Szłam do banku zgodnie z poleceniem szefa, ale coś mnie skusiło i zboczyłam z wyznaczonej trasy. Przechodziłam w pobliżu imponującego rozmiarami wspaniałego budynku centrum "Rozrodu i warunkowania". Uległam ciekawości i zerknęłam do środka. Zobaczyłam jakieś dziwne przedmioty. W pewnym momencie usłyszałam nawet jakiś dziwny dźwięk. Był on bardzo nieprzyjemny. Aż mnie bolały uszy od tego wibrującego brzmienia. Wtem z budynku wybiegł jakiś zaaferowany człowiek. Był tak zaabsorbowany, że zapomniał zamknąć drzwi. Rozejrzałam się wokół - nikogo nie było. Wtedy bez wahania weszłam do środka. Serce podchodziło mi do gardła i nie wiedziałam, jak wyjaśnię swój pobyt w tym miejscu.
Bez przeszkód weszłam do środka i skierowałam swoje kroki do jednej z sal. Weszłam i usłyszałam pytanie:
-Pani jest tą studentką, która miała od dzisiaj nam asystować?
Przytaknęłam głową, chociaż wiedziałam, że to nie o mnie mowa. Musiałam oszukiwać, bo przecież inaczej nie było szansy na poznanie tego, co dzieje się w tym budynku. A słyszałam przerażające opowieści na ten temat. "Teraz poznam prawdę, tylko muszę niczym się nie zdradzić" - pomyślałam.
W ogromnej sali było dużo dziwnego, laboratoryjnego sprzętu. Wszystko było precyzyjnie opisane i oznakowane. Oprócz mojego opiekuna była tam jeszcze jeden straszy człowiek bardzo zajęty swoimi eksperymentami, bo ani razu nie popatrzył w moją stronę. Czuć było dziwny zapach w powietrzu i miałam wrażenie, jakby działo się tutaj coś niedobrego. Naukowiec poprosił, bym chwilę poczekała, aż skończy zapisywać swoje wnioski.
Później zabrał mnie do kolejnej sali do oddziału zapładniania. Jak tylko przeszłam próg, wiedziałam, że plotki nie były przesadzone. Co więcej one nawet w połowie nie oddawały tego, co zobaczyłam na własne oczy. W ogromnych butach umieszczono setki embrionów. Były one w różnych stadiach rozwoju. Mój nauczyciel z ogromnym zachwytem i przejęciem opowiadał o dokonaniach ośrodka. Chwalił się eksperymentami medycznymi, a ja z wielkim trudem powstrzymywałam odruch wymiotny. Wszystko wyglądało przygnębiająco i miałam cały czas wrażenie, że embriony z wielkim żalem patrzą na mnie. Aż trudno było uwierzyć, że w ten sposób dawano początek ludzkiemu życiu.
Narastała we mnie ogromna złość. Mój naukowiec dalej prowadził swój wykład połączony z prezentacją. Wyjaśniał jak osiąga się bezpłodność u tych osobników. Zademonstrował mi, jak ograniczenie ilości tlenu wpływa na upośledzenie istoty. Pokazał osoby, które celowo doprowadzano do takiego stanu, by później można było je do woli eksploatować i zmuszać do ciężkiej pracy. Widziałam już tak dużo, że chciałam tylko jak najszybciej stamtąd wyjść. Jednak nie było to takie łatwe, bo profesor wpadł w prawdziwe uniesienie i z entuzjazmem oprowadzał mnie po kolejnych salach. Czego tam nie było! Jak straszne warunki zgotowano niektórym istotom. Eksperymenty miały w swoim założeniu przysłużyć się ludzkości i stworzyć lepszy świat, ale przecież metoda, którą wybrano była drakońska i nieludzka. Z góry jednych skazywano na dobre życie, a innych przekreślano.
Pomyślałam, że nie wytrzymam tu już ani minuty dłużej. Powiedziałam swojemu opiekunowi, że koniecznie musze wracać na uczelnię, gdzie czeka na mnie mój profesor. Wymówka okazałą się wiarygodna i mogłam wyjść z budynku. Zbiegłam po schodach i dopiero wtedy zaczerpnęłam świeżego powietrza. Jednak nadal nie mogłam uspokoić serca, które waliło mi w piersi. Widziałam ciągle obraz bezbronnych istot, którym zadano taki ból. Skazani na trudne życie mieli potworny grymas na twarzy, jakby strasznie cierpieli. Tego obrazu nigdy nie zapomnę...