Jak pudełko świeczek choinkowych,
Nagle, w ręku, gdzieś od dna kredensu,
Myśli nagle tak wchodzą do głowy,
Serce trącą i sercem zatrzęsą.
Świeczki takie kupowała mama.
One drzemią. W nich śpi piękny zamiar.
Tylko rozwiń je i tylko zapal,
A zobaczysz, co z tego wyniknie:
W świeczkach błyśnie drogiej twarzy
owal.
Matka palec wzniesie. Wiatr ucichnie.
Matkę w ręce całuj i włosy,
Potem śniegu po policzkach rozsyp,
Żeby błyskał się i żeby chrzęścił.
Potem wszystkie światła, co migocą,
Do walizki zamknij. Otwórz nocą,
Jeśli w drodze spotka cię nieszczęście.
(K. I. Gałczyński, Spotkanie z mamą)
Skrótowo przedstawiając, sztuczne zapłodnienie określa wszystkie te działania medycyny, które mają na celu doprowadzenie do poczęcia dziecka. Inaczej rzecz ujmując, są to wszystkie próby zapłodnienia, które różnią się od naturalnego. Medycyna rozróżnia dwie metody sztucznego zapłodnienia. Pierwszą z nich jest metoda homologiczna. Zakłada ona funkcjonowanie i użycie w zabiegu dwóch gamet. Oznacza to, że zarówno komórka jajowa, jak też nasienie, pochodzą od partnerów starających się o swojego biologicznego potomka. Druga metoda - heterologiczna zakłada, iż przynajmniej jedna z gamet należy do pary, starającej się o dziecko. Obydwa sposoby dzielą się poza tym, ze względu na to, czy zapłodnienie komórki jajowej odbywa się w łonie matki (tzw. metoda intra corporem), czy poza nim (tzw. metoda extra corporem).
W ostatnich latach niezwykle popularnym i często poruszanym przez rozmaite kręgi tematem, jest właśnie problem sztucznego zapłodnienia. Zarówno lekarze, jak też politycy, środowiska Kościoła oraz opinia publiczna zastanawiają się, jak wpływa ono na zdrowie kobiety, dobro dziecka, ale też na całe społeczeństwo.
Zagadnienie to nie należy do łatwych. Zwolennicy i przeciwnicy sztucznego zapłodnienia dysponują szeregiem argumentów, którymi popierają swoje racje. Temat ów poruszany jest szeroko przez media, na forum politycznym. Swoje stanowisko w tej sprawie zajmują także organizacje feministyczne czy kręgi homoseksualne.
Osobiście uważam, że pomimo wielu emocji, które wywołuje ten temat, zasługuje on na uwagę opinii publicznej. Sądzę, iż najlepszym rozwiązaniem i uświadomieniem społeczeństwu, jak istotny jest to problem, byłaby rzetelna dyskusja. Zagadnienie to nie odnosi się przecież jedynie do kwestii świadomego planowania rodziny, lecz także do wpływu badań naukowych na nasze życie oraz kwestii moralnej, etycznej i religijnej, która niewątpliwie związana jest z tym tematem. W związku z tym uważam, że pierwszą kwestią, nad jaką powinniśmy się zastanowić jest wpływ sztucznego zapłodnienia na rodzinę, to znaczy na rodziców i ich przyszłego dziecka.
Dla rodziców, przyjście na świat długo oczekiwanego potomka, jest niewątpliwie niezwykle istotnym wydarzeniem w ich małżeńskim pożyciu. Dziecko staje się dla nich najważniejszą i ukochaną istotą, dla której gotowi są wiele poświęcić. Opiekują się nim, patrzą jak dorasta i poznaje otaczający je świat. Uczą go podstawowych czynności jak mówienie czy jedzenie. Pomagają mu stawiać pierwsze kroki. Widzą jego bezbronność i bezradność wobec życia, którego będą go uczyć. Wiedzą, że jest od nich uzależnione, i że tak naprawdę najwięcej w tej mierze zależy od nich. Cud narodzin, opieka i wychowanie dziecka są dla rodziców wielkim szczęściem.
