Wydarzenia rozgrywające się w Europie w latach 1939-1945 pozostawiły nieodwracalny znak w ludzkiej psychice. Oddziaływały nie tylko na prawie wszystkie płaszczyzny życia, ale znalazły również swoje odbicie w sztuce. Chociaż w czasie ostatniej wojny prześladowano artystów i nie było warunków sprzyjających swobodzie twórczej to ciągle myślami wracano do tego okresu. Paradoksalnie właśnie to wydarzenie historyczne w największym stopniu było źródłem inspiracji i przyczyniło się do narodzin wspaniałych dzieł, które przejmują swą wymową i pozostaną wiarygodnym świadectwem mijających zdarzeń.
Według mnie najwybitniejszym malarzem tamtych tragicznych lat jest autor serii rysunków "Kamienie krzyczą". Mowa o Bronisławie Wojciechu Linke. Szczególne wrażenie wywarło na mnie dzieło przedstawiające stosunkowo młodych ludzi, którzy wszelkimi siłami starali się ukryć pod murami budynku. Kamienica ma pełnić rolę schronienia i prawdopodobnie dlatego nadano jej formę złożonych ludzkich dłoni. "Kamienie krzyczą" stanowią swoistą serię wspomnień z niezbyt odległego historycznie czasu, bowiem powstały one tuż po II wojnie światowej, bo ujrzały światło dzienne w 1946 roku. Artysta nadał taki specyficzny kształt kamienicom Warszawy, aby podkreślić ich zniszczenie. Obdarzył budynki ludzkimi cechami, aby uwypuklić bezmiar okrucieństwa, które przyniosły z sobą działania wojenne.
Zauważalna jest bardzo ostra deformacja i zniekształcenie przedstawionych przedmiotów. Do głosu dochodzi surrealistyczna wizja, która powstaje na granicy między jawą i niepokojącymi majakami rodem ze snów. Wykonany ołówkiem rysunek korzysta w dużym stopniu z osiągnięć techniki ekspresjonistycznej. Wybrana metoda okazała się wyjątkowo przydatna w procesie artystycznego utrwalania tragicznych przeżyć człowieka. Wyraźna, niespokojna kreska potęguje wrażenie. Należy podkreślić, że to dzieło wzbudza emocje. Przywodzi bowiem na myśl czas wojennej zawieruchy. Odbiorca może niejako poczuć atmosferę tamtych smutnych dni, chociaż artysta nie przedstawił żadnych żołnierzy, broni, czy scen walki. Oglądającym udziela się obawa, strach, lęk i nie mogą zapomnieć o tragizmie tamtych lat.
Jednak na rysunku uwidoczniono prócz budynków także dwójkę młodych ludzi. Ich wzajemny, czuły uścisk sugeruje, że są zakochani. Miłość w czasie wojny jest bez wątpienia trudna. Można jednak przyjąć także inną interpretację, mianowicie, że to całkiem przypadkowi ludzie. W takim miejscu mogli znaleźć schronienie przed niespodziewanym bombardowaniem. Tragiczne przeżycia niewątpliwie zbliżyły ich do siebie. Dziewczyna, słabsza psychicznie nie radzi sobie z rzeczywistością, dlatego wylewa gorzkie łzy. Przy tym swoje emocje nie chce ujawniać na zewnątrz, więc chowa twarz, kuli się, zakrywa głowę ręką. Widać jej całkowita bezradność. Mężczyzna w takiej sytuacji zachowuje się niezwykle opiekuńczo. Przytula płaczącą, wspiera ją dobrym słowem i wszelkimi siłami pragnie ukoić jej ból. Bohaterowie nie posiadają żadnej rzeczy. Noszą codzienne stroje. Byś może musieli szybko uciekać przed grożącym im niebezpieczeństwem i nie zdążyli ze sobą niczego zabrać. Nie mogli liczyć na wsparcie innych.
Znaleźli tymczasowe schronienie pod schodami, w pobliżu podziemnego schronu, co potwierdza napis i kierunkowskaz z grotem skierowanym w dół. Niewzruszone mury, zasadniczo zimne i wydawałoby się bezduszne, stają się prawdziwym azylem, symbolizują ciepło i spokoju. Stają się miejscem postoju, gdzie chociaż na krótką chwilę można zapomnieć o tragedii toczącej się tuż obok. Skoro kamienie stają się podobne do ludzkich dłoni, więc z całą pewnością muszą chronić przed złem. Tytuł cyklu pokazuje, że w obliczu wszechobecnego cierpienia, okrucieństwa i zniszczeń nawet martwe zdawałoby się elementy przyrody są zdolne do wydania głosu. Krzyk jest wyrazem skrajnej rozpaczy, niemocy, bezsiły wobec postępującego bestialstwa. Majestatyczne, monumentalne mury domów zostały poddane oryginalnej personifikacji. Przydzielono im rolę współczującego świadka. Tej funkcji nie spełniają ludzie, ponieważ utracili oni uczucia, umiejętność wzajemnego zrozumienia. Skoro wokół rozgorzała bezwzględna walka o przeżycie, nie ma miejsca na sąsiedzką pomoc. Zatracone zostały nawet podstawowe wartości. W takich tragicznych okolicznościach współczucie okazują jedynie tytułowe kamienie. Wobec tego znane niegdyś powiedzenie "serce jak głaz" straciło swoje znaczenie.
Jednak bohaterowie mogą być nie tylko w zrujnowanej Warszawie, ale także jawią się jako "współcześni Robinsonowie". Należy zwrócić uwagę także na to, że kobieta i mężczyzna otoczeni są tajemniczym światłem. Dzięki temu centralna cześć rysunku ewidentnie oddziela się od pozostałej, spowitej mrokiem. Jasny blask światła sugeruje pozytywne wartości. Kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa, dobrocią. W opozycji do niego rzeczywistość znajdująca się wokół schronu wyróżnia się ciemną barwą. W ten symboliczny sposób malarz ujął zło, wojnę i związane z nią skutki. Taka bowiem była rzeczywistość, z którą stykali się bohaterowie. Tylko niewielka, wręcz mikroskopijna przestrzeń mogła pełnić rolę tymczasowej, chwilowej przystani.
Myślę, że para przedstawiona przez Bronisława Linke reprezentuje pokolenie Kolumbów, którzy w tak młodym wieku zostali niespodziewanie dla nich samych wrzuceni w całkiem nowy, brutalny świat. Nie przypuszczali, że coś takiego ich spotka. Wojna wymusiła na nich szybsze dojrzewanie. Musieli odrzucić beztroskę, stanąć w szeregu z innymi. Tragizm przedstawionej sytuacji porusza wszystkich odbiorców serii "Kamienie krzyczą". Mimo tych przygnębiających refleksji warto zapoznać się z tym dziełem. Należy podkreślić, że chociaż to niespokojne wspomnienie z okrutnych czasów, nie epatuje turpistycznymi wizjami. Celem artysty nie było wywołanie odrazy wśród odbiorców, ale jedynie unaocznienie ludzkiego dramatu. Między innymi dlatego cenię twórczość właśnie tego malarza.
