Sądzę, iż odpowiedź na pytanie, czy piękno jest kategorią li tylko historyczną, czy też jednak wciąż aktualną, należy dobrze rozpatrzeć składowe owego pytania i to, co ono sugeruje. Podsuwa się nam w nim sugestię, iż historyczność i aktualność to kategorie rozłączne, które nie mogą ze sobą współwystępować, a zatem musimy wybrać jedną z nich. Nie sądzę jednakże, ażeby tak było, gdyż w filozofii nie istnieje coś takiego jak pogląd przestarzały, który do niczego się nam nie może przydać. Każda już wydawałoby się zarzucona myśl filozoficzna, może powrócić w nowej, świeżej postaci, stając się zaczynem dla twórczego opracowania odwiecznych problemów dręczących ludzkość (i filozofów).

Oczywiście, istnieje na świecie wielu filozofów, którzy odesłali kategorię piękna na śmietnik historii z takich, czy innych powodów, uznając, iż w dzisiejszym świecie nie ma ona już racji bytu. Na szczęście znaleźli się wśród nich także tacy, którzy zgłosili, wśród nich między innymi Władysław Tatarkiewicz oraz Hans Georg Gadamer, swe veto wobec rugowania piękna z naszego życia oraz refleksji filozoficznej.

Przyjrzyjmy się zatem sprawie nieco dokładniej. Aby móc w sposób zadawalający opracować problem postawiony w temacie powyższej pracy, ba, by spróbować udzielić odpowiedzi na pytanie w nim postawione, należy w mej opinii postępować metodycznie, co w tym przypadku będzie polegało na zaprezentowaniu różnych definicji piękna, jakie zaistniały na przestrzeni wieków, a następnie skonstruowaniu przeze mnie własnej, która winna poprzeć tezę, jaką stawiam, a mianowicie, że piękno jest zarówno kategorią historyczną, jak i aktualną.

Podług encyklopedii PWN "piękno, jest to podstawowa kategoria estetyki, określająca czynniki i zasady przeżyć estetycznych". To dość obszerna, a przez to mało informacyjna definicja piękna, co zresztą uświadamia nam fakt, iż jest to pojęcie o szerokim zakresie znaczeniowym. Poza tym wydaje się, iż trudno byłoby precyzyjnie określić zasady, podług których należałoby je definiować. Niedorzecznym pomysłem wydaje mi się również przyznawania prawa zajmowania się pojęciem piękna li tylko estetyce.

Co powoduje tą niejednoznaczność owego pojęcia? Odpowiedzialność można zrzucić na barki historii. Dzieje pojęcia piękna biorą swój początek, co raczej nie zaskakuje, w starożytnej Helladzie. Greckim odpowiednim polskiego słowa "piękno" było słowa "kalon" oraz "kallos". Pierwsze z nich oznaczało rzecz, która jest piękną, natomiast druga cechy, które uznajemy za takowe. W języku polskim różnica pomiędzy znaczeniami obydwu tych terminów uległa zatarciu. Drugą dwuznacznością, która wiąże się z użyciem słowa "piękno" w języku polskim, jest to, iż nierzadko stosujemy je w znaczeniu ogólnym, ale również nierzadko w odniesieniu do tego, co tu i teraz jawi się nam jako właśnie takie. Już samo to uświadamia nam, przed jakimi stajemy trudnościami, gdy staramy się powiedzieć, cóż to jest to piękno?

Owe dwuznaczności w operowaniu tym pojęciem nie były również obce starożytnym Grekom. Kategorię "piękna" początkowo nie odnosili oni wyłącznie do tego, co zewnętrzne, ale również do tego, co zewnętrzne. Takiemu ujmowaniu sprawy ostro sprzeciwiali się sofiści, którzy utrzymywali, iż piękno stanowi to, co "co przyjemne dla wzroku i słuchu". Z kolei ich koncepcja spotkała się z polemiką Platona.

