Maria Kuncewiczowa

Cudzoziemka - streszczenie szczegółowe

Rozdział I

Róża Żabczyńska pojawiła się z wizytą u swojej córki. Okazało się jednak, że Marta wyszła z domu, mimo to Róża postanowiła na nią zaczekać. Mieszkanie było na nowo umeblowane. Uwagę Róży zwrócił portret jej ojca, który zdjęła ze ściany i schowała do torby. Kobieta przypomniała sobie niedawny zakup swetra. Model rekomendowany przez Martę, najciemniejszy z białym kołnierzykiem i mankietami, sprawiał, że Róża czuła się staro. Ostatecznie więc wybrała ten w pąsowe i srebrne skrzydła. Miała go właśnie na sobie jako element modnej i wyszczuplającej stylizacji.

Róża uświadomiła sobie, że od czasów młodości nie patrzyła na swoje odbicie. Wszystko zmieniło się bowiem, kiedy jako nastolatka i adeptka Warszawskiego Konserwatorium na Tamce uczyła się gry na skrzypcach u dyrektora Januarego Bądskiego. Był to dla dziewczyny wybitny mistrz, którego bardzo ceniła. Czasami pod jego nieobecność lekcje prowadziła córka – Aniela. Podczas jednej z takich lekcji pojawił się Michał Bądski, syn mistrza, który przytulił się do grającej Róży i wymienił z siostrą uwagi o pięknym nosie kursantki. Kiedy dziewczyna wróciła do domu, pierwszy raz uważnie przyjrzała się swojej twarzy.

Między nią a Michałem szybko nawiązała się przyjaźń. Raz wspólnie wynajęli karetę i po zajęciach wyjechali za miasto. Podczas przejażdżki Michał zaczął ją namiętnie całować, co było dla Róży ogromnym zaskoczeniem. Popłakała się i poprosiła, aby odwiózł ją do domu. Tutaj, po powrocie uświadomiła sobie, że jest piękną kobietą. Zakochała się w końcu w Michale, była to jednak miłość nieszczęśliwa, bo chłopak musiał wyjechać do Rosji, gdzie został inżynierem powiatowym i tam też się ożenił.

Róża mieszkała u swojej ciotki Luizy, odkąd miała 14 lat. Sytuacja finansowa rodziców róży – oficera rosyjskiej armii i lekkomyślnej Sophie – nie była najlepsza. Matka chciała więc, aby Róża wyszła bogato za mąż. Ta jednak nadal przeżywała swoją nieszczęśliwą miłość. Po kilku latach Róża jednak zmieniła nastawienie i postanowiła, że się zemści – na Polsce, gdzie spotkało ją nieszczęście i na mężczyznach. Postanowiła wybrać sobie na męża człowiek nie znaczącego, który nie mógł jej „odwdzięczyć się” w żaden sposób za jej piękno. W końcu na swojego męża wybrała Adama Żabczyńskiego, cichego studenta.

Wzięła z nim ślub w kościele Panny Marii na Lesznie. Zamieszkali w Saratowie, gdzie Adam dostał pracę nauczyciela matematyki. Mimo ślubu z Adamem Róża nadal nosiła „żałobę” po Michale, czego symbolem miało być konsekwentne ubieranie się na czarno. Dla swojego męża była oschła, nieczuła, ale mimo to para szybko doczekała się dwójki dzieci. Róża mściła się na Adamie za wyimaginowane krzywdy, rozbudzając w nim zazdrość, flirtując z innymi mężczyznami. Była przepiękna, dbała poza tym bardzo o swój wygląd, spała w rękawiczkach, aby dbać o piękno dłoni. Każdą oznakę starzenia znosiła natomiast bardzo źle.

