Felieton, to gatunek publicystyczny powstały stosunkowo niedawno , bo dopiero w XVIII w. Współcześnie cieszy się wciąż dużą popularnością. Jednym z niekwestionowanych mistrzów tego gatunku jest niewątpliwie Jerzy Pilch, pisarz, niegdyś felietonista "Tygodnika powszechnego", "Playboya" , obecnie udzielający się na łamach "Polityki". Jego dziełem jest pochodzący z ostatniego ze wspomnianych periodyków artykuł pt. "Ludzie bezlitośni"

Tekst jest próbą opisu spotkania literatów w Teatrze Małym, na którym to spotkaniu mieli dyskutować na temat Nowej Polski w literaturze. Jego tytuł można odnieść np. do nazwy powieści Stefana Żeromskiego "Ludzie bezdomni" , jest więc celowo nacechowany wieloznacznością. Te same słowa rozpoczynają i zamykają tekst , tworząc klamrę Podmiot mówiący, określając datę spotkania - "w zeszły piątek", czyni to w sposób nie pozwalający umieścić tego wydarzenia w konkretnym czasie, jest określony ale nie do końca. Podmiot czyni to w sposób chaotyczny. Opis przyjmuje formę naocznej relacji. Miejsce dyskusji wydaje się nietypowe , gdyż zazwyczaj w teatrze ogląda się spektakle , przyjmując bierną postawę widza, zaś dyskusja daje możliwość czynnego w niej udziału. Jednak podmiot wyłącza siebie z dyskusji , być może nie chcąc brać w niej udziału , mógł też nie zostać dopuszczony do głosu. Kilkakrotnie, za każdym razem w nieco innej formie, zostaje przedstawiony temat dyskusji - "Rzeczy nazwane. Nowa Polska w literaturze" , zapewne aby celowo wyeksponować jej przedmiot - obraz Polski w literaturze współczesnej. Nowa Polska - to próba określenia okresu historycznego , który rozpoczął się w 1989 r. , kojarząca się z nazwą epoki literackiej - Młodej Polski. Może to stanowić aluzję do wystąpienia pokolenia 68-70 (Barańczak, Krynicki, Lipska) Podmiot używa wyszukanych archaizmów ("snadź") , posługuje się szykiem przestawnym, charakterystycznym dla tekstów łacińskich, czy też barokowych utworów okresu sarmatyzmu. Posługuje się też słownictwem potocznym - "fura książek" , "jakąś godzinę, góra dwie". Trawestuje także słowa Juliusza Cezara ( "Wchodzę, patrzę, widzę ") , w odniesieniu do własnej osoby. Wypowiedź jest wyraźnie nacechowana autoironią. Za pomocą hiperbolizacji uwznioślony zostaje fakt spotkania pisarzy i krytyków, uczucia narratora, czy też zwyczajne przejście podziemne. Samo przejście może symbolizować literaturę niskich lotów ale będącą na topie, w przeciwieństwie do literatury niezależnej , wzniosłej. Prowadzi to do groteski, ironizowania , pomieszania tematów i stylów. Narracja jest pełna dygresji, przez cały czas są one obecne w tekście, opóźniają one bieg wydarzeń, odciągają uwagę od głównego wątku, nadają tekstowi tok , styl dygresyjny. Cały tekst roi się od powtórzeń, które, podobnie jak dygresje, odbierają mu dynamizm, stwarzają wrażenie ociężałości, znużenia. Narrator do określenia postaci używa peryfraz - "Niezwykle oczytana i w kręgach literackich szeroko znana blondynka", przy opisach wykorzystuje skomplikowane semantycznie konstrukcje : "obiektywnie stare ale subiektywnie nowe przejście podziemne". Tekst nasycony jest duchem sarkazmu i ironii , humorystyczne efekty uzyskiwane są na zasadzie kontrastu : "Nałóg, nałóg" - "Odwyk, odwyk" , lewicowość "Gazet Wyborczej - parafraza biblijna "Nie wie lewica, co czyni prawica" , okrzyki te są wznoszone przez niewidocznego dla podmiotu uczestnika spotkania - poza wymową rubaszną można by przypisać im rolę głosu sumienia. W finale strach podmiotu , związany z nieobecnością Bugajskiego przestaje być dla niego problemem , spotkanie odegrało rolę katharsis i uwolniło jego myśli od tego zmartwienia.