Seweryna Wysłouch w artykule zatytułowanym Analiza strukturalno-semiotczna mówi o sposobie badania tekstów od strony ich konstrukcji, sposobu budowania, przypominając o tezach Praskiej Szkoły Strukturalnej, której członkowie rozumieli język jako system znaków. Wychodząc z takiego punktu badawczego, należy zwracać uwagę na najdrobniejsze nawet składniki utworów, jak interpunkcja, końcówki fleksyjne, morfologia, gdyż to, iż należą one do języka literackiego samo przez się powoduje, iż pełnią one funkcję znaczeniową. Jacobson mówił nawet o "poezji gramatyki" i "gramatyce poezji", gdy badając poezję używa się narzędzi lingwistycznych. Można taki pogląd włączyć do "koła hermeneutycznego", na bazie którego wyróżnia się jedną z metod rozpatrywania tekstów. Otóż traktuję się wtedy je jako zbiór konkretnych elementów, które tworzą rozumienie całości, ale też każdy szczegół może uzyskać pełne znaczenie, tylko wtedy gdy spoglądamy na niego z perspektywy ogółu. Hans Georg Gadamer, niemiecki filozof, rozszerzył tę metodę twierdząc, iż czytelnik odbierając tekst, już po wstępnej lekturze, antycypuje wyobrażenie o jego całości. To wyobrażenie, przy coraz dokładniejszym rozpatrywaniu znaczeń, jest korygowane, uszczegóławiane poprzez odkrywanie siatek powiązań konstrukcyjnych danego utworu, co w końcowym, syntetyzującym, wyniku daje nam możliwie pełne, jak i dokładne, wnioski. Na marginesie trzeba dodać, iż do pojęcia "tekstu" jak najbardziej należy włączyć: rysunki, obrazy, fotografię, gdyż w dzisiejszych czasach nie są one już, jak bardzo często egzystowały dawniej, tylko emblematami, lecz stały się samodzielnymi nośnikami autonomicznych znaczeń.

Omawiane teksty zamieszczone zostały w podręczniku To lubię!, który momentami wręcz idealnie wydaje się wpisywać w koncepcje strukturalną, gdzie każdy element służy całości, jak i każdy szczegół - tekst kultury w nim zamieszczony, staje się motywowany poprzez otoczenie. Wiersze Havla znajdują się w części zatytułowanej - W natłoku informacji, z podrozdziałem A dziś jak w dżungli. Takie ich umiejscowienie już daje nam pewne wyznaczniki ich interpretacji, nawet przy widocznej "dobitności" i niezależności tekstów.

Havel, nie operuje wierszem w potocznym rozumieniu tego pojęcia, lecz korzysta z minimum przekazu, by wyzwolić z niego maksimum informacji. W dzisiejszym świecie gdzie szum informacyjny potrafi zagłuszyć nawet najwyraźniejsze wiadomości, teksty te swoja innością, samą formą wręcz agresywnie "chwytają" człowieka za ramię. Na marginesie chciałbym dodać, iż tak uproszczona ich forma poza wartością semiotyczną, może nieść jeszcze jakieś przekonanie autora, iż bardzie "zawoalowanego" przekazu "dzisiejszy" czytelnik by nie zrozumiał. A tak zapisane wiersze mogą trafić, i trafiają, do każdego niezależnie od wykształcenia, a co ważne i języka, którym ktoś się posługuje. Dzięki temu rzeczywiście mogą być one wyrazicielami prawd uniwersalnych i ogólnoludzkich.

