Wraz z kilkoma przyjaciółmi wybrałem się na premierę "Pana Tadeusza", wyreżyserowanego przez Andrzeja Wajdę. Film przyciągnął do kina olbrzymią liczbę widzów, większość z nich stanowiła młodzież ze szkół podstawowych i średnich. Wszyscy zgromadzeni oczekiwali rozpoczęcia projekcji z dużym zainteresowaniem. Niebawem na wielkim ekranie pojawiły się pierwsze filmowe sceny. Po niespełna trzech godzinach wyszliśmy z sali kinowej. Zdania odbiorców na temat kompozycji Wajdy były różne, część z nich twierdziła, że "Pan Tadeusz" zostanie wkrótce ogłoszony jedną z najlepszych produkcji w historii polskiej kinematografii, natomiast inni uważali, że znany reżyser nie wykazał się w tym przypadku dużym talentem i stworzył dzieło mało realistyczne i znacznie różniące się od literackiego pierwowzoru.
Chciałbym przedstawić swoją opinię na temat filmowej adaptacji najsłynniejszego dzieła Adama Mickiewicza.
Swoją recenzję postanowiłem rozpocząć od porównania dzieła Andrzeja Wajdy z 1999 roku z inną produkcją kinową powstałą w tym samym czasie - "Ogniem i mieczem", którą wyreżyserował Jerzy Hoffman. Jeszcze przed pojawieniem się obu filmów na ekranach kin, wywoływały duże poruszenie w społeczeństwie polskim. Miały na to wpływ kampanie reklamowe zorganizowane na szeroką skalę w prasie, radiu i telewizji, mające na celu ich wypromowanie wśród potencjalnych odbiorców. Po premierach "Pana Tadeusza" i "Ogniem i mieczem" w mediach rozpoczęły się dyskusje na temat wrażenia jakie wywarły na młodszych i dorosłych widzach. Produkcje stanowiły dla siebie dużą konkurencję, pojawiły się spory dotyczące wartości warstwy artystycznej i przedstawienia treści w obydwu kompozycjach.
Moim zdaniem zdecydowanie lepiej zaprezentował się "Pan Tadeusz". Został wyposażony przez twórców w duży ładunek emocjonalny, potrafi wywoływać bardzo skrajne uczucia - od radości aż po głęboki smutek. Składa się z niesamowicie wykonanych zdjęć. Poszczególne ujęcia według mnie bardzo dobrze oddają klimat przyrody na terenach dziewiętnastowiecznej Polski i Litwy, ponadto ukazują charakter społeczności żyjącej w tamtych czasach. Dekoracje przygotowane przez scenografów przedstawiają się bardzo realistycznie a postaci są niezwykle żywe i posiadają bogate wnętrze. Aktorom udało się ożywić bohaterów obszernej kompozycji epickiej Mickiewicza i ukazać właściwe im piękno. Film Jerzego Hoffmana jest dobrze zrobiony, fabuła jest ciekawie skonstruowana, akcja bardzo dynamiczna. Wydaje mi się jednak, że twórca skoncentrował się przede wszystkim na nakręconych z olbrzymim rozmachem scenach batalistycznych. Na plan pierwszy wysuwają się wojenne przygody bohaterów, na których tle wszystkie inne elementy dzieła wypadają raczej blado. Dialogi są po prostu inscenizowane, postaci nie są tak wyraziste jak w dziele Andrzeja Wajdy.
