Pytanie o zakres wolności człowieka jest tak stare jak sama historia ludzkości. Każda kulturowa opowieść o narodzinach świata czy to biblijna czy mitologiczna zawiera w sobie informację o złamaniu jakiegoś zakazu, o przekroczeniu granic natury przez pierwszego człowieka, a więc o buntowniczym poszukiwaniu przez niego wolności. Jaki jest jednak sens tego słowa? Czy istnieje przeznaczenie, czy sami sobie pracujemy na swój los? W imię czego człowiek buntuje się przeciwko niemu, przeciwko ograniczeniom?
Na pytania te również i literatura próbowała szukać odpowiedzi. Pojawiła się fatalistyczna koncepcja życia jako teatru, człowieka marionetki i w pogańskim antyku i chrześcijańskim średniowieczu, renesansie czy baroku. Poeci metafizyczni, powołując się na biblijnego Koheleta głosili, że życie jest marnością, a przeznaczeniem człowieka jest śmierć. Dekadencki modernizm zwątpił w sens jakichkolwiek prób walki z przeciwnościami czy zmiany swego losu. Jako przeciwwaga wobec tego pesymistycznego, deterministycznego poglądu schyłku XIX wieku nadszedł optymizm i aktywizm Nietzschego z jego koncepcją człowieka silnego, znajdującego się poza kategoriami dobra i zła - poza "moralnością niewolników". Egzystencjaliści natomiast obdarzyli człowieka nieograniczoną wolnością, która jednak okazała się przekleństwem, nie zaś przywilejem. Zwłaszcza interesująco idea człowieczeństwa przedstawia się w XX wieku, który często głosił właśnie, że człowiek jest wolny, niezależny, kreatywny, może kształtować swój los, jednocześnie przynosząc mu największe zniewolenie ideologiczne. Minione stulecie to czas największych grzechów przeciwko jednostce, w tym jej prawa do wolności i równoczesnej "ucieczki od wolności" samego człowieka. Może więc nie chce on być absolutnie wolny?
Istnieje wiele czynników ograniczających człowieka. Jednym z ich jest zapewne społeczne pochodzenie, zwłaszcza w społeczeństwie początku XX wieku, które opisała w swojej znacząco zatytułowanej powieści - "Granicy"- Zofia Nałkowska. Determinizm społeczny nie zawsze działa wprost- bezpośrednio ograniczeni swoim podłym urodzeniem są najbiedniejsi, oni fizycznie niemal nie mogą się wyrwać z przeklętego kręgu biedy. Im jednak wyżej w hierarchii społecznej, determinizm objawia się poprzez konieczność wejścia w nieczyste układy polityczno-ekonomiczne na drodze do upragnionej kariery. Przekonuje się o tym Zenon Ziembiewicz, który mimo szlachetności, łamie w końcu idealistyczne i najbardziej podstawowe zasady młodości -uczciwości wobec siebie i innych. Oczywiście nie musiało tak być, jednak Zenon był za słaby, by oprzeć się społecznej machinie wpływu. Władza, o której marzył, by czynić dobro, uczyniła go człowiekiem słabym, amoralnym, konformistą i tchórzem. Zenon stał się instrumentem wykorzystywanym przez władzę, choć znalazł się na szczycie hierarchii społecznej, ponieważ w drodze po nią nie potrafił oprzeć się wpływom. Stał się on pod wieloma względami zakładnikiem zdemoralizowanego społeczeństwa, odrzucając jednocześnie moralną ocenę jego postępowania, dokonaną z perspektywy innego. Był on zatem absolutnie podporządkowany mechanizmom społecznym, zmuszającym go do takiej a nie innej walki o siebie, stawiając się równocześnie ponad obowiązującym systemem moralnym czy obyczajowym.
"Proces" Franza Kafki już samym tytułem wskazuje swą tematykę, zwłaszcza gdy zauważymy, że ta słynna powieść jest XX-wieczną parabolą losu człowieka, którego życie jest bezsensowną walką z anonimowym, totalitarnym systemem, oskarżającym go o jakieś, bliżej nieokreślone przewinienie. Józefowi K. 30-letniemu urzędnikowi, aresztowanemu po prostu któregoś dnia rankiem we własnym mieszkaniu pozostawiona jest możliwość tylko pozornego działania wobec absurdów systemu sądowniczego, jego proces jest z góry skazany na przegraną. K. jednak podejmuje rozpaczliwa próbę obrony, gdy mija okres buntu, negacji samego absurdalnego aktu oskarżenia. Czy człowiek jest wolny?- pyta Kafka. Nie, wolność jest tylko iluzją, bowiem każdy z nas ma wyrok wydany w momencie narodzin i zawieszony do momentu jego oznajmienia. Kara jest zawsze tylko odroczoną. "Proces" można czytać w dwojaki sposób: parabolicznie w egzystencjalnym kontekście ludzkiego losu, który zawsze kończy się tym samym wyrokiem oraz dosłownie w kontekście politycznym jako ostrzeżenie przed nadejściem czasów totalitaryzmu zabijających anonimowo. W pierwszym przypadku niedostępny, milczący Sędzia okaże się Bogiem, którego nie można dosięgnąć, mimo iż nas karze za winy. Jego Prawo okaże się enigmatycznym, niepoznawalnym nikomu poza samym Bogiem Kodeksem, którego należy przestrzegać bezwarunkowo, słudzy zaś przyjmą postawę ślepo posłusznych, nic nie wiedzących i rozumiejących wyznawców. W drugim przypadku zaś Kafka stanie się ponurym profetą zmian, które nastąpiły zwłaszcza w powojennej rzeczywistości Europy środkowo-wschodniej, opanowanej przez system komunistyczny. Wszędobylscy urzędnicy, tajne spotkania sądu, komisje śledcze w mieszkaniach, aresztowania w domu o świcie, niemożność ustalenia prawa, na mocy którego oskarżenie zostało sformułowane, niedostępność sędziów, anonimowość wszechpotężnej władzy- wszystko to staje się przerażająco realne.