Na przestrzeni wieków sformułowani wiele definicji piękna. Arystoteles utrzymywał, iż stanowi je "to, co będąc dobrem jest przyjemne". W ten sposób łączył kilka różnych kategorii w jedną, co nie wydaj się mi być do końca słuszne, gdyż nie zawsze jest tak, a nawet bardzo rzadko, aby to, co dobre, było równe temu co przyjemne, a to i to z kolei pięknu. Święty Tomasz zaś twierdził, iż piękno to nic innego jak "to, co podoba się, gdy jest postrzegane" . Trudno jednak i z ta definicją się zgodzić, wszakże sytuacja, gdy coś nam się podoba, a nie jest piękne, nie jest wcale rzadka. Przykład: pomoc innym jest uważana za rzecz piękną i godną pochwały, ale czy każdy z nas uznałby za piękną pomoc, jaką Amerykanie udzielają Irakijczykom? Niekoniecznie. Równie odwrotna sytuacja jest nader częsta, wszakże nierzadko bywa tak, iż to, co nam się nie podoba, jest w swej istocie piękne. Z kolei Kant utrzymywał, iż piękno jest tym, co "co się podoba ani przez wrażenie, ani przez pojęcia, podoba z subiektywną koniecznością, w sposób powszechny, bezpośredni i zupełnie bezinteresowny". Ta definicja spośród wymienionych jest dla mnie najbardziej przekonująca, gdyż ujmuje rzecz w sposób najbardziej ogólny, a przy tym zachowuje pierwiastek subiektywności.

Wraz z rozwojem refleksji nad istotą piękna zaczęła się kształtować jego wykładnia, która uzyskała miano Wielkiej Teorii. Była Wielką, gdyż sformułowana w starożytności przetrwała w mniej lub bardziej zmienionej formie do wieku osiemnastego. Podług niej piękno to nic innego, jak tylko odpowiedni, proporcjonalny, układ części. Pierwszymi, którzy sformułowali taką definicję piękna, byli Pitagorejczycy. Wiązało się to z przyjętą przez nich ontologią, w której proporcje matematyczne oraz harmonia muzyczna odgrywały niezwykle istotną rolę. Platon przychylił się do twierdzenia Pitagorejczyków, uznając, iż "zachowanie miary oraz proporcji jest zawsze piękne". Stoicy zaś twierdzili, że "Piękno ciała jest proporcją członków w ich układzie wzajemnym i stosunku do całości.". Pierwszym natomiast, który poddał ją w wątpliwość był Plotyn, który zauważył, iż wszakże słońce jest piękne, a przecież jest czymś jednym, a zatem trudno tu mówić o jakiejś miarze i proporcjach. Święty Augustyn zgadzał się z nią: "Podoba się tylko piękno, w pięknie zaś - kształty, w kształtach - proporcje, w proporcjach liczby.". Z kolei wczesnośredniowieczny autor skrywający się pod mianem Dionizego - Areopagity próbował nieco ją zmodyfikować. Uznał bowiem, iż piękno polega nie tylko na proporcji, ale również blasku. Tak, jak już wcześniej wspomniałem, Wielka Teoria utrzymała się do osiemnastego wieku, gdy to pod wpływem krytyki empirystów brytyjskich - Hume stwierdził, iż "Piękno nie jest właściwością samych rzeczy. Istnieje w umyśle, który je ogląda, a każdy umysł postrzega inne piękno." - oraz romantyków została ostatecznie odrzucona.

Oczywiście, myśliciele na przestrzeni wieków nie ograniczali się przy próbach odpowiedzenia na pytanie, czym jest piękno, wyłącznie do Wielkiej Teorii. Padały również i inne odpowiedzi. Już to twierdzono, że piękno to nic innego jak jedność w wielości (koncepcja dość bliska Wielkiej Teorii), już to tyle co doskonałość, już to przejawem boskich, transcendentnych idei w rzeczach, które postrzegamy za pomocą zmysłów.

W dziewiętnastym wieku starano się stworzyć nową Wielką Teorię, która by, podobnie jak jej poprzedniczka, stanowiła swego rodzaju kanon, pozwalający określać, co jest pięknem, a co nie. Niestety nadzieje wiązane z tym projektem okazały się być płonnymi. Oczywiście, nie oznacza to, iż zaprzestano refleksji nad tym, czym ono jest i co pozwala stwierdzić, iż dana rzecz jest piękną. Jednakże nie czyniono tego już w ramach jakiegoś wielkiego projektu, który miałby jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, lecz w ramach rozważań dotyczących przeżycia estetycznego, którego z jedną składowych miało być właśnie przeżycie piękna.

Równocześnie pogłębiło się przekonanie, któremu najostrzejszy wyraz nadali empiryści brytyjscy (Hume: "Piękno nie jest właściwością samych rzeczy. Istnieje w umyśle, który je ogląda, a każdy umysł postrzega inne piękno."), iż piękno nie jest czymś obiektywnym, które to przekonanie legło u podstaw Wielkiej Teorii, ale czymś subiektywnym zależnym od preferencji podmiotu je percypującego. Najlepiej ową subiektywizację kategorii piękna oddaje słynne powiedzenie George'a Byrona" "W życiu widziałem jedną piękną kobietę, jednego pięknego konia i jednego pięknego lwa" . Oznacza, to ni mniej, ni więcej, jak to, iż nie ma czegoś takiego jak piękno w ogóle, są natomiast moje percepcje, podług których mogę stwierdzić, że ten, a ten, przedmiot jest piękny.

