Wszyscy znamy i pamiętamy bohatera powieści Zofii Nałkowskiej pod tytułem "Granica". Tego oto człowieka widzimy dziś przed sądem. Został mu postawiony zarzut naruszenia granicy moralnej, która wyznacza styczność ludzkich zachowań. Faktem jest, że jego zachowania, czyny, podejmowane działania nie poddają się jednoznacznej ocenie, dlatego właśnie teraz jest czas i miejsce by raz jeszcze przyjrzeć się tej osobie, aby ponownie wywlec na światło dzienne jego czyny, co w konsekwencji być może przyczyni się do jakiejkolwiek próby wartościowania bohatera.

Otóż Zenon Ziembiewicz, syn Waleriana i Żanci Ziembiewiczów przyszedł na świat w zubożałej rodzinie szlacheckiej pochodzącej z Boleborzy. Matka jego była kobietą cichą i spokojną, jednak ojciec nie mógł być godnym autorytetem moralnym. Był to człowiek nie stroniący od alkoholu i towarzystwa kobiet służących w majątku. Nie potrafił zaprzestać swoich romansów i dotrzymać obietnic wierności, które wciąż składał żonie, gdyż ta wiedziała o niecnych postępkach męża. Walerian był zarządcą majątku Tczewskich, jednak gospodarzył na tyle nieudolnie, że najważniejsze sprawy związane z prowadzeniem majątku zrzucił na karb żony. Poza tym był człowiekiem, który potrafił bez godności płaszczyć się przed Tczewskimi, gdyż wiedział, że bez pomocy tych wpływowych ludzi nie będzie w stanie nic w życiu osiągnąć. Zenon kształcił się w gimnazjum, a następnie studiował w Paryżu. Podczas jednych z pobytów wakacyjnych w Boleborzy, poznał dziewczynę, która stała się uczestniczką wielu dramatów i wywołała pytanie: jak i czy sądzić postawę Zenona? Przedmiotem jego zalotów stała się młoda córka kucharki - Justyna Bogutówna. Kiedy Zenon na stałe powrócił po studiach do kraju ponownie spotkał Justynę, zrozpaczoną po śmierci matki. Dziewczyna nie wiedziała, co ma ze sobą począć, potrzebowała pomocnej dłoni, a Zenon wzruszony jej nieszczęściem zapragnął jej pomóc i zaprosił ją do siebie, do pokoju hotelowego, gdzie następnie potajemnie spotykali się przez długi czas. Oczywiście nic by w tym fakcie nie gorszyło, a wręcz przeciwnie, gdyby nie to, że tym czasie Zenon spotykał się również z inną kobietą - Elżbietą, której planował się oświadczyć i co zresztą uczynił. Okłamywał oczywiście narzeczoną przez jakiś czas, ale że kłamstwo ma krótkie nogi, Elżbieta Biecka - wyżej wspomniana narzeczona oskarżonego - dowiedziała się o zdradzie narzeczonego i postanowiła go opuścić. Jednak po usilnych błaganiach i staraniach Zenona nie uczyniła tego, tym samym wpadając w łańcuch wydarzeń, które miały rzucić się cieniem na całe jej przyszłe życie. Nastał czas spokoju, życie Zenona układało się coraz lepiej, miał, czego dusza może zapragnąć - wspaniałą żonę, awanse zawodowe, piął się po szczeblach kariery politycznej, co zakończyło się prezydenturą miasta. Wtedy to pojawiła się sprawa działalności społecznej Ziembiewicza, która prowadzona była ze szczerej chęci niesienia pomocy niższym warstwom społeczeństwa. Zenon wykorzystał tutaj - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - swą pozycję, aby pomóc biednym i potrzebującym. Dla bezdomnych postanowił wyremontować koszary, by mieli gdzie się podziać, zamiast włóczyć się po ulicach. Starał się również pomóc robotnikom, dla których wybudował domy mieszkalne. Dbał również o moralność w mieście, dlatego nakazał zamknięcie kawiarni, która cieszyła się złą sławą, w miejsce, której kazał zbudować miejsce spotkań dla dzieci i młodzieży, gdzie była pijalnia mleka, rozrywki sportowe - koszykówka, siatkówka, tenis. W tym czasie przeszkodą do osiągnięcia pełni szczęścia była jednak Justyna, która tym bardziej zaczęła być zbędnym balastem, kiedy okazało się, że spodziewa się dziecka Zenona. Ten jednak niewzruszony nakazał jej usunięcie ciąży. Po tych wydarzeniach Justyna popadła w chorobę psychiczną, której w żaden sposób nie można było opanować. Jej stan jest był z dnia na dzień coraz gorszy. W pewnym momencie nawet żona Zenona włączyła się w ratowanie tej biednej dziewczyny, ale wszelkie działania nie dawały rezultatów, bo stan Justyny był bardzo ciężki. Nie trzeba zapewne dodawać, że odpowiedzialność za tę sytuację ponosił Zenon, bo gdyby nie jego "opieka" nad zrozpaczoną i zagubioną dziewczyną, nie doszłoby do takich tragedii. W tym momencie życie i kariera Zenona zaczęły ulegać stopniowej degradacji. Najpierw życie osobiste stało się pasmem tragedii, a w końcu i jego kariera polityczna budowana na czczych obietnicach okazała się niemożliwa do zrealizowania. Poza tym został on oskarżony o wydanie rozkazu do użycia broni przeciwko protestującym robotnikom z miejscowej fabryki. Wszystko to doprowadziło do jego osobistej tragedii, która zakończyła się śmiercią - pewnego dnia zrozpaczona Justyna wbiegła do jego gabinetu i oblała jego twarz kwasem, co spowodowało, że Zenon stracił wzrok. W wyniku tej tragedii popełnił on samobójstwo.

Z powyższych rozważań wynika tylko jedne pewnik, taki mianowicie, że postawa Zenona Ziembiewicza nie nadaje się do jednoznacznego wartościowania. Zbyt wiele jest niedomówień i niejasnych miejsc w jego życiorysie. Jego czyny z jednej strony zasługują na potępienie, ale nie można być pewnym tego osądu, gdyż w jego obronie przemawiają i szlachetne przebłyski osobowości. Dlatego właśnie trudno jest ocenić postawę życiową tego bohatera. Wszystko pozostaje w kwestii czytelnika.