Rozdział II

Róża dalej czekała na Martę, w końcu umówiły się na spotkanie, a córki nie było. Róża, aby nie marnować czasu, wyciągnęła z torebki robione na drutach męskie pończochy, które zamierzała wykończyć. Potem przeszła do salonu, gdzie na ścianie zobaczyła szal, który kiedyś miała jej babka Zwardecka, zesłana w 1831 z mężem na Kaukaz. Zsyłka była karą za udział męża babki w powstaniu listopadowym, które Róża uznawała za ostatni wielki heroiczny gest narodu. Dla niej Polska skończyła się w 1831 roku. Róża pod wpływem emocji chciała zerwać szal przybity gwoździami do ściany, ale szarpnęła za mocno i tkanina pękła. Szukając nożyka, zbiła krzyż ulepiony przez ojca męża Marty na zesłaniu. Nie przejęła się tym jednak skupiona na odczepieniu szala ze ściany. Kiedy jej się to udało, schowała go do torby. Odebrała telefon od Adama, który chciał jednak porozmawiać z córką. Poprosiła go, aby do niej dołączył.

Róża bardzo lubiła śpiewać, ale ciotka Luiza, tante – jak nazywała ją kobieta – zmuszała ją do gry na skrzypcach. Ciotka Luiza najpierw mieszkała w Petersburgu, potem w Paryżu. Znała kilka języków. Pracując w wielu domach, gdzie uczyła francuskiego, zebrała niemały kapitał. Z nim pojawiła się w Taganrogu, gdzie mieszkał jej brat – kiedyś bohater narodowy, potem przymusowo wcielony do carskiej armii oficer. Był już wtedy żonaty z Sophie. Luiza zaproponowała, że zabierze Różę ze sobą do Warszawy, aby dziewczynkę uchronić przed rusyfikacją. Zapisała ją na prywatną pensję, do konserwatorium na lekcje muzyki. Róża po latach za te wszystkie gesty wcale nie była wdzięczna. Uważała, że ciotka chciała ratować „polskie dziecko”, lekceważąc przy tym kompletnie potrzeby tego dziecka.

Rozdział III

Do domu córki przybył Adam, którego Róża zaatakowała, twierdząc, że wszyscy ją na starość ignorują. Sam Adam od roku mieszkał już z panią Kwiatkowską.

Róża wróciła wspomnieniami do swojej młodości. Ciotka Luiza przestała dziewczynę nazywać Różą, ze względu żydowski charakter imienia. Zamiast tego nadała jej imię Eveline. Adam od zawsze do kobiety mówił Elciu. Kiedy przymierzał zrobione przez nią pończochy, narzekał na ból, miał nieporadne ruchy, z których Róża zaczęła kpić. Wpadła niemal w furię, którą Adam znał doskonale. Małżeństwo trwało od 40 lat. Adam doskonale wiedział, że żona nigdy go nie pokocha. Na początku wierzył, że małżeństwo się ułoży, do momentu, kiedy pewnej nocy, zapłakana nie pokazała mu zdjęcia Michała.

Rozdział IV

Adam był w stosunku do Róży bardzo cierpliwy. Nauczył się tego przez lata. Dlatego z anielskim spokojem wysłuchiwał narzekań takich jak w tej chwili. Najpierw wyśmiewała się z jego niezgrabnych rąk, aby następnie zarzucić mu, że musiała się poświęcać, pracując ponad miarę, aby mogli żyć na poziomie. Róża ignorowała uwagi o jego udziale w utrzymaniu domu. Była coraz bardziej agresywna. Przypomniała mu śmierć ukochanego syna Kazia, kiedy – jej zdaniem – nikt, łącznie z nim nie chciał jej pomóc. Adam nie wytrzymał, kazał jej zamilknąć. Dla niego to także było bardzo bolesne wspomnienie. Róża w końcu zemdlała. Kiedy doszła do siebie, poprosiła, aby zadzwonił po Władysława, ich drugiego syna.

W międzyczasie do domu wrócił ich wnuk – Zbyszek, dla którego dziadkowie nie byli specjalnie ważni. Róża widziała w nim podobieństwo do Marty, a ta z kolei była podobna do Adama. Władek i Kazio byli zaś podobni do niej, więc mogła sobie wyobrażać, że ich ojcem jest Michał.

