Patrząc na ostatnie produkcje filmowe napływające do nas ze Stanów nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bije od nich prymitywizm, sztuczność, wulgarność czy zbędna sensacja. Wśród nich przeważają głupkowate komedie trafiające tylko do ludzi o niewyszukanych gustach czy też zupełnie beznadziejne horrory, które same w sobie są tak irracjonalne, że nawet nie mogą budzić strachu a ewentualnie cyniczny lub ironiczny uśmiech na twarzy widza. Ale ostatnio bardzo przyjemnie się rozczarowałam, gdyż miałam okazję oglądnąć film w reżyserii Darrena Aranofskyego pod tytułem: "Requiem dla snu". Film ten zaciekawił mnie swoją fabułą a co najważniejsze: zapadł mi w pamięci i zmusił nawet do swoistych refleksji, zastanowienia się nad ukazywanymi w nim sytuacjami i problemami, co oznacza, że był dobry!

Cała fabuła jest skonstruowana wokół czwórki ludzi, którzy mieszkają w Coney Island, a mianowicie: chłopaka, który dorabia sobie poprzez drobną dealerkę narkotyków- Harrego, jego matki- Sary i dziewczyny- Marion, oraz najlepszego przyjaciela- Tyrona. Zarówno młodzi, jak i starzejącą się matka chcieliby żyć w innym świecie, innej rzeczywistości. Daliby wszystko żeby wyrwać się z tej niehumanitarnej przestrzeni, która zupełnie nie zgadza się z ich marzeniami i pragnieniami. Dla trójki przyjaciół pewnym sposobem na wyrwanie się z szarości świata stają się narkotyki, którymi handluje Harry. Zaczyna się niewinnie od lekkich używek, ale w miarę jedzenia apetyt wzrasta, więc potrzebują coraz więcej narkotyków, by życie stawało się lżejsze i przyjemniejsze. W miarę pogłębiania się ich uzależnienia młodzi staczają się coraz niżej, pogrążają się nałogu, zaczynają kłamać, oszukiwać siebie nawzajem i swych bliskich. Podobny dramat spotyka matkę chłopca. Ona marzy o tym, żeby, wziąśc udział w jednym z teleturniejów, które namiętnie ogląda całymi dniami w domu. To stanowi bodziec, który popycha ją do podjęcia decyzji o odchudzaniu i zadbaniu o samą siebie, by móc godnie zaprezentować się wśród telewizyjnych kamer. Jednakże, kiedy sięga po leki, jakie dla jej zdrowia przepisał jej lekarz, szybko okazuje się, że zażyła amfetaminę a tym samym sama, podobnie jak jej syn i jego znajomi powoli wpada w niebezpieczny nałóg.

W tym szokującym obrazie Aranofskyego kluczowym i centralnym bohaterem jest problem narkomanii, jest ukazane powolne, ale i systematyczne wyniszczania sił fizycznych i psychicznych przez narkotyk. To obraz upadku moralnego, jaki został spowodowany nałogiem, jego wielką siłą i mocą, którą tylko nieliczni umieją pokonać, gdyż nie każdy ma w sobie tyle sił do walki z nim. W "Requiem dla snu" cała historia nie kończy się happy endem, wręcz przeciwnie: życie młodych ludzi zamienia się w piekło, w wegetację, w konieczność przetrwania do czasu skombinowania następnej działki. Harry finalnie musi mieć amputowaną rękę, gdyż zignorował zakażenie, które wdarło się do niej poprzez brak przestrzegania higieny w czasie aplikacji kolejnych działek, Marion zupełnie zatraca się w nałogu, przestaje szanować siebie, swój honor i godność i sprzedaje swoje ciało handlarzowi narkotyków, by zdobyć potrzebną jej do przeżycia dawkę. Natomiast Terry zostaje zatrzymany przez policję i skazany na wyrok do odsiedzenia w więzieniu za posiadanie narkotyków. Sara przez całą sytuację oszalała i musiała znaleźć się w zakładzie dla psychicznie chorych.

Niewinnie zaczynająca się przygoda z narkotykami zakończyła się dla wszystkich jej bohaterów źle, wszyscy przekonali się, że nie jest to dobre wyjście i ucieczka z otaczającej rzeczywiści, żadne z nich nie stało się dzięki narkotykom szczęśliwsze, nie zrealizowało swych marzeń i ukrytych pragnień. Ostatecznie każdy z nich pozostał nieszczęśliwy, samotny i bezradny, nie mając już większych szans na poprawienie swego losu.

Film Aranofskyego jest świetnie nakręcony i zmontowany. Pojawiają się w nim różnorakie sposoby ukazywania rzeczywistości i świata, który staje się światem osób znajdujących się pod wpływem działania narkotyków. Niektóre sceny są specjalnie zwolnione, rozmazane, inne- dynamiczne, przyspieszone. Pojawiają się ujęcia w tonacji czarno- białej, czy też podział ekranu na kilka części, które się na siebie nakładają i które migają, tak jak to się dzieje z rzeczywistością widzianą oczyma narkomana czy człowieka znajdującego się pod innego rodzaju odurzeniem. Zdarza się, że niektóre przedmioty, które nie mają możliwości mówienia czy ruszania się, bo są tylko przedmiotami nabierają takich cech, tak jak to może zdawać się człowiekowi "nietrzeźwemu", który wszystko widzi nieco inaczej niż przeciętniak trzeźwo patrzący na życie. Te wszystkie chwyty dają sumarycznie niespotykany wcześniej w światowym kinie obraz, pozwalają przeżywać zamroczenia bohaterów razem z nimi, dostrzegać to, co normalnie nie istnieje, stawać się świadkiem i bohaterem ich innego nierealnego, gdyż spowodowanego odurzeniem, świata. Widz może także zobaczyć siłę narkotyku, ogromne uzależnienie psychiczne i fizyczne, które podporządkowuje sobie wszystkie myśli i działania człowieka będącego pod jego wpływem. Można także przekonać się, że nałóg to wróg, którego niemalże nie da się pokonać, zobaczyć jak szybko "porządną" osobę może sprowadzić do poziomu bezwartościowej, niemyślącej osoby, dla której wszystkie wartości oprócz narkotyku tracą swój jakikolwiek sens.

