Na scenie cisza — ta przed burzą, gdy dłoń unosi się jak pióro, a serce bije w rytmie nut, które wybrzmiały gdzieś z chmur górą.

W Warszawie znów rozbrzmiewa czas, co wraca echem przez dekady — tu Chopin mówi przez swój głos, choć przemówiły inne ślady.

Ze wszystkich stron — z Japonii, z Francji, przybywa młody, dumny świat, by śnić o sławie, która tańczy na klawiszach w wieczorny ślad.

Nie tylko palce grają tu — lecz dusza w każdym dźwięku płonie. Czy to nokturn, czy scherzo snu — wciąż słychać w tle polskiego tonie.

Jury w milczeniu liczy takt, publiczność wstrzymuje oddechy. Bo może właśnie ten akord zostanie w sercach na wieki.

Niech trwa ten Konkurs — hymn bez słów, co łączy światy w jednej scenie. Bo Chopin — choć odszedł już — to wciąż powraca... w brzmieniach cienie.