Opowiadanie "Jeden dzień Iwana Denisowicza" wielkiego rosyjskiego pisarza Aleksandra Sołżenicyna koncentruje się na tematyce sowieckich łagrów. Sołżenicyn pokazuje przebieg zwyczajnego dnia więźnia (zeka) - Iwana Denisowicza Szuchowa. Był on prostym, rosyjskim chłopem, który znalazł się w obozie za szpiegostwo przeciw Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich. Oskarżenia były oczywiście absurdalne, natomiast wyrok, który za nie otrzymał - już nie.

W opowiadaniu Sołżenicyna zachowana jest antyczna jedność. Jego akcja rozgrywa się w ciągu dnia w jednym łagrze. Głównym wątkiem opowiadania (i jedynym) są "dzieje" Denisowicza. Napięcie w opowiadaniu rozkłada się równomiernie, brak w nim punktów zwrotnych, nie ma również punktu kulminacyjnego. Jest to świadomy zamysł autora, mający zobrazować monotonię oraz cykliczność obozowego piekła. Trzecioosobowy narrator, któremu nie jest obca łagrowa rzeczywistość, mówi o coraz to nowych okrucieństwach. Czasem opowiada o zekach w pierwszej osobie. Nadaje to relacji większej wiarygodności.

Narrator wszechwiedzę posiada jedynie o głównym bohaterze - Iwanie Denisowiczu. Można odczuć wrażenie, iż właściwie znajduje się on tuż za jego plecami, aby obserwować każdy krok Iwana. Relacja przesycona jest szczegółami dotyczącymi obozowych reguł i zasada. Tylko ich skrupulatne przestrzeganie daje pewną szansę przeżycia łagru i wyjścia na wolność.

Język opowiadania "Jeden dzień Iwana Denisowicza" jest gawędziarski, żargonowy. Mamy do czynienia z kolokwializmami i zwrotami wiejskimi, gwarowymi, co lepiej oddaje charakter samej opowieści.

W opowiadaniu można dostrzec natomiast brak wszelkiego rodzaju komentarzy, czy też opinii na temat akcji. Narrator stara się jak najbardziej rzetelnie przedstawić dziejące się wydarzenia. To same obozowe realia mają przemawiać do czytelnika, nie potrzeba tutaj zbędnych ozdobników. Czytający zostaje wszak zbombardowany obozową rzeczywistością. Wrzucony w odmęty łagrowego świata staje wobec tragedii i dramatów bez przygotowania. Może przerażać opis życia więźniów w łagrze. Narrator niczego nie przemilcza, niczego nie ukrywa, daje nam do wglądu całą naoczność i dramatyzm zastanego świata zeków. Ukazany obiektywizm ma o wiele silniejszy rezonans niż ogólnikowe, tzw. całościowe opisy sowieckich gułagów.

Aleksander Sołżenicyn to mistrz słowa, który doskonale umie oddziaływać na sposób percepcji czytelnika, odwołując się nie tylko do rozumu, ale i do zmysłów. Dlatego też czytający niemal czują podczas lektury "Jednego dnia" smak obozowej strawy. Opisy głodu czy zimna zamieniają się pod piórem Sołżenicyna w żywy realizm tamtego okrutnego świata.

Przy tym wszystkim rosyjski pisarz nie pozostawia wątpliwości odnośnie wymowy historycznej swego opowiadania. Służyć mają temu rysy biograficzne kolejnych zeków oraz stosunkowo liczne aluzje odnoszące się do ówczesnych realiów historycznych. Pokazuje jak dodawano wyroki bez uzasadnienia, aby zek nigdy nie otrzymał wolności.

