Świat to scena, zaś ludzie to aktorzy odgrywający swe role - mimo, iż to stwierdzenie wydaje się być kontrowersyjne, gdyż, jak to - ludzie-aktorami z wcześniej, odgórnie stworzonym scenariuszem, którzy mają niewielkie szanse na zmienienie czegoś w przedstawieniu, jakim ciągle jest nasza egzystencja. Wiadomo, iż aktorzy muszą ściśle stosować się scenariusza, podobnie i my, mamy postępować według pewnych ustalonych norm, praw obowiązujących w naszym społeczeństwie, różnego rodzaju zasad etycznych oraz moralnych, a jakakolwiek próba "wyłamania się" z nich, odbierana jest bardzo negatywnie. Podobne problemy, od stuleci nurtowały rozlicznych myślicieli, filozofów, którzy co i rusz prezentowali swoją indywidualną koncepcję człowieka oraz jego wpływu na dzieje świata.

Już od zamierzchłych czasów starano się znaleźć jakieś wyjaśnienie oraz interpretację w kwestii zjawisk rządzących całym światem, a także określać postawy ludzkie w stosunku do rzeczywistości, w jakiej został postawiony. Usiłowano również na wiele rozmaitych sposobów kształtować koncepcję określające istnienie człowieka oraz rzeczywistość w konkretnych regułach, by później na ich podstawie propagować odpowiednie postawy ludzkie.

Najstarszą tego rodzaju koncepcję stanowi wizja "teatru świata", którą stworzył Platon. Idea "teatru mundi" - tzn. 'teatru świata', określała rzeczywistość, jako twór Istoty Najwyższej, która była zarazem reżyserem wszelkich następujących zdarzeń i sytuacji. Ludzie, istniejący w, w ten sposób skonstruowanym "teatrze", są podobni do kukiełek, marionetek albo także aktorów, odgrywających swoje, wyznaczone dla nich odgórnie, role. Prześledźmy żywot Edypa. Jego losy były z góry ustalone, iż pojmie on za żonę swoją matkę i pozbawi życia ojca. Nieszczęśnik stara się uciec przed swym przeznaczeniem - udaje się w podróż, aby znaleźć się tak daleko, jak to tylko możliwe, od rodzinnych stron, od najbliższych, jednak nie miał pojęcia, iż ludzie, których uważał za swych prawdziwych rodziców, byli jedynie jego przybranymi opiekunami. Pragnął oszukać swe przeznaczenie, a jednocześnie sprowadził na siebie ból, cierpienie, porażkę. Stał się on aktorem, który zamierzał przeciwstawić się reżyserowi, którym w tym przypadku byli bogami, jednak nie miało to dla niego pozytywnych konsekwencji. Przepowiednia się jednak wypełniła, scenariusz został dokładnie wykonany, a rola zagrana w sprzeczności z wolą aktora. Jak wszystkim wiadomo, reżyser ma w spektaklu decydujące zdanie, jest panem, któremu wszyscy występujący muszą się podporządkować. W naszym istnieniu, tą najważniejszą funkcję reżysera, pełni Bóg, a także przeznaczenie bądź zjawiska, na jakie nie mamy większego wpływu. Nierzadko kierują nami, całym naszym losem. Cały problem wiążący się z odbieraniem życia, jako odgórnie stworzonego scenariusza, gdzie wszystko zostało przewidziane oraz zaplanowane - i nawet wówczas, kiedy postąpimy, w naszym mniemaniu, na złość losowi, po czasie okazuje się , iż posiadało to jakieś głębsze uzasadnienie - tkwi w tym, iż żaden człowiek nie ma możliwości, by stwierdzić z całą pewnością "co by było, gdyby…" Jeszcze nie umiemy wędrować w czasie, by przekonać się jakie konsekwencje wynikną z naszych czynów, dlatego też, czegokolwiek byśmy nie zrobili, nigdy nie będziemy mogli przewidzieć tego następstw.

Efektem tego rodzaju wniosków było przekonanie, iż rola człowieka w otaczającym go świecie jest znikoma, że musi on przyjąć bierną postawę wobec losu oraz, że nie ma szans na wprowadzenie nawet najmniejszych zmian w ustalonym scenariuszu swego życia ziemskiego. Bardzo niewiele rzeczy zależy w całości od samego tylko człowieka, a jeżeli nawet zdarza mu się być złudnie przekonanym o swych wielkich czynach, czas wszystko weryfikuje i pokazuje nam zamierzoną celowość przebiegu wszystkich zdarzeń, bądź sytuacji.

Idea "teatru świata", przypuszczalnie w odpowiednich proporcjach określa człowieka oraz świat, uwypuklając małość tego pierwszego w konfrontacji z trwaniem kosmosu - chociaż, naturalnie, nie zawsze myśliciele czy jacyś inni artyści, mając świadomość idei "teatru mundi", podchodzili do niego w sposób optymistyczny. Zazwyczaj bowiem, koncepcja ta uwypukla jakąś bierność człowieka oraz jego niechęć w stosunku do losu, a także jego pesymizm.

Starożytna, platońska koncepcja, przedstawiająca ludzi na podobieństwo marionetek w istniejącym teatrze świata, raczej nie było przejawem optymizmu. Bo skoro w tym teatrze świata, każdą rzecz ktoś już wcześniej zaplanował, nie należy zaprzątać sobie głowy troską o przyszłe dzieje, ani poznawać tajemnic życia, gdyż i tak wcale nie spowoduje to zmiany zasad zaplanowanego spektaklu. W efekcie tego rodzaju stwierdzeń, zrodził się epikureizm oraz przede wszystkim stoicyzm, będące dwiema filozofiami, nakazującymi akceptowanie rzeczywistości w takiej formie, jaką zastaliśmy, bez żadnych zmian.

Horacy był propagatorem czerpania z życia, radowania się chwilą, która trwa, stąd wywodzi się maksyma "carpe diem", czyli "chwytaj dzień". Było to wynikiem przekonań tego poety o konieczności czerpania z życia oraz nie zamartwiania się nad dniem następnym, gdyż żaden człowiek nie może wpłynąć na bieg życia. Należy zaakceptować swój los, takim, jakim faktycznie jest, nie starać się go zmieniać, lecz cieszyć się z tego co posiadamy. Trzeba czerpać z każdego dnia pełnymi garściami, ponieważ nie znamy godziny naszego końca. Jesteśmy aktorami na scenie swego życia, jednak to odróżnia nas od prawdziwych aktorów, iż nie możemy przewidzieć, kiedy nasze widowisko się zakończy.

Każdy człowiek posiada swoje wzory postaw, zachowań, swoje własne ideały, do których pragnie się zbliżyć. A więc, czy nie jest to świadectwem na potwierdzenie słuszności tezy, jakoby, podobnie do aktorów, identyfikujących się z bohaterami, w rolę których się wcielają i my usiłujemy postępować według własnego wzorca osobowości, zatem również kogoś naśladować. W takim razie, czy rzeczywiście człowiek to aktor grający na scenie, czy też reżyser, który tworzy swój spektakl?