O tym, że przez długie lata żyliśmy w zmaskulinizowanym świecie nikogo nie trzeba przekonywać. Nic dziwnego, że działo się tak, skoro nawet ojciec filozofii, Arystoteles uważał iż "kobiety nie są zdolne do racjonalnego myślenia". Pogląd Arystotelesa pokutował na całym świecie przez długie stulecia, odbierając kobietom prawo do nauki, pracy, podejmowania jakiejkolwiek innej działalności (bo któż odważyłby się spierać z autorytetem?). To, że dziś kobiety mają dostęp do nauki, mogą głosować i pracować, zawdzięczają tzw. sufrażystkom, działającym w XIX i XX wieku. Ten nurt zwany jest także feminizmem I fali.
Feminizm współczesny (feminizm II fali) pojmowany jest częściej w ramach nurtu ideowego, światopoglądowego, mającego na celu egzekwowanie ideałów równości i wolności. Ważnym elementem ruchu jest osiąganie celów mimo ewidentnych różnic pomiędzy reprezentantami obu płci oraz opozycji interesów kobiet i mężczyzn.
Feminizm w swoim pierwotnym założeniu był nurtem zwróconym przeciw patriarchatowi, dominującemu przez długie wieki. Patriarchat polegał na tym, iż wszelka władza w rodzinie spoczywała w ręku ojca i jego zdaniu nikt nie śmiał się sprzeciwić. W skali społecznej dawało to zdecydowane panowanie mężczyzn w każdej dziedzinie życia - w polityce, nauce, szkolnictwie, przemyśle, wojsku... Patriarchat dzielił się na dwa wymiary : w pierwszym było to władza mężczyzn nad kobietami, w drugim posłuszeństwo młodszych względem starszych. Jego trwałość polegała przede wszystkim na odpowiednim przygotowaniu społecznym nowych członków rodziny, na przyzwyczajeniu ich do pełnienia określonej roli społecznej (którą dziś określa się mianem GENDER). W dzisiejszych czasach wszyscy, niezależnie od tego, czy popierają nurt feministyczny, czy są jego przeciwnikami, mówią otwarcie, że przez długie wieki pełnienie określonych funkcji przez kobiety, nadawanie im konkretnych ról, tłumaczono budową biologiczną, instynktem macierzyńskim.
Tak jak przez wieki kobieta nie wychodziła z domu i była jedynie po to, by ją podziwiać, tak literatura nie czyniła z niej bohaterki swoich opowieści. Po raz pierwszy pierwszoplanową postać wprowadziła do literatury Virginia Woolf. Nie potrafiła pogodzić się z tak stereotypowym traktowaniem kobiet i główną bohaterką swojej powieści "Własny pokój" uczyniła hipotetyczną siostrę Williama Szekspira, której nadała imię Judith. Stworzyła z niej postać utalentowaną, obdarzoną wyobraźnią, zapałem i odwagą, których z pewnością nie powstydziłby się jej brat. Kobieta łaknęła wiedzy, jednak kiedy chciała czytać, rodzice przepędzali ją do innych zajęć, które ich zdaniem bardziej odpowiadały kobiecie - do szycia, cerowania, wyszywania, gotowania. Być może coś pisała, była już na tyle ostrożna, by nikomu tego nie pokazywać - zwłaszcza rodzicom, ponieważ zostałaby przez nich wyśmiana. Rodzice postanowili ją w końcu wydać za mąż za bogatego sąsiada. Nie godząc się z decyzją rodziców, spakowała swoje rzeczy i uciekła do Londynu, gdzie miała nadzieję na znalezienie pracy. Wierzyła w swoje zdolności - była przecież młoda, utalentowana, dobrze pisała. Chciała grać w teatrze, jednak dyrektor, kiedy zgłosiła mu swoja propozycję, tylko ją wyśmiał. Została sama - bez możliwości nauczenia się zawodu, który tak bardzo jej się podobał. Nie mogła tez sama szukać noclegu (było to niemożliwe ze względów obyczajowych). Ostatecznie zlitował się nad nią jeden z aktorów. Kiedy jednak zorientowała się, iż zaszła w ciążę, popełniła samobójstwo.
Virginia Woolf pokazuje nam i uświadamia jak wiele zmarnowanych talentów dał nam patriarchat. Konstatuje, iż wszędzie tam, gdzie w źródłach historycznych i innych przekazach możemy przeczytać o czarownicach, wiedźmach, tam mamy do czynienia z kobiecym talentem, któremu społeczeństwo nie dawało szans na rozwój. Stereotypy i schematy niszczyły życie każdej kobiety, która starała się robić to, co w jej uznaniu było jej powołaniem i dawało jej szczęście.
