Gdy w buddyzmie mówi się o bardo, ma się na myśli zazwyczaj stan pośredni pomiędzy jednym życiem a drugim.
Tradycyjnie istnieje sześć różnych stanów pośrednich, czyli bardo:
- bardo miejsca narodzin
- bardo snu
- bardo medytacji
- bardo chwili śmierci
- bardo Dharmaty
- bardo stawania się lub poszukiwania odrodzenia
Inni mistrzowie mówią o trzech, lub czterech stanach bardo. Są to:
- bardo tego życia
- bardo umierania
- bardo Dharmaty
- bardo stawania się
I o tym właśnie trzecim bardo - bardo Dharmaty będę pisać.
Zwane jest inaczej "bardo przejrzystego światła". Zaczyna się w momencie, gdy w sercu umarłego spotyka się czerwona esencja z białą - około dwadzieścia minut od czasu ostatniego wydechu. Jest to moment, gdy ukazuje się prawdziwa natura umysłu. Różnie jest ona nazywana - zależy to od szkoły buddyjskiej. Czasem jest to "współpowstająca mądrość umysłu", a innym razem "wielka radość umysłu". Jest to naturalny stan umysłu, gdzie nie ma żadnego powstawania, trwania, czy przemijania.
To manifestacja prawdziwej i absolutnej natury w umyśle każdej istoty, w momencie śmierci.
Jest to możliwe dlatego, że każda istota ma naturę Buddy - ma potencjał oświecenia. Często jednak ludzie nie rozpoznają tego stanu, ponieważ zasłaniają to zasłony, nagromadzone wskutek karmy i uczuć, które przeszkadzają - one utrudniają nam realne przeżywanie możliwości naszego umysłu.
Ponieważ ten potencjał jest wrodzony każdej istocie - możliwe jest osiągnięcie oświecenia.
Tsele Natsog Rangdról ukazuje nam bliżej ten temat.
Gdy biała esencja (pochodząca od ojca) zstępuje w kierunku dołu ciała - zjawisko to określa się mianem "Nang" - ("Zjawisko"), choć bywają też inne określenia.
Gdy czerwona esencja (pochodząca od matki) wznosi się ku górze - zjawisko to określa się mianem "Czed" ("Przybieranie").
W momencie gdy oba elementy - męski i żeński - spotykają się w sercu - i stapiają się ze sobą - to wtedy wielka radość staje się nierozdzielna od pustki.
To połączenie tych dwóch esencji nazywane jest mianem "Tob" ("Osiąganie").
To jest właśnie umysł - jednocześnie radość i pustka.
Często opisywane jest to tak, iż pierwotne Przejrzyste Światło, czyli prawdziwa natura umysłu - to jest jak "matka". Natomiast zrozumienie i doświadczenie umysłu, rozwinięte przez nas dzięki praktyce - to "syn".
Trzecie bardo jest niczym spotkanie matki i syna - w końcu rozpoznajemy to, nad czym przez cały czas medytowaliśmy. Rzeczywiście się ono nam jawi i zaczynamy identyfikować się z nim. Jednak większość istot nie dostrzega w ogóle tego doświadczenia - traci najpierw przytomność, a następnie zaczyna wędrować w stanie pośrednim. Część praktykujących - urzeczywistnionych jak wielcy lamowie i również część z tych, którzy skutecznie stosują metody - pozostaje w medytacji nawet po śmierci ciała. Znaczy to, iż rozpoznali swój umysł i w nim spoczywają. Czasem trwa to jeden, czasem dwa lub trzy dni, ale ważne jest, by im nie przeszkadzać. Gdy rzeczywiście pójdą dalej - a stanie się tak, gdy nie będą mieli już w tym ciele nic do zrobienia, ukaże się pewien zewnętrzny znak. Ktoś kto posiada w tym temacie odpowiednią wiedzę, będzie w stanie go znaleźć.
Fizyczny znak pojawi się u większości istot, lecz na ciele kogoś, kto siedzi po swej śmierci w medytacji można go bardzo wyraźnie dostrzec.
