Jakiś czas temu moja klasa oglądnęła wspólnie w ramach lekcji języka polskiego filmową adaptację utworu wielkiego polskiego poety- Czesława Miłosza pod tytułem: "Dolina Issy", nakręconą pod reżyserią Tadeusza Konwickiego. Musze stwierdzić, że był to z całą pewnością pierwszy film, który wywołał w naszej klasie bardzo różnorodne odczucia i emocje, i wszyscy mieli coś do powiedzenia w dyskusji na jego temat. Oczywiście przed obejrzeniem ekranizacji mieliśmy za zadanie przeczytać utwór Miłosza, przyglądnęliśmy się także bliżej jego życiorysowi innej twórczości, zapoznaliśmy się także z recenzjami i opiniami na temat "Doliny Issy" wydawanych przez najróżniejszych krytyków i dziennikarzy, ale dopiero obejrzenie adaptacji pobudziło nas tak naprawdę i skłoniło do refleksji i konstruktywnego myślenia. Właściwie cały czas znajduje się pod jakimś wpływem, oddziaływaniem tematyki i sytuacji ukazanych w filmie Konwickiego, ale mając na uwadze konieczność obiektywnego spojrzenia na daną rzecz w recenzji, postaram się ograniczyć swoje emocje do minimum i kierować się faktami, informacjami a nie własnymi odczuciami.

To, że sam polski pisarz i poeta- Konwicki zajął się ekranizacją dzieła Miłosza nie jest bez znaczenia i stanowi to od razu pewną wskazówkę interpretacyjną. Otóż Konwicki wywodzi się z tych samych obszarów, co Czesław Miłosz, te same miejsca, ziemia, krajobrazy są mu bliskie, do nich podobnie jak Miłosz tęsknił, im chciał "wybudować pewnego rodzaju pomnik", gdyż treść "Doliny Issy" można by opisać jako słowny zapis, opis faktycznego i realnego miejsca, pewnej rzeczywistości. Akcja utworu Miłosza rozgrywa się na Litwie, w okolicach rzeki Issy, w niewielkiej mieścince, jednakże Konwicki wraz ze swoją ekipą filmową realizował zdjęcia na terenie naszego kraju. Ale to nie ma w sumie większego znaczenia, gdyż reżyser znakomicie dopasował widoki, krajobrazy, pejzaże do tych, o których pisał Miłosz, i choć sam nie zdołał zagościć na terytorium państwa, które tak ukochał, poprzez swoje urokliwe ujęcia w sposób symboliczny oddał jego powab, barwę, piękno, to wszystko, co wzbudzało tęsknotę zarówno u Miłosza, jak u niego.

Wiadome jest, że większa część opinii widza na temat danego filmu zależy od obsady aktorskiej, i to niekoniecznie nawet od tego, żeby w danej ekranizacji znalazła się sama czołówka plejady aktorskiej, gwiazdy, ale po prostu ludzie, którzy zagrają w dobry sposób, mimo młodego wieku czy nieznanego nazwiska zaprezentują świetna grę w filmie, pokażą swój talent i kunszt. W przypadku adaptacji Konwickiego spotykamy doskonałych, znanych już polskich aktorów, starych bywalców zarówno świata filmowego, jak i teatralnego. W kluczowej roli Magdaleny wystąpiła doskonała polska aktorka- Anna Dymna natomiast w pozostałych rolach zobaczymy tak świetne postaci jak: Maria Pakulnis, Danuta Szaflarska, Ewa Wiśniewska, Jerzy Kryszak czy też Edward Dziewoński. Swoją rolę w filmie odegrali również: Zygmunt Konieczny, który zajął się skomponowaniem muzyki na potrzeby przedsięwzięcia Konwickiego a także Jerzy Łukasiewicz, który był autorem tak ważnych dla wymowy filmu: zdjęć.

Najistotniejsze w "Dolinie Issy" Konwickiego, zresztą podobnie jak było w jej literackim pierwowzorze są krajobrazy, widoki, słowem niezniszczona przez człowieka i cywilizację przyroda, jej piękno, dzikość, siła, urok, powab i niesamowita barwność. Konwicki widać włożył dużo swych sił, by stworzyć tak urokliwy obraz, by chwycić widza za serce, demonstrując mu coś, co w rzeczywistości niemalże już nie istnieje, gdyż wszelkie miejsca naturalne są wciąż zanieczyszczane, bezczeszczone, zmieniane na wielkie aglomeracje czy też metropolie. Wiadomo, że coś, czego nie ma okazji widzieć się na co dzień, coś co jest dla nas nieznane, budzi zawsze zachwyt, zaciekawienie, wzrusza i tak też dzieje się w przypadku obrazów przedstawionych w adaptacji filmowej Konwickiego. Została tu ukazana natura jakby wręcz jeszcze pierwotna, czysta, naturalna i nieskalana działalnością człowieka, co musi urzec, zwłaszcza mieszczucha odzwyczajonego nawet od widoku drzew. Zaskakuje też dlatego, że nawet ci, którzy kochają przyrodę, uwielbiają z nią obcować, przedkładają weekend na łonie natury nad rozrywkami miejskimi zdają sobie doskonale sprawę z tego, jak trudno dziś, w dwudziestym pierwszym wieku odnaleźć jakiś tajemniczy, dziki, ponętny zakątek, gdyż niestety człowiek zdobywa wciąż więcej i więcej, ograbia przyrodę z jej prywatności i "czystości" i na każdym kroku zostawia ślady swego urzędowania.