Stojący na szczycie komunistycznej machiny biurokratycznej nie liczyli się z człowiekiem. Ich absurdalne decyzje decydowały o losach milionów zeków, którzy nie mieli możliwości się bronić. Sfingowane procesy skazywały ich na niemal dożywotni pobyt w łagrach. Dla rządzących byli właściwie szarą masą, kolejnymi numerami w wielkiej łagrowej rzeczywistości. Zapomniani, opuszczeni i wyzuci ze wszystkiego więźniowie wiedli ciężki żywot, nie licząc już nawet ile jeszcze dni pozostało im do końca kary. Myśli ich zaprzątnięte były jedynie chęcią przeżycia każdego kolejnego dnia. Skazańcy woleli nie dopuszczać do swej świadomości myśli o bezcelowości cierpienia, które stało się ich udziałem.

Więźniowie łagrów stanowili swego rodzaju małe państewko z własnymi strukturami i mechanizmami wewnętrznej regulacji. W "Jednym dniu" zobrazowano wewnętrzną hierarchię obozową oraz rywalizację więźniów o jedzenie, odzież, tytoń. Pokazana została także wszechobecna korupcja. W łagrze nie liczyły się pozycje zeków, które zajmowali na wolności. Tutaj zaczynali jakby od zera jedynie budując nowe hierarchie i zajmując w niej określone miejsce. Więźniowie odzwierciedlali przekrój wielonarodowego i wielokulturowego społeczeństwa rosyjskiego.

Traktowani byli niemal jak zwierzęta. Z czasem sami zaczynali ich przypominać i tak też się zachowywać. Na każdym kroku występowały: służalczość, donosicielstwo i wspomniana już korupcja. Bardzo nieliczni (a wśród nich Szuchow) potrafili w obliczu grozy i okrucieństwa zachować okruchy ludzkiej godności.

Istotnym symbolem zniewolenia zeków było pozbawienie ich świadomości upływającego czasu. Więźniowie nie mieli dojścia do zegarka. Porę dnia mogli co prawda ustalić według Słońca, jednak nie wiedzieli dokładnie która była godzina. Zresztą na niewiele zdała by się im wiedza o tym, niemal cały czas musieli i tak przeznaczać na ciężką i wyczerpującą pracę. Znaczna część zeków spędzała w obozie całe swoje życie. Nawet jeśli po wielu latach wychodzili w końcu na wolność - byli ludzkimi wrakami, wyniszczonymi i w ogóle niezdolnymi do budowania na nowo swojego życia.

Aleksander Sołżenicyn wspominał także w "Jednym dniu Iwana Denisowicza" o niezwykłych paradoksach obozowego życia. Chociaż sowieckie łagry były w zasadzie obozami służącymi do wyniszczenia ludzi - konwojenci nie mieli prawa strzelać do prawidłowo idących zeków.

Bardzo jednoznacznie brzmią końcowe słowa opowiadania Aleksandra Sołżenicyna. Warto je zacytować: "W jego (Szuchowa) wyroku było takich dni od gwizdka do gwizdka trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt trzy. Z powodu lat przestępnych doszły trzy dni dodatkowe."

Wymowa tych słów jest porażająca i musi przejmować dreszczem każdego czytelnika. Nikt nie może mieć już złudzeń co do założeń sowieckiego systemu łagrów. Takie pojęcia jak: humanitaryzm, wolność, prawda, prawa człowieka były mu całkowicie obce. Liczyła się jedynie biurokratyczna statystyka, dla której człowiek jako jednostka świadoma swoich praw i obowiązków - nie istniała.

Aleksander Sołżenicyn choć kochał swoją ojczyznę - Rosję, nie zawahał się napisać o niej prawdy. Zarówno w "Jednym dniu Iwana Denisowicza", jak i w wiekopomnym dziele "Archipelag Gułag" dał obraz przerażającego systemu zniewolenia człowieka przez bezduszny system totalitarny. Jednocześnie przedstawił ludzi, którzy w tym piekle próbowali zachować resztki człowieczeństwa i chcieli przetrwać wbrew nadziei, ciesząc się każdą przeżytą godziną.