Obsada aktorska, która została zaangażowana do tego przedsięwzięcia stanęła na wysokości zadania i świetnie zagrała narkomanów upadających coraz niżej, aż do samego dna. Charakteryzatorzy również popisali się swoim kunsztem, gdyż postacie przez cały czas wyglądają naturalnie, przekonywująco, bez zbędnej sztuczności czy tez teatralności, bez zbędnych przejaskrawień!

Rewelacyjna jest także muzyka w przedsięwzięciu Aranofskyego. Wspaniale współgra ona z ukazywanymi obrazami, świetnie oddaje nastrój filmu, podwaja emocje widza. W filmie został zastosowany taki motyw przewodni, pewna melodia, która przewija się przez cały czas, ale nie nuży i nie męczy, gdyż doskonale pasuje do treści, i pojawia się zawsze w jakichś kluczowych momentach. Te dźwięki po prostu w jakiś sposób współgrają z całą wymową filmu i teraz nie wyobrażam sobie jakby miało ich zabraknąć.

Pewnie dużo ludzi po przeczytaniu tej recenzji pomyśli sobie, że zupełnie nie wie, o co mi chodzi, że przecież w kinach czy telewizji ostatnio aż roi się od filmów dotykających problemu narkomanii, gdyż jest to autentyczne poważne zagrożenie, dlatego dużo osób nie będzie mogło zrozumieć, czemu akurat "Requiem dla snu" jest takim wyjątkowym obrazem?! Oczywiście, ja sama widziałam już kilka filmów traktujących o tej tematyce, ale ten naprawdę jest inny. Jego głównym celem nie jest kolejny wykład skierowany do młodzieży, jak to źle popaść w nałóg, jak wielkie może on mieć konsekwencje i jak bardzo może zagrozić naszemu życiu i zdrowiu. To obraz, który ma głębszą i ciekawszą motywację, nie jest krzykiem na oślep, jest wymierzony we wszystkich. Ma na celu sprowokować wszystkich ludzi do myślenia: młodych i starych, zagrożonych problemem narkomanii i tych, którym nawet to słowo jest obce. "Requiem dla snu" ma skłonić do refleksji, ma wzbudzić emocje, wgryźć się w psychikę, by obraz, który stworzył Aranofsky był nie tylko przestrogą, ale i nauką oraz wskazówką na dalsze życie. Dlatego reżyser tak dokładnie odtworzył stany świadomości i podświadomości narkomanów, pokazał ich wyimaginowany i zdeformowany świat, który wcale nie jest dobrym i przytulanym miejscem, ale przestrzenią, w której wszystko może się zdarzyć, wszystko może zagrozić, targnąć na życie.

Dużym atutem filmu jest całkowite wyeliminowanie jakichkolwiek komentarzy tak, że nic nie jest narzucone z góry, ale sam widz może wyciągać własne wnioski, snuć swoje indywidualne refleksje. Nie ma patetycznych nakazów i przestróg typu: "Narkotyk zabija"- nikt tego głośno nie mówi, ale nie musi, gdyż obraz jest na tyle wymowny, że sam wystarcza. Oglądając kolejne sceny filmu ma się wrażenie, że razem z bohaterami wkracza się w kolejne etapy ich uzależnienia i "upodlenia" za razem, obrazy te są bardzo ekspresywne, silnie oddziałują na naszą psychikę, nie da się być wobec nich obojętnym. Są sytuacje, które jakby miały zapowiadać jakąś odmianę okrutnego losu postaci filmu, zdają się przepowiadać pomyślne rozwiązania, ale kiedy przychodzi, co do czego, to rezultaty okazują się kolejny raz niekorzystne i przerażające.

"Requiem dla snu" jest filmem przerażającym i wstrząsającym, ale nie można go uznać za całkowicie pesymistyczny, gdyż skłania do konstruktywnych refleksji, działa na umysł i każe analizować sytuacje ukazywane, zastanawiać się, jak można by zmienić życie, jak wyrwać się ze szpon nałogu.

Problem, który porusza jest wciąż, a raczej zwłaszcza dziś aktualny, a problem zagubienia, samotności jest problemem ponadczasowym, który zawsze będzie istniał, i w każdym następnym pokoleniu znajdą się ludzie, którzy będą się z tym borykać i szukać złotego środka na wyrwanie się z niego.

Gorąco zachęcam wszystkich do oglądnięcia tego obrazu, choćby po to, by przekonać się, że w dobie bzdurnych hollywoodzkich premier raz na jakiś czas można trafić na niesamowite kino, które porusza do głębi, skłania do przemyśleń i na dłużej zapisuje się w psychice.