Wraz z procesem obumierania Wielkiej Teorii nastąpił proces niejako wydzielania z pojęcia "piękna" różnorakich kategorii, które dotąd były uznawane za nieodwracalnie złączone z nim (w mniejszym stopniu "odkrywano" niejako nowe kategorie estetyczne, które siłą rzeczy nie mogły mieć wiele wspólnego z kategorią piękna, np. brzydota). Owe kategorie z czasem zyskiwały na - by tak rzec - na samodzielności, stając się odrębnymi przedmiotami zainteresowania estetyków. Tak na przykład Goethe wydzielił następujące kategorie estetyczne: głębie, pomysłowość, plastyczność, wzniosłość, indywidualność, uduchowienie, szlachetność, wrażliwość, smak, trafność, stosowność, siłę działania, wytworność, dworność, pełnię, bogactwo, ciepło, czar, wdzięk, urok, zręczność, lekkość, żywość, delikatność, świetność, wymyślność, stylowość, rytmiczność, harmonię, czystość, poprawność, elegancję, doskonałość. Oczywiście, nie był on pierwszym i nie ostatnim, który wydzielił podkategorie pojęcia piękna, czy raczej wyróżnił nowe kategorie estetyczne. Wszakże już renesansowy teoretyk literatury Trisso w swej "La poetica" wymieniał: jasność, wielkość, piękno i szybkość. W wieku osiemnastym natomiast Addison wyróżnił jedynie: wielkość, niezwykłość i piękno. W wieku dwudziestym Stołowicz mówił zaś o sześciu kategoriach (wśród nich były: brzydota, komizm oraz tragizm).

Władysław Tatarkiewicz, chyba nieco przedwcześnie, uznał, iż powyżej wymienione kategorię należą do sfery zainteresowania estetyki, ale nie wiążą się z pięknem. Nie widzę bowiem przeszkód, aby kategorię uduchowienia czy wdzięku nie mogło się wiązać z kategoria piękna.

Cóż, jak widać z powyższych rozważań piękno jest rzeczywiście trudną do zdefiniowania kategorią. Wydaje się bowiem, że nieraz można za pomocą tego słowa określić niemalże każdą istniejącą w świecie rzecz (wszakże i przedmioty matematyczne mają swe piękno, mówimy także o pięknie przyrody, jak również o pięknych czynach), innym znowu razem że właściwie ono nie desygnuje żadnego przedmiotu, że jego znaczenie rozpływa się w magmie niejasnych przeczuć i wrażeń. Cóż, rzeczywiście piękno ma iście Proteuszową naturę.

W jakim zatem teraz punkcie znajdują się rozważania o naturze piękna? W opinii Władysława Tatarkiewicza piękno traktuje się teraz wyłącznie jako kategorię estetyczną, coś, co możemy odnosić jedynie do przedmiotów wytworzonych przez artystów, a gdzieś się zagubiło przeświadczenie o jego powiązaniu z bytem, z tym, co obiektywne. Nie sądzę, aby Tatarkiewicz miał w tym punkcie rację. Wszakże wiele o pięknie mówi się w teologii i wcale nie sprowadza się go tam do li tylko przeżycia psychicznego. Także w potocznym uzusie językowym funkcjonuje ono na określenie nie tylko przedmiotów wytworzonych przez artystów. Nierzadko wszak jest mowa o jakiejś pięknej miłości, która trwa już z goła pięćdziesiąt lat i nie wydaje się, ażeby miała się skończyć, ani tym bardziej stać się mniej piękną. Bywa również mowa o pięknym uczynku, gdy ktoś tam zrobił coś, co niejako wyraźnie odcinało się od szpetności potocznego życia. Wreszcie naukowcy czy filozofowie mówią o pięknie jakiejś teorii, wyrażając w ten sposób nie tylko podziw dla jej precyzji w objaśnianiu faktów. Wydaje mis się zatem, że mówienie, iż piękno ogranicza się teraz wyłącznie do sfery sztuki jest chybione, jakkolwiek należy przyznać, iż żyjemy w świecie, który jest pozbawiony swej Wielkiej Teorii, w związku z czym panuje w nim niejaki chaos pojęciowy. Oby okazał się on być twórczym.

