27 marca 2002 roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu miała miejsce premiera spektaklu w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, która oparta jest na wybitnym dziele Stanisława Wyspiańskiego pod tytułem: "Wesele".

Na kilka dni przed premierą na oficjalnej stronie internetowej tego teatru pojawił się tekst, który może posłużyć za najtrafniejszą reklamę tej sztuki, a który wyszedł spod pióra Rafała Węgrzyniaka, wybitnego znawcy twórczości Wyspiańskiego i autora miedzy innymi: "Encyklopedii Wesela", napisał on, iż: "Po dwudziestoletniej przerwie tak mieszkańcy Wrocławia ("Wesele" w reż. Igora Przegrodzkiego w Teatrze Polskim w 1981), jak i sam reżyser ("Wesele" w reż. Mikołaja Grabowskiego w 1981 w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie) 27 marca 2002 spotkają się z arcydramatem Stanisława Wyspiańskiego. Po stu latach od krakowskiej prapremiery dramat młodopolskiego artysty o ślubie inteligentna z chłopką nadal pozostaje najbardziej przenikliwym Polaków portretem własnym.

Mówiąc o współczesnym Polaku nie sposób zlekceważyć pamięci o przeszłości i tradycji kulturalnej, która go ukształtowała. "Nie trzeba wprowadzać do Wesela współczesnych motywów. Wystarczy wysłuchać się uważnie w rozmowy i zwierzenia postaci, aby odnaleźć w nich dzisiejsze niepokój i rozterki, nadzieje i obawy"

Ja na ten spektakl wybrałem się wraz z moją klasą i naszą polonistką oraz dużą częścią całej naszej szkoły, gdyż takiego wydarzenia nie można by było przegapić. Właściwie muszę się przyznać, że było to dla mnie o tyle ciekawe doświadczenie, że nigdy w naszym wrocławskim Teatrze Polskim nie byłem, więc przy okazji miałem szansę zobaczyć ten gmach od wewnątrz. I tu od razu przyjemne zaskoczenie, gdyż teatr okazał się miejscem przyjaznym i pogodnym, urządzonym w sposób subtelny, elegancki i nowoczesny. Pewnym zawodem było to, że kawiarnia funkcjonująca w tym miejscu była akurat zamknięta a nam do rozpoczęcia sztuki pozostało jeszcze trochę wolnego czasu, który trzeba było w jakiś sposób wykorzystać. Z braku możliwości degustacji napojów w teatralnej kawiarni pogrążyłem się w wędrówce po dostępnych dla publiczności korytarzach, których ściany są przyozdobione najróżniejszymi fotografiami przedstawiającymi aktorów na stałe związanych z tym miejscem, ale i tych, którzy występowali tu gościnnie. Są także zdjęcia z różnych spektakli, które były odgrywane na deskach tego teatru między innymi w poprzednim sezonie teatralnym. Kiedy do rozpoczęcia przedstawienia zostało już tylko dziesięć minut wraz z polonistką udaliśmy się już do sali, by usadowić się na przysługujących nam miejscach i by później nie robić już szumu i zamieszania. Muszę przyznać, że i ta część teatru była ładnie odnowiona i nowocześnie urządzona, tak, że aż miło było rozglądnąć się dookoła. Jednak niestety jeden drobny szczegół przykuł moją uwagę i to właściwie zaraz po zajęciu mojego miejsca, chodzi oczywiście o fotele, które nie były najwygodniejszymi, na jakich siedziałem, a ponadto były niezwykle ciasno zamontowane, jakby architekci chcieli zaoszczędzić jak najwięcej miejsca, gdyż siedząc w moim krzesełku stykałem się ze wszystkimi osobami ze mną są siadującymi, i to nie tylko z tymi po bokach, ale i z tymi, którzy zajmowali miejsca przede mną i za mną. Było to lekko uciążliwe i od razu przywodziło na myśl zatłoczony autobus miejski tak około godziny szesnastej, kiedy jest w nim największy tłok. No, ale cóż, chcąc się ukulturalniać trzeba czasem znosić pewne niedogodności. Tymczasem kurtyna podniosłą się dokładnie o tej godzinie, na która początek przedstawienia został zaplanowany…

