Gustaw Herling-Grudziński jak żaden z Polaków poznał specyfikę sowieckich łagrów. Trafił do nich po aresztowaniu przez NKWD. Chciał tylko przekroczyć granicę z Litwą, a został skazany na pięć lat więzienia w łagrze w Jercewie niedaleko Archangielska. Jego tragiczne doświadczenie tak bardzo wryło się w psychikę, że postanowił je opisać. W ten sposób stworzył bezpośrednią relacją z pobytu w prawdziwym piekle i nadał jej tytuł "Inny świat". Nazwa dzieła wybrana została świadomie. Sugeruje bowiem, że opisywany w książce świat całkowicie się różni od znanego nam dotychczas. Jest wręcz wynaturzony i nieludzki. Czy wobec tego można było bronić wartości humanistycznych w obozie? Czy znaleźli się ludzie do tego zdolni? Na te pytania spróbuję odpowiedzieć w dalszej części.

Należy jednak rozpocząć od szczegółowego opisu rzeczywistości, w której znaleźli się więźniowie. Zamieszkiwali oni brudne, zimne baraki, bez możliwości zatroszczenia się o własną higienę. Właściwie ciągle odczuwali głód, bo dostawali niewiarygodnie małe racje żywnościowe w postaci kawałka suchego chleba lub odrobiny zupy. W dodatku zmuszani byli do ciężkiej pracy fizycznej w lesie, czy przy budowie obozu, a to przecież wymagało dużo energii. Wycieńczeni wracali po dniu takiej katorgi na swoją pryczę. Buntowników surowo karano za wszelkie, nawet najmniejsze wykroczenia. Grudziński bardzo precyzyjnie przedstawia realia tamtego życia. Pokazuje codzienne selekcjonowanie ludzi według racji żywnościowych. Odtwarza atmosferę nieufności wobec współtowarzyszy, podkreśla groźbę śmierci oraz akty brutalnego poniewierania ciała ludzkiego. Na porządku dziennym było powszechne donosicielstwo, a także gwałty, kradzieże.

To wszystko sprawia, że autor wyznaje iż "można być ludzkim tylko w ludzkich warunkach". Nie można się temu specjalnie dziwić. Jednak przecież są osoby, które walczą wszelkimi siłami o własne człowieczeństwo. To heroiczne zachowanie wymaga szczególnego podkreślenia. Losy poszczególnych jednostek pokazują, że istnieje uniwersalny system wartości. Co więcej niektóre postacie udowodniły swoim życiem, że w obozie można było obronić humanistyczne wartości. Niektórzy dla swoich idei są skłonni poświęcić życie. Dla przykładów pielęgniarka Jewgienia Fiedorowna udowadnia, że w obozie możliwa jest miłość. Chociaż wiedziała, że wielu więźniów gwałci młode kobiety, to fakt ten nie przekreślił jej wiary w prawdziwe, czyste uczucie między dwojgiem ludzi. Związała się z młodym studentem - Jarosławem i dzięki temu poznała smak miłości. Chociaż zmarła przy porodzie, to zaznała najwspanialszych uczuć i w końcu wyzwoliła się od cierpienia.

Manifestowano swoje człowieczeństwo na wiele sposobów. Niektórzy wybierali sposób własnej śmierci. Tak uczynił między innymi Michał Kostylew, który przeszedł wprost niewiarygodne kaźnie. Wrażliwy inżyniera trafił do obozu, bo fascynował się literaturą obcą. Skazany na najcięższe pracę, poznał straszliwe oblicze człowieka i wręcz zapomniał o wartościach etycznych. Jednak przypadkowo spotkana książka poruszyła jego sumienie. Postanowił uratować własne człowieczeństwo poprzez systematyczne samookaleczenie się. Z premedytacją, co jakiś czas, wkładał rękę w ogień, by nie musieć pracować dla dobra totalitarnego systemu. W końcu zdesperowany - oblał się wrzątkiem.

Także Natalia Lwowna, która pracowała jako rachmistrz, dawała wielokrotnie świadectwo swej niezależności i tęsknoty za wolnością. Poszukiwała ukojenia w "Zapiskach z martwego domu" autorstwa Dostojewskiego. Życzliwa, wrażliwa starała się pomóc wielu osobom. Z przerażającego miejsca w łagrze uciekała w świat fikcji. Dzięki czytaniu powieści, znosiła dosyć dobrze upokarzającą wegetację. Z Dostojewskiego czerpała przeświadczenie, że potwierdzeniem wolności jest decyzja o śmierci. Jej postać pokazuje, że w obozie możliwe jest zachowanie własnej tożsamości i godności.

