"Z utworów jego [Kochanowskiego] najbardziej zajmujący jako dzieło oryginalne jest niezaprzeczenie cykl Trenów, ułożonych po śmierci dziecka. Nie znajdziemy nic podobnego w literaturze żadnego kraju."
/Adam Mickiewicz/
Najwybitniejszy twórca polskiego renesansu, Jan Kochanowski, przez całe życie pogłębiał swoją wiedzę filologiczną. Udało mu się wypracować własną postawę, własny światopogląd, który głosił w licznych fraszkach (ponad trzysta utworów) oraz w pieśniach. Wyznawał filozofię tzw. złotego środka, czyli łączył epikurejskie umiłowanie życia (słynne hasło "carpe diem") ze stoickim umiarem i spokojem zarówno wobec radości, jak i przeciwności losu. Uważał się za stoika i wierzył w podstawową wartość filozofii stoickiej, jaką jest mądrość. Czuł się bezpieczny, gdyż sądził, że posiadł wielki dar i potrafi rozróżniać to, co jest dobre od złego, więc nic nie powinno go zaskoczyć. Jakże się mylił. Życie sprawiło mu bardzo tragiczną niespodziankę. W wieku około 50 lat Kochanowski przeżył śmierć swojej córeczki - Urszulki. W chwili śmierci jego ukochane dziecko "więcej nad trzydzieści miesięcy nie miało" (ok. 2,5 roku). Kilka miesięcy po tym smutnym wydarzeniu poeta zaczął pisać cykl liryków żałobnych poświęconych zmarłej Urszulce. Zamierzał zostawić literackie świadectwo swojej ojcowskiej rozpaczy, bólu i żałoby wywołanych stratą dziecka oraz wielkiego kryzysu światopoglądowego, jaki wówczas go dotknął. Nagle bowiem okazało się, że cała jego mądrość życiowa i bogate doświadczenie stało się niewystarczające i tak naprawdę nieprzydatne. Poza tym "Treny" miały być, zgodnie z renesansowymi przekonaniami, najtrwalszym pomnikiem wystawionym dwuipółletniej Urszuli Kochanowskiej.
Cykl dziewiętnastu utworów żałobnych, których kompozycja jest niezwykle przemyślana i wypracowana, poprzedza motto - dwuwiersz zaczerpnięty z ks. XVIII "Odysei" i przełożony przez Cycerona na łacinę w "O przeznaczeniu": "Tales sunt huminom mentes, quasi pater ipse / Jupiter auctiferas lustravit lumine terras", co znaczy: "Takie są umysły ludzkie, jakim światłem / Sam ojciec Jowisz opromienia urodzajne ziemie". Po motcie Jan z Czarnolasu umieścił dedykację: "Urszuli Kochanowskiej, wdzięcznej, ucieszonej, niepospolitej dziecinie…". Rozpoczynający Tren I pełni rolę wstępu do całego zbioru. Cierpiący ojciec - poeta przywołuje
"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty, i skargi Simonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania […]".
Podkreśla tym samym ogrom nieszczęścia i cierpienia, jakie go dotknęło. Odwołuje się także do poprzednika w pisaniu trenów, czyli do Simonidesa z Keos. Następnie porównuje zmarłą Urszulkę do słowika wybranego z gniazda przez smoka (symbolizuje śmierć, szatana i zło). Rozważa położenie, w jakim się znalazł. Zastanawia się czy ma płakać w smutku, czy też walczyć z tym, co człowiekowi przydzielone. Nie wie, co powinien robić, jaką postawę przyjąć. Wie jedynie, że rzeczą ludzką jest błądzić: "Błąd - wiek człowieczy".
Następne utwory przedstawiają ogromną i przejmującą rozpacz ojca po śmierci dziecka. W Trenie IV Jan z Czarnolasu opisuje on ból spowodowany przedwczesną stratą córki. Uważa, że widok umierającego dziecka jest gwałtem zadawanym oczom ojca i prawom natury, gdyż to osoby starsze powinny umierać przed młodszymi, a nie odwrotnie. Swoje cierpienie porównuje z rozpaczą mitologicznej Niobe. W tej sytuacji nie dziwi jej się wcale, ze skamieniała na widok bezwładnych ciał swoich dzieci. Tren V przynosi rozbudowane porównanie homeryckie Urszulki do małej oliwki ściętej przez nieuważnego i bezmyślnego sadownika. Kochanowski kreśli obraz śmierci jako zjawiska złego i okrutnego, które przychodzi niespodziewanie. Zwraca się także do Persefony (mitologicznej królowej ciemności) z pytaniem, jak mogła cos takiego uczynić ("O zła Persefono, / Mogłażeś tak wielu łzom dać upłynąć płono?").