Dramat pojawia się w momencie, kiedy wychodzi na jaw, że jedno z małżonków jest bezpłodne. Okazuje się, że pomimo tego, iż oboje bardzo pragną dziecka, nie mogą go mieć. Zazwyczaj starają się temu w jakiś sposób zaradzić. Może to być leczenie bezpłodności. Jednak nie jest ono skuteczne w większości przypadków. Wyjściem z sytuacji może być również adopcja. Jednak długi czas oczekiwania na decyzję
o przyznaniu dziecka rodzicom zastępczym oraz inne skomplikowane procedury, towarzyszące adopcji, zniechęcają rodziców do wykorzystania tej metody. Zazwyczaj bowiem małżonkowie chcieli by mieć własne, biologiczne dziecko, które odziedziczyłoby geny przynajmniej jednego z rodziców.
Rozwój dzisiejszej medycyny umożliwia urodzenie dziecka przy pomocy sztucznego zapłodnienia. Stanowi ono kolejną możliwość i szansę na posiadanie dziecka. Jest to niewątpliwie rozwiązanie, w przypadku, kiedy mężczyzna jest bezpłodny. Wiele takich małżeństw w metodzie in vitro pokłada duże nadzieje. Jest ona dla nich szansą na stworzenie rodziny. Czasem jedyną szansą, która położyła by kres bezskutecznym staraniom i długim oczekiwaniom na narodziny potomka.
Medycyna od dawna starała się pomóc bezdzietnym małżonkom. Naukowcy prowadzili więc badania nad metodami sztucznego zapłodnienia. Pierwszym sukcesem na skalę światową, były narodziny w 1978 roku, pierwszego dziecka, którego poczęcie sprowokowano metodą in vitro. Od tego czasu dzięki zastosowaniu tego zabiegu, narodziło się już około stu tysięcy dzieci. Metoda ta stanowi więc nadzieję na posiadanie długo oczekiwanego dziecka dla bezdzietnych par. Jednak posiada ona także swoje wady. Przede wszystkim może być niebezpieczna dla matki, jak też może zagrażać życiu dziecka.
Kolejnym problem pojawia się w przypadku, kiedy to kobieta jest bezpłodna i nie może urodzić dziecka. Wyjściem z takiej sytuacji może być macierzyństwo zastępcze. Polega ono na tym, że małżonkowie szukają kobiety, która zechce poddać się zabiegowi sztucznego zapłodnienia. Małżonek oddaje swoje nasienie, z którego kobieta ta urodzi dziecko.
Tego typu zabiegi wzbudzają wiele kontrowersji. Zwolennicy tej metody powołują się na biologiczny
i genetyczny fakt posiadania dziecka, natomiast przeciwnicy uważają, że metody te uderzają w godność człowieka oraz istotę rodzicielstwa. Dochodzą jeszcze to tego zastrzeżenia natury medycznej, czyli troska
o zdrowie matki i dziecka. Spory toczą się także o to, czy zabiegi sztucznego zapłodnienia zgodne są z etyką i czy szanują prawo do godności ludzkiej. Najczęściej mówi się o prawie poczętego dziecka do życia oraz własnej tożsamości biologicznej. Zwolennikami sztucznego zapłodnienia są organizacje feministyczne. Uważają one, że kobieta ma prawo wyboru i sama powinna decydować o tym, w jaki sposób i kiedy zajdzie w ciążę i jak będzie wychowywała swojego potomka. Czy będzie to stały związek, czy też będzie opiekowała się dzieckiem bez partnera. Przeciwnicy argumentują, iż metoda in vitro zagraża zdrowiu kobiety i dziecka. Nie zgadzają się
z faktem, iż dziecko nie znało by swojego biologicznego ojca. Uważają także, że zastępcza matka zaprzecza wartościom, związanym z macierzyństwem. Przyrównują taką metodę do usługi handlowej. Podkreślają, że takie rozwiązanie burzy naturalną więź psychiczną i uczuciową, łączącą matkę i poczęte dziecko. Uważają też, że rodzice decydujący się na zatrudnienie zastępczej matki, kierują się egoistyczną chęcią posiadania potomka
i nie liczą się z jego tożsamością biologiczną.
Z owym niezwykle skomplikowanym i trudnym problemem nie zmagają się jedynie współcześni ludzie. Temat ten od zawsze poruszał i wywoływał dyskusje. Już Biblia podejmowała to zagadnienie. W Księdze Rodzaju przedstawiona została historia Abrahama, który nie mogąc mieć dzieci ze swoją żoną Sarą, za jej namową, spłodził syna Izmaela ze swoją niewolnicą Hagar: Rzekła więc Saraj do Abrama: "Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy: może z niej będę miała dzieci.
