Zbigniew Kuźmiński był świetnym polskim reżyserem, który zmarł niedawno. W jego dorobku są takie znakomite filmy jak: "Milczące ślady" z 1961 roku, "Mój drugi ożenek" powstały w 1963 roku, "Agent nr 1" nakręcony w 1971 roku czy też "Między ustami, a brzegiem pucharu" z roku 1987, ale zdecydowanie największą sławę przyniosła mu ekranizacja wielkiej powieści Elizy Orzeszkowej pod tytułem: "Nad Niemnem", którą Kuźmiński zrealizował w 1986 roku.
Adaptacja Kuźmińskiego podobnie jak powieść Orzeszkowej jest skonstruowana w oparciu o podwójną płaszczyznę. Większość zdarzeń ma miejsce w Korczynie, wsi usytuowanej nad tytułowym Niemnem, w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku, jednak duża część sytuacji jest reminiscencją zdarzeń z roku 1863, a więc okresu powstania styczniowego.
Praktycznie każdy bohater "Nad Niemnem" ma w pamięci wydarzenia z tamtego czasu, ale wydaje się, że nie wszyscy przywiązują do nich dużą wagę, niektórzy najchętniej by o nich zapomnieli a tylko garstka patriotów kultywuje świetną tradycje i składa hołd poległym wówczas rodakom. Wszyscy starają się żyć dalej, a ich losy różnie się układają, zajmują ich różne zajęcia, mają rozmaite osobowości i ideały. Bohaterowie w rozmaity sposób patrzą na życie, dążą do różnorakich celów. Weźmy na przykład Teofila Różyca, który reprezentuję grupę takich ludzi, którzy nie zbyt przejmują się historią i tradycją swego państwa. Jest lekkoduchem zafascynowanym krajami zagranicznymi a żyje korzystając z pieniędzy, które kiedyś były podstawą jego wielkiej fortuny, dziś już niezbyt imponującej i dużej. Różyc korzysta z życia, które spędza na flirtach i zalotach, pojęcie pracy jest mu raczej obce, nigdy nie pracował i nie miał zamiaru tego robić. Swój afekt zwrócił wobec Justyny Orzelskiej, której można powiedzieć, iż sam był karykaturą a już zdecydowanie całkowitym przeciwieństwem, gdyż ona była kobietą z zasadami, odważną, dumną, patriotką, która żadnej pracy się nie bała, chciała pracować, by w ten sposób przysłużyć się sobie i swojej rodzinie a także ojczyźnie. Zagrała ją, zresztą bardzo przekonująco Iwona Pawlak. Justyna pochodziła z rodziny Korczyńskich, Benedykt Korczyński- właściciel Korczyna był jej bliskim wujkiem. Jakiś czas temu Orzelska była zakochana ze wzajemnością w bratanku pana Korczyńskiego, Zygmuncie, ale związek ten był z góry skazany na porażkę, gdyż matka kawalera kategorycznie się mu sprzeciwiła uważając, że Justyna nie ma odpowiedniego "stanu" i taki ślub byłby zwykłym mezaliansem, na który ona nigdy nie wyrazi zgody. Natomiast Benedykt Korczyński jest postacią w zasadzie pozytywną i w filmie Kuźmińskiego odgrywa go Janusz Zakrzeński. Całe swojej siły i możliwości wkłada w pracę w Korczynie, za wszelką cenę chce utrzymać tą posiadłość w swoich rękach, walczy z zakusami zaborcy mającego chęć odebrania mu jego rodowych ziem. O powstaniu styczniowym pamięta, co wynika z jego przeżyć, gdyż razem z sąsiadującym z nim Bohatyrowiczem brał w nim udział, walczył o wolność kraju. Jednakże wspomina o tym niechętnie, gdyż to właśnie popowstaniowe represje doprowadziły Korczyn do upadku i teraz on musiał wytężać swe siły by go ratować i chronić przed konfiskatą.
