"Do gór i lasów "
"Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały,
Kiedy na statek człowiek mało dbały.
Gdziem po tym nie był? Czegom nie skosztował?
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy.
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś miedzy dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy a z dwojakim płatem;
I to czemu nic, jeśliże opatem?
Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.
Dalej co będzie? Śrebrne w głowie nici,
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci"
Powyższa fraszka Jana Kochanowskiego, może być nazwana autobiograficzną, gdyż ten najwybitniejszy poeta czasów renesansu, poprzez nią stara się podsumować pewien etap swojego życia, oraz z perspektywy lat popatrzeć na to czego w nim dokonał. Jest to utwór dość żywy, w którym zawiera się wiele ruchu, niczym w przemianach Proteusza, ("Taki był Proteusz, mieniący się to w smoka"), z którym poeta widzi wiele łączących go cech. Napisany jest on jedenastozgłoskowcem. Wydaje się właściwie utożsamienie "ja" lirycznego, mówiącego w tym wierszu, z jego autorem - Janem Kochanowskim. Pozwala to na nazwanie tego typu wiersza liryką bezpośrednią, o czym świadczy choćby osoba "Gdziem po tym nie był?...". Rymy w wierszu w większości są paroksytoniczne, ułożone parzyście. Nie można powiedzieć jednak, by ten wiersz był dokładną relacja z życia poety. Starał się on nadać swojej biografii wymiar uniwersalny i odrywając ja od rzeczywistości rozpatrzyć w perspektywie procesów zachodzących w całej przyrodzie. Stad też może tytuł tej fraszki i późniejsza apostrofa "Wysokie góry i odziane lasy". Te słowa przywołują świat jego dzieciństwa, spokojny i nie podlegający gwałtownym zmianom, do którego poeta zdaje się wracać po życiu pełnym trosk, przygód. Nie jest to fraszka w żądnej mierze żartobliwa, cechuje ją patetyzm i spokój tchnący z wersów. Poeta znalazł się w momencie dla swojego życia przełomowym i by podjąć dalsze decyzje, stara się znaleźć pomoc w dawnych czasach: "A swe czasy młodsze wspomnień". W Wielu innych utworach Kochanowskiego znajdujemy wersy mówiące, że życie ludzki toczy się na kształt podroby przyrodzie. Warto stąd wpisać tę fraszkę w szerszy kontekst. ". W pieśni "Serce roście patrząc na te czasy..." znajdujemy wielką pochwałę życia skromnego, na wsi kierowanego wedle czasu natury, a nie popędów ludzkich za dobrami ziemskimi. Początek pieśni to opis zmieniających się pór roku, tworzących ramy dla życia człowieka, które na wsi jest unormowane i harmonijne:
"Serce roście patrząc na te czasy!
Mało przed tym gołe były lasy,(...)
Teraz drzewa liście na się wzięły,
Polne łąki pięknie zakwitnęły"
Ważne w omawianej fraszce są dwa pytania charakteryzujące dalsze, już dorosłe losy poety: "Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?". Nie można ich jednak nazwać retorycznymi. Kochanowski wraz z tokiem wiersza odpowiada na nie pośrednio: "Jażem przez może głębokie żeglował,/ Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy". Mówi o rolach które przez te lata przyszło mu pełnić: "Dziś żak spokojny, jutro przypasany/ do miecza rycerz, dziś między dworzany". Ciekawe jest sformułowanie "przypasany do miecza rycerz", w ten sposób poeta zaznaczył, że choć był chyba jednak krótko, rycerzem, żołnierzem, to nie to było celem jego życia. Można nazwać życie poety kalejdoskopem, cały czas zmieniającym jego miejsce przebywania, podejmowane zawody, funkcje jaki mu były dawane na dworach, ludzi jakich poznawał i wiedze która zdobywał przez całe życie. Jednak takie gwałtowne i ciągłe przemiany wcale nie wywołują w Mistrzu z Czarnolasu frustracji, rozumie on dobrze że każde życie jest takie, człowiek cały czas znajduje się niejako w biegu, nigdy nie spoczywa spokojnie. To właśnie pozwala mu na nazwanie się mianem starożytnego bożka wszelkich przemian i metamorfoz: "Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,/ to w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka".
W twórczości Jana Kochanowskiego znajdziemy jeszcze wiele fraszek mówiących o życiu i przemijaniu, które jednak maja wymiar ściśle uniwersalny i nie przyjmują za punkt wyjścia autobiografii. Jedna z ważniejszych jest zatytułowana "Człowiek Boże igrzysko"> Kochanowski mówi w niej o dużym związku losu człowieka, jego natury z bogiem. Z tego punktu patrzenie nie dochodzi jak w wielu wcześniejszych utworach do optymistycznych wniosków. Nie pisze już ze człowiek "stworzony na obraz i podobieństwo" jest panem ziemskiego świata. Pokazuje natomiast jak ogrom boga w zestawieniu z człowiekiem, obnaża słabość i wątłość tego ostatniego. "Igrzyskiem" nazywa każde ludzkie działanie wyrastające z pychy i pragnienia dorównania bogu. Człowiek robi wtedy z siebie postać zasługującą tylko na śmiech Stwórcy:
"Nie rzekł jako żyw żaden więtszej prawdy z wieka,
Jako kto nazwał bożym igrzyskiem człowieka.
