Na samym początku listopada 2003 roku nasza nauczycielka języka polskiego zaproponowała naszej klasie wyjście do kina na ekranizację szkolnej lektury- "Starej Baśni" Kraszewskiego wyreżyserowanej przez Jerzego Hoffmana. Ponieważ film ten był już od kilku dni wyświetlany i towarzyszyła mu pozytywna opinia mieliśmy ochotę przekonać się jak Hoffamnowi wyszło przeniesienie prozy na filmowy obraz. Znaliśmy wszakże nazwisko Hoffmana, jako jednego z czołowych polskich reżyserów, dlatego chętnie zgodziliśmy się na wyjście klasowe na tą adaptację. Musze jednak przyznać, że sam osobiście nie lubię filmów, które są ekranizacjami lektur szkolnych, gdyż najczęściej takie filmy nie wnoszą nic ciekawego, są mniej lub bardzie udaną kopią lektury i są zrealizowane z myślą o wielkim zysku, bo przecież dużą publicznością w takim wypadku jest zawsze szkolna młodzież, która chętniej obejrzy film niż przeczyta książkę. Ale muszę stwierdzić, że to, co zobaczyłem w kinie bardzo pozytywnie mnie zdziwiło. Hoffman wykonał wielką pracę i stworzył bardzo ambitny obraz.

Świetnym pomysłem reżysera było opowiedzenie widzowi baśni. Tak, to może zaskakujące, ale sam Hoffman występuje tu w roli narratora, przenosi nas do odległych czasów dziewiątego wieku naszej ery. Ten reżyser wielokrotnie wypowiadał się o uczuciu, jakim darzy historię Polski, a zwłaszcza tą jej część dawniejszą, więc jego ekranizacja pod tytułem: "Stara baśń- kiedy słońce było bogiem" jest z pewnością wspaniałym hołdem dla owego uczucia, umiłowania bajecznych dziejów naszej ojczyzny. Ekranizacja powieści Kraszewskiego nie jest może zbyt wierna swemu literackiemu pierwowzorowi, ale za to jest świetną filmową produkcją, która po prostu bazuje w znacznej części na literackiej "Starej baśni".

Wszystko dzieje się w dziewiątym wieku naszej ery, na dawnym terytorium państwa polskiego, które jest zasiedlone przez różne słowiańskie plemiona. Nad nimi władze sprawuje okrutny Popiel (którego postać odtwarza Bohdan Stupka) wraz ze swoją przebiegłą i despotyczną kochanką (Małgorzatą Foremniak). Obydwoje dążą do tego by ich władzę przejął następnie ich syn, co próbują osiągać nawet poprzez mordy i poniżenie innych członków rodu Popiela, którzy mogli by pokrzyżować im plany. Chęci Popiela poznaje Piastun (grany przez Daniela Olbrychskiego), dowódca drużyny książęcej, oraz wychowawca prawowitych następców księcia, który targany gniewem i niechęcią do skorumpowanego przez kobietę księcia emigruje z własnej ojczyzny, by odsunąć się od niemoralnych zachowań i czynów swojego władcy. Popiel nie zamierza popuścić Piastunowi, chce go, czym prędzej sprowadzić z powrotem, dlatego wysyła w pogoń za nim swoich kamratów, by dobrowolnie lub siłą przywieźli Piastuna do jego pałacu. Na szczęście na drodze Piastuna pojawia się Ziemowit Piastowic (w tej roli Michał Żebrowski), szlachetny i prawy człowiek, który po wieloletnim okresie przebywania wśród Wikingów powraca w rodzime strony i ratuje Piastuna przez pościgiem wysłanym przez Popiela. Obydwoje znajdują schronienie w domu Wisza, gdzie Ziemowit poznaje Dziwę ( Marina Aleksandrowa), w której (ze wzajemnością) się zakochuje, jednakże dziewczyna została poświęcona przez ojca na służbę kapłanki w świątyni na cześć Światowida.

Realizacja tego filmu wzbudzała bardzo wiele emocji. Wychwalono całą ekipę pracującą nad ekranizacją i zapewniano, że będzie to przełomowe dzieło dla polskiej kinematografii, gdyż wszystkie sceny zostaną nakręcone w Polsce, i przy pomocy polskich specjalistów. Niestety według mnie sceny, w których użyto komputera, animacji nie są na dużym poziomie, rażą swoją sztucznością i brakiem koordynacji, korelacji z innymi. Widać w nich brak obycia ich twórców z takimi technikami (na przykład zbyt "soczysta" zieleń lasów, która jest zbyt nienaturalna, światło słoneczne, które jest zbyt jaskrawe i zakrywa swym blaskiem praktycznie całą inną kolorystykę, gra chmur, która całkowicie odbiega od naturalnego i rzeczywistego kłębienia się chmur na naszym niebie, czy też uderzenie pioruna w Popiela- zbyt teatralne, przesadzone). Ale cóż, i tak gratuluje odwagi i chęci stworzenia filmu od początku do końca dzięki rodzimym możliwościom.

Mimo paru uwag, dotyczących przede wszystkim technicznej strony, film mi się podobał. Niedociągnięcia było rekompensowane przez ciekawą fabułę, interesujące ujęcie przez Hoffmana powieści i tematyki w niej występującej. Doskonale zostali dobrani aktorzy przez reżysera, świetnie nadają się do odgrywanych postaci. Hoffamnowi udało się barwnie i ciekawie odtworzyć zamierzchłe czasy, ożywić starodawne legendy, ukazać ten świat bajeczny, o którym nic pewnego nie wiemy, a który zapisał się właśnie w najróżniejszych opowieściach, legendach, baśniach.

Naprawdę mogę wszystkich szczerze i gorącą zachęcić do oglądnięcia tej ekranizacji, na pewno nie będzie to stracony czas czy źle wydane pieniądze, bez względu na wiek i preferencje gatunkowe, znajomość lub jej brak w przypadku oryginału literackiego. Nikt na "Starej baśni" w ujęciu Hoffmana nie powinien się nudzić!!!