dowiedzieć się od niego, czy ma rozwieść się z żoną. Jim więc udał się na cały dzień do jego wioski, aby jak najlepiej zorientować się w sytuacji. Dopiero wtedy dał mu odpowiedź.
Z pełną świadomością odpowiedzialności związanej z przyjętą funkcją Jim poczuł jednak jednocześnie, że to jego powołanie. Wreszcie poczuł się potrzebny, ważny, istotny dla kogoś i za nic nie chciał zawieść pokładanych w nim nadziei. Zwycięstwo nad Arabem, dzięki któremu mieszkańcy wreszcie mogli odczuć nieco spokoju, sprawiło, że Jima zaczęto postrzegać jako osobę o nadludzkich umiejętnościach.
Rozdział XXVIII
Wygrana z Arabem zmieniła wiele. Przede wszystkim zapanował spokój, z czego cieszył się Doramin. Jim mógł poczuć się władcą Patusanu, bo radża po tej wygranej nie śmiał się mu już przeciwstawić. Doramin obawiał się jednak, że Jim w końcu opuści Patusan nie umacniając odpowiednio władzy, a po nim nadejdzie jeszcze większy chaos. Doramin chciał, aby władzę w kraju objął kiedyś jego syn. Kiedy Marlow powiedział mu, że Jim nie ma w planach wyjazdu, bardzo się ucieszył.
Marlow dowiedział się, że także na polu prywatnym u Jima pojawiła się zmiana. Znalazł on kobietę, córkę żony Corneliusa, którą chciał uczynić swoją żoną. Bardzo o nią dbał. Nazywał ją Klejnotem, co symbolicznie wskazywało, jak dużą miłością i opieką otacza on kobietę. Marlowa zaniepokoiło jednak szerzące się wśród mieszkańców przekonanie, że Jim posiada skarb, którym nie zamierza się dzielić. Szerzyła się plotka, że Jim jest posiadaczem pięknego szmaragdu. Przypisywano mu znacznie więcej, niż to, czym on w rzeczywistości był, a Marlow doskonale zdawał sobie sprawę, że taka nadinterpretacja może mieć zgubne skutki, szczególnie dla tak wrażliwej jednostki, jaką był Jim.
Rozdział XXIX
Marlow ponownie gościł u Jima. Miał okazję poznać jego piękną żonę. Domu strzegł Tamb Itam, okazało się bowiem, że dom Jima i jego małżonki odwiedzają nieproszeni goście. Ciekawe, najbardziej niemile widziany był Cornelius – ojciec małżonki Jima. Chciał on od czasu do czasu zobaczyć pasierbicę, Jim postrzegał go jednak jako złego człowieka. To właśnie między innymi z nim Jim spotkał się zaraz po przyjeździe do Patusanu. To więc m.in. Cornelius nie pomógł mu odpowiednio odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości. Co ciekawe, Cornelius był wyjątkowo przewrotną postacią – był wyjątkowo uprzejmy i gościnny, a w tym samym czasie potrafił zagłodzić swoich gości.
Rozdział XXX
Napięcia między Jimem i Corneliusem przybierały na sile. Niestety pogarszała się także sytuacja w samym Patusanie. Do Jima dotarła wiadomość, którą przynieśli mieszkańcy, że radża planuje przeprowadzić zamach, aby obalić rządy Jima. Jim bardzo źle przyjmuje tę wiadomość, chce sam zaatakować radżę. Pasierbicy Corneliusa zdradza swoje plany wobec radży, kiedy nie może spać, ona jest mu bezwarunkowo oddana. Tworzą udany związek i są dla siebie wzajemnie istotnym wsparciem. Okazuje się, że w pobliżu jego domu czatują ludzie Corneliusa, ale Jim ich przegania. Nie ma zamiaru się poddać ani zastraszyć.
Rozdział XXXI
Jim udał się do Doramina, aby ten pomógł mu przekonać do walki z radżą najważniejszych Bugisów. Doramin daje się namówić do tego pomysłu i wspiera Jima, co temu natychmiast poprawia nastrój. Znów czuje się potrzebny, ważny i odpowiedzialny za kogoś.
