Jerzy Andrzejewski odegrał ważna rolę w życiu kulturalnym Polski w XX wieku. Był związany z Warszawą, gdzie przyszedł na świat w 1909 r. a później tam też studiował na Uniwersytecie Warszawskim filologię polską. W latach trzydziestych współpracował z pismem "ABC" i prowadził tam dział literacki. Podczas okupacji uczestniczył w życiu konspiracyjnym. Po wojnie znajdował się w Krakowie, a także w Szczecinie, gdzie brał udział w ważnych przedsięwzięciach politycznych i kulturalnych W pewien sposób podporządkował twórczość bieżącym celom politycznym, co znalazło swoje odzwierciedlenie w zbiorze publicystyki Partia i twórczość pisarza wydanym w 1952 roku. Szefował krakowskiemu oddziałowi ZZLP, później kierował oddziałem szczecińskim i równocześnie był wiceprezesem Zarządu Głównego związku. Andrzejewski w swej twórczości ewoluował w sposób znaczący. Przeszedł bowiem od problematyki etycznej i zagadnień religijnych zawartych w "Ładzie serca" (1938 r.) czy "Nocy" do tematyki politycznej w "Popiele i diamencie" w 1948r. Na tym jednak nie koniec. Starał się przewartościować idei i koncepcje współczesnej kultury tak by ukazać kryjące się za nimi niebezpieczeństwa. Temu służą między innymi takie powieści jak: "Ciemności kryją ziemię" czy "Idzie skacząc po górach". Wielki rezonans wywołała również "Miazga". Andrzejewski był autorem także opowiadań i dzienników. Zmarł w 1983 r. w Warszawie.

Chociaż to bardzo płodny pisarz, to warto zwrócić uwagę na "Ciemności kryją ziemię". Książka została wydana w 1956 r. Należy zatrzymać się dłużej przy tytule powieści, który włącznie z mottem odwołuje się do "Dziadów" części III. Warto zacytować dłuży fragment pochodzący z utworu Adama Mickiewicza, aby zobaczyć do czego nawiązuje współczesny pisarz:

"Zaszło słońce, wołają astronomy z wieży.

Ale dlaczego zaszło, nikt nie odpowiada.

Ciemność kryje ziemię i lud we śnie leży,

lecz dlaczego śpią ludzie, żaden z nich nie bada.

Przebudzą się bez czucia, jak bez czucia spały."

Widać wyraźnie, że metaforyczny tytuł pokazuje w jakiej sytuacji znajduje się świat opisywany przez Andrzejewskiego. Ciemność występująca równocześnie ze snem obejmującym wszystkich ludzi jest symbolem zniewolenia, panowania zła. Wobec tak groźnych sił jednostka nie może wiele zdziałać. W efekcie musi się podporządkować, bo tego wymaga ówczesna sytuacja polityczna w Hiszpanii. Fragment powieści, w którym chory Torquemade, jadąc wozem, błaga o światło należy odnieść do wspomnianego fragmentu. Prośbę można rozumieć nie tylko dosłownie ale i metaforycznie jako pragnienie znalezienia nowych, czystych idee, które wejdą na miejsce starych już zdezaktualizowanych.

Trzeba mieć na uwadze fakt, że czas akcji został przesunięty w daleką przeszłość. Opowieść rozpoczyna się pod koniec XV wieku, a dokładnie w 1485 roku. Wydarzenia mają miejsce na terenie Hiszpanii, ale w różnych jej rejonach: począwszy od Villa Real, poprzez góry Avilo, a skończywszy w Kastylii i Sewilli. Pisarz stylizuje swój utwór na średniowieczną kronikę. Dlatego też stara się notować wszystkie istotne fakty i uwzględniać ważne daty. Notuje dla przykładu, że w czasie oblężenia Malagi wojsko króla Hiszpanii poniosło druzgocącą klęskę i miało na swoim koncie liczne straty.

Oczywiście skoro akcja toczy się w czasie tak zamierzchłych wiekach, więc też bohaterowie muszą być dla nas trochę egzotyczni. Znajdziemy wśród nich Wielkiego Inkwizytora ojca Tomasa Torquemade, który dobrze wpisuje się w ówczesne dzieje. Poza tym pojawia się brat Diego Mantane. To właśnie Torquemada przyjeżdża do spokojnego wydawałoby się miasteczka Villa-Real, a towarzyszy mu tak zwana Milicja Chrystusowa. Orszak kilkudziesięciu konnych i pieszych budzi prawdziwy popłoch wśród mieszkańców:

"regiment Milicji Chrystusowej wąskimi i wszędzie jednakowo wyludnionymi uliczkami zbliżał się do Kolegiaty. Wielki Inkwizytor Królestw Kastylii i Aregonii padre Tomas Torquemade okryty czarnym zakonnym płaszczem, jechał na białym, kordobańskim koniku. Ciasno otoczony domownikami, wyprostowany mimo podeszłego wieku, z oczami półprzymkniętymi".