Skoncentruje się teraz wyłącznie na "Panu Tadeuszu". Już pierwsze sceny zrobiły na mnie duże wrażenie. Reżyser powoli wprowadza widza w nastrój filmu, ukazuje z wielkim pietyzmem i drobiazgowością obyczaje społeczności szlacheckiej i zaściankowej oraz warunki życia w dawnej Polsce. Stopniowo zapoznajemy się z postaciami pierwszoplanowymi, których losy będą determinowały akcję filmu. Zachwycają wspaniałe zdjęcia świata przyrody, bujnej roślinności w borach i na łąkach nieopodal Soplicowa. Są naprawdę wykonane bardzo dobrze, olbrzymie brawa należą się scenarzystom. Z pewnością w przygotowanie odpowiedniej scenerii musieli włożyć ogromnie dużo pracy i poświęcić mnóstwo czasu. Akcja "Pana Tadeusza" jest dobrze skomponowana, podczas seansu nie można się nudzić. Koncentruje się przede wszystkim wokół jednej postaci. Film opowiada o losach Księdza Robaka (wcześniej Jacka Soplicy), który w przeszłości popełnił wielką zbrodnię. W wielkim gniewie dopuścił się morderstwa, uśmiercił zamożnego arystokratę - Stolnika Horeszkę, sprawującego pieczę nad zamkiem w Soplicowie. Stało się tak dlatego, że wpływowy magnat odmówił mu ręki swojej córki Ewy. Morderstwa dokonał będąc w obłędzie, wywołanym przez niemożność spotykania się z ukochaną. Z czasem uświadomił sobie powagę swojego czynu, postanowił potajemnie opuścić Soplicowo i wstąpić do zakonu. Wybrał życie w samotności, przez wiele lat przebywał w odosobnieniu. Nękany przez olbrzymie poczucie winy, któregoś dnia zdecydował się opuścić klasztor i jakimś sposobem odkupić popełnioną zbrodnię. Wstąpił do wojska, służył w oddziałach pod wodzą Napoleona Bonaparte i zasłużył się w walce. Objął funkcję posłańca Polaków przebywających na emigracji i dostarczał im informacji z kraju. Aktywnie uczestniczył w odśrodkowych działaniach przeciwko zaborcom w okupowanym kraju. Bohatera poznajemy w momencie, kiedy przebywa on w swojej rodzinnej miejscowości - Soplicowo. Długie lata spędzone na froncie znacząco zmieniły jego wygląd, gdy przybył na wieś nie został rozpoznany przez swoich najbliższych ani nikogo z członków lokalnej społeczności. Niemalże do końca filmu pozostaje anonimowy, rezygnuje z kontaktów ze swoim ukochanym bratem - Sędzią, właścicielem dworku w Soplicowie i w pełni poświęca się walce o niepodległość kraju. Pragnie zorganizować powstanie wśród szlachty i ludu, swój zamysł wciela w życie. Podczas zamieszek zostaje śmiertelnie ranny. Na łożu śmierci ujawnia swoją tajemnicę. Otrzymuje przebaczenie od najbliższego przyjaciela Stolnika Horeszki - Klucznika Gerwazego. W rolę postaci pierwszoplanowej wcielił się Bogusław Linda. W filmie wystąpili najbardziej znani aktorzy polskiego kina i sceny teatralnej, m. in. Daniel Olbrychski (Gerwazy), Andrzej Seweryn (Sędzia), Grażyna Szapołowska (Telimena), Michał Żebrowski (Pan Tadeusz), Marek Kondrat (Hrabia) i inni. Młodziutką Zosię zagrała debiutująca na wielkim ekranie - Alicja Bachleda-Curuś.
Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że zespół aktorki, który do filmu zorganizował Andrzej Wajda, znakomicie uporał się z bardzo trudną, mickiewiczowską frazą. Tekst rozdzielony między artystów miał formę wierszowaną, został zaczerpnięty bezpośrednio z literackiego pierwowzoru, reżyser wprowadził jedynie nieznaczne zmiany, polegające na częściowym skróceniu partii dialogowych - pozostawienie tekstu bez zmian było niemożliwe, całość trudno byłoby zamknąć w ograniczone ramy czasowe produkcji filmowej. Dialogi między postaciami "Pana Tadeusza" prezentują się wspaniale. Bardzo dobrze ukazują, jak bardzo zmienił się język polski od czasów szlacheckich. Aktorzy wykazali się w tym wypadku wielkimi umiejętnościami inscenizacyjnymi. Swobodnie posługują się archaicznym stylem mowy, wypowiedzi dopełniają mimiką i gestykulacją.