Z prawego nozdrza może wypłynąć niedużo białego płynu, zaś z lewego kilka kropel czerwonego.
Może się zdarzyć, iż ciecze te pojawią się także przy którymś z otworów ciała, znajdujących się niżej. Substancje związane są z męską esencją, która pochodzi z nasienia ojcowskiego i z żeńską, która pochodzi z jaja matki.
W momencie poczęcia one złączyły się ze świadomością, wskutek czego nasze ciało rozpoczęło rosnąć - a w chwili śmierci elementy te opuszczają ciało właśnie w tej formie.
To właśnie z tego powodu należy zostawić ciało w spokoju - dopóki naprawdę nie nastąpi zgon.
Dla przykładu - hinduski obyczaj natychmiastowego palenia zwłok - uniemożliwia sprawdzenie oznak śmierci. Również, gdy ktoś poniósł śmierć w wypadku - nie jest to proste, ponieważ wtedy proces umierania trwa bardzo krótko i znaki nie są oczywiste.
Gdy jednak śmierć następuje w sposób naturalny i jesteśmy w stanie ją zaobserwować, dostrzegamy, iż rzeczywiście przebiega to w wyżej wymieniony sposób.
Znaki pojawiają się w momencie ustania oddechu wewnętrznego.
Istnieje jeden przypadek, gdy pojawią się one później - jeśli ktoś znajduje się w stanie medytacji - czasem będą one widoczne dopiero po kilku dniach.
Sam proces umierania może przebiec różnie - gdy ktoś ma bardzo zła karmę, może skończyć się bardzo szybko. Niektórzy ludzie nie posiadają znaków o wyraźnych postaciach białej i czerwonej substancji, raczej jest to odrobina limfy.
Dopiero gdy ustanie wewnętrzny oddech zaczyna się rozkład ciała.
Kończy się "bardo przejrzystego światła" - dalej już wszystko jest warunkowane od przyczyny i skutku.
Jeśli umierający posiadał dobrą karmę - to osiągnie oświecenie, wyzwolenie lub będzie dalej poprowadzony przez Daków i Dakinie.
Jeżeli natomiast miał złą karmę, natychmiast jego udziałem staną się przerażające doświadczenia - będą to manifestacje wrażeń, które zostały nagromadzone w jego umyśle.
Jeśli zmarli nie zdążyli rozpoznać natury swego umysłu, to wizje bardo będą dla nich obezwładniające. Wszystkie bóstwa (i gniewne i łagodne), które są obecne w ich ciele - będą przejawiać się jako dźwięki i światła - tak silne, iż nie będą mogli sobie z nimi poradzić i dojdzie do utraty przytomności.
Jeśli za życia medytowaliśmy, okaże się to nam bardzo pomocne. Nawet jeśli nie udało nam się rozpoznać prawdziwej natury naszego umysłu, ale wykształciliśmy trochę medytacyjnych nawyków, to uświadomimy sobie, co tak naprawdę się z nami dzieje, i nie doświadczymy jedynie pomieszania.
Jeśli w swym życiu praktykowaliśmy poła i nie doszło do złamania naszych związków, a tej medytacji użyjemy z pełną koncentracją, to przeprowadzimy własny umysł poprzez śmierć i odrodzimy się w Czystej Krainie. Wtedy żadne ze zjawisk, opisanych przez Tsele Natsog Rangdról powyżej nie wystąpi i w ogóle nie trzeba będzie przechodzić przez ten stan pośredni.
Gdy rozpoznamy czym tak naprawdę są te wszystkie wizje, wtedy będziemy mogli osiągnąć wyzwolenie. Najczęściej jednak nie rozpoznajemy natury tych wizji i rozpuszczają się one kolejny raz. Widzimy okręgi światła, które są w barwach poszczególnych mądrości i jeśli przypomnimy sobie wtedy odpowiednie wskazania, to znów będziemy mieć okazję osiągnięcia wyzwolenia, gdyż zjawiska te to sposób przejawiania się pierwotnej mądrości umysłu.