Z pozoru nie było powodów do obaw z powodu nowych przybyszy. Jednak społeczność wiedziała swoje. Wszyscy lękają się Inkwizycji i jej metod działań, dlatego znikają stragany przekupniów z ulic, a z gwarnej niegdyś winiarni nawet nie dochodzą głosy. Strach jest tak duży, że okna domów nawet zostały szczelnie przysłonięte.

Postać Torquemady dobrze ilustruje metody działania instytucji stojącej na straży ortodoksji religijnej. Wiedzą o tym dwaj bracia dominikanie. Diego mówi o Inkwizytorze: "gdybym mógł modlić się za tego człowieka, prosił bym Boga, aby usunął go spośród żyjących". Wtedy Mateo roztropnie poucza współbrata: "nie zawsze należy mówić myślami". Fakt zamordowania inkwizytora Saragossy świadczy, że wielu jest przeciwników wszechwładnej Świętej Inkwizycji i są skłonni do brutalnych działań. Jednak Trybunałnie zamierza zaprzestać swej działalności. Dąży wszelkimi siłami do zgniecenia buntowniczych postaw. Torquemade jest przy tym fanatykiem, który kieruje się zasadą: "wszystkie nasze czyny, myśli i pragnienia należą do Kościoła". W związku z tym nie ma litości nawet dla najbliższych współpracowników i nie wybacza im błędów. Potępia nawet osobiste marzenia, o czym przekonał się przeor dominikanów. Kiedy wyznał, że pragnie arcybiskupstwa Toledo, uznano, że zdradził ducha zgromadzenia. Nikt nie dał mu prawa do odpokutowania, nie mógł też liczyć na przebaczenie. Właściwie Inkwizycja każdego podejrzanego traktowała jak osobę winną. Przy pomocy tortur wymuszała wskazanie wspólników rzekomego buntu. Właściwie krąg oskarżonych szybko się powiększał, bo włączano do niego wszystkich, którzy mieli jakikolwiek kontakt z uwięzionym. Niewinni ludzie poddani brutalnym metodom przesłuchania często się załamywali i wyjawiali wszystko, czego życzyli sobie oprawcy. Bezlitosny, surowy Inkwizytor miał na uwadze szczytny cel - chciał zbudować prawdziwe ziemskie królestwo -ale dążył do niego bezwzględnymi metodami. Ukarał nawet wartownika, który na służbie zasnął. Chciał zbawić wszystkich, nawet niejako wbrew ich własnej woli. By wprowadzić w życie swoje wizje nie cofał się przed niczym. Wychodził z założenia, że cel uświęca środki. Dzięki ślepo posłusznym, oddany mu ludziom wiele dokonał ze swoich zamierzeń. Jednak właściwie na jego rękach byłą krew niewinnych. Pomagali mu tacy nieugięci i odważnymi ludzie jak Diego. Swoje plany urzeczywistniał także poprzez wykorzystywanie informacji dostarczanych przez donosicieli.

Okazało się, iż spisek na Inkwizytora Saragossy był dobrze przygotowany. Działała bowiem potężna organizacja skupiająca tysiące ludzi. Jednak kiedy sprawa wyszła na światło dzienne wszyscy zaczęli żyć w strachu i donosić na siebie. Nikt nie miał pewności, że doczeka kolejnego dnia. Ciągle przybywali nowi skazańcy, a w zastraszającym tempie zwiększał się liczba płonących stosów, na których w straszliwych męczarniach ginęli rzekomi heretycy. Mniejsi grzesznicy otrzymywali inne kary - na przykład byli zsyłani na galery. Tak wiec w 1487 r. przyjazd Inkwizytora do Sewilli musiał budzić strach. Ludzie zniewoleni tak długo, zapomnieli, czym jest prawdziwa wolność.

Torquemade kiedy coraz więcej przybywa mu lat, coraz częściej ma wątpliwości, czy wybrał właściwą drogę. Do jego świadomości coraz wyraźniej dociera myśl, że źle zrobił, bo przecież pozwalał na liczne zbrodnie i właściwie im przyklaskiwał. Wobec tego tuż przed śmiercią decyduje się na bardzo radykalny krok. Wydaje dekret rozwiązujący Świętą Inkwizycję. Chce rozliczyć się z dokonanych zbrodni i przywrócić dobre imię wszystkim ofiarom. Stwierdza przy tym, że całą działalność Inkwizycji doprowadziła do rozprzestrzenienia się zła i sprowadziła wiele nieszczęścia. Wiele niewinnych osób zostało poddanych katuszom, a ich cierpienie wprost było nie do wyobrażenia.. Mówi nawet wprost: "przekroczyliśmy, a nawet podeptaliśmy wszelkie prawa ludzie". W tym widzi swoją osobistą klęskę".

