"Największe dusze zdolne są

do największych występków

zarówno jak i do największych cnót"

Kartezjusz

Od wczesnego dzieciństwa jesteśmy ciągle czegoś uczeni. Obserwując rodziców, starsze rodzeństwo, bliskich zaczynamy rozumieć, na czym polega życie. Kiedy jesteśmy trochę starsi, nagle zdajemy sobie sprawę, jak wiele jest w naszych rękach. Odkrywamy własne uczucia, mamy nadzieję i pragnienia. Wreszcie, gdy jesteśmy już dorośli lub prawie dorośli, odkrywamy miłość. Czyjś uśmiech, czyjeś spojrzenie… Decydujemy się połączyć swoje życie z życiem osoby, którą kochamy.

Tak wygląda życie wielu z nas. Tak też wyglądało życie Giaura, bohatera poematu lorda Byrona. Tyle, że on miał mniej szczęścia ni większość ludzi. Chciał tylko kochać i być kochanym. Nic więcej.

Żyjemy w świecie, w którym pewne normy moralne i etyczne są niezmienne niezależnie od religii, jaką wyznajemy. Jedna z tych norm jest prosta, odnaleźć ją możemy między innymi w chrześcijańskich dziesięciu przykazaniach: nie zabijaj. Za morderstwo człowiek pociągany jest do odpowiedzialności karnej. Kara, którą może otrzymać jest straszna - długoletnie więzienie, może dożywocie, czasem nawet kara śmierci. Ale najgorszą karę przygotowała sama natura. Mam na myśli wyrzuty sumienia, wieczne poczucie winy, które w skrajnych przypadkach może nawet doprowadzić złoczyńcę do szaleństwa. Można powiedzieć, że zabijając, morderca sam podpisuje wyrok na siebie. Być może ta męka jest najokrutniejszą karą za odebranie życia, za strach, ból i rozpacz ofiary w ostatnich chwilach jej życia.

Wróćmy do postaci Giaura. Miłość była sensem jego życia. Całe serce, wszystkie swoje czyny i myśli oddał ukochanej. Kiedy ta zginęła z rąk swego męża, Hassana, dokonał zemsty. Nienawiść, bezradność i ból osieroconego kochanka popchnęły go do tego czynu. Nie musiał wiele myśleć, skoro jego ukochana nie żyje, jej morderca tym bardziej nie powinien chodzić po ziemi.

Czego mógł się spodziewać? Czy ta okrutna zemsta miała mu dać ukojenie? Zdesperowany, powiedział, że zabił Leilę. Zresztą może czuł się winny, przecież gdyby nie on, kobieta żyłaby jeszcze. A może wcale nie zabił? Może w ten sposób podziękował jej, że umarła za ich miłość, za niego? Nie mógł po prostu zacząć nowego życia, przeszkadzała mu w tym świadomość, że jej życie zgasło przedwcześnie. Wolał umrzeć, niż żyć na świecie, na którym zabrakło miejsca dla jego ukochanej. Wolał połączyć się z nią w zaświatach, w raju lub piekle, obojętne gdzie.

Każdy z nas z łatwością wymieni tysiące powodów, dla których warto kochać. Ale czy równie łatwo jest wymienić powody, dla których można zabić? W środkach masowego przekazu coraz częściej słyszymy o zabójstwach z zimną krwią. Często motywy zabójców są tak banalne, że aż przerażają. Czasem nie ma motywów. Zresztą trudno jest przeniknąć do duszy mordercy. Głowią się nad tym biegli psychiatrzy. Ale czy wykształceni i żyjący w dobrobycie ludzie są w stanie zrozumieć zabójców - często skrzywdzonych przez los, nie potrafiących odróżnić zła od dobra, zdanych na łaskę niemożliwych do opanowania emocji? Czy jako społeczeństwo powinniśmy karać taką osobę, czy też raczej starać się uczynić z niej na nowo pełnowartościowego człowieka? Trudno na takie pytanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi, jednak z pewnością powinniśmy pamiętać, że wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy.

Nie powinniśmy jednak być zbyt idealistyczni i przychylnie nastawieni do zbrodniarzy. Mimo wszystko, człowiek nie powinien decydować o śmierci drugiego człowieka. Nie powinniśmy również krzywdzić innych, bo to też swego rodzaju decydowanie o ich losie. Zbyt często nie panujemy nad emocjami i krzywdzimy tych, których kochamy, nawet najbliższych.

Należy pamiętać, że odbierając komuś życie, do pewnego stopnia odbieramy je również sobie. Mówiąc krótko - nie warto.