Krótko mówiąc - jeśli medytowaliśmy dobrze i rozwinęliśmy choćby kilka przyzwyczajeń związanych z tą praktyką, to naprawdę będziemy mogli w tym momencie osiągnąć wyzwolenie. Jeśli nie - powędrujemy dalej.
To, co się wydarza - zależy od naszej karmy. My nie mamy na to żadnego wpływu, gdyż w tym stanie nie mamy żadnej kontroli.
W bardo posiadamy "duchowe ciało", więc widzimy mnóstwo rzeczy, a dzieje się tak dlatego, że posiadamy wiele nadprzyrodzonych właściwości - na przykład jasnowidzenie.
Te doświadczenia nie są wynikiem praktyki - ma je każdy człowiek w tym stanie.
Posiadamy zdolność spostrzegania wszystkiego, co się obok nas wydarza, również tego, co robią wokół nas ludzie. Dlatego możemy pomóc istotom, znajdującym się w bardo - gdy myślimy o nich możemy nawiązać z kontakt i poprowadzić je. Jeśli są to ludzie praktykujący i na tyle zaawansowani, by móc samodzielnie sobie poradzić - możemy im przypomnieć nauki, by w ten sposób pomóc im w osiągnięciu wyzwolenia.
Jeżeli nie są praktykującymi i możliwe, że nie uczynili w życiu wiele zła, to można im powiedzieć, iż oto umarli i teraz powinni starać się zrozumieć tę sytuację. Można im przykładowo powiedzieć, iż powinni pomyśleć o Schronieniu.
W taki sposób można pomagać zmarłemu w czasie czterdziestu dziewięciu dni po jego śmierci. Po tym okresie trudno jest jeszcze cokolwiek zrobić.
Dobrze jest wykonać jakieś pozytywne działania w imieniu naszego zmarłego, również wtedy gdy nie należał on do praktykujących.
Możemy na przykład wykorzystać pieniądze zostawione przez niego - przeznaczając je na dobre cele.
Dobra rzeczą jest myśleć o zmarłym i mówić mu, co robimy, a także iż powinien się z tego radować. Ponieważ w ten sposób jest gromadzona dla niego dobra karma, która mu pomoże.
Gdy praktykujący na ścieżce naprawdę już coś osiągnął, to śmierć nie jest dla niego problemem. Ale może się zdarzyć sytuacja, gdy ktoś dobrze praktykujący, kto miał znak powodzenia w czasie, w chwili swojej śmierci będzie pomieszany, nawet bardzo. Pomoc powinna polegać na przywołaniu go i przypomnieniu mu, co powinien zrobić.
Tak długie wyjaśnienia na temat tych wszystkich procesów, które zachodzą w bardo mogą sugerować, że trwają one długo. Jednak w rzeczywistości to trwa kilka chwil. Poczucie czasu jest tu względne. I choć stan ten trwa czterdzieści dziewięć dni, to jednak sposób jego odczuwania jest zupełnie inny od naszego doświadczania upływającego czasu.
Jedynie istoty z dużym doświadczeniem w praktyce, które już osiągnęły określony poziom zrozumienia, będą mogły spocząć - w Przejrzystym Świetle. Dla reszty to przeżycie trwa bardzo krótko - niczym mgnienie oka. Zdarza się jednak, iż przywiązanie do ciała jest bardzo silne i świadomość zostaje w nim dłużej. Wtedy to nie jest głęboka medytacja czy urzeczywistnienie, to jest jedyni skutek lgnięcia do ciała.
Dlatego należy być ostrożnym i upewnić się, że umierający jest naprawdę martwy, a wewnętrzny oddech ustał. Jeśli spali się ciało wcześniej, to zabija się owego człowieka, gdyż jego umysł pozostał jeszcze związany z ciałem.
Wiele jest różnych sposobów wyjaśnienia zjawisk, które zachodzą w tym czasie.
Jedne są bliższe Maha Ati, inne - Mahamudrze, ale wszystkie one dotyczą jednego - rozpoznania natury umysłu.