Kolejne treny (VI - VIII) zawierają opisy tego, co zostało po zmarłej. Są to wspomnienia jej śpiewu i piosenek, które sama sobie tworzyła (talent poetycki - porównanie do starożytnej poetki greckiej, Safony: "Safo słowieńska…"), a także jej ubiorów, wstążeczek, pasków itp."
"Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory
Mojej najmilszej cory".
Zamykający część cyklu przedstawiającą lamenty i rozpacz ojca tren VIII opisuje pustkę w domu czarnoleskim wywołaną odejściem radosnego dziecka.
"Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
A serce swej pociechy darmo upatruje".
Na Treny IX, X i XI przypada szczyt kryzysu światopoglądowego, jaki ogarnął ojca - myśliciela. Pokazują one wyraźnie, że Jan Kochanowski utracił wiarę we wszystko, w co do tej pory wierzył, łącznie z Bogiem. W pierwszym z nich autor w sposób bardzo ironiczny wypowiada się na temat podstawowej wartości filozofii stoickiej, jaką jest mądrość. W założeniu miała ona pozwolić człowiekowi uniezależnić się od wszelkich zewnętrznych wzruszeń, a okazała się zawodna. Kochanowski zaufał jej i całe życie poświecił na jej poszukiwanie. Uważał się także za stoika. Śmierć córek brutalnie przywołała go do rzeczywistości. Okazało się, że cierpi tak samo jak każdy inny człowiek:
"Terazem nagle ze stopniów zrzucony
I między insze, jeden z wiela, policzony".
Wydawało mu się, że dzięki posiadanej wiedzy (nabytej w czasie studiów i podróży) znajduje się wyżej niż inni ludzie. Jednak to było tylko złudzenie. "Nieszczęśliwy ja człowiek" pisze humanista renesansowy. W Trenie X ("Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała?") podważa podstawowe aksjomaty wiary chrześcijańskiej i neguje istnienie Boga oraz życia wiecznego ("Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest…"), by w Trenie XI ponownie powrócić do polemiki z filozofią stoicką. Tutaj także pojawiają się kolejne pytania pozbawione odpowiedzi. W trenie tym Kochanowski wyraża swoje zwątpienie w zasadność cnotliwego życia. Podważa wielką wartość cnoty. Stracił wszelką wiarę w nauki mędrców i otwarcie z nich kpi. Coraz bardziej ogarniają go niepewność i niewiara. Posuwa się nawet do tego, że wylicza przykłady, które dowodzą tryumfu zła nad dobrem. W końcu poeta i ojciec opamiętuje się. Pojawia się zastanowienie:
"Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje
Mam stracić: i pociechę, i baczenie swoje?".
Uświadomił sobie, że doszedł do granicy, poza którą grozi mu szaleństwo i autodestrukcja. Od tego momentu, w kolejnych trenach, powoli będzie wychodził z tego kryzysu i będzie próbował odbudowywać świat wartości.
Bunt poety zostanie ostatecznie przezwyciężony w ostatnim Trenie XIX zwanym także "Snem". Śpiącemu poecie ukazuje się we śnie duch zmarłej matki wraz z duchem Urszulki. Przychodzą, aby go pocieszyć. Matka zapewnia go, że obie są szczęśliwe i nic złego im się nie dzieje, gdyż są pod opieką Boga. Według jej słów Urszulka jest w raju szczęśliwsza niż była na ziemi, a jej wczesna śmierć oszczędziła jej wielu cierpień i trudów życia ziemskiego. W niebie "jako wdzięczna jutrzenka świeci, a za swymi rodzicami się modli". Matka poety daje synowi wskazówki, jak powinien teraz żyć i godnie znosić swój los. Przede wszystkim mówi mu, że powinien zaakceptować to, co się stało, gdyż taka była wola Boga, a wtedy łatwiej będzie mu żyć z tym wszystkim. Wypowiada wtedy znamienne słowa:
"Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody
Ludzkie noś! Jeden jest Pan smutku i nagrody".
Można powiedzieć, że Jan z Czarnolasu nie znalazł oparcia w filozofii, w którą wierzył przez całe życie. Pomogła mu natomiast silna wiara w Boga (czyli chrystianizm).
Cykl "Treny" kończy "Epitafium Hannie Kochanowskiej" - poświecone drugiej córce, którą śmierć zabrała Kochanowskiemu"
"I Tyś, Hanno, za siostrą prędko pośpieszyła
I przed czasem podziemne kraje nawiedziła,
Aby ociec nieszczęsny za raz odżałował
Wszytkiego, a na trwalsze rozkoszy się chował…".