Człowiek, jako homo sapiens, a więc istota myśląca od zawsze zastanawiał się nad sobą, starał się zrozumieć mechanizmy swojego postępowania, co odróżnia nas od innych Bożych bezrefleksyjnych stworzeń. Od zawsze wytyczano sobie także cele, do których chcieliśmy dążyć. Człowieka na ciągłą potrzebę rozwijania się, dążenia do doskonałości, ulepszania siebie i otoczenia. Żebyśmy nie błądzili po omacku, ale mogli wiedzieć dokładnie, dokąd zmierzać - potrzebujemy ściśle określonych wytycznych. Takie wytyczne zmieniały się w zależności od epoki, od mody, od wiary, od wszystkiego. Trudno sprecyzować, dokąd dziś dążymy, jaki jest obecny ideał, ale za to łatwo to określić w przypadku naszych średniowiecznych przodków. Ich cele były bowiem bardzo jasno wytyczone. Wszystko, do czego mieli dążyć do Bóg. On jako jedyny był istotą doskonałą, jedyną prawdą, szczęściem, wiedzą. Aby było wiadomo, jak taką doskonałość osiągnąć, propagowano odpowiednie wzorce zachowania i modele życia. Były to tzw. parenetyczne wzorce osobowe, które dotyczyły rycerza, króla oraz zwykłego śmiertelnika.
Najbardziej popularnym wzorcem był rozpowszechniony przez św. Aleksego wzorzec ascety-świętego. Asceta to ktoś, kto wyrzeka się dóbr materialnych, a swoje życie oddaje Bogu i sprawom z nim związanym. Aleksy oczywiście dał dobry przykład swoim życiem, ponieważ porzucił cały majątek, młodą piękną i kochającą żonę i zaczął życie tułacze i żebracze. Przez całe życie znosił zniewagi, upokorzenia, mimo że miał pochodzenie książęce. Co więcej - uważał swe ciało za siedlisko szatana, więc poddawał je chłostom i biczowaniu. Jasne jest, że dziś nikt nie były zdolny do takich poświęceń. Na szczęście kultura nasza już tego od nas nie wymaga. Byłoby to zapewne przyjęte z przerażeniem, gdyby ktoś nagle rozdawszy swój majątek, wyszedł na ulicę się biczować. Jednak, abstrahując od warunków kulturowych, warto sobie zadać pytanie czy dziś odważylibyśmy się na taką pokorę? Czy ktoś z nas umiałby porzucić cieple, wygodne dostatnie życie, bo poświęcić się bez reszty jakiejś sprawie? Owszem, kwestią dyskusyjną jest, czy wiara tego od nas wymaga lub wymagała, ale istotny jest problem przywiązywania się do przedmiotów materialnych, czyli tych, do których z takim uporem dążymy. Niestety kosztem czegoś. Nie stać nas na takie marnotrawstwo czasu, aby przystawać na chwilkę i kontemplować, a życie mamy tylko jedno. Zastanawiać się, co jest ważne, co piękne, a co nie potrzebne. Obecna pogoń za karierą, za pieniądzem każe nam pędzić do przodu. Sprawy materialne są najważniejsze. Czy to daje szczęście?
Nie chodzi oczywiście o rozdanie innym życiowego dorobku, ale o dokonywanie mądrych wyborów i pielęgnację tego, co najważniejsze. Ważne jest również to, żebyśmy nie żyli sami dla siebie, tylko pomagali innym. Nie zawsze muszą to być ważne i wielkie rzeczy. Czasem wystarczy drobna pomoc, aby kogoś wesprzeć. Plagą naszych czasów jest brak zaangażowania. Zazwyczaj wszystko robimy machinalnie, jesteśmy zblazowani, nie potrafimy się cieszyć z tego, co mamy. Brakuje ludzi, którzy z zaangażowaniem podchodzą do wszystkiego, co robią. Brakuje nam świętości. Dawniej ludzie je mieli, wiedzieli dla kogo lub czego żyją, one wyznaczały sens ich życiu. Dziś wszystko przechodzi bezrefleksyjnie. Świat się zmieniał, wartości, które były od zawsze są nieweryfikowalne. Bo jak sprawdzić patriotyzm wśród młodych ludzi? Ankietą? Nie mamy możliwości wykazywania się w takich sprawach. Z jednej strony to dobrze, że nie ma wojen, zaborów, a z drugiej takie cechy, jeśli nie wywoływane mogą przejść w niepamięć. Niebezpieczeństwo jest, ponieważ wygodni się zrobiliśmy, zależy nam, aby żyć przyjemnie, a nie pięknie. Brak zaangażowania powoduje znieczulicę społeczną. Te przymioty bowiem wymagają pewnego wysiłku, a my zrobiliśmy się leniwi i zbyt wygodni, by przełamywać własne słabości. Niestety w obliczu niebezpieczeństwa nie możemy być pewni, że ktoś nam przyjdzie z pomocą. Rycerzy nie ma już zbyt wielu, stosunek mężczyzn do kobiet również się zmienia. I choć kobiety same walczyły o równouprawnienia to jest żal jest, że dziś już mężczyźni nie są rycerzami, którzy przysięgają swojej pani serca miłość wieczną.
Kolejnym wzorem charakterologicznym jest ideał dobrego władcy. Dawnej "władcami" byli królowie, a dziś są politycy. Chyba właśnie ci mogliby się najwięcej nauczyć od średniowiecznych panujących. Przede wszystkim miłości do kraju i dobrych chęci. To, co dziś wiemy o politykach, którzy obdarzeni zaufaniem wyborców, zamiast robić coś dla kraju, patrzą gdzie dla siebie najwięcej zarobić, bardzo kłóci się z wizerunkiem np. Piastów. Dziś, kiedy juz nie trzeba wyruszać na wojny i narażać życia, aby tworzyć potęgę państwa, powinno to być tym łatwiejsze. Tymczasem panujący relatywizm moralny, wywrócił do górny nogami wszelkie wartości. Jest to niebezpieczne, ponieważ zaciera się granica miedzy dobrem i złem, na co zwracają uwagę największe autorytety Kościoła, takie jak ks. Tischner, ks. Twardowski czy Jan Paweł II.
Wszystkie średniowieczne wzory postępowania mają ze sobą jedną wspólną, najważniejszą cechę - gotowość do poświęcenia. Bo to, w co kto wierzy, to już jego sprawa. Tego rozliczać nie możemy. Są różne wyznania, różne wiary, bo różne są potrzeby. Jednak niech to, w co wierzymy będzie dla nas naprawdę istotne. A nasze czasy prowadzą do upadku wszelkich świętości i to chyba jest rzecz, która nas bardzo różni od przodków.