Fabuła "Wesela" Wyspiańskiego została oparta na małżeństwie, które było w dziewiętnastym wieku rażącym mezaliansem, choć trzeba przyznać, że ten motyw nie jest wielką nowością w polskiej literaturze, gdyż wielu autorów opierało na nim swoje utwory. Jak może łatwo zasugerować tytuł, akcja sztuki rozgrywa się podczas wesela, które faktycznie miało miejsce 20 listopada 1900 roku, i którego świadkiem był autor dramatu- Stanisław Wyspiański. Z niego właśnie pisarz zaczerpnął pomysł na swój utwór i wiele postaci, które pojawiają się w dramacie mają cechy lub rysy postaci, które zagościły w domu Tetmajera, w którym miała miejsce weselna uroczystość. Tak oto Pan Młody, który jest kluczowym bohaterem dramatu to w rzeczywistości postać Lucjana Rydla, człowieka należącego do inteligencji dziewiętnastowiecznego Krakowa a jego wybranka- Panna Młoda, to nikt inny jak Jadwiga Mikołajczykówna- prosta wiejska dziewczyna pochodząca z rodziny chłopskiej, mająca jeszcze dwie siostry. Co ciekawe, nie pierwsza Jadwiga zdecydowała się na takie zamążpójście, które znacznie nobilitowało ją w drabinie społecznej, bo już wcześniej Anna, starsza panna Mikołajczykówna poślubiła Włodzimierza Tetmajera, który w sztuce Wyspiańskiego pojawia się zakamuflowany w postaci Gospodarza, a który był poetą i artystą a także przyrodnim bratem największego liryka młodopolskiego- Kazimierza Przerwy- Tetmajera.

"Wesele" nie opiera się jednak wyłącznie na trudnościach i konfliktach społecznych, jakie powstały pod koniec dziewiętnastego wieku. Jego przesłanie i wymowa jest dużo głębsza, gdyż dotyczy polskiego jestestwa, tożsamości narodowej, po prostu polskości, a nawet jej powolnego zaniku. Można powiedzieć, że w pewnych momentach sytuacje przedstawiane są komiczne, ale gdy przeanalizuje się je bliżej okaże się, że uśmiech, jaki wywołuje w nas autor sztuki, to uśmiech ironiczny, cyniczny, który budzi niepokój, obawę, lęk, jakie na przykład może sprowokować karykatura widziana w wesołym miasteczku w pałacu luster.

W sztuce są obecne także elementy pozaziemskie, pewnego rodzaju widziadła i duchy, które pojawiają się w drugiej części a które mają charakter symboliczny, są wykładnikiem pewnych wartości, prawd, morałów, jakie Wyspiański wygłasza wobec swoich odbiorców. Są to pewnego rodzaju projekcje jakiś "grzechów" inteligenckiej warstwy i najczęściej to właśnie jej przedstawicielom się pokazują, choć jeden z upiorów prześladuje też chłopskiego bohatera. Ogromne znaczenie dla wymowy całego dramatu ma także postać Chochoła, który dwukrotnie pojawia się w akcji utworu. Czemu jest taki ważny? A z czym kojarzy się chochoł? Z dużą ilością splecionej ze sobą słomy, która też ma swoje odpowiednie konotacje, z zupełnym brakiem pomyślunku, biernością, a tu okazuje się, że właśnie on ma władzę na przykład nad prostym chłopakiem- Jaśkiem, który symbolizuje większość polskiego narodu, i zawraca mu w głowie, tak, że ten nie wywiązuje się z obowiązku nałożonego na niego przez Gospodarza, gubi wartościowy złoty róg, który miał pobudzić Polaków do działania, do aktywności. Jest to aluzja do bierności i braku solidarności Polaków, których ojczyzna od dłuższego czasu została pozbawiona wolności, nie miała swego terytorium, gdyż ziemie zagrabili zaborcy, a obywatele nie umieli się zjednoczyć by iść jej na ratunek. Wyspiański wytyka Polakom brak umiejętności zorganizowania wspólnego pospolitego ruszenia, rebelii przeciwko najeźdźcy, za co winę ponosili wszyscy, zarówno Ci, którzy wywodzili się z warstwy wyższych, z inteligencji, jak i Ci, którzy byli zwykłymi, prostymi chłopami. Winą był egoizm, samolubstwo, myślenie tylko i wyłącznie o własnym, prywatnym interesie. Tą bierność całego społeczeństwa w "Weselu" obrazuje konkretnie Gospodarz i Jasiek, którzy zbagatelizowali swoje powinności, nie stanęli na wysokości zadania, zaprzepaścili kolejną szansę na wolność. A zadanie przed nimi postawione wcale nie było takie trudne. Gospodarz otrzymał od widma "Złoty róg", którym rano miał dać sygnał do walki, do ruszenia dmuchając w niego trzykrotnie, jednak on wywinął się od tego przekazując ten symboliczny rekwizyt nieroztropnemu chłopcu, który zapodział go gdzieś schylając się po czapkę ozdobioną pawimi piórami, która spadła mu z głowy. Jak widać wszystko jest tu nasycone wymownymi symbolami, jak na przykład "pawie pióra", jednakże najbardziej wymowna i dosadna jest scena końcowa, w której Jasiek znajduje się w całkowitej hipnozie przeprowadzonej na nim przez Chochoła, słucha go i błyskawicznie spełnia każde jego polecenie, jest jego sługą i wprowadza wszystkich zgromadzonych w rytmiczny, monotonny, naznaczony marazmem i biernością taniec, nazwany później chocholim. To taniec, który jest całkowicie schematyczny, pozbawiony życia, werwy, to taniec niewolników, którzy nie mają nic do powiedzenia, są bierni i przegrani, niezdolni do jakiegokolwiek działania. Całą tę scenę znakomicie podsumowuje słynny cytat z "Wesela": " Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się ino sznur".