Rozdział V

Pojawił się Władysław ze swoją żoną Jadwigą. Był to szczupły człowiek o dość specyficznym charakterze: stoik, jednocześnie bardzo czuły na drobne kąśliwości. Właśnie szukał nowej pracy. Jego żona  Jadwiga Żagiełtowska bardzo była mu oddana. Mieli trójkę dzieci. Władysław po wejściu już wiedział, że coś się wydarzyło, ale sam widok matki na kanapie szczególnie go nie zszokował. Ta postawa i niepewność dotycząca matki miała swój długi rodowód. Dzieci Róży doskonale wiedziały, że dramatyzowała swoje zdrowie, aby się o nią martwili. Opanowali tę lekcję. Zachowanie Róży było stosunkowo łatwe do przewidzenia.

Powitanie z Władysławem przypomniało Róży, jak chłopak miał 6 lat. Róża wspominała czas, kiedy korzystając z pomocy matki Sophie w prowadzeniu domu, dawała kolejne koncerty. Róża wróciła wspomnieniami do dnia, kiedy trenowała właśnie przed swoim koncertem i przerwał jej Adam, który kazał zjeść z obiad z całą rodziną. Była wściekła, ale usiadła. W takich sytuacjach rozśmieszał ją Kazio. Adam natomiast oznajmił, że nie będzie grała, jeśli nie będzie wypełniać rodzinnych obowiązków. Ostatecznie jednak Adam zawsze chodził na jej koncerty, a po nich towarzyszył małżonce w drodze do domu. Dla Władysława Róża chciała być bóstwem. On zaś, widząc dziwactwa matki, był przekonany, że wszystkie kobiety takie są. Róża szczyciła się nim, bo odziedziczył po niej talent muzyczny.

Rozdział VI

Władysław był za granicą na studiach. Tam poznał Halinę. Pół roku później Władysław zawiadomił rodzinę, że się z nią zaręczył. Na wieść o tym Róża natychmiast pojechała do Berlina. Poznała tam wybrankę syna, ale panie zdecydowanie się nie polubiły. Władysław był zły, że matka w bardzo oschły sposób potraktowała jego narzeczoną. Ostatecznie jednak pogodził się z jej decyzją. Pamiętał bowiem, jak wiele wysiłku wkładała w to, aby zadbać o niego i Kazia. Dzięki jej występom byli w stanie żyć na nieco lepszym poziomie. Władysław zdawał sobie sprawę, że matka mogłaby porzucić jego ojca, ale nigdy tego nie zrobiła. Teraz więc, po raz kolejny bezwarunkowo się jej podporządkował.

Matka odwiedzała Władysława dość regularnie. Niemcy, którzy słyszeli jej rosyjską wymowę, nazywali ją „cudzoziemką”. Nie dziwiło jej to, ponieważ odkąd pamiętała, wszyscy tak ją określali, właśnie ze względu na specyficzny akcent, który zostawił trwały ślad w jej wymowie, mimo, że kiedy dziecko miała swój rodzinny dom w Taganrogu, zamiast do cerkwi chodziła do kościoła. Tej cudzoziemskości po raz pierwszy doświadczyła, kiedy ciotka zabrała ją do Warszawy. Po wyjeździe Róży z Berlina, Władysław zgodnie z wolą matki wycofał się z zaręczyn.

Rozdział VII

Po zerwaniu zaręczyn z Haliną spotkał Jadwigę Żagiełtowską, z którą się ożenił. Zdecydowanie inaczej tym razem poinformował o oświadczynach wobec kobiety. Tym razem nie było czasu na ocenę kandydatki, ponieważ rodzice Władysława poznali ją na pięć godzin przed ślubem. Mimo że syn bardzo się obawiał reakcji Róży, ta ciepło powitała jego przyszłą żonę, wręczając jej srebrną tackę z okrągłym chlebem i pozłacaną solniczką. Szybko jednak okazało się, że Różę zaczął drażnić wybór syna. Po ślubie kazała mu odejść do nowej rodziny. Mimo że ślub był piękny, to Jadwiga była zrozpaczona, ponieważ Róża oceniła, że śluby prawosławne są ładniejsze. Potem dodała, że szlachta i ziemiaństwo są winne upadkowi Polski, a sam Władysław umrze z głodu w tym małżeństwie. Dla Władysława stało się jasne, że musi wybrać między matką a żoną. Para więc wyjechała.

