Jan Kochanowski napisał "Treny" po śmierci swojego dziecka - dwuipółletniej Urszulki. Po raz pierwszy ukazały się one w 1580 roku. Jest to cykl dziewiętnastu utworów żałobnych, w których poeta czarnoleski zawarł ból, rozpacz i wstrząs, jaki wywołała śmierć ukochanej córeczki. Cały świat rozpadł mu się wówczas w gruzy. Ogromna wiedza i doświadczenie życiowe (Kochanowski miał wtedy ok. 50 lat) okazały się niewystarczające i bezużyteczne w obliczu takiej tragedii. "Treny" są także świadectwem wielkiego kryzysu filozoficznego, religijnego i etycznego, który dotknął wówczas Jana z Czarnolasu. W "Trenie X" poeta podważył nawet fakt istnienia Boga i życia wiecznego. W kolejnym utworze przedstawił szereg przykładów, w których zło tryumfowało nad dobrem. Po tym wybuchu Kochanowski ocknął się wreszcie i uświadomił sobie, że jest na skraju autodestrukcji i szaleństwa. Od tego momentu będzie powoli starał się wychodzić z tego kryzysu i będzie próbował odbudowywać system własnych wartości, co widać w następnych trenach.
Jan Kochanowski nie jest jedyną osobą, która została wystawiona w swoim życiu na tak okrutną próbą. Życie każdego człowieka jest nieustanną walką dobra ze złem. Ludzie muszą ciągle zmagać się z przeciwnościami losu, który nieraz srogo ich doświadcza, wywołując przy tym ogromne cierpienie. Niestety nie każdy umie sobie z tym poradzić. Najczęściej człowiek najpierw doszukuje się przyczyn takiego stanu rzeczy, a potem albo walczy z nieszczęściem, albo mu się poddaje. Zrozpaczony Jan z Czarnolasu w pewnym momencie wadzi się z Bogiem, posuwa się nawet do tego, że zaprzecza fakt jego istnienia. W końcu jednak opamiętuje się i przyjmuje postawę pokory. Stopniowo odradza się jego wiara w Stwórcę. "Tren XVII" swoją formą zbliżony jest do psalmów i ma formę modlitwy. Rozpoczyna się słowami:
"Pańska ręka mnie dotknęła,
Wszytkę mi radość odjęła:
Ledwie w sobie czuję duszę
I tę podobno dać muszę".
Od razu nasuwa się nam skojarzenie z biblijnych Hiobem, który został dotkliwie doświadczony przez Boga. Stwórca odebrał mu żonę, rodzinę, przyjaciół, cały dobytek, słowem - wszystko, co posiadał w swym życiu. "Obsypał Hioba trądem złośliwym, od palca stopy aż po wierzchu głowy". Hiob pogodził się jednak z własnym losem, nie buntował się, gdyż uświadomił sobie, że jeśli wytrwa w wierze, będzie żył wiecznie, mogąc oglądać Najwyższego. Jan Kochanowski poprzez śmierć dziecka czuje się ukarany przez Boga, ale nie wie, za co tak okrutnie cierpi. W całej tej sytuacji widzi jednak pewną wskazówkę. Mądrość ludzka okazała się bezużyteczna, dlatego poeta czarnoleski stwierdza, że człowiek powinien odwoływać się przede wszystkim do boskiej mądrości, tylko jej zaufać i jej się poddawać. W ten sposób dystansuje się wobec stoickiej bierności i obojętności na doświadczenia losu, zarówno te dobre, jak i te złe. W obliczu takich tragedii tylko w Bogu można szukać pocieszenia. Tylko on może złagodzić nasze cierpienie:
"Lekarstwo to, prze Bóg żywy,
Ciężkie na umysł troskliwy".
"Tren XVII" kończy się słowami:
"A ja zatym łzy niech leję,
Bom stracił wszytkę nadzieję,
By mię rozum miał ratować,
Bóg sam mocem to hamować".
W kolejnym "Trenie XVIII" poeta zwraca uwagę na fakt, iż ludzie, którzy są szczęśliwi, rzadko myślą o Bogu. Zapominają, że wszystko, co posiadają, mają Dzięki za wszystko i niemu. Dopiero moment, w którym są poddawani próbie, uświadamia im, że nigdy nie powinno się zapominać o Stwórcy. Doświadczane przez nich cierpienie powoduje ich nawrócenie. Kochanowski przyjmuje w tym utworze postawę pokory wobec Boga. Odwołuje się do jego miłosierdzia. Błaga go o litość, bo wie, że wcześniej zwątpił w niego:
"Wielkie przed Tobą są występy moje,
Lecz miłosierdzie Twoje
Przewyższa wszytki złości.
Użyj dziś, Panie, nade mną litości!"