Oba utwory Havla mają w tytule słowo "alfabet", jak i części samego tekstu to litery ułożone w kolejności w czworoboku. Alfabet - czyli coś znanego dla człowieka od najmłodszych lat, coś prywatnego. Oczywiście jeśli tylko potraktuje się to pojęcie nie jako pojedyncze litery, lecz jakby prywatny język odmienny dla każdego człowieka. Wszak mówi się o "alfabecie" serca, duszy, ciała. Havel wychodzi właśnie z takiego punktu i takiego rozumienia alfabetu istniejącego chyba od bardzo dawna w myśli ludzkiej. Na to wszystko jednak nakłada perspektywę dzisiejszych, współczesnych sobie i nam czasów. Mówi o "alfabecie dzisiejszego społeczeństwa", gdyż nastały nam czasy w których mówi się (i wierzy głęboko), iż nie ma ludzi niezastąpionych, gdzie pojedynczy człowiek nie ma szans w zetknięciu się z tłumem, z cywilizacją, z wielkimi korporacjami. Owszem, człowiek nie może żyć tylko i wyłącznie samotnie w myśl zasady Sartre'a , że "inni to piekło" i izolować się od reszty świata, ale były prezydent Czech, mówi o niebezpieczeństwach życia w tłumie, podążania za grupą, bezwolnego wykonywania poleceń większości. Tłumem jak wiadomo łatwo powodować, tłum może być niezwykle agresywny i w całości dokonywać rzeczy, o których ludziom składającym się na niego nigdy się pewnie nie śniło. Z jednej strony można przywołać dla przykładu łatwość godzenia się wielu Niemców podczas II wojny światowej na masowe mordy, ale i bezwolność milionów ofiar niemo idących ku zagładzie. To zestawienie nie ma na celu zrównania tych dwóch zjawisk, lecz pokazanie, że w tłumie można zgodzić się na rzeczy nie do pomyślenia w zwykłej, indywidualnej codzienności.

Tłum zaś nie dopuszcza dialogu, formułuje jedną i niepodważalna prawdę, której wyznawcami staja się wszyscy doń należący. Ma on jedno zdanie, jest masą wewnątrz której nie ma możliwości sprzeciwu, indywidualnego wyłożenia racji. Tłum każdą wystającą poza jednostkę niweluje, sprowadzając do swojego poziomu. Takie znaczenie maja właśnie wykrzykniki w wierszu o dzisiejszym społeczeństwie, które potrafi tylko krzyczeć i agresywnie przedstawiać swoje racje. Dodatkowo układ alfabetu - czworobok może nasuwać skojarzenia ze sformowanym wojskiem, maszerującym równo, noga w nogę . O tym jak pojedynczy człowiek wpisuje się w tak przedstawiony świat ludzkich kontaktów, mówi drugi z wierszy Havla, tworzący wraz z pierwszym swoisty dyptyk. Człowiek w tych dwóch tekstach jawi się słabym i niepewnym siebie, dodatkowo zagrożonym przez innych. "Alfabet współczesnego człowieka" składa się z samych pytań, które pojawiają się przy najmniejszych nawet próbach sadu, wszak pytajniki obecne są przy każdej tworzącej go literze. Człowiek, gdy zostanie zmuszony do samoistnego stanowienia się, myślenia, zaczyna dostrzegać na jakiej pustyni żyje i jest mu niezwykle trudno odnaleźć się w takim krajobrazie. Z drugiej strony lepiej jest wychodzić od pytań i próbować formułować własne poglądy, niż zostać a priori wpisanym w narzucone poglądy i powoli tracić własna osobowość, na rzecz włączenia się w kraczące wrony.

Teksty Havla operujące dosłownie paroma znakami, już po wstępnej lekturze narzucają nam wizję tłumu, który w dokładnej analizie (właśnie strukturalnej) zostaje ukonkretniony.

Te dwa omawiane teksty kultury stanowią jednolite i zamknięte znaczeniowo całostki, jednak w zestawieniu proponowanym w podręczniku To lubię!, wyzwalają one jeszcze ciekawsze i dobitniejsze znaczenia. Dają jasny i bogaty obraz "nowożytnego" społeczeństwa, jego obywateli. Człowiek powoli traci w nim zaszczytne miano homo sapiens, na rzecz homoida, manekina, bezmyślnej pacynki do której każdy może przywiązać sznureczki i pociągać za nie, nie przejmując się, że może to spowodować rozerwanie kukiełki. Treści omawianych utworów, wskazują na wszechobecne w dzisiejszych czasach prawo dżungli. Oznacza ono, że tylko silniejsi mają racje i tyko oni mogą o czymkolwiek decydować, że najlepiej nie odstawać z tłumu, że tylko agresywna retoryka trafia do odbiorcy, że cel uświęcą środki, że wyłącznie człowiek silny może decydować o innych, nie pamiętając, "że dobry i silny to wciąż jeszcze dwóch ludzi", jak pisała Wisława Szymborska. Tworzy to pesymistyczną i niezbyt przyjemną wizję naszych kontaktów interpersonalnych, iż łatwiej jest wyplenić w sobie resztki indywidualności i z głupawym uśmiechem podążać jak dzieci za Szczurołapem, nie zważając na tragiczny kres takiej wędrówki przez życie.