Wszelkie wulgaryzmy wypływające z ust człowieka są wyrazem barbarzyństwa dla bliźniego i ludzkiej miłości.
"Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych,
mnieście uczynili."
(Mt 25,40)
Te słowa Jezus kieruje do wszystkich narodów świata, aby zrozumieli, że On (Chrystus) ukazuje się w innym człowieku, wystarczy Go dostrzec i być dobrym.
Mamy wiele przykładów na to, że ludzie potrafią przejść nad czyjąś wrogością i swoją niechęcią do porządku dziennego i robić to, co nakazuje nam sumienie, zdrowy rozsądek czy misja, jaką mają do spełnienia.
Najlepszym przykładem była postawa Chrystusa. Nazywa Judasza przyjacielem, a za tych, którzy Go ukrzyżowali modli się mówiąc: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią." Podobnie postąpił św. Szczepan, modląc się za kamienujących go ludzi. Prawie we wszystkich przypadkach tak postępowali święci męczennicy.
Myślę, że nasza niemożliwość miłości nieprzyjaciół łączy się bardziej z młodością, nie z przykazaniem. Kiedy przybędzie nam lat i doświadczenia, nad wieloma krzywdami i brakiem chęci będziemy potrafili przejść do porządku dziennego. To jedna medalu, ale jest jeszcze przecież ta druga, bardzo zasadnicza.
Nakaz miłości nieprzyjaciół łączy się z przykazaniem miłości bliźniego. Jest więc uszczegółowieniem szerszego przykazania, które odnosi się do wszystkich ludzi. Chrystus bowiem wyraźnie twierdzi, że bliźnim jest każdy człowiek, niezależnie od koloru skóry, przekonań religijnych, stosunku do nas itp. Fakt, że Chrystus wyakcentował z ogólnego przykazania miłości obowiązek miłości nieprzyjaciół, ma swoją wymowę. Wskazuje na to, że człowiek, który wierzy w Niego, który został chrześcijaninem, musi miłować nawet wrogów.
Używanie wulgarnego słownictwa w kierunku kogokolwiek jest sprzeczne z przykazaniem miłości, dlatego zastanówmy się nad sobą! Bądźmy lepsi!
Komentarze (0)