Różnorodność tych nauk wynika z faktu, iż dawni mistrzowie opisywali swe doznania związane z umieraniem na wiele różnych sposobów. Podawali metody, które pozwalały uczniom samodzielnie zdobywać te doświadczenia.
Najważniejsze jednak jest to, żebyśmy umieli dobrze wykorzystać czas w bardo - to okazja, by jak najwięcej się wtedy uczyć. Okaże się pomocne we wszystkich późniejszych stanach pośrednich.
Istotne jest, abyśmy poznali nauki, które opisują proces umierania.
Teraz kilka objaśnień dotyczących poszczególnych tradycji:
"Wielka Doskonałość" - wszystko posiada pierwotnie czystą naturę, nierozerwalnie związaną z trzech stanów Buddy i trzech kaj.
Nauki, które dotyczą Najwyższego Wglądu objaśniają, iż prawda leży poza koncepcjami, więc nie sposób jej pojąć z pomocą wyobrażeń. Nie można też powiedzieć o niej, że "istnieje", czy "nie istnieje".
"Wielka Środkowa Droga" - to również nauka o dużym znaczeniu. Podkreśla ona, iż najwyższa prawda wolna jest od skrajności typu: powstawanie, trwanie, czy przemijanie.
W tej tradycji istnieje wiele różnorodnych dróg, kładących nacisk na wiele różnych nauk i praktyk.
Tradycja "Drogi i Owocu" - najwyższy owoc osiągnie się jedynie poprzez urzeczywistnienie drogi.
Istnieje również Lodziong - trening umysłu, pozwalający uwolnić się nam od niewiedzy.
Te różne tradycje, choć mają odmienne nazwy, to jednak odwołują się do tej samej - ostatecznej - nauki.
Żadna z tych metod nie jest lepsza, czy gorsza i wszystkie doprowadzają do tego samego rezultatu, jeśli tylko się je praktykuje.
Nie ma sensu marnowanie życia na nieustające eksperymenty, na zmienianie jednej tradycji na drugą. Te nauki mają przynieść pożytek naszemu umysłowi w momencie śmierci i ich celem jest pomóc nam zrozumieć, co wtedy trzeba robić.
Tsele Natsog Rangdról mówi, iż nie można być podobnym do kota, który najpierw łapie myszy, a następnie trzyma je cały czas pod brzuchem, zamiast je po prostu zjeść.
A kiedy zabierze się w końcu do jedzenia, okaże się, iż wszystkie myszy uciekły.
Nie można więc kolekcjonować różnych nauk Dharmy - jeśli się ich nie zastosuje, nie ma z nich żadnego pożytku.
Istnieją urzeczywistnieni, osiągający oświecenie w chwili śmierci.
Nie ma potrzeby i nawet nie powinno się wtedy robić dla nich poła.
Nie ma też sensu wykonywanie rytuałów, podczas których świadomość umarłego zostaje przywołana, a następnie palona jest kartka papieru z jego imieniem.
Gdy umiera mistrz, wszyscy którzy są obecni w chwili jego śmierci mają okazję, by nagromadzić dużą ilość dobrej karmy.
Kiedy Dharma kwitła w Indiach, żyli tam wówczas wielcy mistrzowie, np. Garab Dordże, czy Sziri Singla. W tamtych czasach ludzie bardzo serio praktykowali trzy jogi i uzyskiwali rezultaty.
Wielu z tych mistrzów osiągnęło urzeczywistnienie, a potem rozpuściło się w tęczowe światło.
Ludzie nie mieli pojęcia, iż byli wielcy mistrzowie, gdyż praktykowali potajemnie. Później - gdy nauka Buddy rozprzestrzeniła się w Tybecie, także praktykowano tam Diamentową Drogę w ten właśnie sposób.
Dwudziestu pięciu uczniów Guru Rinpocze poświęcało Dharmie bardzo dużo swego czasu i energii. W późniejszym czasie dołączyli do nich także i inni medytujący.
Nikt jednak nie robił tego na pokaz, zwyczajnie - stosowali metody i w ten sposób osiągali odpowiednie rezultaty.
Z upływem czasu styl tej praktyki stał się coraz bardziej powierzchowny.