Z kolei Kozak Pamfiłow stara się bronić inne wartości. Skrzętnie pielęgnuje przywiązanie do najbliższej rodziny, podtrzymywane głównie poprzez kontakt listowny. Odczytywał nawet współwięźniom otrzymywane listy, choć zawierały one w zdecydowanej większości jedynie propagandowe frazy. Uparty chłop był nawet skłonny do znacznych wyrzeczeń, byle tylko zasłużyć na widzenie z synem. Chociaż ciężko pracował, spotkał go srogi zawód. Jego ukochany syn, oficer Armii Czerwonej, wyrzekł się własnego ojca. Uczynił tak za pewne ze względu na karierę w wojsku. Rodzic "kułak" mógł mu bardzo zaszkodzić w awansie. Fakt ten załamał Ukraińca. Starzec rozpaczał i niewyobrażalnie cierpiał. W końcu młody Pamfiłow też został zesłany. Wtedy obydwaj się spotkali, ich radość była ogromna. Pojednani, zabrali się z chęcią do pracy.

Nieludzkie warunki łagrów nie ugasiły tęsknoty w sercach za normalnością i wolnością. Szczególnym sentymentem darzono te miejsca w obozie, gdzie była namiastka prawdziwego, wolnego życia. Do nich należał szpital, tak zwany "Dom Swidanij", który nie podlegał regulaminom. Panowała tam niezwykła, jak na warunki łagrowe, czystość i można było w końcu poleżeć w wygodnym łóżku. Szczególnie ceniono miły personel szpitala. Nic więc dziwnego, że więźniowie chcieli tam bywać jak najczęściej. Raz w miesiącu był "wychodnyj dień", kiedy nie pracowano. Rekompensowano sobie różne niedostatki dnia codziennego poprzez udział w seansach kinowych i przedstawieniach. W tych rzadkich momentach oderwania od świata płynęły prawdziwe łzy wzruszenia z wielu oczu.

Grudziński także starał się zachować niezłomną postawę. Poprzez głodówkę okazywał nie tylko buntowniczą postawę, ale i zażarcie walczył o uzyskanie amnestii. Wybór takiej a nie innej formy protestu, mógł skończyć się tragicznie - śmiercią głodową. Na początku sprawa wydawała się beznadziejna i miała nikłe szanse na powodzenie. Więziony podjął ryzyko, nie uległ i dzięki temu wywalczył swoje uwolnienie. Przez cały okres pobytu w łagrze starał się przestrzegać kodeksu postępowania. Walczy uparcie o własne człowieczeństwo. Wobec tego nie potrafi wybaczyć donosicielowi, przypadkowo napotkanemu w Rzymie. Były współtowarzysz niedoli, poprzez swoje niegodne postępowanie, doprowadził do śmierci czterech osób. Grudziński nie może mu tego darować, chociaż sam poznał nieludzkie okoliczności "innego świata". Wychodził z założenia, że zawsze trzeba stać na straży wartości i nic nie tłumaczy sprzeniewierzenia się zasadom. Wiele wysiłku włożył w to, by zawsze w obozie przestrzegać norm. Nie ma czegoś takiego jak okoliczność łagodząca, bo zbrodnia zawsze będzie zbrodnią. Nie wolno przecież starać się ocalić własne życie za każdą cenę. Jest tylko jedna etyka i zawsze należy jej się trzymać. Moralność nie zmienia się w zależności od okoliczności.

Ukazane historie poszczególnych skazańców, uświadamiają tragizm sowieckich łagrów. Z drugiej strony służą zdiagnozowaniu stanu ludzkiej kondycji. Widać to wyraźnie na przykładzie wyborów moralnych. Gustaw Herling-Grudziński przyznaje, że niezwykle trudno w warunkach straszliwego głodu, narastającego poniżenia przestrzegać zasad etyki. Jednak udowadnia na kilku przykładach, że możliwe jest zachowanie prawdziwego człowieczeństwa. Proste gesty, niewyszukane postawy pokazują trwałość najważniejszych wartości. Można było skutecznie walczyć o zachowanie najcenniejszych idei i nie wyrzekać ich się. Danie świadectwa trwałości humanitaryzmu miało wtedy ogromną siłę i moc. Można podziwiać tych, którzy zdobyli się na taki heroiczny gest.