W Polsce hasła feministyczne pojawiają się w okresie pozytywizmu, wśród działaczy warszawskich. Istniały nawet stowarzyszenia mające na celu uświadamianie kobiet. Możemy zaliczyć do nich Entuzjastki, których główną działaczką była Narcyza Żmichowska oraz Związek Równouprawnienia Kobiet Polskich Pauliny Kuczalskiej, która zyskała w kraju miano "papieża feminizmu". Nikt inny tylko polskie pozytywistki pokazywały społeczeństwu, że życie bez męża też jest możliwe - Eliza Orzeszkowa w tekście "Kilka słów o kobiecie" postulowała ich dostęp do nauki i pracy, natomiast Maria Konopnicka odeszła od męża i sama wychowywała sześcioro dzieci, zarabiając przy tym na ich utrzymanie.
W dwudziestoleciu międzywojennym na uwagę zasługuje postać Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, która w swojej poezji stworzyła postać kobiety mającej pełne prawo do okazywania uczuć i domagania się nich od mężczyzny. Jej wiersze, przyjmujące najczęściej niezwykle oszczędną formę, rysują przed nami postać kobiety kruchej, delikatnej, a jednocześnie świadomej swojej wewnętrznej siły, potrafiącej walczyć o prawdziwe uczucie. Oto jeden z najbardziej znanych jej utworów - "Miłość" z cyklu "Pocałunki":
"Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może trochę bledsza,
trochę bardziej śpiąca,
lecz widać można żyć bez powietrza"
Czasem chcemy wierzyć, że współczesność uwolniła kobietę od jej wizerunku pokutującego przez tyle lat. To, że dziś kobieta nie musi walczyć o swoja niezależność jest tylko złudzeniem. Choć może wydawać się to zaskakujące wielu mężczyzn widziałoby kobietę tylko i wyłącznie w roli strażniczki domowego ogniska, nie podejmującej żadnej zawodowej pracy. Ich zdaniem kobieta ma być matką, żoną i ozdoba mężczyzny.
Nieco ironiczne, jak sądzę, w swej wymowie jest zdanie jednego z najbardziej znanych a zarazem kontrowersyjnych polskich polityków - Janusza Korwina - Mikke, który stwierdził, że "nie powinno się zmuszać kobiet do nauki matematyki, bo to im szkodzi na kobiecość". Oburzone takim podejściem do sprawy, kobiety nadal się bronią.
Krytycy literaccy też lekceważą twórczość kobiecą. Uważają, że porusza ona tematy nieistotne, a dzieła same w sobie są nieciekawe, nie przenoszą głębszych przemyśleń ani nie wnoszą niczego nowego w świat literacki. Jednak nie trzeba nikogo przekonywać, że zdecydowanie przeczą temu powieści autorstwa Manueli Gretkowskiej czy Olgi Tokarczuk.
Mimo tego, co mówią krytyce, to właśnie "Polka" Gretkowskiej stanowi najbardziej intymny dziennik kobiety, która odkrywa szczęśliwą miłość, zachodzi w ciążę i z niekłamaną radością (początkowo jest to zdziwienie i zaskoczenie nową sytuacją) zdaje nam relacje o tym, co dzieje się akurat w jej życiu. Nie jest jednak "Polka" tylko i wyłącznie zapisem tego, co dzieje się w życiu autorki. To także notatki, rozważania nad wartościami we współczesnym świecie, jak również pełne ironii opisy polskiej rzeczywistości po przewrocie.
Feminizm, jeśli by przyjąć jakąś ogólną, ponadczasową definicję tego słowa, to kobiece myślenie o wspólnocie, zrozumieniu, wolności i niezależności, o możliwości dokonywania wyborów.
Virginia Woolf, Narcyza Żmichowska, Izabela Filipiak... trzy pisarki, których pozornie nic nie łączy. Wszystkie jednak mają jeden punkt widzenia - postrzegają świat oczyma kobity myślącej, która nie chce być ograniczana. Żmichowska nie kryła tego, że prawdziwe pisanie to tylko takie, które nie pozostawia bez odpowiedzi pytań i wołania wielu kobiet. Filipiak głośno mówi o tym, że kobieta potrzebuje przestrzeni, własnego miejsca, wewnętrznej wolności, które pozwolą im się rozwijać, nie zabiją w nich ducha kreatywności. Pokazują, że przez wiele lat kobieta nie była równorzędnym partnerem dla mężczyzny, który nie pozwolił wyrazić się jej podmiotowości.
Warto, mówiąc o feminizmie, wspomnieć także książkę Małgorzaty Domagalik "Siostrzane uczucia", w której stara się ona pokazać, że egoizm, dbanie o siebie, rezygnacja z posuniętego do granic możliwości altruizmu nie są rzeczą złą.