Rozdział VIII

 

Pojawiły się dzieci, które Jadwiga bardzo kochała i dbała o nie. Była czułą matką, a dzieci dorastały w ciepłej domowej atmosferze. Kobieta przy opiece nad dziećmi zapominała o własnych potrzebach. Jej mąż – Władysław pragnął takiej sielanki, jednak był rozżalony poprzez rajskie dzieciństwo własnych dzieci, bo sam wspominał swoje życie. Prosił Różę, aby spędziła razem z nimi wakacje albo święta. Kobieta zgadzała się, jednak nie poświęcała uwagi wnukom, a jej faworytem był zawsze ten, który był najbardziej podobny do jej rodziny. Synowej jednak nie tolerowała, była dla niej złem koniecznym. Każda jej wizyta oznaczała długą listę krytyki. Wtrącała się do wszystkiego. Dla Jadwigi była niezwykle ostra. Kobieta okazała się jednak bardzo czułą i troskliwą matką dla trójki swoich dzieci. Róża natomiast wnuki również ignorowała. Oceniała zaś cały dom: od dzieci, przez służbę, urządzenie mieszkania. Mimo że podczas tych wizyt wszyscy się bardzo starali, na pochwały nie mieli co liczyć. Do gości miała dystans i ich unikała. Pouczała synową, aby nie mówiła o migrenach jej syna, bo przez to może stracić pracę. Wszystkie pozytywne cechy przypisywała genom jej rodziny. Kobieta zaczęła podupadać na zdrowiu. Śpiewała niemieckie i francuskie piosenki. Francuska piosenka dotyczyła męstwa, a Władysław mówił, że gdy matka śpiewa ją – to o nim myśli. Jadwiga nie do końca potrafiła żyć z teściową, jednak jej mąż bronił matki i mówił, że jego matka wyleczyła Manitkę, a ją samą nauczyła odróżniać schab od cielęciny, w Krzysztofie obudziła poetę. Potem kobietę przepraszał, bo zależało mu na tym, aby jego dzieci znały babcie.

Rozdział IX

Władysław w dziesiątym roku małżeństwa otrzymał posadę na placówce w Rzymie i wyjechał z rodziną. Po pewnym czasie Władysław zaprosił Różę do siebie w odwiedziny. Dom syna cieszył się prestiżem. Róża była już wtedy po 60. Najpierw była zachwycona zabytkami, szybko jednak przeniosła uwagę na dom syna i krytykancka natura natychmiast dała o sobie znać. Zaczęła wypominać Władysławowi wszystkie niedociągnięcia w domu. Wrażenie zrobił na niej dopiero raut w ambasadzie, więc postanowiła taki urządzić u Władysława w domu. Zarządziła wymianę mebli i wiele innych kosztownych zadań. Na samym spotkaniu zagrała dla gości. Towarzyszył jej Władysław. Ambasador był zachwycony występem, do momentu, kiedy Róża po nim nie zaczęła krytykować „polskości”, która rzekomo złamała jej karierę. Następnego dnia matka wyruszyła do domu.

Przy innej okazji Władysław zobaczył matkę, przyglądając się rekwizytom z przeszłości: krzyżykowi odebranemu Michałowi, smyczkowi od Sarasatiego, lokowi włosów Kazia i fotografii zaręczynowej jego oraz Jadwigi. Były to wszystko dla niej symbole zdrad, jakich doświadczyła w życiu.

Pewnego dnia Władysław zabrał matkę do Ostii. Odsłoniła się przed nim właśnie wtedy. Nad morzem zapytała go, jak ma umrzeć, skoro nigdy prawdziwie nie żyła.

Rozdział X

Władysław utrzymywał kontakt z rodziną, ale ta coraz bardziej pękała. Ojciec odszedł na emeryturę. Marta wyszła za mąż. Wszyscy stopniowo oddalali się od Róży, której nie sposób było dogodzić. Sam od matki także się odciął, dbał o nią, zapewniał możliwie dostatnie życie, ale ograniczał jej udział w swoim życiu do niezbędnego minimum.

Kiedy odwiedziła ich w Królewcu, po przeprowadzce z Rzymu, stale narzekała na dyskomfort, mimo że syn zadbał o wszystko. Dalej nie znajdowała porozumienia z Jadwigą. Róża w domu syna niewiele uwagi poświęcała wnukom: obdarowywała je, ale niespecjalnie była nimi zainteresowana. Przyjeżdżała zapowiedziana, w ustalonym terminie odjeżdżała.

