Jan Kochanowski, napisał swój cykl "Trenów" pod koniec życia, kiedy zmarła mu ukochana córeczka Urszulka. Choć te wiersze stanowią również wybitny traktat filozoficzny, są w głównej mierze opłakaniem zmarłego dziecka. Realizują wszak wszystkie wymogi antycznej poetyki trenu, który miał się zaczynać ukazaniem wielkości straty, następnie mówić o żalu po zmarłym, stanowić jego pochwałę, musiało się w trenie znajdować również napomnienie pozostałych przy życiu, a zakończenie miało przynosić uspokojenie i uśmierzenie bólu. Takim właśnie trenem, konsolacyjnym, jest tren ostatni dziewiętnasty, kiedy to do zbolałego ojca przychodzi jego matka wraz ze zmarłą Urszulką na ręku. Wręcz gani ona jego wcześniejsze rozterki i szarpaniny, gdyż przypomina że przyszło im żyć we wspaniałym raju, gdzie mogą obcować z bogiem i gdzie są już na wieki spokojne. Wtedy tez Kochanowski słucha przypomnienia, że "jeden jest pan smutku i nagrody" przez co zawsze powinien oddawać się jego opiece i ufać w Jego opatrzność. Treny pokazują że nie zawsze tak było w jego cierpieniu. Zaczynają się one przywołaniem wielkich starożytnych poetów których ranga pióra miała nadąć temu cyklowi jeszcze większe znaczenie:

"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe

I lamenty, i skargi Symonidowe,

Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania

I żale, i frasunki, i rąk łamania".

Ważnym trenem w kontekście całości jest piąty, w którym poeta porównuje, na zasadzie homeryckiego, czyli bardzo rozbudowanego porównania, śmierć swojej córeczki do nieuważnego podcięcia oliwki w sadzie przez ogrodnika. To jednocześnie sprawia, ze Kochanowski jakby daje wyraz swojemu zwątpieniu w wiarę w to, że Bóg działa w sposób przemyślany i ze każda jego decyzja ma głębszy sens. Pisze wszak:

"...Tę jesli, ostre ciernie lub rodne pokrzywy

Uprzątając, sadownik podciął ukwapliwy,

Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej,

Upada przed nogami matki ulubionej -

Takci się mej namilszej Orszuli dostało".

Zaczyna nawet wątpić w jakiekolwiek życie pośmiertne, stąd tez w "Trenie X" pełne bólu i rozpaczy słowa:

"Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała(...)

Gdzieśkolwiek jest, jeś1iś jest, lituj mej żałości..."

Należy jednak pamiętać ze te zaskakujące dla katolika i tak wielkiego poety, słowa wypowiada człowiek zbolały, który miał jak każdy prawo choć na chwilę zagubić się w świecie pełnym cierpienia.