W nocy Jim zostaje wyrwany ze snu przez dziewczynę. Ukochana cały czas czuwała nad jego bezpieczeństwem. Włożyła mu do ręki nabity już rewolwer. Okazało się bowiem, że w pobliżu domu, w szopie znajdowali się skrytobójcy wysłani przez Szarifa, którzy zamierzali zaatakować Jima. Kiedy Jim tam wszedł, próbowano go zaatakować. Kiedy jednak Jim odparł atak pierwszego z mężczyzn, reszta uciekła.
Rozdział XXXII
Jim podzielił się całą historią z Marlowem. Okazało się, że Jim pozwolił odejść skrytobójcom, pod warunkiem że przekażą oni wieści swojemu władcy od Jima. Jest pewny swojej siły i chce konfrontacji, która ostatecznie zakończy tę przedziwną rywalizację. Jednocześnie mężczyzna przyznaje się Marlowowi, jak bardzo kocha żonę. Dostrzega jej przywiązanie i wsparcie, jakim jest ona dla niego w tym niełatwym czasie.
Rozdział XXXIII
Żona Jima, poruszona ostatnimi wydarzeniami, poprosiła Jima, aby obiecał jej, że nigdy jej nie opuści. Rozmawiała także z Marlowem, którego prosiła o pomoc w wyjaśnieniu, skąd biorą się nocne koszmary, które ścigają ją każdego wieczoru. Marlow nie był w stanie jej uspokoić. Obiecał jej jednak, że nie przyjedzie więcej do Patusanu, aby Jim nigdy nie pomyślał o wyjeździe i porzuceniu jej.
Rozdział XXXIV
Rozmowa Marlowa z Klejnotem zaczęła zmierzać w niebezpiecznym kierunku związanym z przeszłością Jima, dlatego stary przyjaciel chciał ją jak najszybciej zakończyć. Usunął się z pola widzenia ukochanej Jima. Tymczasem do Marlowa przyszedł do Cornelius, ponieważ chciał poprosić o protekcję u Jima, z którym chciał porozmawiać. Powiedział Marlowowi, że oczekuje jedynie wynagrodzenia za to, że przez wiele lat opiekował się Klejnotem. Obiecywał również, że zajmie się kobietą, kiedy Jim w końcu wyjedzie z Patusanu. Marlow był oburzony tą wypowiedzią. Przekonywał Corneliusa, że Jim w ogóle nie ma w planach wyjazdu. To tylko rozwścieczyło Corneliusa, który ujawnił swoje prawdziwe uczucia wobec Jima: traktował go jako złodzieja, który odebrał mu wszystko, co jeszcze nie tak dawno należało do niego.
Rozdział XXXV
Marlow szykował się do wyjazdu. Jim odprowadzał go do łódki. Kiedy usłyszał, że Marlow będzie w Anglii, chciał mu przekazać list do swoich krewnych, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Był to kolejny sygnał, że wybrał swoje życie w Patusanie i nie zakładał, aby cokolwiek mogło to zmienić.
Rozdział XXXVI
Marlow w końcu kończy swoje opowiadanie. Wszyscy, którzy go słuchali, powoli się rozchodzą. Nikt nie dowiedział się więc, jak ostatecznie zakończyły się losy Jima. Wyjątkiem był jeden ze słuchaczy, który dwa lata później otrzymał od Marlowa listy, w tym jeden pisany przez ojca Jima. Okazuje się, że list ten Jim otrzymał tuż przed wejściem na pokład „Patny” i potem pieczołowicie przechowywał przez kolejne lata jako wspomnienie swojego dawnego życia... Drugi z tych dwóch listów napisany został przez Jima, już po tym, jak przyjechał do Patusanu.
