Mogą być bardzo różne miasta i ich mieszkańcy. Literatura pokazuje nam te zróżnicowane obrazy i przekonuje, że wszystko zależy od ludzi, którzy w danej chwili stoją u władzy. Oni mogą albo zatroszczyć się o budynki, ale też przystać na ich ruinę. W pewien sposób podobna sytuacja zaistniała także w czasach PRL, o których tak ciekawie pisze Tadeusz Konwicki. Tam pojawia się także wiele mówiące wyznanie: "Jestem w niewoli tego miasta. Albo raczej tu wybrałem sobie dom niewoli." Oczywiście ówcześni mieszkańcy nie do końca mogli o sobie decydować. Przecież wiele zależało od władz państwowych.

Wygląd miasta nie był zachęcający. Gdzie by nie spojrzeć, to wszędzie poraża widok prawdziwej nędzy i ubóstwa. Brudna woda w Wiśle wydziela nieprzyjemny zapach. Można zauważyć sczerniałe domy na Powiślu, czy skołtunioną, pożółkłą roślinność Grochowa. Jednym słowem "pejzaż brzydki i piękny zrazem, bo jedyny jaki pozostał". To stwierdzenie mówi samo za siebie. Ludzie nie mieli żadnego wyboru. Musieli żyć w wszechobecnym brudzie. Chodzili po jezdni, która cuchnęła asfaltowym zapachem. Mieszkali w walących się domach i parzyli na zawalony most Poniatowskiego. Do tego jeszcze dochodziły spaliny z niezbyt nowoczesnych silników. Wszędzie widać było obraz godny pożałowania.

Na tym tle wyróżniał się gmach partii, a Pałac Kultury. Kiedyś budynek nosił imię Józefa Stalina. Był wyrazem pychy i ludzkich górnolotnych aspiracji. Ta ogromna, szpiczasta budowla była widoczna ze znacznej odległości i budziła uzasadniony strach. Ta "statua niewolności" wywoływała uczucie nienawiści. Inni patrzyli na nią jak na "kamienny tort przestrogi". Główny bohater określa Pałac Kultury wielkim barakiem zżartym przez pleśń i zapomnianym przez wszystkich. Widać jak ten budynek kruszeje pod wpływem czynników zewnętrznych. W gruncie rzeczy to jest kompletna ruina.

Źle się prezentowała kamienica bohatera pochodząca z okresu późnego stalinizmu. Ten stary i zaniedbany budynek nikt nie remontował. Nie było nawet żadnych napraw i w efekcie odpada klamka od drzwi. Wszędzie panoszy się kurz i brud. To właściwie królestwo grzyba. Nawet dozorca nie dba o klatkę schodową i rzadko wykonuje jakiekolwiek porządki. Lokatorzy nie wykazują się żadną troską o innych i w efekcie co jakiś na balustradzie można znaleźć prezerwatywy. Na porządku dziennym jest odcinanie dostaw wody, prądu, czy gazu. W takich warunkach bardzo trudno się funkcjonuje. Nawet taki jak zardzewiała skrzynka pocztowa pokazuje, że nikt nie roznosi listów. Kiedy spojrzy się z okna na ulicę to widok nie jest zachwycający.

Mieszkańcy również nie wyglądali uroczo. Ich twarze były nieprzyjemne i były napiętnowane brzydotą. Jeszcze gorzej przestawiali się urzędnicy partyjni, którzy namiętnie sączyli alkohol i to znalazło swoje wyraźne odzwierciedlenie na ich obliczach. Dały się jeszcze zauważyć bystre, podejrzliwe oczka, które śledziły wszelkich odstępców. Z ich ust wychodziły jedynie przemówienia, które miały służyć władzy. Wszelka krytyka była surowo zabroniona. Wiele osób przyzwyczaiło się do systemu, pogodziło ze stanem rzeczy. Wtedy nawet zawalenie się mostu nie wywarło na nich żadnego wrażenia. Ci bardziej wrażliwi, którzy nie chcieli się poddać, z czasem szukali ukojenia w wódce i innych używkach. Pijaństwo było prawdziwą plagą. Dzięki alkoholowi walczono ze złym samopoczuciem i objawami depresji. Ludziom przetrącono kręgosłup moralny.