Wizja Kafki jest zdecydowanie pesymistyczna. Inne oblicze absurdu pokazuje nam Witold Gombrowicz w "Ferdydurke", w której również porusza on najważniejszy w całej jego twórczości problem Formy, zniewalającej człowieka. Formę należy rozumieć na dwa sposoby - społeczny i psychiczny, egzystencjalny. Ten pierwszy sprowadza się do dość oczywistej obserwacji, iż społeczeństwo wytwarza pewne obowiązujące standardy, normy, schematy postępowania, które przez jednostkę muszą być należycie realizowane. Każdy powinien wejść w odpowiednią rolę - ucznia, nauczyciela, młodzieńca, chłopa, pisarza i wypełnić w ten sposób oczekiwania zbiorowości. W zamian za to spotka go akceptacja, zrozumienie, poważanie. Jeśli tego nie uczyni- spotka go kara- odtrącenie, niezrozumienia, ignorancja, oskarżenie o niedojrzałość. Społeczeństwo ma również swoich strażników jak prof. Pimpko, którzy takich krnąbrnych wiecznych dzieciaków spróbują ponownie wychować. Socjalizacja okaże się w efekcie upupieniem, czyli infantylizacją, a szkoła, rodzina, tradycja odgrywają w tym procesie rolę czołową. Techniki upupiania widać podczas słynnej "lekcji języka polskiego", która jest praniem mózgów, uczy głównie bezwolnego przyswajania treści pochwalanych, szanowanych, słusznych z punktu widzenia systemu. Józio porwany w wieku 30 lat i osadzony z powrotem w szkole odkrywa, że nie ma żadnej realnej możliwości buntu wobec tego stanu, ponieważ nawet on został przez system przewidziany, zaplanowany i jest przezeń kontrolowany. Zbuntowani chłopcy nie są żadną miarą bardziej dojrzali niż niewinne chłopięta- wszystkie ich myśli wyrażają się poprzez miny. Nie ma twarzy jest tylko gęba, wieczna Forma, przed którą nie ma ucieczki innej jak tylko w kolejną Formę- to psychologiczny wymiar zniewolenia człowieka. Również on sam w kontakcie z sobą nie potrafi być autentyczny, nie rozpoznaje się poza przyjętymi rolami. Mimo iż często czuje się przez społeczeństwo przymuszony do realizacji schematu mu obcego, nie może poza tym schematem funkcjonować nawet w sferze prywatnej. Młodziakowie próbując zakwestionować Formę tradycyjnej rodziny, popadają w inną Maskę, tym razem nowoczesności. Okazuje się ona jednak pozorem, bardzo łatwym do skompromitowania przez intrygę romansową Józia. Bohater do momentu podróży na wieś wierzy jeszcze w możliwość odnalezienia autentyczności, naturalności, prawdy. Jednak nawet w kontakcie z niecywilizowanym, prymitywnym chłopem okaże się niewolnikiem znanych z tradycji Form. Nie jest w stanie się spod nich uwolnić- każdy kontakt w innym wymusza bowiem przyjęcie przygotowanej, zawsze już kiedyś istniejącej Formy. Co więcej, Gombrowicz powie, że człowiek ową Formę uwewnętrznił, wchłonął, przyswoił- ona wychodzi również z jego wnętrza. Sami jesteśmy zatem źródłem zniewolenia - to prawda ważna i radykalna.
Problem wolności osobistej dotyczy przynajmniej trzech innych: determinizmu społecznego jak widzimy to w "Granicy", przemocy płynącej z władzy, bezsilności człowieka wobec potęgi i absurdalności samej egzystencji jak ostrzegał Kafka oraz niewoli wewnętrznej, która przekłada się na wszystkie nasze relacje międzyludzkie jak dowodził dowcipnie Gombrowicz. Tylko w pierwszym przypadku bunt okazuje się być możliwym, sensownym i moralnie uzasadnionym. Nałkowska twierdzi, iż w sile charakteru, pozwalającej na wierność niezłomnym zasadom etycznym, nie zaś tylko szlachetności można odnaleźć moralne ocalenie (choć czy wolność?). W drugim i trzecim bunt jest już właściwie niemożliwy - dla Kafki oznaczało to koniec idei, jaką jest człowiek, dla Gombrowicza jednak był to początek wielkiej gry z Formą, w której choć nie uciekniemy, to musimy wciąż uciekać.