Rozdział XXXVII
List Marlowa zawiera jeszcze relację z odwiedzin u Steina, gdzie ku swojemu zaskoczeniu spotkał (strzegącego wcześniej bezpieczeństwa Jima) Tamb Itama i małżonkę Jima. Tego ostatniego jednak z nimi nie było. Żona Jima szalała z rozpaczy po tym, jak ją porzucił, w jej relacji – dla dręczącej go mary. Mimo tłumaczeń i usprawiedliwień Marlowa i Steina, kobieta nie była już gotowa wybaczyć Jimowi. Nie dowiadujemy się jednak na tym etapie, co się właściwie wydarzyło. Zostanie to zrelacjonowane dopiero później.
Rozdział XXXVIII
Marlow relacjonuje dalsze wydarzenia. Osiem miesięcy później po tym wydarzeniu Marlow spotkał bowiem w jednym z portów złodziejaszka Browna, który przechwalał się tym, jak udało mu się pokonać Jima. Okazało się, że któregoś dnia przechwycił hiszpańską łódź rządową. Planował udać się nią do jego z dalszych portów i tam zdobyć na nią odpowiednie papiery. Nie wziął jednak pod uwagę, że w łodzi nie ma odpowiednio dużego zapasu wody, na tak daleką podróż. Musiał więc zatrzymać się po drodze. Tak dopłynął do Patusanu, gdzie chciał zastraszyć mieszkańców. Nie planował robić im krzywdy. Zależało mu tylko na potrzebnych w danym momencie produktach. Kiedy zobaczył Jima, uświadomił sobie, że to nie będzie takie proste zadanie. Postanowił więc się ukryć i poczekać na dogodną okazję do ataku.
Rozdział XXXIX
Taka okazja się nadarzyła stosunkowo szybko, ponieważ Brown przybył do Patusanu w okresie ogromnego napięcia. Przed piratami mieszkańcy Patusanu bronili się jednak wspólnie i zaciekle. Do pierwszego ataku ruszyły połączone siły radży oraz Daina Warrisa. Zwołano naradę, na której próbowano zdecydować, jak dalej postąpić z piratami. Chodziło przede wszystkim o zabezpieczenie przed nagłym atakiem, ale i działanie uniemożliwiające piratom ucieczkę. Jima na tej naradzie nie było, bo akurat w tym czasie był w głębi lądu. Na naradzie był natomiast niestety Kassim, który uznał, że atak piratów jest doskonałą okazją do tego, aby odbudować pozycję radży. Ruszył więc w kierunku piratów. Cornelius miał być tłumaczem. Przed piratami Kassim odsłonił kulisy panującej w kraju sytuacji. Dał im zapasy żywności. Kassimowi zależało właściwie jedynie na tym, aby pozbyć się z pomocą piratów znienawidzonych Bugisów. Cornelius natomiast wykorzystał okazję, aby tłumacząc słowa Kassima zasugerować także Brownowi, że jeśli zabije Jima – zostanie królem Patusanu.
Rozdział XL
Brown szybko zorientował się, że może tutaj coś ugrać. Początkowo rozważał możliwość sprzymierzenia się z Jimem i podzielenia się z nim władzą. Cornelius miał mu ułatwić zdobycie fortu. To z kolei dawałoby pozycję umożliwiającą stawianie warunków. Potem uznał, że łatwo będzie w takiej sytuacji doprowadzić do wewnętrznej awantury, a potem zabić Jima. To mogło być znacznie prostsze niż próba dogadania się z nim, szczególnie przy ewidentnie wysokiej pozycji, jaką ten człowiek zdobył sobie u tubylców.. Brown nie miał jednak planów spokojnych rządów. Tubylcy wywoływali w nim odrazę, był wściekły na ich atak, marzył tylko o tym, aby wszystkich ich wymordować, z czego oni oczywiście nie zdawali sobie zupełnie sprawy.
Kassim zaplanował zasadzkę. Wysłał połowę oddział Bugisów w dół rzeki, gdzie mieli walczyć z piratami. W ten sposób doszło do osłabienia oddziału tubylców. Ci jednak mimo wszystko nie zamierzali się poddawać. Kiedy jeden z piratów wieczorem chciał dostać się do łodzi, gdzie zostawił tytoń, w odwecie został postrzelony w brzuch przez brata zabitego rano mieszkańca Patusanu.