Teraz kiedy Władysław zastał ją na kanapie, od razu jak go tylko zobaczyła, zaczęła narzekać, że nikt się nią nie interesuje. Wróciła do tego, że Adam zostawił ją dla pani Kwiatkowskiej, ona musi mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, że się nudzi i nawet córka nie stawia się na umówione z nią spotkanie. Chciała, aby Władzio pomógł jej załatwić wyjazd do Królewca do doktora Gerhardta.

Kiedy Róża zapytała Jadwigę o jej matkę, dostała jedynie krótką odpowiedź. Synowa doskonale wiedziała, że Róża gardzi jej rodziną, która po śmierci ojca zbiedniała, a siostry miały swoje kłopoty. Matka zaś próbowała powiązać koniec z końcem, dźwigając szlacheckie pochodzenie, które obecnie było jedynie przedmiotem krytyki.

Rozdział XI

W końcu w domu pojawiła się Marta. Róża przypomniała sobie o wydarzeniach, które miały miejsce w dziesiątą rocznicę śmierci Kazia. Byli razem z Adamem na cmentarzu, ale potem on musiał iść do szkoły. Róża miała czas na rozmyślania o Bogu, który nigdy nie przyszedł jej z pomocą. Przypomniała sobie chwile, kiedy modliła się, aby być razem z Michałem. Michałowi, który ją opuszczał, oddała swój krzyż z chrztu. Razem poszli do kościoła, a ona modliła się, by ukochany do niej wrócił. Tak się jednak nie stało.

Teraz po powrocie z cmentarza zobaczyła drugiego syna, któremu miała za złe, że ją lekceważy. Rozważała zastrzelenie syna, zaatakowania Adama. W nocy sięgnęła nawet po rewolwer, ale w końcu oprzytomniała. Lekarstwem okazała się gra na skrzypcach.

Porwana emocjami opowiadała Adamowi o swoim życiu. Róża wróciła wspomnieniami do momentu, kiedy jako stypendystka wyjechała do Petersburga, jak występowała przed wielkim księciem. Pojechała tam jednak dla mężczyzny, który ostatecznie zostawił ją dla innej. W internacie czuła się gorsza, bo jej rodziny nie było stać na bogate paczki, jakie dostawały inne dziewczyny. W końcu z tego nadmiaru emocji i ogromnego wysiłku zachorowała na tyfus. Po powrocie wyszła za mąż, urodziła dzieci, zaczęła zarabiać prywatnymi lekcjami. Rozgoryczona Róża wypomina mężowi, że nie pomagał jej w codziennym życiu, sprawił, że czuła się biedna i osamotniona. Kiedy już się uskarżyła na swój los, zaczęła grać dla męża. Ten jednak nie chciał gry, a cielesnego zbliżenia. Zaciągnął ją do sypialni. Tej nocy, w 10. rocznicę śmierci syna, poczęli córkę Martę.

Rozdział XII

Adam już kolejnego dnia przeprosił za swoją napastliwość. Ona nie umiała mu jednak wybaczyć. Kiedy Róża dowiedziała się, że jest w ciąży, opuściła dom męża i udała się do krewnych. W ciąży mąż odsunął się od żony, bo widział, że nie uzyska przebaczenia. Adam kochał córkę bardzo, dla Róży przez długi czas była ona jednak niechcianym dzieckiem. Nie chciała jej nawet karmić. Z pomocą przy opiece przyszła matka Róży. Adam zakochał się natomiast w córce, która stała się mu najbliższa ze wszystkich dzieci. Róża córką interesowała się w minimalnym stopniu, choć wielu rzeczy jej zabraniała. Nie dbała o nią natomiast. Kiedy Róża zachorowała na dyfteryt, Adam szalał z niepokoju o jej życie, teraz to jednak Róża była spokojna i przypomniała mu jego postawę przy śmierci Kazia. Róża z pozoru była obojętna, co stanie się z Martą, ostatecznie jednak opiekowała się córką i doprowadziła do jej wyzdrowienia. Po tym wydarzeniu Róża zmieniła nastawianie do córki i zaczęła się nią prawdziwie zajmować. Dbała o jej edukację, oczekiwała doskonałych wyników. Była na każdym egzaminie i występie. Marta miała piękny głos, toteż często śpiewała przy akompaniamencie Róży. Ta strzegła swej córki, ponieważ teraz uważała, że to ona wydarła ją śmierci.