"Dolina Issy" odmalowuje przed czytelnikiem/widzem obraz egzystencji w małej prowincjonalnej mieścinie na Litwie, pokazuje wszystkie zalety i wady takiego życia, ukazuje, że czasem może wydać się one męczące, nużące, pełne nudy i dobijającej monotonii, ale z drugiej strony jest pełne spokoju, harmonii, pozbawione szaleństwa. Jest to wspaniały obraz symbiozy tych prostych ludzi z otaczającą ich przyrodą, są oni przekonani, że to nie ona jest dla człowieka, ale człowiek dla niej i żeby przeżyć musi szanować naturę. To, że miasteczko leży pośród łąk i lasów, nie jest dla tych ludzi przeszkodą, gdyż oni zdają sobie sprawę, że gdyby tego wokół nie było, to oni nie mogliby żyć. To nie tylko piękny krajobraz, miejsce wypoczynku i relaksu, to dla nich niezbędny składnik ich egzystencji, który jest konieczny do przetrwania i właściwego funkcjonowania. Nie ma tu konfliktów: człowiek- przyroda, ludzie zdają sobie sprawę, że są uzależnieni od jej kaprysów, od jej jestestwa, ale nie przeszkadza im to w życiu, są do tego przyzwyczajeni, tak zostali wychowani i taką wiedzę przekazują swojemu potomstwu.

Ponadto nie tylko przyroda jest tu urzekająca, wręcz hipnotyzująca. Konwicki rewelacyjnie odtwarza drugi, istotny dla dzieła Miłosza aspekt a mianowicie kulturę, tradycję i obyczaje ludności tego małego miasteczka. Wraz z ich prastarą religią i zwyczajami. Można zobaczyć tu przesądy, zabobony, w które wciąż wieśniacy wierzą i przestrzegają, jakieś tajemnicze, pewne mistycyzmu zakątki, miejsca, tereny kultów, czasem pojawi się jakaś mara, zjawa, duch, która symbolizuje coś dobrego lub złego, ale nie wzbudza to strachu i lęku zagłębiającego się w tą rzeczywistość, widz powinien raczej odczuć przyjemne podniecenie, zafascynowanie, ciekawość i pewnego rodzaju podziw dla zaskakującego trybu życia, zakorzenienia w prastarych obyczajach, oparciu się nowoczesności.

Dodatkowo fabuła filmu zawiera w sobie nie tylko tą materię związaną z życiem społecznym tego miasteczka i jej ludności, ale wprowadza elementy psychologiczne a nawet filozoficzne, co sprawia, że stworzony przez Konwickiego, a wcześniej Miłosza, obraz staje się całościowy i pełny a nie tylko wybiórczy. Warstwa psychologiczna realizuje się chociażby poprzez ukazanie choroby psychicznej jednego z bohaterów- Baltazara i ciągłe jej pogłębianie się.

Pomiędzy te wspaniałe krajobrazy, przedstawienia prastarej religii Konwicki wplótł sceny pokazujące postać wypowiadającą wiersze wielkiego poety- Miłosza, to ciekawy zabieg, przypomina o autorze pierwowzoru literackiego tego filmowego dzieła, ale mogę zaryzykować stwierdzenie, że to nieco burzy ciągłość akcji, stanowi taką filmową retardację, niepotrzebnie, moim zdaniem, przerywa bieg wypadków, zakłóca ukazywane obrazy. Konwicki miał zapewne na celu chęć unaocznienia dwóch zupełnie różnych, całkiem kontrastowych światów, i do tego recytacja wierszy poety bardzo się nadawała, tylko, że ja miałam wrażenie, że te sceny zupełnie niepotrzebnie wybijają mnie z jakiegoś rytmu, rozbijają moje skupienie, więc ja osobiście zakwalifikuje ten pomysł reżysera do wad jego "Doliny Issy", aczkolwiek jestem przekonana, że wielu może go uznać za bardzo interesujący i trafny zabieg.

Bardzo niezwykły był innych chwyt Konwickiego: ponieważ większość fabuły tej ekranizacji zastała oparta na wspomnieniach poety, to reżyser odznaczył te sceny poprzez taki pomarańczowy filtr, kolorystykę sugerujący, że dane treści liczą sobie już kilkanaście lat, mogą być nieco zatarte, zamazane, niezbyt dokładne, co daje ciekawy efekt, jest niezwykle sugestywne w odbiorze.

Moim zdaniem przedsięwzięcie Konwickiego wyszło całkiem nieźle i dobrze spełnia rolę filmowej ekranizacji znakomitej i bardzo wysoko ocenianej powieści Czesława Miłosza. Dla zasady można by się przyczepić do muzyki filmowej, jej pewnych niedociągnięć, złego momentami brzmienia oraz niezbyt dokładnych zdjęć, to znaczy w ich technicznym wymiarze, ale jest to wynik tego, że kilkanaście lat temu polskie kino nie dysponowało takimi możliwościami jak obecnie, więc nie było szans na idealny montaż, choć całościowo film Konwickiego i tak nie razi jakimiś bardzo widocznymi niedociągnięciami. Można stwierdzić, że jeżeli zna się powieść Miłosza, pamięta i rozumie jej treść i płynące z niej przesłanie, to warto oglądnąć ekranizację Tadeusza Konwickiego, gdyż wówczas nasz obraz "Doliny Issy" jako powieści zostanie znakomicie dopełniony przez filmową adaptacje, co ułatwi nam wyciąganie wniosków oraz kontemplację zawartych w nim treści.