Kiedy rano piraci usłyszeli ogromny hałas, nie wiedzieli, co się dzieje. Cornelius uświadomił im, że tak tubylcy witają powracającego z głębi lądu Jima. Nie omieszkał zasugerować, że kiedy przyjdzie on z nimi rozmawiać (a jako naiwny z pewnością tak zrobi) będą mieli okazję do tego, aby zabić niekoronowanego, ale i niezaprzeczalnego władcę Patusanu.
Rozdział XLI
Zgodnie z przewidywaniami Corneliusa Jim wyszedł do Browna. Mężczyźni rozmawiali, stojąc na dwóch brzegach rzeki. Brown był wściekły – stanowisko Jima było zaś jednoznaczne, nie było mowy o żadnym poddaństwie i kompromisie. Dla Browna oznaczało to jedno: otwartą walkę. Tę trzeba było przeprowadzić przed wejściem do osady. Inaczej groziłaby im pewna śmierć.
Rozdział XLII
Mimo wszystko Brown próbował jeszcze przekonać Jima, że przybył na wyspę jedynie po to, by zdobyć żywność, a to tubylcy jako pierwsi zaatakowali jego. Jim nie wydawał się przekonany. Brown brnął jednak dalej, mówiąc o głodzie i ratowaniu życia. Siłą rzeczy łagodziło to nastawienie Jima. Doszło do zebrania plemion. Jim zasugerował, aby puścili piratów. Wielu stanowisko to bardzo się nie podobało.
Rozdział XLIII
Po stronie Jima stanęła starszyzna razem z Doraminem. Dyskusja o uwolnieniu piratów nie oznaczała naiwności i rezygnacji z troski o bezpieczeństwo. Jim osobiście nadzorował rozstawienie straży wokół fortu. Wieczorem wysłał natomiast informacje do Browna, że on i jego towarzysze mogą spokojnie odpłynąć. Cornelius był wściekły, że taką właśnie wiadomość ma przekazać. Postanowił jednak, że nie może zrezygnować, bo drugiej szansy nie będzie. Zasugerował, że trzeba podważyć autorytet Jima. Cornelius przekonał Browna, że wie, gdzie w dole rzeki są oddziały Daina Warrisa. W końcu piraci odpłynęli, zabierając jednak ze sobą Corneliusa.
Rozdział XLIV
Z samego rana wysłany do Daina Warrisa Tamb Itam dotarł z informacją o decyzji rady. W tym samym momencie padły jednak strzały. Jeden z nich zabił Daina Warrisa. Piraci uciekli, ale na brzegu pozostawili Corneliusa. Jasne stało się, że to zdrajca. Tamb’ Itam zabił nikczemnika. Miesiąc później parowiec przepływający w pobliżu Patusanu znalazł statek z pasażerem, którym był wygłodzony Brown.
Rozdział XLV
Jima o śmierci Dain Warrisa poinformował Tomb’ Itam. Jim najpierw chciał zorganizować pościg za piratami, ale potem uzmysłowił sobie, że teraz to i jego mieszkańcy postrzegają jako wroga. Poczuł, że drugi raz w życiu zawiódł pokładaną w nim nadzieję. Tubylcy obawiali się powrotu jeszcze większej grupy piratów, ale nic takiego się nie stało. Wieczorem odbył się pogrzeb Dain Warrisa. Dla Jima śmierć przyjaciela była ogromnym ciosem. Żona prosiła go, aby się opanował, ten jednak poszedł do domu naczelnika Doramina – ojca Daina. Był to czytelny sygnał, że Jim pełną odpowiedzialność za śmierć przyjaciela bierze na siebie. Zrozpaczony Doramin zastrzelił Jima. Klejnot jako wdowa po Jimie zamieszkała u Steina. Nie była to już jednak ta sama osoba. Zamknęła się w sobie, stroniła od ludzi, nie była bowiem w stanie zrozumieć i wybaczyć Jimowi jego zdrady.