Ludzie zaczęli więcej o niej mówić i chełpić się nią, zamiast naprawdę ćwiczyć i uzyskiwać owoce.
Ludzie chcieli sławy i bogactwa - w skutek tego widać było, że praktyka coraz wyraźniej traci moc.
W Indiach i w Tybecie wciąż wielu było wielu urzeczywistnionych, potrafiących dokonywać cudów.
Jako, że nie robili tego publicznie, nie znano więc ich powszechnie.
Żyli często w górskich jaskiniach. Przykładem jest Jeszie Tsogjal, która po śmierci Guru Rinpocze kontynuowała te praktykę w wielu różnych miejscach, także w kilku jaskiniach w Nepalu. Któregoś dnia przechodziła koło domu pewnej bardzo bogatej rodziny w dolinie Katmandu. Jedyne dziecko tej rodziny, syn właśnie umarł, a rodzice byli tak nieszczęśliwi, iż sami byli bliscy śmierci. Nie mogli, nie potrafili rozstać się z ciałem chłopca. Gdy zobaczyła to Jeszie Tsogjal - podeszła do zwłok, pobłogosławiła je i przywróciła chłopca do życia.
Deklaracja, iż jest się praktykującym Dzogczen lub Mahamudrę, gdy w rzeczywistości tak nie jest, nie przynosi żadnych korzyści.
A obwieszczanie, że się zna jakąś naukę, a samemu jej się nie praktykuje - również nie ma sensu.
Wiele można się uczyć o Dharmie, lecz jeśli nie będzie integracji jej z własnym umysłem - nie da to żadnych korzyści.
Garuda (mistyczny ptak, który zaraz po wykluciu się potrafi latać) jest przykładem jak mamy praktykować Dharmę.
Mały Garuda rozwija się całkowicie w jaju. W momencie, w którym pęka skorupa, jest już całkowicie zdolny, by wzlecieć w niebo.
I my tak samo powinniśmy pracować z naszym umysłem - tak wykorzystywać to życie, zmieniać się naprawdę, rozwijać doświadczenia i zrozumienie. A gdy nadejdzie chwila śmierci, to umieć "wzlecieć w nieograniczoną przestrzeń" i osiągnąć wyzwolenie.
Jeżeli stosujemy nauki w swoim życiu i wciąż zdobywamy doświadczenia, to będziemy w stanie przezwyciężyć każde ograniczenie, gdyż każda czująca istota ma potencjał oświecenia (naturę Buddy). Dobrą ilustracja tej prawdy jest przykład biednej rodziny, mieszkającej w lepiance, pod którą zakopano skarb. Gdyby ludzie wiedzieli tym, ich życie całkowicie by się zmieniło. Ponieważ jednak nic o nim nie widzą - wciąż są biedni i doznają cierpienia.
Inny przykład to usuwanie brudu ze złota lub diamentu. Na początku nie widać, co znajduje się pod spodem. To, co trzymamy w rękach wygląda zwyczajnie i dopiero, gdy cały proces oczyszczenia dobiegnie końca, staje się dla nas jasne, zezłoto lub diament.
Tak samo mamy z naturą Buddy - mimo, iż ja posiadamy , to jednak nie wiemy o tym i właśnie dlatego nie ma z tego żadnego pożytku.
Jedynym celem Dharmy jest to, byśmy rozpoznali naszą esencję i mogli jej doświadczyć. Praktyka ma służyć usuwaniu zasłon, przeszkadzających nam w rozpoznaniu.
Podstawowe ćwiczenia, które wykonujemy - pokłony, medytacje Diamentowego Umysłu, ofiarowania mandali czy też guru jogę i inne - właśnie temu służą.
Naszym zadaniem powinno być nieustanne staranie się o urzeczywistnienie prawdy.
I bez znaczenia jest, w którym bardo obecnie się znajdujemy, bo zrozumienie natury Buddy nas przez nie przeprowadzi.
Najważniejsze jest ciągłe pogłębianie wglądu, czym tak naprawdę jest nasz umysł.