Ich życie nie było łatwe. Zasadniczo na każdym kroku były jakieś niedogodności. Bez wystarczających podstaw legitymowano obywateli oraz ich szpiegowano. Na wielką skalę rozwinięto system podsłuchów. Wszędzie widać totalitarne podejście. Dobrze powodzi się wyłącznie ministrom oraz sekretarzom partyjnym. Dla nich przygotowane specjalne artykuły żywnościowe, które dowozi chłodnia zabezpieczana przez milicję. Na wysokiej stopie żyje się także wielu Rosjanom, którzy przebywają w Polsce. Wszystkim innym źle się powodzi. Jest duży problem ze zdobyciem nawet podstawowych towarów. Ludzie muszą stać w kolejkach przed sklepami nawet wiele dni. Trudno się podróżuje przepełnionymi autobusami, a co najgorsze komunikacja w dużym stopniu zależy od "widzimisię" kierowców czy motorniczych. W niesprzyjających warunkach ludzie szybko popadają w marazm i zaczynają tracić poczucie sensu własnych działań. Panuje powszechna korupcja i rozwiązłość seksualna. Ci najbardziej zdezorientowani koncentrują się na teraźniejszości i żyją jedynie z dnia na dzień. Nawet tłumy można spotkać pod kinem. Najbardziej rzucają się w oczy propagandowe hasła, takie jak: Zbudowaliśmy socjalizm". Z wielkim rozmachem trwają przygotowania do rocznicy ogłoszenia manifestu 22 lipca. W tej absurdalnej rzeczywistości wszystko jest możliwe. Już nawet to, że studentka archeologii odbywa praktyki w charakterze babci klozetowej, nie dziwi.

Wygląd miasta zmienia się diametralnie w czasie zjazdu partii. Na estradzie przed Pałacem Kultury rosyjski wodzirej kieruje tańcem krakowiaka. W tym czasie huczą gigantofony i pojękuje kapela. Oczywiście słychać również bęben wojskowy. Na wietrze łopoczą głównie flagi czerwone, a gdzieniegdzie pojawiają się biało-czerwone. Widać ogromny transparent z hasłem "Niech żyje 40 rocznica PRL". Obowiązkowo w takich przypadkach maszerują pięknie dzieci z chorągiewkami. Wszyscy cofają się przed milicyjnym wozem. Nikły jest entuzjazm tłumu na widok gości honorowych. Niewątpliwie ulice pięknie przybrano i sprawiono, że nie widać wszelkich usterek. Dekoracje wszystko przykryły. Liczne grupki pijanych ludzi skandują propagandowe hasła i niosą pomięte transparenty. W ramach obchodów uroczystości 50-lecia PRL w sklepie mięsnym wystawiono sztuczne kiełbasy. Takich atrap jest więcej. Zgromadzone tłumy gnają nerwowo, zajmują miejsca w kolejkach. Niektórzy z nadzieją wchodzą do sklepów, aby znaleźć jakiś atrakcyjny towar. Na dworcu centralnym wyleciały szyby po wystrzale salutu armatniego. Już gazeciarze rozdają nadzwyczajne wydanie "Trybuny Ludu" z informacją o wcieleniu Polski do ZSRR. Następuje koniec państwa.

Panuje prawdziwa atmosfera marazmu i zniechęcenia. W obrazie miasta właściwie dominuje czerń. Nie ma niczego zachęcającego. W końcu pozostaje tylko wyznać: "Mam wrażenie, jakby ten kraj naprawdę umierał". W mieście skupiły się wszelkie przejawy ówczesnego zła.