Tomas Torquemade nie jest jednoznaczną postacią. Przeżywa prawdziwa tragedię, gdy dociera do niego, jakie zło wyrządził innym. Wcześniej fanatycznie wierzył w słuszność i celowość działań Świętej Inkwizycji, a w końcowym etapie życia zaczyna wątpić we wcześniejsze swoje przekonania. Ciąży mi świadomość, że swoją działalnością przyczynił się w znaczącym stopniu do śmierci wielu ludzi. Co więcej idea, której tak uparcie i był bezgranicznie służył okazała się niegodna tego. Właściwie sprowadziła go na złą drogę i nakłoniła do zbrodni. Ma na swym sumieniu wiele cierpienia, bólu zadanego innym, a co najgorsze także śmierć wielu istnień.

Skomplikowana i złożona jest problematyka powieści Andrzejewskiego. Pisarz pokazuje, jak zmienia się światopogląd głównych bohaterów i co za tym idzie ich postawa. Mam tu na myśli przede wszystkim ojca Torquemade, który propagował przez całe swe życie idee Inkwizycji a także brata Diego. Tan ostatni był przeciwnikiem, a następnie stał się gorliwym wyznawcą systemu, który reprezentowało Święte Oficjum. Diego miał okazję do niecodziennego spotkania w kościele w czasie nocnej modlitwy. Wtedy nie wiedział, że stoi przed nim Wielki Inkwizytor i dlatego zwierzył mu się bez wahania ze swoich niepokojów. Mówi, że wiele rzeczy go dręczy i denerwuje. Przede wszystkim czuje wstyd, że zakonnicy noszący podobny habit jak jego są bezpośrednio odpowiedzialni za zbrodnie. Kiedy Torquemade'a wyjaśnia, kim jest, zdesperowany Diego myśli o zabiciu go. Jednak nie ma odwagi, by tego dokonać z zimną krwią. Wspólna modlitwa "Ojcze nasz" kończy to niespodziewane zajście. Inkwizytor zdołał przekonać swojego przeciwnika do zmiany stanowiska. Ukazał słabość miłości i argumentował, że ludzie muszą żyć w strachu. Tylko w ten sposób możliwe jest stworzenie społeczeństwa, w którym wszyscy będą posłuszni i bezwolni. Wtedy można spokojnie wprowadzać w życie swoje przekonania. Torquemade wybiera Diego, bo dostrzega w nim człowieka zdolnego podjąć i rozwijać wszelkie wielkie idee. Rzeczywiście nowy wyznawca szybko staje się gorliwym członkiem Świętej Inkwizycji. Z tą chwilą znikają niczym wonny dym jego wątpliwości, rozterki, a pojawia się jedynie przekonanie o słuszności dokonanych wyborów. Bohater widzi jedynie wspaniałe aspekty działania organizacji, a wszelkie zbrodnie i okrucieństwa znikają z jego pola widzenia. Właściwie cały jego wewnętrzny świat został zmieniony.

Diego bez większych problemów przyjmuje stanowisko swoich dawnych przeciwników. Mechanizm działania systemu totalitarnego go już nie przeraża. Jest dosyć niebezpieczny, bo posiada silną wiarę w to, co robi. Uważa. że wypływa to z jego przekonań. Nie zauważa żadnej manipulacji i tego, że każdy jego krok jest szczegółowo analizowany i nic nie pozostaje poza kontrolą. Cieszy się z przywilejów, które Inkwizycja daje swoim członkom i współpracownikom. Luksus, władza stanowią dobry dodatek i nie sposób o tym zapomnieć. Pewna rolę odgrywa także respekt, który dają mu odczuć ludzie. Nawet lęk, który przed nim mają ma swoje dobre strony. Totalitaryzm ujawnia przed nim swój urok. W końcu Diego nabiera przekonania, że współuczestniczył w tworzeniu system, który przyniósł zgubę. Szaleńczy terror zniszczył wielu ludzi. Głos we śnie mówi mu nawet, że już spełnił swoje zadanie i jest niepotrzebny, a nawet może umrzeć. Zrozumiał, że utracił wiarę w Boga, ale ta go nie dręczyło, bo w to miejsce pojawiła się wiara w jedyną prawdziwą ideę. Co więcej kiedy Torquemade chce rozwiązać inkwizycję i do tej misji wybiera Diego, to ten ostatni się temu sprzeciwia. Polecenie uznaje za objaw choroby. Nie słuchać próśb umierającego. Nawet przemiana duchowa Inkwizytora rodzi jego gniew. Nie zamierza bowiem rezygnować ze swojej pozycji. Nie widzi odwrotu z obranej wcześniej drogi.