Rozdział XIII

Sama Marta była natomiast bardzo skryta, nie szukała atencji, zdecydowanie bardziej wolała książki i anegdoty babki. Rozrywkę zapewniał jej Adam, zabierający ją za miasto, bawiący się z nią chowanego. Wynagradzał jej w ten sposób surowe wychowanie ze strony matki. Marta nie umiała zrozumieć, dlatego matka nie pozwala jej mieć przyjaciół. Adam starał się wytłumaczyć dziewczynce, że matka boi się, że córka zarazi się czymś od koleżanek. Śmierć Kazia i choroba Marty wyostrzyły spojrzenie Róży na kontakty z innymi ludźmi i związane z tym niebezpieczeństwa. Nie sposób było przekonać ją do zmiany zdania.

Więcej wolności Marcie dawały jedynie wizyty brata. Kiedy do domu przyjeżdżał Władysław, rozpuszczał swoją młodszą siostrę, jak tylko mógł. Prawie jej nie znał wcześniej, ponieważ dziewczynka urodziła się na rok przed jego wyjazdem z domu. Kiedy on się pojawiał, Róża koncentrowała całą uwagę na nim, dzięki czemu Marta zyskiwała nieco wolności.

Rozdział XIV

Adam marzył, aby córka poszła do szkoły ogrodniczej. Planował, że wspólnie będą prowadzić farmę, kiedy on przejdzie na emeryturę. Adam od zawsze marzył, że na starość będzie miał niewielki domek i ogródek. Po wyjeździe Władysława, Róża podjęła jednak decyzję, że z Saratowa wrócą do Warszawy. Nie zgodziła się na pozostanie w Rosji. Potem jednak zamiast do stolicy, przenieśli się na prowincję, gdzie Adam pracował jako dyrektor gimnazjum. Szkoła dla Marty była jednak przyczyną ponownego powrotu do Warszawy. Przyczyniła się do niej także propozycja, by Adam kierował kursami matematyczno-przyrodniczymi w stolicy. Róża marzyła zaś, że Marta zostanie wielką śpiewaczką, mimo że dziewczynka muzyki nie znosiła, a do gry na fortepianie zmuszano ją siłą. Dopiero przed maturą Róża odkryła, że Marta przepięknie śpiewa, więc już w Warszawie zapisała ją na lekcje do Włocha. Wszystkie wcześniejsze plany przestały mieć znaczenie. Marta podporządkowała się woli matki, choć starała się dalej spędzać czas również z ojcem. Kiedy działo się to kosztem nauki i treningu, Róża była obrażona. Najbardziej jednak bolała ją doskonała relacja między Adamem a Martą.

Rozdział XV

Niedługo po aplikacji Marty na studia śpiewacze, zmarła babka Sophie. Wszyscy odczuli jej brak. Pojawił się Władysław, który dostrzegł roztargnienie Marty. Róża wieczorem zapędziła ją do ćwiczeń. Kiedy Marta zaczęła śpiewać, Róża zobaczyła na jej twarzy doskonale znane jej bolesne uczucia. Marta nigdy jednak nie śpiewała tak pięknie. Róża była zachwycona. Po raz pierwszy zwróciła się do Marty z ogromną miłością. Ojciec zdawał sobie sprawę, co to oznacza. Zasmucony wyszedł z salonu.

Władysław lubił Martę, ona była zapatrzona w brata. Z czasem jednak jego uległość wobec matki ją wyjątkowo irytowała. Pewnego razu, kiedy przyjechał Władysław Marta udała chorą i całe wyjątkowe powitanie zgasło. Róża potrzebowała Władysława, syn Adama był zaś jej podległy, czego Marta nie chciała zaakceptować.

