Autor wiersza jest był wybitnym i cenionym poetą. W 1980 r. został nagrodą Nobla. Wiersz, który analizuję pochodzi z tomu noszącego tytuł "Ocalenie".
Budowa wiersza wydaje się być prosta, wręcz klasyczna. Składa się na niego 8 zwrotek, każda po 8 wersów. Wydaje się, że utwór podzielony jest na dwie części: pierwsza to opis, a druga przywodzi na myśl refleksję. Temat, który został w wierszu podjęty jest poważny i przygnębiający.
Na początku poeta przypomina okoliczności sytuacji, w której spalony został żywcem filozof pochodzący z Włoch - Giordano Bruno. Poniósł on tak straszną karę za nieprzestrzeganie i podważanie dogmatów wiary chrześcijan.
Następnym obrazem, który opisuje autor to obraz warszawskiego getta. Był to wydzielony teren miasta, w którym przebywać mieli Żydzi.
W utworze pojawia się również obszerny opis placu - miejscu śmierci filozofa. Wszystko wydaje się niewiarygodne ruchliwe, słychać nieustający hałas i gwar kupców. Plac jest zatłoczony i gwarny. Pojawiają się: "naręcza ciemnych winogron", "wino", ""kosze oliwek i cytryn", "puch brzoskwiń".
Można pokusić się o stwierdzenie, że otoczenie to jest przepełnione miłym, radosnym nastrojem ludzi ciągle z sobą rozmawiających i śmiejących się.
Druga zwrotka nie jest już niestety tak beztroska. Pojawia się bowiem opis śmierci filozofa. Teraz nastrój jest już przygnębiający i smutny. Pojawia się obraz wielkiego stosu, miejsca na którym żywcem spalona człowieka.
Obrazy miejsca śmierci i ciągły gwar placu zestawione są na zasadzie kontrastu. Czytelnik ma możliwość zorientować się, że obok sytuacji w której człowiek traci życie, trwa zwyczajne, codzienne, beztroskie życie innych osób. Nikt ze zgromadzonych ludzi nie zauważa bowiem, że Giordano Bruno zaraz umrze.
Wydawać by się mogło, że jedyną osobą na której zrobiło to jakiekolwiek wrażenie jest opisujący to wszystko podmiot liryczny.
Zwrotki następne są opisem warszawskiego getta. Trwa właśnie jego likwidacja, ginie tysiące ludzi, całe miasto jest w płomieniach, słychać krzyki i błagania Żydów, ale nikt nic sobie z tego robi. Temu straszliwemu obrazowi skontrastowany jest opis zabawy ludzi, którzy właśnie kołyszą się na karuzeli. Słychać jedynie śmiech. Również, jak w poprzednim wypadku, nikt nie zauważa rozgrywającej się za murami tragedii. jedynym jej znakiem są "czarne latawce", które sfrunęły na drugą - radosną stronę miasta.
Autor rozważa jak straszna jest ludzka obojętność na krzywdę innych ludzi. Poeta twierdzi, że najważniejsze jest dla człowieka tylko to co dotyczy go bezpośrednio. Ból innych nikogo nie interesuje i nie wstrząsa.
Podmiot liryczny przyzna jednak, że "Ja jednak wtedy myślałem ...". Tylko on zauważył co działo się obok. Tylko jego to wszystko wstrząsnęło i poruszyło. Konsekwencją przeżycia tych strasznych sytuacji jest napisanie tego wiersza. Nie chce bowiem, aby to przeżył i zobaczył uległo zapomnieniu. Tylko tak przecież może pomóc tym cierpiącym ludziom.
Wiersz jest swoistym dokumentem świadczącym o tragediach innych osób. Jedynie w taki sposób podmiot liryczny może je wybawić od przemijania i niepamięci.