Tatarkiewicz kreśląc ten dość pesymistyczny obraz tego, co się stało z pojęciem piękna na przestrzeni wieku, popadł mym zdaniem w zbytnią przesadę. Oczywiście, zgadzam się, że dziś przeważa pogląd, że pięknym jest to, co się komu podoba, a nie to, co po prostu takie jest. Niemniej jednak nie oznacza to, iż słowo piękno należy wyrugować z naszego języka zastępując go, powiedzmy, ładnością, czy tym, co się komu podoba. Piękno jest bowiem wartością, a nie jedynie kategorią, a zatem należy ono do pewnej sfery odczuć człowieka, które mogą się artykułować na przeróżne sposoby. Nic zatem dziwnego, że dawna artykulacja tego, czym ono jest, zastępowana jest przez nową, bardziej odpowiadającą współczesnej wrażliwości i czasom, w którym przyszło nam żyć. Można nawet powiedzieć, iż bytuje ono w egzystencjalnym wymiarze istnienia człowieka.

Podobne przemyślenia jak ja miał Hans Georg Gadamer, który w swym dziele zatytułowanym "Aktualność piękna. Sztuka jako gra, symbol i święto" pisze, co następuje: "Sztuka dawnych czasów dochodzi do nas tylko przechodząc przez filtr czasu i żywotnej kształtującej teraźniejszości tradycji. Bezprzedmiotowa sztuka awangardy (...) może mieć tę samą spójność i tę samą możliwość bezpośredniego przemawiania. W dziele sztuki dokonuje się przemiana tego, co jeszcze nie tworzy zamkniętej, koherentnej całości, ale przejawia swą płynną obecność, w wytwór, który pozostaje trwały."

Jak wnoszę z ogólnego ducha dzieła Tatarkiewicza nie zgodziłby się on z twierdzeniem, iż to, co dzisiaj określa się mianem sztuki, zachowuje jakikolwiek związek z pięknem, lecz sądzę, iż myliłby się. Po prostu piękno może się przejawiać na wiele różnych sposobów, niekoniecznie jak, powiedzmy, rzeźba z białego marmuru, a to jak dana epoka określi rodzaj właściwej i jedynej mu artykulacji jest czymś zmiennym. Nie widzę zatem powodu, ażeby się gorszyć tym, iż na początku dwudziestego wieku uznano, iż w pisuarze jest coś na tyle pięknego, aby go wystawić w muzeum. Oczywiście, dla publiczności, która została wychowana podług dziewiętnastowiecznych wyobrażeń tego co piękne i moralne, musiał być to prawdziwy szok, jakieś bezsensowne szarganie najwyższych wartości, ale czasy się zmieniły i dzisiaj trochę spokojniej i z większym zrozumieniem podchodzimy do tego typu "wybryków" (przyzna, ze nie wszyscy). Zresztą w obecnych czasach, w których nagromadzenie brzydoty sięgnęło szczytu (obskurne blokowiska, brzydkie dworce - molochy, itp.) piękno może być również traktowane jako włącznie kategoria wyboru: "Ten dom jest w gorszym stanie, ale jest o wiele ładniejszy" , "Jaki śliczny piesek!", "Jakie ładne mieszkanie! ". Oglądamy zatem w reklamach, których główną zaletą jest to, że ładnie, a raczej piękniej wyglądają. Wybierając więc taki, a nie inny produkt, kierujemy się naszym poczuciem piękna, a nie innym, bardzie utylitarnymi by tak powiedzieć - względami.

Sądzę więc, iż Tatarkiewicz podszedł do problemu z góry przyjętym założeniem, które skazywało go na takie, a nie inne, potraktowanie współczesnej sztuki. Jako wybitny filozof powinien wykazać się jednak większą dozą krytycyzmu wobec własnych sądów o rzeczywistości, szczególnie jeśli rzutują one na traktowanie przez jakiegoś zagadnienia. Wszakże to żadne odkrycie, iż wiele z prawd, które wydają się nam być niewzruszonymi, bywa obalanymi, a my wierząc w nie bezkrytycznie pozostajemy takim wypadku na lodzie.

Nie wiem zatem, czy jest możliwym stworzenie definicji piękna, która zadawalałaby wszystkich, raczej wątpię, niemniej jednak podać me rozmienienie tego pojęcia. Piękno jest wartością która przejawia się w każdej poszczególnej ludzkiej egzystencji. Jego przejaw jest zatem uzależniony od czynników, które ową egzystencję współtworzą, a więc w danej epoce może ono przybierać odmienną postać. W związku z tym jest z jednej strony czymś ahistorycznym, stojącym niejako ponad historią, z drugiej zaś, jest niejako w nią uwikłana. Nie wiem, czy jest to zadawalająca definicja, przypuszczam, że nie, niemniej jednak jest to mój mały, osobisty wkład w dzieje tego pojęcia.