Moim zdaniem wszyscy aktorzy, którzy wystąpili w sztuce zagrali na bardzo wysokim poziomie, doskonale odtworzyli role, które zostały im powierzone, a przede wszystkim, co dla mnie osobiście jest dokonaniem fenomenalnym wspaniale opanowali swoje kwestie tak, że obecność suflera była im w ogóle nie potrzebna. Być może czasami zdarzało im się wypowiedzieć swe kwestie zbyt cicho, tak, że w dalszych rzędach nie były słyszalne, ale nie było to nagminne i nie powodowało utraty istotnych wypowiedzi. W sztuce wystąpili: Danuta Balicka, Magdalena Biegańska (PWST), Monika Bolly, Dominika Figurska, Klaudia Kąca (PWST), Grażyna Krukówna, Aleksandra Popławska (gościnnie), Teresa Sawicka, Agata Skowrońska, Katarzyna Strączek/Iwona Kucharzak (PWST), Aldona Struzik, Halina Śmiela-Jacobson, Zygmunt Bielawski/Zbigniew Lesień, Adam Cywka/Marcin Czarnik, Marian Czerski, Ireneusz Czop (gościnnie), Michał Chorosiński (gościnnie), Krzysztof Dracz, Krzysztof Dziób (gościnnie), Mariusz Kiljan, Robert Koszucki (gościnnie), Igor Kujawski, Cezary Kussyk, Tomasz Lulek, Ferdynant Matysik, Stanisław Melski, Henryk Niebudek, Paweł Okoński/Jan Blecki, Edwin Petrykat, Miłogost Reczek, Marek Ryter, Jerzy Schejbal, Andrzej Wilk, Wojciech Ziemiański.

Całość trwała ponad dwie godziny, dlatego mniej więcej w połowie zostało zrobiona przerwa, by zarówno aktorzy, jak widzowie mogli odetchnąć, w przypadków widzów wchodziło w grę rozprostowanie nóg i skorzystania z toalety. Praktycznie wszystko było dobrze, oprócz jednej rzeczy, która mnie raziła, i nie były to wcale niewygodne krzesła, na których siedzieliśmy, ale publiczność zgromadzona w teatrze. Widać, bowiem było, że większą jej część stanowią uczniowie a nie wytrawni teatromani oczy świadczyło ich niewłaściwe zachowanie. Młodzież nie miała ochoty skupić się na przedstawieniu, bardziej interesowały ich wzajemne dyskusje, które powodowały nieustanny szum na widowni i zapewne denerwowało samych aktorów. Przez to nie było odpowiedniej atmosfery sprzyjającej kontemplacji podniosłych treści dotyczących spraw Polski. Nawet ja potępiam zachowanie moich rówieśników, gdyż zdecydowanie przekraczało one zasady dobrego zachowania i obycia. Nie rozumiem na przykład, jak można śmiać się na cały głos w czasie sceny, która zdecydowanie bardziej pasowała do płaczu niż radości?!

Równie dobra była scenografia i kostiumy aktorów, które odzwierciedlały sytuacje ukazywane i myślę, że zgadzały się z zamysłem samego Wyspiańskiego. Jacek Ukleja (główny scenograf sztuki) zaskoczył mnie kilkakrotnie, choćby pomysłem dymu, który pojawiał się na tuż przed "przybyciem" kolejnego ducha, oraz ruchomą tylną ścianą na scenie, co umożliwiało wiele ciekawych zabiegów. Kostiumy były dziełem Marii Belcarek i równie na ogół pasowały do realiów późnego dziewiętnastego wieku, oprócz może jednego szczegółu, który przykuł moją uwagę: stroju Jaśka, który był ubrany w popularne dopiero dzisiaj jeansy, których raczej nie figurowały w żurnalach mody za czasów Wyspiańskiego, a już na pewno nie występowały w modzie chłopskiej.

Mimo, że nie należę do grona teatromaniaków, "Wesele" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego przekonało mnie i trafiło w mój gust. Te parę drobnych niedociągnięć w żaden sposób nie mogą wpłynąć na obniżenie wysokiej noty tego przedstawienia. Jednakże muszę stwierdzić, że teatr nie jest miejscem, gdzie każdy może przyjść i oglądnąć sztukę, zwłaszcza tak głęboką, nasączoną dużą ilością ideologii jak ta. Spektakl jest czymś dużo bardziej elitarnym niż film przygotowany raczej na bardzo szeroką publiczność a sztuka ma ograniczoną liczbę odbiorców, którzy muszą posiadać odpowiednią wiedzę i przede wszystkim umieć zachować się poważnie w miejscu, które tej powagi wymaga.

Jeżeli ktoś lubi teatr, chodzi do niego w miarę regularnie, a do tego lubuje się w twórczości Stanisława Wyspiańskiego, to ta inscenizacja jego najgłośniejszego dramatu na pewno go usatysfakcjonuje.