Tego typu postawa jest też zatem ogromnym poświęceniem obojga małżonków. Zarówno ze względów, które mają na celu podtrzymania ciągłości rodu ludzkiego, jak też wobec dziecka i samych rodziców. Dziecko, które urodzi się w taki sposób musi być otoczone opieką i bezgraniczną miłością. Wszystko to po to, aby traktowało oboje małżonków jako swoich prawdziwych rodziców. Od nich zależy bowiem bardzo wiele. Przeszkodą mogą się okazać relacje pomiędzy małżonkami. Jedno z nich nie może czuć się jako niepełnowartościowy rodzic. Oboje muszą w pełni akceptować swój wybór, na który się zdecydowali, aby nie ucierpiało na tym dziecko. Musi ono zatem wychowywać się w takiej atmosferze, żeby nie poczuło, że jedno z małżonków nie jest jego biologicznym rodzicem.
Stoi przed nimi ciężkie do spełnienia i ważne zadanie stworzenia bardzo silnej więzi rodzinnej. Dziecko, wypowiadając słowa: mama i tata, nie może mieć wątpliwości, co do prawdziwego znaczenia tych słów. Do podstawowych obowiązków obojga rodziców należy bowiem wychowanie. Nie jest ono procesem łatwym, gdyż obejmuje wszystkie aspekty życia, które nie zawsze dadzą się jednoznacznie wyjaśnić czy wręcz poznać. Ksiądz Mieczysław Maliński, w swojej książce, noszącej tytuł: Cena twojej wolności, w ten oto sposób postrzega rolę rodziców: Cała praca wychowawcza ma polegać na pobudzaniu, inspirowaniu wyobraźni jak i myślenia twórczego, również wrażliwości na dobro i zło, odpowiedzialności za swoje słowa i postępowanie - na towarzyszeniu dziecku w tym procesie. I pod tym kątem należy układać swoje działanie.
Więzi rodzinne musza być na tyle silne, by w przypadku, kiedy rodzice zdecydują się ujawnić dziecku prawdę o jego poczęciu, było ono na to wcześniej przygotowane i umiał się odnaleźć w nowej dla siebie sytuacji. Jest to dla dziecka niewątpliwie wielkim przeżyciem. Musi zatem posiadać oparcie w swoich rodzicach. Powinni oni przez całe życie, do momentu wyjawienia prawdy swojemu dziecku, stwarzać poczucie miłości i całkowitego oddania, aby łatwiej mogło sobie poradzić z prawdą. W przeciwnym razie dziecko może poczuć się nie kochane i okłamywane. W najgorszym wypadku, syn lub córka mogą poznać prawdę od osób trzecich. Dlatego też przez cały okres dorastania dziecka, rodzice powinni prowadzić z nim szczere rozmowy.
Sytuację taką przedstawił w swoim filmie pod tytułem Daleko od okna, Jan Jakub Kolski. Dorastająca dziewczyna - Helusia, dowiaduje się od swojego ojca, że jej matka nie jest jej biologiczną rodzicielką. Helusia postanawia poznać swoją prawdziwa matkę. Spotyka się z nią, jednak rozumie, że większa więź uczuciowa łączy ją z matką przybraną niż biologiczną. Helusia jest na tyle dojrzała emocjonalnie, że nie wyjawia matce, iż poznała trudna dla nich wszystkich prawdę.
Jak widać problem sztucznego zapłodnienia i dobra dziecka jest niezwykle skomplikowany. Nie jest łatwo i jednoznacznie dać odpowiedź na pytania, które nasuwają się podczas rozważania tego problemu. Wydaje mi się, że odpowiedzi te są uzależnione od tego, jaki ktoś wyznaje światopogląd. Inne są bowiem argumenty, mające podstawę w religii, jeszcze inaczej przedstawiają swoje racje zwolennicy myślenia racjonalistycznego.
Nie da się zaprzeczyć, że rozwój techniki i medycyny ma bezpośredni wpływ na nasze życie. Nowoczesne metody leczenia chorób, a także inne rozwiązania medyczne, pomagają współczesnemu człowiekowi przezwyciężać cierpienie, na tyle, na ile pozwala nauka. Ma ona służyć człowiekowi. Czasami jednak zdarza się tak, iż wykorzystuje ona człowieka i traktuje go jedynie jako "królika doświadczalnego". Oczywiście bez tego nauka i medycyna nie rozwijały by się. Należy jednak rozróżnić chęć pomocy od ślepego
i bezwzględnego dążenia do osiągnięcia sukcesu lub zdobycia sławy, kosztem żywych istot. Takiego rodzaju eksperymenty godzą w godność człowieka i naruszają wszelkie zasady etyki i moralności.