Konflikt z Bohatyrowiczami ma głębsze podstawy i jest jednym z ważnych motywów "Nad Niemnem". W czasie działań narodowowyzwoleńczych w 1863 roku zarówno Korczyńscy, jak i Bohatyrowicze należący do warstwy szlachty zaściankowej stanęli do rebelii i chcieli stawić czoło najeźdźcy, byli waleczni i dumni i niczym nie zdradzali się niższością stanu wobec rodu Korczyńskiech. Natomiast po upadku tego powstania dwa rody na nowo się skłóciły a Bohatyrowicze, którzy niestety większą część swojego majątku stracili, zostali pozbawieni swych nobilitacji i zaczęto ich traktować jak chłopstwo, może nieco bardziej zamożne. Korczyńscy gardzili nimi i nie uważali ich za równych sobie. Najstarszym przedstawicielem rodu Bohatyrowiczów jest Anzelm, wielki patriota po dziś dzień pamiętający i kultywujący wydarzenia powstania styczniowego, w którego rolę wcielił się Michał Pawlicki, innym znamienitym Bohatyrowiczem jest młody Janek, pracowity i ambitny, znający swe obowiązki wobec ojczyzny, wychowany w atmosferze jej kultu, którego odegrał w ekranizacji Adam Marjański, a którego właśnie Justyna Orzelska pokochała ze wzajemnością…
Moim zdaniem romans Janka i Justyny pokazany w filmie jest niezwykle przekonujący i wzruszający. Wszystko wyszło dokładnie tak, jak zostało opisane przez Orzeszkową, jest to obraz czuły, ale nie nazbyt sielankowy i sentymentalny. Iwona Pawlak odtwarza Justynę w sposób idealny, jest ona po części nieśmiała, speszona obecnością Janka, ale z drugiej strony widać jej ambicję i odwagę, zdeterminowanie na postawieniu się światu i walczeniu o swoją miłość i związek z Bohatyrowiczem, który także mógłby śmiało zostać potraktowany jako mezalians. Janek jest w pewnym sensie dopełnieniem dziewczyny: ambitny i zdecydowany, równie dążący do celu, mający swoje ideały, którym jest wierny. Ma w sobie mnóstwo witalności i energii a przy tym optymistyczne podejście do życia i pogodną naturę. Sylwetka, którą wykreował Marjański przypadła mi do gustu i razem z Iwoną stworzyli wzorcowa parę zakochanych.
Jednakże "Nad Niemnem" to nie opowieść o miłości dwojga ludzi, gdyż to tylko jeden z wątków tej powieści. Orzeszkowa przedstawia tu znacznie ważniejsze problemy, jak na przykład rozkład polskiego społeczeństwa, upadek tradycji i kultury, oddalanie się od polskości. Tutaj punktem kulminacyjnym jest właśnie zryw niepodległościowy z 1863 roku, którego klęska wymusiła wielkie zmiany w organizacji państwa i pozycji wielu ludzi. Bohatyrowicze obdarci ze swych majętności, żeby przeżyć musieli schować szlachecką dumę do kieszeni i zacząć uprawiać rolę, by w ten sposób móc przeżyć, utrzymać rodzinę. To spowodowało, że wyższa szlachta patrzyła na nich z pogardą i niechęcią, jak Korczyńscy, i traktowali ich jak zwykłych chłopów żyjących z uprawy roli. W "Nad Niemnem" te dwie rodziny funkcjonują na zasadzie przeciwieństwa, całkowitego skontrastowania wobec siebie, jako Polaków pozytywnych i negatywnych. Bohatyrowicze, jako szlachta uboga, ale pracowita, wierząca w Polskę, jej tradycje i kulturę, ambitni i dumni ze swego pochodzenia oraz Korczyńscy, których egzystencja upływała na zabawie, podróżach, flirtach. Ci pierwsi są prości, mówią językiem gwarowym, nie orientują się w nowinkach zachodnioeuropejskich, ale nie przeszkadza im to, gdyż dla nich wartością wyższą niż podróż do Paryża i zabawa w tamtejszym salonie jest praca. Również dla Orzeszkowej jest to wartość najwyższa i stosunek do niej był sprawą decydującą w momencie oceniania postaci, według kryterium: pozytywni i negatywni.
Oczywiście i miłość jest tu ważna. Film ma taką konstrukcję, iż widz go oglądający wciąga się w przedstawiony bieg wydarzeń, wczuwa się w losy Janka i Justyny i pragnie, by ich związek przetrwał, otrzymał pozytywne zakończenie, gdyż ich miłość, wzajemna i spełniona jest wyrazem buntu młodych wobec istniejących podziałów na świecie ze względu na majętność i pochodzenie, jest buntem wobec świata materialnego, który kieruje się stereotypami, ocenia człowieka po zewnętrzności a nie patrzy na to, co on sądzi, jak patrzy na życie, jakie są jego ideały i marzenia. Justyna decydując się na tą miłość przeciwstawia się światu i swojej rodzinie, kocha Janka bez względu na jego pochodzenie i majętność, ale ze względu na to, jakim jest człowiekiem, jakie posiada zalety i poglądy. Ich związek mógłby zostać obdarzony hasłem jednego z wierszy starożytnego Horacego: "miłość zwycięży wszystko", czyli: "amor vincit omnia". Akcja nie zdradza wszystkiego od początku, widz nie jest pewien, jak ten romans się zakończy, czy zakochani zdołają pokonać trudności, jakie piętrzy przed nimi życie. Nie ma się pewności czy panna Orzelska przyzwyczajona do życia w dostatku w korczyńskim dworku zerwie z nim i zdecyduje się zamieszkać z Janem w prostej chałupie i pomagać mu w pracy na gospodarstwie. Ja również tego nie zaradzę, by ci, którzy nie oglądali filmu i nie czytali powieści mogli śledzić ten wątek z zaciekawieniem i mocno trzymać kciuki za jego happy end. I szczególnie do zapoznania się z tą ekranizacją będę wszystkich zachęcać, gdyż naprawdę warto! Według mnie najlepszą scena związaną z tym wątkiem miłosnym, i w ogóle chyba najbardziej urzekającą w całej adaptacji jest obraz przestawiający flirtujących ze sobą Justynę i Janka, siedzących sobie na brzegu Niemna, odpoczywających od zgiełku i huku uroczystości weselnej. Jest to scena, w której obydwoje są już zdecydowani być ze sobą, ale jeszcze są speszeni ową sytuacją i wzajemnie się kryją ze swoimi uczuciami. Ale w pewnym momencie Janek mówi do dziewczyny by krzyknęła imię tego, którego kiedyś pokochała a ona decyduje się wykrzyknąć: "Janek!". Być może to nieco infantylne i zbyt romantyczne, ale urzekające, gdyż w dwudziestym pierwszym wieku nie ma miejsca na takie okazywanie uczuć, zniknął czar miłości i namiętności, jakimi były one kiedyś, dlatego właśnie ta scena mnie tak mocno poruszyła i zapadła w pamięć!