Bo co kiedy tak mądrze człowiek począł sobie,
Żeby się Bóg nie musiał jego śmiać osobie?".
W żądnym razie nie jest to jednak dobrotliwy i pobłażliwy śmiech. W tej wizji widzimy Boga po pierwsze dalekiego od człowieka, po drugie niejasnego i tajemniczego w swoich decyzjach. Człowiek zdaje się stworzony tylko po to by służyć rozrywce Bogu, który urasta tutaj na manipulatora ludzkimi sprawami. W tej fraszce nie gani oczywiście Kochanowski wszystkich uczynków ludzkich, lecz tylko te które wyrastają z grzechu.:
"On, Boga nie widziawszy, taką dumę w głowie
Uprządł sobie, że Bogu podobnym się zowie".
Choć może nie jest to łatwa do przełknięcia dla wielu ludzi prawda, to jednak Kochanowski przypomina, że to człowiek został stworzony dla Boga, dla jego miłości, nie zaś Bóg istnieje ze względu na człowieka. Właśnie zapomnienie o tym stosunku, próby przewartościowania go, wpędzają człowieka w śmieszna rolę. To Bóg bowiem jest początkiem bez początku, zaś człowiek tylko chwila, pojawiającą się w jego świecie. Prowadzi to już do typowo barokowych ujęć kondycji ludzkiej wobec świata i Boga:
"On, miłością samego siebie zaślepiony,
Rozumie, że dla niego świat jest postawiony;
On pierwej był, niźli był; on, chocia nie będzie,
Przecię będzie; próżno to, błaznów pełno wszędzie".
Podobne wnioski płyną z fraszki "O żywocie ludzkim". Jeszcze wyraźniejszy jest w niej obraz porównania ziemskiego świata do teatru. Ludzkości przypisana jest w nim rola aktora, wchodzącego na moment na deski, później wiecznie będącego już poza kulisami. Podobnie pisał Szekspir i wielu innych poetów. Co ciekawe w tym utworze Bóg się nie pojawia, żąs jego funkcje sprawuje jakaś nieznana siła o nieokreślonym bytowaniu, co powoduje jeszcze smutniejszy obraz ziemskiego życia człowieka. Owszem Kochanowski nie neguje istnienia Boga, nie pisze że na ziemi walczą dwie równorzędne siły dobra i zła, lecz tym utworem oddala Boga od człowieka:
"Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom".
Świat który opisuje Kochanowski jest nieuporządkowany i daleki od tego znanego z "Hymnu":
"Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy,
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy".
Nie można wiec w nim nic przewidzieć, nie ma punktu wedle którego mógłby swoim postępowaniem kierować człowiek. Pesymistycznie wypadają pierwsze linijki tego tekstu. Poeta neguje w nich to, co wydawałoby się istota ludzkiego bytowania - rozum. Wszak wielu filozofów, szczególnie Kartezjusz podkreślało to, ze myśleć to być. Kochanowski zaprzecza temu. Daje się odczytać z tego tekstu wielkie poczucie fatalizmu losu ludzkiego, gdyż:
"Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy,
Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy".
Ciężko byłoby na podstawie tych trzech utworów wyprowadzić więc wspólny i jednolity obraz człowieka renesansu, jeżeli nawet jak widzimy jeden poeta miał trudności z jego daniem. Można jednak przyjąć taki sad iż każdy z tych wierszy przedstawia tylko część postawy ludzkiej. Pierwszy jest wybitnie humanistyczny, dwa pozostałe zaprawione większą dawką racjonalnego ujęcia sprawy. Bowiem nie można zapominać o istnieniu przeszkód w ludzkim życiu, o cierpieniu w nie wpisanym a także o wielu tajemnicach boskich wobec których, rzeczywiście rozum ludzki, nie ma nic do powiedzenia a wszelkie jego mniemania mogą wydać się śmieszne. Są te wiersze może i próbą wypośrodkowania i urealnienia pozycji człowieka w kontaktach z ogromem świata ziemskiego i wszechrzeczą Boga. Kochanowski pokazuje bowiem że próby całkowitego objęcia przez ludzkość przestrzeni ziemskiej jest niemożliwe. Stad tez może częściej skupia się nie na zagadnieniach uniwersalnych lecz na prywatnej przestrzeni, dostępnej dla niego. To stoickie umiarkowanie pozwala mu na względny spokój. Nie można wszak zapanować nad wszystkim, ale można postarać się przynajmniej wokół siebie stworzyć namiastkę ładu i harmonii. Takie myślenie prowadzi nas z kole do pięknych fraszek czarnoleskich, sławiących życie proste i zamykające siew znanej i kochanej przestrzeni. Kochanowski już nie wychwala teraz Boga za całość stworzenia, lecz za własne życie, za to co zna dobrze. Tak też czytamy we fraszce "Na dom w Czarnolesie":
"Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmorowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają,
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe Ojczystym..."