Sztuczne zapłodnienie stanowi niewątpliwie szansę dla tych bezdzietnych małżeństw, które długimi latami bezskutecznie starają się o swoje własne potomstwo. Miłość rodzicielska, pragnienie macierzyństwa oraz poświecenie swojego życia dla dziecka, zasługują na aprobatę. Należy jednak zastanowić się nad drugą stroną tego zagadnienia. Może być tak, że miłość macierzyńską wypiera sama chęć posiadania potomka za wszelką cenę. Taka postawa rodzi konflikty i unieszczęśliwia zarówno współmałżonków, jak też narodzone dziecko. Nie należy bowiem zapominać o szacunku dla drugiego człowieka. Każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie, zatem trzeba nauczyć się świadomie budować swoje człowieczeństwo. Kiedy rodzi się dziecko, rodzic przyjmuje na siebie obowiązki, bierze na siebie odpowiedzialność za nowonarodzone życie. Musi zatem być dla niego przykładem, wychowywać go w miłości, poczuciu bezpieczeństwa i atmosferze ciepła rodzinnego. Podejmowane przez nas decyzje powinny być dobrze przemyślane, gdyż nie zawsze, to czego sobie życzymy jest dobre dla nas samych i dla innych. Odnosi się to bezpośrednio do poruszanego przeze mnie tematu. Trudno jest mi jednoznacznie ocenić w jaki sposób sztuczne zapłodnienie wpływa na dobro dziecka. Sądzę, że na to pytanie biegle wypowiedzieli by się specjaliści, lekarze lub genetycy, zajmujący się tą kwestią zawodowo. Mogę jedynie przedstawić swoje przypuszczenia i próbować postawić się w sytuacji rodziców decydujących się na sztuczne zapłodnienie i samego dziecka. Nie chcę oceniać niczyich decyzji i poglądów życiowych. Byłoby to niesprawiedliwe z mojej strony. Życie nie jest proste. Czasami potrafi skomplikować się tak bardzo, że nie wiadomo co dalej robić. Niekiedy wydaje mi się, że człowiek nie powinien poznawać całej prawdy o sobie. Jednak z drugiej strony dążymy do poznania prawdy przez całe życie. Stąd zapewne rodzi się determinacja adoptowanego lub wychowywanego nie przez biologicznych rodziców dziecka, aby odnaleźć swoich rodzicieli.
Nie jesteśmy też przecież tylko biologicznymi stworzeniami, posiadamy bowiem zarówno inteligencję jak też wolną wolę działania. Każdy z nas posiada wolność wyboru, przekonań, światopoglądu. Sądzę, że dopóki nie szkodzą one innym ludziom, lecz pomagają im rozwijać swoją indywidualność i podkreślać niepowtarzalność, zasługują na aprobatę. Nie podam jasnej odpowiedzi czy jestem zwolennikiem czy przeciwnikiem sztucznego zapłodnienia. Wydaje mi się, że decyzję o zastosowaniu zabiegu in vitro powinni podjąć przyszli rodzice. Dobro dziecka uzależnione jest, po jego narodzeniu, przede wszystkim od nich, ale też od społeczeństwa, które będzie lub nie będzie akceptowało jego "odmienności". Rozumiem ludzi, którzy chcą przekazać siebie potomności, za pomocą genów. Uważam też, że zdrowie i życie człowieka jest ważniejsze od przekonań i ideologii. Dlatego sądzę, że każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, jak sztuczne zapłodnienie wpływa na dobro dziecka. Myślę też, że ten skomplikowany problem będzie jeszcze długo budził emocje wśród społeczeństwa.
Podsumowując, pragnę przytoczyć pytanie księdza Malińskiego, doskonale opisujące wszelkie rozterki myślowe, które przychodziły mi do głowy, podczas rozważań na powyższy temat: Kim my jesteśmy? Uważamy się za kogoś niezależnego, odrębnego, określonego. Przypisujemy sobie władzę nad sobą, nad dookreśleniem siebie, nad uformowaniem siebie. W dużej mierze to prawda, ale przecież są w nas praojcowie, ich życie, zalety, i wady, ich wielkość i małość, ich mądrość i głupota. Bez nich nie byłoby naszej osobowości, choć to ty decydujesz, w którym kierunku pójdziesz, co wybierzesz z tej planety, ale przecież.