To, co do tej pory napisałam to nie wszystkie argumenty przemawiające za koniecznością oglądnięcia ekranizacji Kuźmińskiego. Całość utrzymana jest w niezwykle pogodnej atmosferze, nieco sielankowej, gdzie pełno scen pojednawczych, wzajemnego wybaczania sobie, ale i scen smutnych, chwytających za serce. Reżyser starał się odtworzyć taki nastrój, jaki w swojej powieści wytworzyła pisarka. Właściwie film jest stuprocentowo wierny w stosunku do oryginału literackiego i widać, jak Kuźmiński dbał o to, by takowym pozostał. Patrząc na ta adaptację chciałoby się naocznie poznać jej bohaterów i żyć na łonie wspaniałej nadniemeńskiej przyrody. Dialogi nawet są powtórzeniem tych kwestii, jakie postacie wypowiadają na kartach powieści. Autorem scenariusz do filmu jest Kazimierz Radowicz, który widać iż włożył w niego wiele sił i pracy, by odzwierciedlał możliwie jak najwięcej tych treści, które znajdziemy w utworze Orzeszkowej wysuwawszy na plan pierwszy historię miłości Janka i Justyny, czyniąc go jakby elementem nadrzędnym, który obrazuje wiele innych problemów poruszanych przez pisarkę.
Muszę powiedzieć, że tylko jedną rzeczą byłam wyraźnie rozczarowana i miałam poczucie niedosytu, a mianowicie chodzi mi o przyrodę. Przecież "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej nasycone jest wspaniałymi opisami nadniemieńskich krajobrazów, które rozbudzają wyobraźnię projektującą przed naszymi oczami niezwykle barwne i urokliwe pejzaże. W filmie przyroda oczywiście się pojawia, ale raczej jako szczegół, epizod, nie ma urokliwości tego miejsca, które opiewała pisarka. Orzeszkowa włożyła wiele serca w opisy miejsc, które pojawiają się w utworze, jej wieś jest pulsująca życiem, barwna i intrygująca, której świetnym obrazem byłby sposób malowania, jaki uprawiał Chełmoński. Czyż opis w stylu: "Poszli drogą sunącym białym szlakiem u spłowiałego kobierca pól. Niebo było białe od okrywających je obłoków, pod nim leciały stada jaskółek i gdzieniegdzie kołysały się jastrzębie. W powietrzu panowała chłodna i łagodna cisza jesieni. (...) prędko przebywali przerzynającą duży ogród drogę, na której teraz usychały trawy i żółkły więdnące białe dzięcieliny, siedząca na sapieżance biało czarna sroka zakrakała, kogut za płotem zapiał i żółty Mucyk wybiegł z podwórka z wielkim szczekaniem" nie jest niezwykle wymowny i sugestywny, czyż nie pobudza wyobraźni czytelnika? Oczywiście a w filmie przedstawienia wychodzą blado, zbyt banalnie i powszechnie, wszystko jest po prostu normalne a nie tak intrygujące jak w powieści Orzeszkowej. I w tej kwestii uważam, że Tomasz Tarasin, który jest twórcą zdjęć w tej adaptacji nie stanął na wysokości zadania i nie uchwycił tej osobliwości obszarów nadniemeńskich, o których pisała Orzeszkowa, nie udało mu się przenieść tego wspaniałego świata przedstawionego z literackiego obrazu do dzieła filmowego i to jest małym zawodem. Muzykę skomponował Andrzej Kurylewicz, która jest odpowiednia, pasuje do tego, co się dzieje na ekranie, podkreśla nastrój i atmosferę.
Ja ze swojej strony zachęcam wszystkich do obejrzenia tej adaptacji, za którą jej reżyser otrzymał tyle pochwał i zasłużył na uznanie Polaków. Ten film jest dobrą ekranizacją, która ukazuje najistotniejsze treści wielkiej powieści Orzeszkowej, dlatego każdy winien ją znać.