Jan Kochanowski w swoim życiu starał się zawsze odnosić do poglądów stoików i epikurejczyków, z których ci pierwsi zalecali spokój wobec wszelkich przypadłości losu, zaś drudzy mówili o zabawie i radości, pozwalającej przejść przez życie w sposób szczęśliwy. Stoicy chcieli by człowiek był w stanie zapanować nad wszelkimi swoimi emocjonalnymi reakcjami, by ani nie weselił się w czasie pomyślnego obrotu w jego życiu, ani nie smucił się w chwilach nieszczęść. W takim wypadku byłby on jakby niezależny od obrotów koła fortuny. Jednak Kochanowski kierując się tymi wyznacznikami jakby zapomniał momentami, ze w świecie chrześcijańskim nie ma czegoś takiego jak pojęcie ślepego losu i to Bóg kieruje wszelkimi wydarzeniami i nad światem panuje boża opaczność. To oznacza że nie ma w nim rzeczy nieuporządkowanych, a wszystkie maja swoją przyczynę i cel. Do tego wniosku poeta doszedł jednak po długich wewnętrznych rozterkach. Jednak jak z czasem poeta się przekonał oba te poglądy były nierealne wobec świata, pełnego zaskakujących niespodzianek, tajemnic, które przerastały powodowanym cierpieniem i bólem, ludzką duszę wydawało by się ze zaimpregnowaną przed nimi. Pod koniec swojego życia poeta doświadczył śmierci swojej małej córeczki, Urszulki. Nie wydaje mi się by to wydarzenie było jedyną podstawą do napisanych "Trenów", gdyż wykraczają one w swojej warstwie filozoficznej daleko poza prywatne opłakiwanie zmarłej, lecz na pewno spowodowało taką a nie inna krystalizację poglądów poety. Oczywiście w tym cyklu poeta zawarł wszelkie wyznaczniki antycznego pojęcia trenu, który miał w sobie zawierać opłakiwanie zmarłego, demonstrowanie opuszczenia, wychwalanie jego zasług, rozterki duszy, a następnie pocieszenie i napomnienie żyjących. "Tren I" to charakterystyczny wstęp, w którym poeta przywołuje dwóch starogreckich pisarzy i filozofów. Stara się dzięki ich patronatowi nadać swoim wiersza większą siłę wyrazu i ich rangą firmować te teksty. Rozpaczający ojciec w tym momencie zastanawia się również która z dróg jest dla niego lepsza, czy ta zapomnienia, czy druga prowadząca do zastanowienia się nad tymi smutnymi wydarzeniami jego życiu. Pojawiają się w tym momencie pełne goryczy słowa przypominające niezwykle radykalne zalecenia stoików co do panowania nad emocjami. Poeta widzi w tym abstrakcyjne wywody, które nigdy nikomu w niczym nie pomogły:

" - podobno drudzy rzeczecie.

Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie ?(...)

Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,

Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?".

Najwyraźniejszym jednak obrazem zmian w światopoglądzie poety, wręcz kryzysem i upadkiem jego wszystkich dotychczasowych wartości jest przejmujący "Tren IX". Poeta nie potrafi już w otaczającym go świecie odnaleźć spokojnego i ułożonego harmonijnie mechanizmu, który byłby kierowany przez jakieś wyraźne prawa. Kochanowski dokonuje ostatecznego rozrachunku ze stoikami i ich wyznaczeniami wobec ludzkiego życia. Odrzuca rozumianą w ich duchu mądrość, która okazuje się wydumaną i niepotrzebna w realnym świecie, z jego często ja przerastającymi wydarzeniami. W sposób pełen ironii i goryczy, z powodu frustrujących zaleceń stoików daje im odpór w słowach:

"Kupić by cię Mądrości, za drogie pieniądze!

Która, jeśli prawdziwie mienią, wszytki żądze,

Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,

A człowieka tylko nie w anioła odmienić...".

Strona prywatna tragedii, śmierć dziecka, z kolei mówi o stosunku człowieka do Boga, o tym jak powinni ludzie zachować się wobec boskich wyroków. Kochanowski początkowo mówi o swojej niemocy i rozterkach. Emocje biorą nad nim górę. Zaczyna nawet wątpić w jakiekolwiek życie pośmiertne, stąd tez w "Trenie X" pełne bólu i rozpaczy słowa:

"Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała(...)

Gdzieśkolwiek jest, jeś1iś jest, lituj mej żałości..."

Kochanowski z czasem znajduje ukojenie swojej duszy w Bogu, lecz rozterki i zagubienie jakiego doświadczył stał się dla niego ważną nauką zmieniającą jego dalszy sposób widzenia świata.