Rozdział XVI

Marta, która pojawiła się w swoim mieszkaniu, miała już 30 lat. Była utalentowaną i uznaną w kraju śpiewaczką. Dopiero kiedy zobaczyła matkę, przypomniała sobie, że były umówione. Władysław od razu powiedział jej, że matka chce jechać na kurację do Królewca. Róża w nietypowy dla niej sposób, mile, wręcz czule pożegnała się z Władysławem i Jadwigą. Żona Władysława była nie mniej zaskoczona niż on sam. Ruszył z mieszkania, aby załatwić matce paszport. Syn obiecał matce, że postara się, jak najszybciej zdobyć dokument. Przed wyjściem Róża przeprosiła jeszcze Jadwigę za całe zło, które jej wyrządziła. Wszystko było dla niej dość nietypowe.

Marta zbadała jej puls. Róża ani nie wypomniała jej spóźnienia, ani nie krytykowała zięcia Pawła. Przepraszała wręcz za najście. Wszyscy byli zaskoczeni. Obawiali się, że coś się dzieje. Zamiast narzekać przy posiłku, jadła z apetytem. Przy okazji Róża zaczęła mówić Zbigniewowi o swoim dzieciństwie, kiedy miała dom w Taganrogu, czyli najszczęśliwszym okresie jej życia.

Urodziła się tam i wychowała do momentu, kiedy nie zabrała jej do Warszawy ciotka Luiza. Adolf Żabczyński, jej ojciec był bohaterem powstańczym. Do Taganrogu przybył już jako dojrzały mężczyzna, tutaj ożenił się z Sophie, która jednak nigdy go nie pokochała. Urodziło się z tego związku 6 dzieci, ale przeżyła tylko Róża. Wszystkie pozostałe dzieci zmarły na dyfteryt. Dziadek Róży był doktorem, więc rodzinie się dobrze powodziło. W końcu jednak kiedy Taganrog anektowano do Rosji, pojawiła się wrogość ze strony dotychczasowych kolegów i nauczycieli. Kazano im wracać do Polski. Dla Róży to jednak było zesłanie. Do Warszawy zabrała ją ciotka Luiza, a dwa lata później dołączyli do niej rodzice.  Po latach Róża miała pretensje do ciotki, że zabrała ją od przyjaciół z Taganrogu.

Marta i jej rodzina z zainteresowaniem słuchali tej opowieści. Byli nadal zadziwieni jej spokojem, brakiem emocji. Marta z własnej woli przytuliła się do matki. Wnuk ją przeprosił. Zszokowany był również Adam, który przez cały ich związek nie widział takiego wydania swojej żony. Domniemywał, że próbuje się ona pogodzić z całym światem i Bogiem. W końcu odchodząc od posiłku przyznała, że cały dzień wracają do niej przeżyte dawno wydarzenia. Kiedy wychodziła, poprosiła Martę, aby potem przyszła jeszcze do jej mieszkania. Zwróciła się także do Adama z prośbą o towarzystwo i rozmowę.

Rozdział XVII

Róża i Adam wzięli dorożkę na ulicę Wilczą, przy której mieszkała Róża. W domu już przy kawie Róża chciała z mężem wyjaśnić sobie kilka kwestii. Adam od roku mieszkał z Kwiatkowską. Nowa partnerka i mąż Róży doskonale do siebie pasowali. Adam wreszcie miał kogoś, kto go rozumiał. Róża w mieszkaniu powiedziała, że nie ma do niego żalu, że od niej odszedł. Przyznała, że od początku do siebie nie pasowali. On był synem burmistrza, on córką wygnańców. On ją kochał, a ona potrafiła kochać tylko muzykę. W końcu poprosiła męża, aby przebaczył jej wszystkie winy. Odpuścił jej i sam poprosił o przebaczenie.

Rozdział XVIII

Kiedy Adam wychodził od Róży, do mieszkania matki dotarła właśnie Marta. Niepokoiła się bardzo o nią. Adam twierdził jednak, że chyba wszystko jest w porządku. Marta przypominała sobie dzieciństwo i młodość, moment zbliżenia z matką, po którym to Róża wreszcie opowiedziała córce o swoim życiu sprzed związku z jej ojcem.

