Tytuł obrazu sugeruje zwyczajny, może nawet trochę kiczowaty obrazek. Gwiaździsta noc - ładne, ale przecież banalne. Jednak - pod pędzlem van Gogha nie ma banału.
Na dole obrazu widzimy zaspane miasteczko. Jest noc, dachy domów wydają się być błękitne. W oknach nie świeci się światło, dobrzy mieszkańcy już dawno śpią. Zapewne to jedno z tych małych, pobożnych miasteczek. Życiem rządzą te same od wieków reguły. Na przykład - w nocy się śpi, w dzień pracuje. Pewnie w małych, przytulnych domkach śpią sklepikarze, piekarze, zegarmistrzowie. Wszyscy śnią o swoich codziennych zmartwieniach i radościach.
Nad śpiącym miasteczkiem góruje wieża kościelna. Również to sporo mówi o tym miejscu. Mieszkający tu ludzie są pobożni i bogobojni. Co niedziela chodzą do kościoła, a jeśli zgrzeszą, to w nocy śnią o gorących płomieniach piekielnych. A ci, którym udało się wytrwać w stanie łaski błogosławionej od ostatniej spowiedzi śnią o raju i czekających na nich z uśmiechem aniołach.
Jeszcze wyżej niż wieża kościelna wznoszą się fantazyjnie powyginane korony drzew, chyba topoli. Czym są te drzewa? Czy symbolizują świat fantazji, zawsze górujący nad codziennością i nudą? Czy też może jest w nich siła natury wielka i odwieczna, potężniejsza nawet od stosunkowo młodego, bo liczącego sobie zaledwie niecałe dwa tysiące lat kościoła katolickiego? A może w tych fantazyjnych topolach zaklęta jest dusza artysty, który nie może usnąć, gdy śpi już całe miasteczko?
Vincent van Gogh unieśmiertelnił pewną gwiaździstą noc sprzed lat. Do dzisiaj budzi ona niepokój i tęsknotę. Do dziś prowokuje widza, by zadał sobie pytanie, gdzie jest jego miejsce na obrazie: wśród śpiących domków, czy też może wśród pełnych niepokoju drzew.