Marta doskonale pamiętała, że kiedy chłopcy zaczęli się starać o jej uwagę, Róża przekonała ją, że ofiarować się warto tylko sztuce. Marta wróciła pamięcią do momentu, kiedy Róża grała na fortepianie Elegię Masseneta, która tak zawładnęła Martą, że zaczęła się dla niej liczyć przede wszystkim sztuka. Za namową matki Marta odrzuciła Stefana, swoją pierwszą miłość. Potem zdobyła sławę doskonałej śpiewaczki i potem pojawił się Paweł – naukowiec, którego matka zaakceptowała. To właściwie ona wybrała Marcie męża, którego potem nie lubiła. Niedługo później urodził się wnuk Róży, syn Marty – Zbigniew. Sama Marta również siebie uznała za zimną kobietę, dla której bliskość fizyczna za mężem była przykrym obowiązkiem. Z Pawłem tworzyli związek dwójki kolegów, którzy wspierali się w swoich życiowych aspiracjach.

Rozdział XIX

Kiedy Marta przyszła do matki, ta siedziała w fotelu odziedziczonym po swojej matce. Róża opowiadała o wizycie w Królewcu, o doktorze Gerthardtcie. Lekarz uważnie zbadał jej rytm serca. Miała poczucie, że przejrzał ją na wylot. Róża była przekonana, że widział, jak bardzo męczyła się w swoim życiu. Przypominał jej Michała, kiedy mówił, aby otworzyła się na świat, więcej się uśmiechała i zachowała spokój. To Gerhardt uświadomił jej, że przez wiele lat żyła jedynie wspomnieniami szczęśliwego dzieciństwa i zauroczenia Michałem, nie była już potem gotowa otworzyć się na cokolwiek innego, dlatego tak się męczyła przez lata. Lekarz obudził ja z tego stanu. To pozwoliło jej wybaczyć nareszcie Michałowi, że wybrał inną kobietę. Przebaczyła, ale i innych prosiła o przebaczenie za swoje czyny. Poprosiła córkę, aby nie popełniała jej błędu i nie żyła życiem połowicznym.

Przytuliły się na koniec, a Róża poinformowała Martę, że zdążyła się już listownie umówić do doktora Gerhardta. Czekała tylko, aż Władysław załatwi jej paszport. 

Rozdział XX

W kocu Róża została sama. Pogasiła światła i usiadła w fotelu. Nagle poczuła się źle, bolało ją serce. Położyła się do łóżka. Śniła o Michale, ale potem pojawiły się koszmary. Przybiegli do niej pan Strawski i służąca Janiną. Ocucono ją, a ona zabroniła wzywać Martę.

Kiedy znów została sama, wyszła z łóżka. Czuła wewnętrzny niepokój. W ustach pojawił się niesmak, ręka drętwiała, a klatka robiła się coraz cięższa. Położyła się znów na łóżku. Służąca z herbatą zastała już  zesztywniałą Różę z wykrzywionym uśmiechem.

Rozdział XXI

O pierwszej trzydzieści do Marty zadzwonił pan Strawski, informując, że jej matka czuje się źle. Kobieta czuła, że matka umiera, więc od razu wsiadła z Pawłem do taksówki. Lekarz, którego wezwano, bez ogródek poinformował, że jest źle. Dał jej dwa zastrzyki, ale mimo to kobieta nie usnęła. Kazał Marcie badać tętno matki i dzwonić do niego w razie nagłej zmiany.

Róża siedziała na łóżku. Pojawili się też Władysław z Jadwigą. Matka jednak przekonywała, że nic się nie dzieje. Marta trzymała ją za rękę. W pewnym momencie Róża spytała, dlaczego ma sine paznokcie. Pojawił się kaszel, ciało stawało się bezwolne. Kiedy puls Róży zaczął słabnąć, Marta ponownie wezwała lekarza. W końcu się pojawił, stwierdził zgon.

Marta była zdruzgotana. W tym czasie przybył Adam, który nie przyjmował do wiadomości, że jego żona nie żyje. W końcu z podłogi dźwignęli go obaj synowie. Zamknęły się oczy Róży. Zapanowała cisza, a Marta przykryła ciało matki szalem z Taganrogu.

Potrzebujesz pomocy?

XX-lecie (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.